Odcinek 80 – S04E20 - The Last Man
#101
Napisano 17.03.2008 - |23:46|
Jak mówiłem, plaga była natargetowana na ludzi. Ori nie mieli interesu w męczeniu Tok'Ra, których została garstka i którzy nie mogli im nic zrobić. Plaga raczej nie była uzdrawiana przez symbionty, tylko osobniki z symbiontami ignorowała. A nawet jeśli nie-to tylko udowadnia, ze jej podstaowym nośnikiem było coś, co było jak najbardziej do zwalczenia przez larwę. Dopiero zakorzenienie się bakcyla byłoby groźne. póki miał on postać bardziej nam znana można było sobie z nią poradzić.
Jeśli z takim założeniem podejść do kwestii nanitów, to zapewne przez pewien czas cieszylibyśmy się odpornością. Ale w końcu mamy do czynienia z wiedzą, która nas zjada na śniadanie. Nie można oczekiwać, że prozaiczne robociki wygrałyby za nas bitwę. Ostatecznie-jestem tego pewien-plaga ominęłaby je a może nawet wykorzystała do rozprzestrzeniania się. Coś by Ori (scenarzyści ) wymyślili.
Winchell Chung
#102
Napisano 18.03.2008 - |00:35|
Swego czasu na potrzeby dyskusji jak Pradawni mogli przegrać wykoncypowałem teorię, że Wraith byli w stanie atakować pradawnych drogą telepatii. To samo dotyczy się pomysłu wielonaturowości zarazy- byłoby wtedy piękniej i ładniej, ale wiadomo że twórcom chodziło o to "prostrze" podejście do tematu.
Nie zmieni się faktu, że zarazę pokonał w pełni materialny komponent. Dodatkowo był on produkowany na masową skalę zatem musiał wykozystywać obecne możliwości przemysłowe. Natomiast mając do czynienia z takim super czymś, czy nie powinien sobie ten bakcyl przemutować w momencie pojawienia się lekarstwa? Właśnie tutaj zakłademy, że został on zaprojektowany i zawierał jakieś komendy reakcyjne.
Może należałoby wskazać jakieś przejawy nadnaturalności tej plagi? Pamiętajmy też, że nie mogła ona wykorzystywać wymiaru ascedantów (czy wymiarów) w swej naturze, gdyż byłoby to naruszenie i okazja do pełnoprawnej interwencji. Aby tego uniknąć Ori musieli stworzyć zarazę oparta na "naszym" wszechświecie.
Obstaje raczej za określeniem, że był to organizm zaprojektowany od podstaw z szeregiem zakodowanych reakcji ( w tym somodestrkcji pod wpływem promieniowania wytworzonego przez kapłanów). Kluczem do pokonania był kontrorganizm. To jest daleko poza zasięgiem naszej nauki. Fakt,że potrafimy "decyfrować" DNA nie daje nam żadnej wiedzy na temat działania organizmu. To tak jak po nauczeniu się alfabetu nadal nie mamy pojęcia o obcym języku.
Trochę się uczyłem chemii, więc napiszę, że chemia i biochemia która wykorzystujemy jest niezwykle "toporna", daleko jeszcze nam do projektowania procesów takich jak fotosynteza (podaje jako stopień trudności, więc nie pisać mi o próbach sztucznej fotosyntezy)
#103
Napisano 18.03.2008 - |07:55|
Ktoś, kto zaczał dopiero po omacku poznawać prawa, które zezwalają na budowę takiego urządzenia nie pojmie jego działania na pierwszy rzut oka inaczej, niż poprzez uciekanie się do skrótów myślowych i uproszczeń, często mylnych, ale intuicyjnie pozwalających dotrzeć do właściwych konkluzji.
czyli słowa Carter są właśnie takim uproszczeniem, skrótem umysłowym pozwalającym jej oswoić zupełnie obcą technologię;
aha, a Ty dzięki błyskowi geniuszu przejrzałeś, że to nie o zwykłe przekazywanie ładunku chodzi, tylko o informację, która transcenduje swój nośnik, mimo, że to Carter zna wspomniane XVIII wieczne prawa znacznie lepiej od nas ergo jej przybliżenie bliższe prawdy niż Twoje; Sakramentos naprawdę nie rozumiem w jaki sposób dobierają jajogłowych na Atlantis; Ty jesteś bystrzejszy niż Mckay, Carter i Zelenka razem wzięci;
swoją drogą Twój sposób argumentowania mocno pachnie argumentem z ignorancji; bardzo banalny chwyt ;
Co więcej, jest zgodne z założeniami uniwersum.
PROSZĘ O CISZĘ!!!!!!!; za chwilę Sakramentos przedstawi nam aksjomaty świata SG, już nie mogę się doczekać;
Oba komunikaty sie uzupełniają.(komunikaty Carter i Sakramentosa-przypis mój-inwe)
a wcześniej:
@inwe
Co materialnego sobie tam przekazywano? Jakiś ładunek energii? niby jakiej? To taki sam argument, jaki użyto przeciwko mojej teorii. Carter spekulowała.
no to jak jest??; są to komplementarne stanowiska czy nie?; jałowe spekulacje Carter czy też mała cząstka Twojej wizji tej sprawy?; bo widzisz, Sakramentos, ja widzę tu sprzeczność; nie ma problemu, że zmienisz swoje stanowisko; tylko daj znać innym, że to robisz, a nie mimo zmiany kursu upierasz się, że cały czas masz rację;
i na koniec rodzynek(oba cytaty z tego samego posta):
Nic z moich spekulacji(...)
I nie jest to bajdurzenie z gatunku "co by bło gdyby", tylko wniosek wyciągnięty na podstawie obserwacji.
no, Sakramentos, Ty to po prostu jesteś chodzący paradoks ;
Użytkownik inwe edytował ten post 18.03.2008 - |08:38|
Est modus in rebus
Horacy
Prawda ma charakter bezwzględny.
Kartezjusz
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia. . . Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości.
C.S. Lewis
#104
Napisano 18.03.2008 - |10:43|
I pomimo tego, że cię zirytowałem moje stanowisko wbrew twojej percepcji mojego komentarza sie nie zmieniło. Powiedziałem, że plaga Ori to raczej coś więcej niż składniki materialne. Nie sprecyzowałem swojego stwierdzenia, teraz to zrobiłem. W żadnym momencie nie zmieniłem swojej opinii o 180 stopni, co mi imputujesz.
kończąc tzw. wycieczki osobiste: nie wiem jak ty, ale ja buduję większość swoich tego typu poglądów o Stargate powoli i gradiacyjnie. Nie piszę na kilka dni przed tym, zanim na coś wpadnę eseju na ten temat, wyszukując najdrobniejszy fakt z serialu i potem nie wrzucam tego na forum. Podczas czytania kolejnych komentarzy absorbuję kolejne pomysły i czytam opinie, dostosowując się do nich. Może w twoim świecie wszystko jest oparte na zerach i jedynkach, więc masz zero sum game, albo ktoś rajcę ma albo jej nie ma. Ale w realnym świecie jest tak, że proces myślowy nie kończy się na rzuceniu oświadczenia. Możesz wiec potraktować moje wynurzenia jako uściślenie pierwszego pomysłu pod wpływem twoich błyskotliwych komentarzy. Jesteś więc współtwórcą tej teorii. Uprzedzając złośliwy uśmieszek radzę, byś spokojnie jeszcze raz przeczytał, co napisałem na początku i pod tym kontem zanalizował resztę. Nigdzie nagle nie stwierdziłem "hell, zaraza ori to jakiś nowy typ bakterii i tyle, nic więcej się za tym nie kryje".
To właśnie nazywam inweizmem stosowanym. Nie dasz sobie spokoju, póki ktoś ci nie przyzna racji lub dla świętego spokoju wysunie taki kompromis, byś już przestał wiercić dziurę w brzuchu. Jesteś pod tym względem meczący, choć cenię sobie twoje opinie (wbrew temu, że obecnie szlifuję małą siekierkę i szukam twojego adresu )
Powiem więc jeszcze raz:
plaga Ori jest mniej zależna od swoich nośników, niż mogłoby się wydawać, a jej działanie opiera się na prawach które wykraczają daleko poza naszą wiedzę.
Natomiast co do słów Carter to przypominam jeszcze raz, książe sarkazmu, że wyśmiewałem w ten sposób argument, który próbowano obalić moją teorię. Rozumiem, ze żyłka pulsuje, ale czytać należy mimo to spokojnie
Mówiąc o zgodzie z założeniami uniwersum miałem namyśli, że nic co wiem na jego temat nie stoi w sprzeczności z tym, co powiedziałem a wg. mojej opinii jest jej uzupełnieniem. To tak jak z założeniem, że przed pokonaniem Ra wydajny hipernapęd nie był dla goa'uld szeroko dostępny. Rzecz niepotwierdzona, ale można się jej domyślić. I nie ma informacji, która by temu zaprzeczała, są za to poszlaki, które to potwierdzają.
@baloo
Jeduny pint of reference jaki posiadamy, to zaraza z tej pradawnej i to samo powiedziano w serialu. Zgadzam sie, ze nowa plaga musiała być inna-sterowalna i złagodzona. I właśnie w tych dwóch słowach leży rozwiązanie zagadki. Zobacz-kapłan może zarazę wyleczyć. A wiec jego DNA musi zawierać informację, jak to osiągnać. Do tego to było potrzebne. Zaraza natomiast nie wykazała szczerze mówiąc, żadnych zdolności adaptacyjnych-ale przecież to logiczne. Nie otrzymała żadnej komendy, by rozpocząć zmianę, przeskok itp. W jej naturze nie leży być mordercą, ale taką pałka na niepokornych. Zabicie populacji galaktyki jest ori niepotrzebne.
Co do natomiast możliwości naszej nauki-znowu kieszonkowy ZPM i miniwrota. Teoretycznie też powinny być poza naszym zasięgiem, a tu patrz... Być może nasza szczepionka nie jest wybitnie eleganckim tworem, ale jest wystarczająco skuteczna.
Chodzi mi o to z cała ta plagą, że tak naprawdę nigdzie nam nie powiedziano, jak ona wygląda ani na czym opiera się jej działanie. Wiemy tylko jakie ma symptomy i jak się przenosi. To było way out of our ligue. Stąd wysunąłem przypuszczenie, że musiała składać sie z czegoś nieznanego naszej nauce, czegoś dla nas nieuchwytnego. To główne złaozenie mojej teorii. Nie miała w sobie nic nadprzyrodzonego, tak samo jak ascendacja takowa nie jest. Po prostu swoje działanie opierała na prawach, których nie znamy i dlatego nie potrafiliśmy z nią walczyć. Reszta to faktycznie tylko moje poszlakowe teorie, ale tak jak mówiłem-to tylko uzupełnienie, nic więcej. znajac możliwości pradawnych oraz jako-tkao ich technologię wysunąłem wniosek, że komponent materialny plagi to wierzchołek góry lodowej, tylko tyle i aż tyle. Przy czym przez "komponent materialny" rozumiem coś, co jesteśmy w stanie zrozumieć, pojąć, sfabrykować. Aplikacja "materialnej" szczepionki to początek procesu niszczenia zarazy. Prawdziwa jej istota pozostaje poza naszym zrozumieniem.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 18.03.2008 - |10:46|
Winchell Chung
#105
Napisano 18.03.2008 - |11:31|
A ja osobiście wątpię, by zaraza Ori była zwykłym zarazkiem, składającym się z jakichś związków biochemicznych, pierwiastków i innych materialnych badziewi. Z tym sobie nawet ciało pradawnych nie radziło. Wiec co pozwala wam sądzić, że głupie nanity by sobie z tym poradziły?
plaga Ori jest mniej zależna od swoich nośników, niż mogłoby się wydawać, a jej działanie opiera się na prawach które wykraczają daleko poza naszą wiedzę.
W żadnym momencie nie zmieniłem swojej opinii o 180 stopni, co mi imputujesz.
teraz powiedz mi, że cytat nr. 1 nie można odczytać jako traktowanie zarazy jako jakiegoś Logos, nie zależnego materialnego nośnika; cytat nr. 2 sugeruje coś innego; sugeruje proces zależny od materii, ale posiadający dowolność w stosowanym nośniku, czyli coś innego niż to co, w mojej percepcji, mówisz w 1;
dlatego odbieram to jako zamianę o owe 180 stopni;
zrozum, że cierpię na cieżkie skretynienie, więc wielce bym Ci był rad, gdybyś pod spodem każdego Twojego, dłuższego posta taki malutki abstrakt swojego posta zrobił; możliwie dużymi literami i wyrazami z małą liczbą sylab, żebym nie miał problemów interpretacyjnych;
To właśnie nazywam inweizmem stosowanym. Nie dasz sobie spokoju, póki ktoś ci nie przyzna racji lub dla świętego spokoju wysunie taki kompromis, byś już przestał wiercić dziurę w brzuchu. Jesteś pod tym względem meczący, choć cenię sobie twoje opinie (wbrew temu, że obecnie szlifuję małą siekierkę i szukam twojego adresu )
nie wiedziałem, że mam takie zasługi na polu rozwijania taktyki walki na wyczerpanie, ażeby nazywać to inweizmem, aczkolwiek wielce mi to pochlebia;
Użytkownik inwe edytował ten post 18.03.2008 - |11:32|
Est modus in rebus
Horacy
Prawda ma charakter bezwzględny.
Kartezjusz
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia. . . Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości.
C.S. Lewis
#106
Napisano 18.03.2008 - |11:45|
Bawimy się w podkreślanie, wiec i ja sobie podkreślę (paranoja-moja własna opinia)
A ja osobiście wątpię, by zaraza Ori była zwykłym zarazkiem, składającym się z jakichś związków biochemicznych, pierwiastków i innych materialnych badziewi. Z tym sobie nawet ciało pradawnych nie radziło. Wiec co pozwala wam sądzić, że głupie nanity by sobie z tym poradziły?
plaga Ori jest mniej zależna od swoich nośników, niż mogłoby się wydawać, a jej działanie opiera się na prawach które wykraczają daleko poza naszą wiedzę.
Tłumaczenie dla osobnika cierpiącego na skretynienie:W żadnym momencie nie zmieniłem swojej opinii o 180 stopni, co mi imputujesz.
-w pierwszym cytacie twierdzę, że zaraza Ori to nie jest zwykły zarazek, operujący tylko i wyłącznie materią, biochemią etc. Czynnik nam nieznany wchodzi w grę
- drugim cytacie twierdzę, że plaga Ori może być niezależna w pewnym stopniu od sowich nośników, które są tylko tym-nośnikami. Kolejny raz podkreślam, że jej działanie opiera się na prawach, których nie znamy
-w trzecim cytacie staram się uświadomić, że nie zmieniłem swojej opinii drastycznie, tylko ją wyklarowałem, starając się uniknąć posądzeń o to, że neguję "komponent materialny". Wręcz przeciwnie, ma on miejsce w moim rozumowaniu.
Mam nadzieję, że teraz wszystko jasne i sakramentalna prawda objawiona, która posiadam, spłynęła na ciebie oświecając drogę pod twoimi stopami.
Swoja drogą niezły offtop.
EDIT: jeszcze większe wyklarowanie: pierwszy cytat: plaga nie składa się z znanej nam materii, drugi cytat: ale materia jest potrzebna do jej wytworzenia i zniszczenia. Tak samo jak plastik i papier nie maja żadnych specjalnych właściwości, gdy się je potrze zaczynają się do siebie przyciągać. Czy mamy do czynienia z czymś nadprzyrodzonym? Nie, po prostu działają ładunki elektryczne. Na takiej samej zasadzie działa plaga ori-"pociera" te różne "badziewia" po to, by wyzwolić efekt niewidoczny dla naszych instrumentów.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 18.03.2008 - |11:52|
Winchell Chung
#107
Napisano 18.03.2008 - |13:34|
Jeśli marker autodestrukcji wirusa/bakterii był tylko wariacją istniejącego i popularnego białka lub proteiny w organizmie, niezmieniającego jego podstawowego zadania, ale dodającego dodatkowej funkcji, jego znalezienie mogło być cholernie cięźkie, prawie nie możliwe do znalezienia. Tylko dzięki badaniom Orlina i dużej zawartości tego markera w organizmach świeżo wyleczonych mogło być możliwe znalezienie leku.
A co do dyskusji na temat Nanitów... Faktycznie wtedy za słabo znaliśmy budowę nanitów. A co do ich skuteczności... przypuszczam że całkowicie by sobie poradziły z chorobą. Oczywiście nie znaczy że kapłani by nie znaleźli i na to rady. W końcu mieli całkiem sporo "argumentów" po prostu choróbsko by nie było takim problemem.
#108
Napisano 18.03.2008 - |19:08|
Swoja drogą ciekawe, jak działa ta sprawa z naquadaah we krwi byłego nosiciela. Bo przecież naquadaah należy chyba rozpatrywać jako pierwiastek ciężki i potencjalnie promieniotwórczy, a więc szkodliwy dla ludzi. Musiał być wiec w jakiś sposób "opakowany" pozostałością tworów goa'ulda, jakimś białkiem czy innym cholerstwem, które zabezpieczały przed niechcianymi efektami.
Ale czy przypadkiem to nie jest miejsce na taka dyskusje?
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 18.03.2008 - |19:10|
Winchell Chung
#109
Napisano 18.03.2008 - |21:26|
I akurat z twoją opinią mogę sie zgodzić, choć nadal podtrzymuję swoją rację. Z jednym tylko zapytaniem: dlaczego nam nie powiedziano, że to jest wirus/bakteria/prion. Być może mieliśmy do czynienia z formą zupełnie nieznaną. Jak zaznaczyłem kilka razy-to co napisałem to jest tylko teoria. Niektórzy jednak uważają, że słowo to jest zgodne z stwierdzeniem "teoria ewolucji" czy "teoria względności", czyli uznają ja za prawdę absolutną :/
Swoja drogą ciekawe, jak działa ta sprawa z naquadaah we krwi byłego nosiciela. Bo przecież naquadaah należy chyba rozpatrywać jako pierwiastek ciężki i potencjalnie promieniotwórczy, a więc szkodliwy dla ludzi. Musiał być wiec w jakiś sposób "opakowany" pozostałością tworów goa'ulda, jakimś białkiem czy innym cholerstwem, które zabezpieczały przed niechcianymi efektami.
Ale czy przypadkiem to nie jest miejsce na taka dyskusje?
Co do czynnika chorobótworczego...zgadzam się, scenarzyści nigdzie nie podali i to był ich błąd. Choć może lepiej niż wymysł z NANOWIRUSAMI z atlantis. Albo wirus, albo Nanit. Wirus to opakowany kawałek DNA albo RNA w kapsułce białkowej. Gdyby powiedzieli że nanity wielkości wirusów to bym przełknął. Mogli podać jakąś przyczynę... Wirus byłby prawdopodobny, bo jest i ciężki do zniszczenia (działają jedynie interferony, ale i to nie wszystkie na wszystko), a może być ekstremalnie zaraźliwy, smiercionośny (jak Ebola) i mutujący (jak wirus grypy). I tutaj mówię tylko o naturalnych wirusach. Mając takie możliwości i wiedzę jak ORI... Można stworzyć znacznie bardziej zjadliwego wiruska. (choć i tak choroba Ori jest łagodna w porównaniu to prawdziwej choroby jaką jest Ebola) A prócz wirusów jest jeszcze tyle innych mozliwości: Priony (wada, ciężko mutują, ale od czego wyobraźnia scenarzystów?), bakterie (potrafią dużo przetrwać), grzyby, nanobakterie (tak tak. takie coś istnieje i nie ma nic wspólnego z nanotechnologią. To jest coś na kształt bakterii, ale wielkości wirusa. Zainteresowanych odsyłam do pisma XXI wiek, numer z marca 2008.)
Co do Naquadah... Gdzieś kiedyś czytałem że niektóre metale są automatycznie wiązane z białkami, otaczane nimi, jak tylko znajdą się w organizmie. Tak chyba jest z żelazem. Co m.in. tworzy doskonały nośnik tlenu. Być może Naquadah da się sztucznie wprowadzać do krwi, pod warunkiem podania w prawidłowej formie. (nirti tworząc bombe w tej małej wprowadziła Naq. do krwi, po rozłożeniu ładunku Nq zostało automatycznie wchłonięte i umożliwiało małej wyczuwać symbionty, tak jakby było nosicielem larwy lub symbionta wcześniej)
A temat juz dawno odszedł od treści odcinka S04E20. Choć mi to niespecjalnie przeszkadza
#110
Napisano 18.03.2008 - |21:54|
Winchell Chung
#111
Napisano 18.03.2008 - |23:34|
Hm, student medycyny czy ki diabeł? mówisz jak pół mojej rodziny w każdym razie. Jak na razie to na forum dominowali "inżynierowie", teraz mamy biologa... nice^^ Zatrudnię cię do pisania scenariuszy
Jak sama nazwa wskazuje: DIABEŁ A tak serio mam zwyczaj czytać wszystko co popularno-naukowe, co mi w łapy wpadnie. Od Scientific American po Focus i XXI wiek.. A że bozia mnie pokarała świetną pamięcią...To na to nic nie poradze.
BTW. Skoro SG-1 się skończył przypuszczam że sporo dekoracji po tamtym serialu leży w magazynach. Może nie głupim pomysłem by było wprowadzenie technologii Goa'uld do Atlantis. Może jakiś Jaffa po Westpoincie (przez 2 lata mogło sie sporo wydarzyć. Zwłaszcza po problemach z Ori, może jakieś próby lepszego skonsolidowania sojuszy i dopuszczenie wybranych (przez Teal'ca) Jaffa albo jakiegoś Tok'ra do Atlantis. Albo mały transporcik z Staffami i Zatami... Ewentualnie jakaś pierwsza ziemskia "seryjna" broń energetyczna bazująca na Staffach (sporo ich w końcu leży w magazynach wytwórni filmowej. Trochę włókna szklanego i czarny spray...) A może jakiś zmodyfikowany Al'kesh przydzielony na stałe do Atlantis jako podręczny statek. W końcu gdzieś w magazynach cały czas kwitną gotowe dekoracje wnętrza statków Goa'uld. Prawie po kosztach dla filmowców, a by było odrobinę odświeżenia dla serialu i ukłon w stronę starych oglądaczy SG-1. Zwłaszcza że po tym odcinku scenarzyści mają większą swobodę. Usunąć Teylę, ogolić Ronona... Może zamiast Tey'li wpadła by tam na przykład jakaś ostatnia, zgrabna Sodanka, która jakimś cudem (po zakupy była w czasie ataku Ori ) ocalała z pogromu... Albo jedna z tych ślicznych wojowniczek od Molocha... Albo ta świetna Tok'ra, ta zimno-gorąca, co leciała na Daniela i O'neilla jednocześnie... Atlantis by się i dorobiła archeologa/naukowca z prawdziwego zdarzenia, by była w końcu następna ładna d...a na miejsce Teyli, ale za to z nie tak drewnianą twarzą i niekoniecznie tak obrzydliwie dobra...I papierowa. A że jeszcze Daniel ma zagościć na pare odcinków... Może razem z Valą...byłaby szanse na fajny, lekko pikantny humor...
ech...marzenia...
#112
Napisano 19.03.2008 - |21:03|
nadal nie rozumiem dlaczego nanity by sobie nie poradziły??
Bo nie były wszechmogące? Bo używały znaków przestankowych (kropek, przecinków)?
#113
Napisano 26.03.2008 - |20:47|
niby dużo rzeczy już było, ale takie przedstawianie fatalistycznej przyszłości, przyszłe losy kolejnych bohaterów, które nie kończą ię happy endem trafiają do mnie:)
odcinek ma pewien pazur.
no i McKay w tym sweterku:)
mocne 8/10 co w porównaniu z całym sezonem wypada bardzo dobrze.
końcówka - świetna. wszystko się wali. pewnie załatwią to inną osią czasu.. ale i tak cieszy fakt, że nie wszystko musi się udawać.
tylko jedna dziwna sprawa - McKay mówił, że znaleźli Teylę po miesiącu albo dwóch (dokładnie nie pamiętam), natomiast gdy Sheppard wrócił, okazało się, że nie było go 12 dni a on na to "może zdążyliśmy ale nie mamy czasu". dziwne.
- I think you're hugging wrong.
#114
Napisano 26.03.2008 - |20:58|
Winchell Chung
#115
Napisano 30.03.2008 - |14:22|
Najsłabiej wypadł Fenix, widocznie Mckay+Carter słabo się spisali przy kończeniu okrętu. Przypominam, że dwa sezony wcześniej Dedal ostro i długo walczył z dwoma HS,a miał znacznie słabsze osłony. W ogóle co to za strategia wychodzenia z nadprzestrzeni bez broni przygotowanej do strzału - skoro to miała być akcja typu Hit&Run to podstawowym założeniem jest gotowość do walki w jednej chwili. Poza tym coś nie tak ze strzałami z HS. Ładunki Energii/Plazmy zachowują sie jakby potrafiły śledzić cel, skręcają za Fenixem - widać to całkiem wyraźnie i nie można tych manewrów tłumaczyć ruchem względnym obu okrętów. 100% celność, do tego zestrzelili manewrującą rakietę w locie, po prostu bzdura, szczególnie w obliczu tego co HS pokazywały w poprzednich odcinkach.
Na podstawie poprzednich odcinków wydaje mi się, że zastawienie tak skutecznej pułapki na okręt klasy Dedal wymagałoby udziału conajmniej 7-8 okrętów przeciwnika. Lub powiedzmy 5 HS + 5-6 Krążowników.
Co do długiego czasu przeładowania "plasma beam" w pierwszej Akcji Fenix w ciągu 1-2s oddaje 4 strzały - więc teoria ta jest całkowicie nieprawdziwa.
#116
Napisano 30.03.2008 - |16:56|
Co do skręcania plasma beam-widać nie tylko my robimy upgready. Poza tym nigdy nie mówiono, że to leci po linii prostej
Winchell Chung
#117
Napisano 31.03.2008 - |00:29|
Chodziło mi o to, że pociski energii (ew.plazmy) lecą po linii prostej. O żadnym upgrade nie ma mowy, raczej o downgrade i to w mózgownicach scenarzystów. Zamiast rozwiązać akcję w sensowny sposób (zasadzka 10 krążowników/HS). Zapuścili takie babole i bzdury, że każdy logicznie myślący fan Stargate puknie się w czoło.
Użytkownik rahl edytował ten post 31.03.2008 - |00:29|
#118
Napisano 31.03.2008 - |00:31|
Jest wiele powodów i wytłumaczeń, dlaczego to wyglądało tak a nie inaczej. kilka już podano w tym temacie.
A skręcać to chyba miały strzały HSów.
Winchell Chung
#119
Napisano 03.04.2008 - |10:18|
Nie moge sie doczekac 5 sezonu z Woosleyem. Bedzie ciekawie mam nadzieje
Albo będzie bardzo sztywno. Tego się najbardziej obawiam.
Poza tym odcinek 10/10 - jak najbardziej.
#120
Napisano 03.04.2008 - |14:22|
Albo będzie bardzo sztywno. Tego się najbardziej obawiam.
Poza tym odcinek 10/10 - jak najbardziej.
Czemu sztywno ma być? To, że Woolsey jest sztywny wcale nei oznacza że nagle wszyscy w jego otoczeniu stają się sztywni. Moje doświadczenia uczy, że jest wprost przeciwnie
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych