Odcinek 47 - S03E07 - Common Ground
#81
Napisano 19.11.2006 - |14:16|
Ciekawe jeszcze czym Wraith nas zaskoczą.
#82
Napisano 10.12.2006 - |09:24|
Kolejny dobry odcinek,daję 9
#83
Napisano 18.12.2006 - |11:44|
#84
Napisano 04.01.2007 - |09:24|
Pozdrawiam
#85
Napisano 12.03.2007 - |08:37|
Ciekawy odcinek, ale w beczce miodu parę łyżek dziegciu.
- Wraith wysysający i wstrzykujący życie
- Błyskawiczne starzenie i odmłądzania, zwłaszcza kolor włosów, na które składają się głównie martwe komórki
- Nowy szef Genii (zapomniałem jak ma na imię) wybiera się na Kolye ale najpierw daje czas, zeby inni sobie tam poleźli i wystrzelali wrogów
- Za dotrzymanie słowa Wraith, który poszedł do domu, wiedząc, że ludzie są na Atlantis
+ Współpraca człowieka i Wraith
+ Zdolność poświęcenia Sheparda w imię współpracy z Genii
#86
Napisano 15.06.2007 - |00:32|
Ocena 7,5
- Za dotrzymanie słowa Wraith, który poszedł do domu, wiedząc, że ludzie są na Atlantis
Wraith nic nie wiedzial o Antlantis. Kolya wprowadzil Waraitha po tym jak w transmisji mowil o Antalntis, potem nie bylo o tym mowy.
foe (małpa) cinet (kropa) pl
#87
Napisano 18.09.2007 - |00:24|
#88
Napisano 06.09.2008 - |11:41|
Ocena: 10/10.
#89
Napisano 25.03.2009 - |19:06|
9/10
#90
Napisano 25.03.2009 - |19:25|
#91
Napisano 21.09.2009 - |17:50|
#92
Napisano 24.05.2017 - |17:18|
Po 11 latach wzięło mnie na małe komentowanie odcinków Atlantis. Pamiętam że chyba całe swoje siły w tamtym czasie skupiałem ciągle na SG-1. Teraz pomimo że czasu na pisanie nie ma za dużo serial sobie odświeżam więc okazja do małego komentarza jest dobra.
Odcinek jest powrotem do wątku Genii, którego to wątku nie jestem wielbicielem. Szczęśliwie nieraz scenarzystą udaje się otoczyć ten wątek takimi wydarzeniami że ogląda się to bardzo dobrze. Mój brak uwielbienia względem Genii nie jest wynikiem negatywnych emocji do ich zachowań, bo gdyby wywoływali u mnie takie emocje to też oczywiście byłoby to In plus. Genii wydają się wątkiem podobnym jak NID w SG-1, jest to trochę taka odskocznia od głównej linii fabularnej pozwalającej na odciągnięcie widza na chwilę od głównych wydarzeń by mógł za tęsknić za głównym zagrożeniem. Tak NID/Trust w SG-1 tak i tutaj wątek ten oprawiony jest politycznymi sporami i knuciem.
Jest fakt przedstawienia tytułowego „wspólnego gruntu” gdy dwie zwaśnione strony muszą zawrzeć niemal braterską nić porozumienia w celu wspólnego pokonania problemu. Stargate zawsze wydawał się serialem mniej skomplikowanym niż inne produkcje (pokroju nawet BSG), jednak mimo wszystko w prostu sposób potrafił przedstawić bardziej „wybitną” tematykę. Odcinek ten udowodnił że nie istotne jak bardzo zabarykadowany jest człowiek w swojej rzeczywistości i w swojej grupie światopoglądowej to trzeba szukać wspólnego gruntu, nici porozumienia w sytuacjach krytycznych.
Odkryciem odcinka była unikatowa moc uzdrawiania Wraith swojego „pokarmu”. Atlantis to oczywiście nie „Gra o Tron” w której postać miałaby umrzeć w połowie sezonu, jednak minimalnie dało się odczuć poczucie zagrożenia przed którym stanął Sheppard. Postawiło to widza w sytuacji szukania rozwiązania, a jak ten problem rozwiążą?
Za wspólny grunt – odcinek dostaje 9/10.
Na koniec słowem komentarza do dyskusji, chociaż po tylu latach
Łatwo odpowiadać oczywiście z perspektywy czasu ale słowa Modesa są w kontekście całości są ciekawe: „Tego Wraith juz nie zobaczymy. Wprowadzenie go do fabuly w ciagu nastepnym 2-3 serii byloby zle dla SGA, cokolwiek zrobia i tak sie znajdzie duza rzesza ludzi ktorym sie to nie spodoba.”. Jak mogliśmy się przekonać zobaczyliśmy go jeszcze nie raz.
Polityczna poprawność – nie negocjujemy, a „nikogo nie zostawiamy”. Rozumiem pewne rozgoryczenie ale to typowy temat filmów prezydencko-katastroficznych pokroju „Air Force One”, który się po prostu dobrze ogląda. Nie negocjujemy z terrorystami, ale jakoś naszych moglibyśmy uratować bo przecież nikogo nie zostawiamy. Pokazujemy więc że gramy na zwłokę próbując coś ugrać i opracować plan ratunkowy (albo polowanie na myszy). Oczywiście ostatecznie nikt tak naprawdę nie negocjuje, a „prezydent” ratuje się sam dzięki swojej heroiczności. Tak! Więc udając negocjacje i grając na zwłokę nieraz trzeba trochę po blefować. Takie postawy pokazują oczywiście że od pewnych zasad się nie odstępuje nawet jeżeli na szali postawiamy tutaj życie określonej grupy osób. By uniknąć o wiele gorszego zagrożenia terrorystycznego nieraz musi zostać ciężka decyzja o poświęceniu grupy osób.
#93
Napisano 24.05.2017 - |22:44|
Szanowny Przedmówco.
Czynisz to, czego ja się od ładnych paru lat najnormalniej boję. Wróciłeś do gwiezdnorotowego imaginarium tu: w jego atlantydzkiej odsłonie.
Do treków wracam, do B5, do BSG wracam, nawet do SAAB czy Kosmosu 1999 - ale SG-1, SGA i SGU tak się wbiły w moment, kiedy na dobre i świadomie wtopiłem się w kosmiczne mydlane operzyska - że lęk przed zawodem, utratą tego uczucia zachwytu pierwszyzny, nie pozwala mi do nich wrócić. Jakieś incydentalne spotkania z pojedynczymi odcinkami w tv były pełne zawodu - ojej - jakie tam były naiwności i prostocepowe rozwiązania. A ja to przecież tak klepałem do upadłego, z powtórkami poprzednich sezonów, kiedy następował nowy - aby niczego z fabuły nie uronić. I jakaż była z tego radość!
To był kawał życia od czasów pierwszych sezonów SG-1 do Eliaszowej samotni z finału SGU.
Bardzom rad, że dałeś znak swojego powrotu do uniwersum. Jeśli Ciebie nie zrazi ta pustynia wypowiedzi na Forum, to dodawaj swój współczesny komentarz do każdego kolejnego ponownie unaocznionego odcinka. To cenne i zachęcające. Może nikt tu nie pisze, ale wielu czyta.
Z refeleksji po przeczytaniu poprzedzających postów, to jednak łezka w oku się kręci. Klasa sama w sobie. Są wyliczenia, argumenty za i przeciw - jest jakość a nie jakoś. Ludziom zależy na netykiecie i przyzwoitości ortograficznej. Nie ma hejtu, nie ma trolowania, nie ma przeklejek, kalek - są zindywidualizowane oryginalne wypowiedzi. To jakaś inna paneta a tylko 11 lat minęło.
Twoja uwaga o istocie fabuł skonstruowanych na opozycji "nie negocjujemy kontra nikogo nie zostawiamy" trafna w punkt. Nawet w kontrowersyjnej puencie: "By uniknąć o wiele gorszego zagrożenia terrorystycznego nieraz musi zostać podjęta ciężka decyzja o poświęceniu grupy osób". To był także dylemat Churchilla, gdy miał na tacy rozszyfrowane z Enigmy rozkazy bombardowań miast brytyjskich i nie reagował ze zględu na operację Overlord. Ale i dylemat Roslin w rozkazie zgładzenia Olimpica w BSG.
PS. Nad Modesem to bym się nie pastwił, że źle przewidział losy postaci. Sam miałem dużo większe wpadki! - ale przecież brak jasnowidzenia wobec fabuł s-f to raczej honor niż przywara Szklane kule to raczej fantasy a nie podejście naukowe
PS2. Na koniec prośba. Jakie Ty masz odczucia po latach wobec uniwersum SG? Jak ono się ma do dzisiejszej fantastyki serialowej? Czy to było takie szczeniackie czołobitne zauroczenie, czy ten konstrukt wytrzymuje próbę naszej dorosłości i z pewnością większej wiedzy serialowej i filmowej. Słowem czy powrót po dekadzie do tej rodziny serialowej nie pozbawi mnie tego wspaniałego uczucia i wspomnienia zachwytu jaki mi pozostał w pamięci?
Pozdrawiam
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 24.05.2017 - |22:54|
#94
Napisano 26.05.2017 - |18:59|
Trochę sam zejdę z tematu odnosząc się tylko to kwestii odczuć co do świata Stagate. Miał on swój czasu na podium, mógłby mieć go jeszcze więcej, ale jakaś polityka do której mam teorie spiskowe spowodowała upadek tego świata i to nie pod względem jakości a po prostu geopolityki produkcyjnej. Od lat mam chęć przejrzenia SGU z komentarzami reżyserów by wychwycić to, jednak… czas… życie… J. W takich momentach przypomina mi się tekst otwarcia serialu „The Big Bang Theory” mi się tu przypomina:
-„Musimy obejrzeć BSG!”,
-„Przecież oglądaliśmy!”
-„Ale nie z komentarzami twórców”.
A potem świat nas dogania i w końcowym sezonach nawet na Comic Con nie ma wyprawy.
Moja ocena na Filmwebie 10/10 dla Stargate to też trochę pochodna sentymentu, ale… nie ma wątpliwości że wokół tego serialu spotkało się wielu fantastycznych ludzi, który nie raz poprowadził do fantastycznych dyskusji, a skoro ten materiał i ta twórczość na to pozwoliły to znaczy że naprawdę ten świat musiał był rewolucyjny. Minęło wiele lat. Niemal z momentem zakończenia SGU otworzył się dla mnie też nowy fantastyczny rozdział w życiu. Cieszy jednak że w ten świat ten rozdział też wszedł i także to że w przeciągu ostatnich paru lat udało się do oglądania SG zaciągnąć nowe duszyczki .
Oprócz głównej winy SyFy którzy skupili się w ówczesnym czasie na produkcjach nie-Sci-Fi, a po sportowo-rozrywkowych (od czego ostatnio szczęśliwie odeszli – myślę że mieli pewnie większe zyski ze sprzedaży planszówek BSG niż z tego sportu, a będą kanałem globalnym ten sport nie za bardzo się przyjął w innych krajach jako materiał do oglądania. ).
Drugi czynnik to fakt że Emeerich chciał wskrzesić trylogię Stargate z podstawowego filmu i studio zaczęło uprawiać politykę odzyskiwania praw do tytułu próbując wytłumić stworzony świat SG. Ostatnio jednak po Dniu Niepodległości „DWA” Emmerich po „porażce” filmu nie jest już jednak aż tak ochoczy.
Nic mam nadzieje że tylko zapał do pisania nie zniknie i regularnie będę wracał
Użytkownik SGTokar edytował ten post 26.05.2017 - |18:59|
#95
Napisano 26.05.2017 - |22:10|
Aż jestem ciekaw tej teorii spiskowej. Wokoło jest taki poziom abstrakcji w realnym polskim świecie ale i w europejskim, i amerykańskim - że posłuchałbym wywodu dla odmiany niepolitycznego, z zakresu kulis szołbiznesu; tak dla higieny umysłu.
U mnie też na podium był czas, że uniwersum SG królowało. Chyba wtedy w jakiejś dyskusji Sakramentos spuścił komuś intelektualne lanie prowokacyjnie udowadniając, że (w myśl zasady wszystko już w sztuce było) SG nie jest rewolucyjne a wtórne. W pozytywnym znaczeniu wtórne, tj doskonale na nowo wykorzystujące rewolucję w fantastyce serialowej jakiej dokonało imaginarium treka. Wewnętrznie się wtedy oburzyłem i nie zgodziłem. Ale po latach, gdy wiedza i zakres materiału przyswojonego wzrósł - podzialam to zdanie.
Gwiezdne Wrota to rewelacyjna rozrywka, bardzo dobra robota - ale nie była rewolucją. Dowód? Nie ma owoców. Sposób narracji, główny koncept SG-1 i SGA to rozwinięcie sposobu prowadzenia opowieści z czasów TNG DS9 i VOY. W serii SGU zaproponowano pewne zmiany i nawet kilka rozwiązań wyprzedziło czas. Bo w SGU to przecież narracja jest tak skonstruowana, że powinno się emitować wszystkie odcinki sezonu jednocześnie. I wówczas było to nie do pomyślenia a dziś staje się standardem niektórych platform. Ale tak tego serialu nie emitowano, używając więc modnego słowa, rewolucja w sposobie narracji zastosowana w SGU była ... prześniona.
To co zrobiła stacja SyFy z uniwersum SG, jest niewybaczalne. Może masz rację z tą teorią spiskową. W jednym czasie zamordowano Caprikę i SGU kończąc wieloletni pochód serialowej space opery z górnej półki. Ta odnoga fantastyki gryzła przez to ziemię całą dekadę. Jedyna pozycja porównywalna co do jakości to obecnie emitowany The Expanse (ale to adaptacja powieści). Pomniejsze Dark Matter czy Killjoys to niższa liga. Inne projekty usychały po pilocie lub pierwzym sezonie.
Paradoksalnie upadek serialowej space opery pomógł reanimacji tego gatunku w kinie. Głodny widz chętniej przyjął przemeblowanie w kinowym Treku i Gwiezdnych Wojnach. Nawet na Obcego można przecież też, przy pewnej dozie dobrej woli, popatrzeć jak na space operę.
Wracając do meritum. Na serio, będzie bardzo miło, jesli znajdziesz czas i podzielisz się swoimi wrażeniami z ponownego oglądania SGA. Może obudzisz leciwych Forumowiczów i widząc magię Twojej legendy - dołączą do dyskusji. Mnie zachęciłeś.
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 26.05.2017 - |22:13|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych