Szczególnie, że co kilka miesięcy musiała "współegzystować" z jakimś tubylcem...
OK, prawda. Ale tu chodzi o to, co by było, gdyby miała wybór i zamieniła się w człowieka. Myślę, że jej postępowanie świadczy o tym, że wiele by poświęciła, żeby nie
musieć "współegzystować" a współegzystować.
Przecież nawet zakładając, że ludziom uda się wybić / uzdrowić wszystkich Wraith (nastąpi to coś koło sezonu 24 ) i tak nie będziemy mieli pewności, że znów się nie pojawią "nowi" przekształceni przez robala. Dopóki robal będzie istniał...
No ale wiesz, ja tam wole np. 10 komarów w domu, niż 1000. Ta dziesiątka, może i dokuczliwa, ale już nie stanowi takiego problemu, jak 1000. Póki co chodzi bardziej o zapanowanie nad sytuacją w galaktyce. Kwestia wyeliminowania całego gatunku Wraith, to problem na później
Mamy, ale jesli blizej popatrzec - my rowniez sie kierujemy instynktem. Tyle tylko ze jako spolecznosc posiadamy takze cos takiego jak kulturę, i potrafimy sobie wszystko wytłumaczyć...
..dla przykładu:
- podobnie jak zwierzęta dbamy o zachowanie gatunku (samice poszukują silnych samców, którzy zapewnią najlepsze geny dla potomstwa/samce starają się zapłodnić ile się da samic);
- to ze dzien w dzien sie na ulicach wzajemnie nie zabijamy wynika imo bardziej z faktu lęku przed nieuchronną karą (więzienie/stryczek) badź karą boską (piekło) niż faktu że jestesmy ludzmi i wyznajemy jakies tam idee. /Wystarczy rzucic okiem co sie dzieje gdy nastepuje chaos (vide ostatnia powodz w USA)/. A jesli zabijanie usankcjonowac prawem - no to ludzie sa w swoim zywiole - morduja ile wlezie. Czy to przed Chrystusem, czy wczoraj w Rwandzie czy dzis w Iraku.
Straszna wizja świata...
Wydaje mi się, że sporo przesadzasz z tym instynktem. Owszem, ludzie też kierują się instynktem, ale wydaje mi się, że dzięki sile wolnej woli, mogą włąśnie przeciwstawić się mu. Ja nie chodzę po ulicach i nie strzelam do innych ludzi nie dlatego, że jakieś pisma mi tego zakazują. Zauważ, że niektórym ludziom zabicie innego człowieka przychodzi z trudem nawet w obronie własnej. I to właśnie o odwołanie się do takiego człówieczeństwa chodzi w przypadku Michaela.
Rzecz w tym, ze pojecia dobra i zla w takiej sytuacji sa całkowicie względne. Eg: Z mojego punktu widzenia to ze zabijam krowe aby jesc z niej pozniej krwiste steki jest dobre. A z punktu widzenia krowy chyba jednak odwrotnie
I, nawiazujac troche do metafory Psjodko, nie uwazam ze byloby wskazane abym by przestac jesc steki mial przejsc kuracje genetyczna i zostac krową! Ja chce moje steki!
Heh, cokolwiek ciekawie to zabrzmiało.
Myślę, że nawet jeśli nie ty, to znalazłby się ktoś inny, kto dałby się przekonać. Owszem, pojęcie dobra/zła jest względne. Ale człowiek ma to do siebie, że może zmieniać poglądy. A myślę, że gdyby kata postawić w roli ofiary, dać mu możliwość poznać jego punkt widzenia i obudzić kilka ludzkich odruchów, to istnieje szansa że MOŻE zmienić zdanie.
I jest jeszcze jedna różnica, gdybyś był krową, to kwestia logicznego myślenia może troszkę nie wypalić.
Owszem, coz warte zycie bez nadziei? Hmmm...
Jednak mowie nie - chcialbym byc w tym poscie konsekwentny i jakkolwiek moze to wygladac na kpiny z mojej strony mowie serio - nie chce stac sie krową w imie czegos tam. I nie mam problemow z sumieniem gdy zjadam steki, tak jak nie mam problemow z zabiciem mlotkiem karpia w wigilie czy obcieciem łba kurakowi na wsi siekierą.
Okropne, co?
Nie uważam to za kpiny i sam też nie mam kłopotów ze stekami. Powtórzę, że chodzi tylko o to, że Michael może być troszkę bardziej trójwymiarowy niż twierdzisz. W końcu to istota myśląca, zdolna do rozumowania, zmiany zdania, szczególnie przy "niewielkiej" pomocy.
A ta rozmowa robi się bardzo głęboka jak na Atlantis :]