Tutaj akurat nie kumam o co Ci chodzi...Nie można łączyć obcych fenotypów z ziemskimi genotypami i formowaniem organizmów. Fakt, że osiągnęło się podobny wygląd i funkcjonalność nie sprawia, że organizm ma się rozwijać tak samo czy nawet podobnie do nam znanego.
Sakramentos, z życiem to jest tak, że tak na prawdę nie wiadomo czym jest. Można sobie tworzyć różne definicje w zależności od zapotrzebowania. Ja uznaję, że żywe jest coś co jest zdolne do niecałkowicie bezbłędnej replikacji (i w ten sposób do ewolucji) i prowadzenia własnej przemiany materii. Ta definicja jest tak ogólna, że można bez żenady podpiąć pod nią latający żywy piach, Lemowski Ocean, żyjące kryształy, etc., dlatego zaznaczyłem, że chodzi mi o życie oparte na klasycznych komórkach. Jeśli patrzeć na prawdopodobieństwo powstania takiego życia, to jest ono dość duże (w porównaniu do latającego piachu) na planetach o podobnej historii jak Ziemia (a planeta z ruinami była podobna) - chodzi w dużej mierze o oddzielenie lokalnego środowiska reakcji od środowiska i zmniejszenie stopni swobody ruchu cząstek reagentów poprzez zakotwiczenie ich na płaszczyźnie... Na poziomie wnętrza komórki ziemskie życie jest niesamowicie zróżnicowane, ale przechodząc na poziom organizmów wielokomórkowych (do takich odnosiła się moja wypowiedź) zróżnicowanie maleje - może na oko wydaje się, że jest odwrotnie, ale w rzeczywistości "przyroda" stosuje wiele wspólnych patentów. Będzie to wyglądać podobnie niezależnie od tego czy dzieje się to na Ziemii czy na planecie Hefalumpów w galaktyce Kubusia Puchatka, bo wynika z kwestii optymalizacji wykorzystania energii....Dochodzą oni do wniosku, że praktycznie tak samo jak nasze, i podpierają to serią non sequiturów. To, o czym mówisz, nie jest uniwersalnym prawidłem, ale efektem unikatowego procesu który zaszedł na Ziemi...
Szkoda, że z czasem jest ostatnio u mnie cienko (zbliża się Ostatnia Sesja), bo chętnie napisałbym jakiś dłuższy i bardziej spójny wywód na ten temat...