Odcinek 007 - S01E07 - Earth
#81
Napisano 09.11.2009 - |09:32|
Przykładowo mój brachu – kasyno, pomijając biku1 którego nikt nie pobije w tempie wypowiedzi , jako jeden z pierwszych się odezwałeś. Podglądamy ocenę jedna z niższych i co się nie podobało… że O’Neill przytył i ma usta jak ktoś tam. Za to ominie Cię kolejka ;p.
#82
Napisano 09.11.2009 - |10:05|
Sceny na Destiny wypadły wg mnie bardzo dobrze, trochę gorzej wypadł pobyt naszych bohaterów na ziemi. O ile zachowanie Eli było do przyjęcia, to Chloe znów mnie drażniła (nie wiem czy to wina tego, że gra ją słaba aktorka, czy tak ma napisaną rolę).
Zastanawia mnie jedna rzecz: czy kamienie mają jakoś zaimplementowane rozpoznawanie płci?
W SG-1 było podobnie Daniel zamienił się z mężczyzną a Vala z kobietą. Chyba, że oznaczają sobie kamienie, ten dla facetów, ten dla kobiet. Gdyby tak nie było, to za jakiś czas Young mógłby wskoczyć w ciało kobiety, a później w odwiedziny do żony. Czy też poszliby do łóżka?
Na razie uważam, że serial idzie w dobrym kierunku, są pewne niedociągnięcia, ale to choroba wieku dziecięcego - jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Tego się trzymam.
Użytkownik Simon Phoenix edytował ten post 09.11.2009 - |10:06|
Niccolo Machiavelli
#83
Napisano 09.11.2009 - |11:17|
Zastanawia mnie jedna rzecz: czy kamienie mają jakoś zaimplementowane rozpoznawanie płci?
Jak na razie wygląda, że mają ale scenarzyści to istoty o nieograniczonych "mocach" więc może, kiedyś, gdzieś nastąpi jakiś "błąd"
Ale mnie bardziej ciekawi jak to jest, że Young wchodzi w Telforda a nie w tego młodego jajogłowego ?
::. GRUPA TARDIS .::
#84
Napisano 09.11.2009 - |11:29|
rozpoznawanie płci, rangi i zawodu.Zastanawia mnie jedna rzecz: czy kamienie mają jakoś zaimplementowane rozpoznawanie płci?
wojskowy idzie do wojskowego, kobieta do kobiety, a naukowiec do "naukowca"
Moge sie założyć że gdyby jeszcze scott sie przeniósł to czekałby dla niego młody wojskowy podobnej rangi.
Użytkownik LunatiK edytował ten post 09.11.2009 - |11:30|
#85
Napisano 09.11.2009 - |11:39|
Jasne że nie ma, a pamiętacie 10 sezon SG1, kiedy Vala "weszła" w dr Jacksona będącego w SGC!..rozpoznawanie płci
Mnie też się nie podobał odcinek. Serial zmierza to wszech-nudy.
Za dużo zagrywek psychologicznych (ze strony Rush'a i Tellforda). Young jako wojskowy z prawdziwego zdarzenia nie powinien na to pozwolić, bo bandą knowaczy i dwulicowców nie da się dowodzić. Tymczasem mamy zarówno subtelne gierki (miłosne) jak również bezczelne i otwarte kpienie z przełożonych. A widz się nudzi niemożebnie z palcem wiszącym nad klawiszem FastForward....
KruQ75
PS. Dałem 7 punkciaków ale mnie poniosło jak na to teraz spojrzę chłodnym okiem.
Użytkownik Kruq75 edytował ten post 09.11.2009 - |11:46|
#86
Napisano 09.11.2009 - |11:57|
Już przejadły mi się motywy śmierci załogi, zniszczenia Destiny, powrotu na ziemię poprzez wrota, które i tak nie są możliwe do zrealizowania bo zakończyły by serial, co właściwie jest oczywiste, jednak scenarzyści nadal na siłę starają się nam je wepchnąć (a to dopiero siódmy odcinek). Dobitnym przykładem jest ostatni odcinek w którym możliwe było zniszczenie Destiny lub powrót załogi na ziemię. Zakończyło się na niczym, co było do przewidzenia, jednak spodziewałem się jakiegoś zaskakującego, nie oczywistego zwrotu akcji w tym kierunku.
Jeżeli chodzi o O'Nella, no to chyba wiadomo, że praca przy biurku może spowodować małą otyłość .
#87
Napisano 09.11.2009 - |11:58|
Ocena: 7/10 tym razem tylko.
#88
Napisano 09.11.2009 - |12:03|
No a dobrze, a nie pomyśleliście, że każdy kamień ma swój odpowiednik i wobec tego, skoro komunikacja trwa w najlepsze od początku serialu, to oznacza że można się umówić na takie szczegóły? Przecież to nie tak że kamień losowo z kimś łączy we wszechświecie, tylko dokładnie z tą osobą, która trzyma w ręku/dotknie jego druga połowę. Nie ma jakiejś sieci kamyczków, to nie internet i nie ma problemów z NATemrozpoznawanie płci, rangi i zawodu.
wojskowy idzie do wojskowego, kobieta do kobiety, a naukowiec do "naukowca"
Po prostu-jest kamień A i kamień B i zamiana/transfer następuje między nimi i niczym więcej. A przez to że to nie pierwszy raz jak się kamieni używa (jest to poznana i udomowiona technologia (podstawki-wcześniej tego nie było), to dogadanie szczegółów, procedur i kto z kim się ma zamienić w następnym połączeniu to banał (z poprzedniego odcinka wiemy, że jest plan kto kiedy używa kamieni). Gdyby tak nie było to skąd nasi by wiedzieli i ci na Ziemi też, że do zamiany lecą trzy osoby a nie np. jedna? No i takie pierdoły jak płeć są już naprzód uzgodnione, bo wiadomo kiedy mają być użyte kamienie i kto ma ich użyć. Będzie mężczyzna jak ktoś jest mężczyzną i będzie odpowiadał rangą żeby nie było konieczności tłumaczenia osobom spoza programu Wrót, że ten szeregowiec w wieku lat 18 to tak naprawdę 60 letni generał czy co tam i trzeba się go słuchać.
Szukacie problemów tam gdzie ich nie ma.
Nie zgadzam się, imo zupełnie rozmijasz się z intencjami scenarzystów. Zauważ, co się działo w komentarzach w poprzednich odcinkach-tabun tłum i multum, a imię ich legion, narzekało że McKay czy Carter powinni zostać wykamyczkowani (ukamienowani na Destiny by sprowadzić wszystkich w pięć minut swoimi magicznymi sposobami na Ziemię. Zaś by logicznie uzasadnić, dlaczego kontakt z Ziemia jest niemożliwy, a więc upewnić się że serial ma podstawy by utrzymać swoją formułę, należało zbudować epizod wokół nieudanej próby powrotu. W ten sposób wiemy już, że na 100% nie ma co liczyć na łatwe rozwiązania, zaś finał sezonu nie będzie (raczej) sztampowy-mamy okazje wrócić do domu, ojej, nie udało się, bo sprawa została rozstrzygnięta już na samym początku. Przypomina to brak ZPM w pierwszych sezonach Atlantis, co uniemożliwiało naszym wbicie adresu pozagalaktycznego i kontakt z Ziemią. To taki sam zabieg fabularny i bez niego powstałaby wielka dziura logiczna. Tak samo jak w Atlantis-no do dobrze, nie mamy ZPM, ale do cholery, nasi kumple asgardczycy mogliby nas podwieźć i pomóc znaleźć miasto, co powinno dla nich być pikusiem. Z jakiegoś jednak tytułu SGC praktycznie się ekipą SGA nie przejmowało i nie podejmowało prób-jakichś specjalnie energicznych-by do nich dotrzeć, co było bezsensem. Tylko raz Prometeusz miał lecieć na Atlantis w 8 sezonie SG-1, ale go napadli i się popsował nieco i wyprawę odwołano, aż do momentu jak PRZYPADKIEM odkryto ZPM po machinacjach z liniami czasowymi... A tymczasem wystarczyło zadzwonić do Asgardu (na tym etapie nie było już replisiów na ich karku i mieliśmy niemal stały kontakt) i umówić się na tripa, nie wierzę w to że nie chcieliby pomyszkować po mieście tym bardziej że dla nich taka wycieczka to jak splunąć.Już przejadły mi się motywy śmierci załogi, zniszczenia Destiny, powrotu na ziemię poprzez wrota, które i tak nie są możliwe do zrealizowania bo zakończyły by serial, co właściwie jest oczywiste, jednak scenarzyści nadal na siłę starają się nam je wepchnąć (a to dopiero siódmy odcinek).
No i powstała nielogiczność, a była ona podyktowana strukturą serialu jak i faktem, że starano się za wszelką cenę trzymać SGA i SG-1 z dala od siebie, póki trwały oba seriale. A juź całkowicie niezrozumiałe było to, że choć Ziemia miała ZPM, to ani razu go nie użyła by skontaktować się z Atlantis i upewnić się, że wszystko jest OK. Zamiast tego w magiczny sposób ZPM rozładowano, usprawiedliwiając to niedawną walką, jego zużyciem na poprzedniej planecie itd. Podczas gdy do tej pory mówiono że to nieskończone źródło energii. By zrobić sobie wygodną sytuację naciągnięto poprzednie ustalenia. A nawet wtedy nie postarano się wyjaśnić, dlaczego u diabła Asgard nie dał nam jakiegoś generatora, skoro dla nich-ponownie-to byłby banał.
W SGU tego nie ma, jest za to proste założenie i myślenie: SGC to wymiatacze, kasują Ori, Goa'uld, wysadzają słońca, latają między galaktykami, są piątą rasą i dziedzicami Asgardu, to co, nie spróbowaliby sprowadzić swoich z Destiny? Bo niby nie mają możliwości? Gdyby to był serial SG-1 lub SGA to hell yeah, spróbowaliby. A zawieszanie SGU w próżni i kompletnym odcięciu od dorobku, wypracowanych realiów poprzednich serii byłoby nieporozumieniem i powtarzaniem błędów popełnionych przy SGA, gdzie w sposób sztuczny rozdzielono obydwie serie i nawet po odzyskaniu łączności nie przecinały się one niemal zupełnie (tylko w jednym odcinku).
@Jonasz:
Nie rozumiem awersji do technologii kamyczków. Występowała ona już w serialu i nie powinna szokować tym bardziej, że puszcza oko do fizyki kwantowej, gdzie generalnie odległości nie mają znaczenia wbrew powszechnemu myśleniu i pojedyncza cząstka może reagować na to co robi druga po drugiej stornie galaktyki.
No i pozostaje jeszcze kwestia, że tak naprawdę SG mało kiedy szokowało skalą, rozmachem czy pomysłowością, nieskrępowaną wyobraźnią. W SF są rozważane na serio koncepty supermasywnych czarnych dziur zasilających zdalnie okręty i strefy przemysłowe, czy sfer Dysona rozmieszczonych jak matrioszki wokół słońca by stworzyć wewnątrz przestrzeń, która wypełnia się powietrzem by zrobić miejsce dla ludzi (DUŻO miejsca-wewnątrz sfery która ma obwód liczonych w dziesiątkach AU), albo trochę starszy pomysł pierścienia o powierzchni setek milionów razy większej niż Ziemi, który owija się wokół słońca po orbicie planet wewnętrznych... (ponownie-odlełosci liczone w orbitach, AU)
Nie wspominając o kosmitach załamujących masy galaktyk by zrobić sobie statek kosmiczny czy innych alienach przesuwających masę wszechświata bardziej równomiernie by zapobiec jego inflacji czy dalszemu rozszerzaniu. Kamyczki, które pozwalają na zamianę świadomości na dowolną odległość to naprawdę nic wielkiego.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 09.11.2009 - |12:43|
Winchell Chung
#89
Napisano 09.11.2009 - |12:41|
FTL nie może odbywać się bez ingerencji w metrykę czasoprzestrzeni lub inne cuda; więc dylatacja czasu nie występuję między FTL, a zwykłym podróżowaniem; zakłócenia najprawdopodobniej występują ponieważ kamienie potrzebują chwilki czasu, aby przystosować się do zakrzywienia przestrzeni przy FTL, a nie z powodu jakiejś dylatacji czasu;Co do przeskoków osobowości przy przechodzenniu do FTL ( i odwrotnie) to prawdopodobnie wynik nagłej zmiany szybkości upływu czasu.
Użytkownik psjodko edytował ten post 09.11.2009 - |13:33|
poprawka taga
Est modus in rebus
Horacy
Prawda ma charakter bezwzględny.
Kartezjusz
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia. . . Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości.
C.S. Lewis
#90
Napisano 09.11.2009 - |14:08|
Nie uważam, że nie powinni w ogóle wprowadzać takiego pomysłu w życie na połączenie z ziemią, jednak niepotrzebnie zbudowali na nim cały odcinek.
Scenarzyści cały czas balansują na granicy końca serialu (śmierć załogi, powrót na ziemię, zniszczenie Destiny), no chyba, że w takiej konwencji ma zostać utrzymany.
Oczywiście i tak będę nadal oglądał ten serial z sentymentu do SG.
#91
Napisano 09.11.2009 - |14:53|
Tutaj zaś ratujemy tylko siebie, więc zamiast sytuacji w której los Ziemi/ludzkości/galaktyki wisi na włosku, to życie 80 ludzi na Destiny wisi na włosku. Zaś ze względu na to, w jakiej sytuacji się znajdują, no to własciwie wisi cały czas. Więc tak jak SGA na przykład, bawiło się z konwencja ratowania świata, tak SGU bawi się w ratowanie samego siebie.
Z drugiej strony czego można się spodziewać? Czy będąc w takiej sytuacji jak ludzie na Destiny nie s ralibyśmy w w majty przy każdym wyskoku z FTL, nie zastanawiali się czy zaraz nie umrzemy itd? Praktycznie do tej pory to problem był tylko raz, z powietrzem, a reszta to blefy, przypadki, nieporpzumienia itd. Tak więc to nie jest tak że każda z tych sytuacji groziła śmiercią, ale jest prawdą że za każdym razem nasi myśleli że mogą zginąć. W porównaniu do SGA gdzie co planeta to naszych łapali, a co statek, to uciekali z niego w ostatniej chwili zanim nie eksplodował, no to jest różnica.
Zaś co do potrzebności/niepotrzebności->imo po prostu nie podoba ci się, że tak szybko, w siódmym odcinku, próbowali ich sprowadzić z powrotem, bo oczywiste że to by się nie udało, bo takie są założenia serialu. Ale to jest coś co się nazywa "meta-knowledge" i nie powinno rzutować na ocenę, jeśli nie jest naprawdę kretyńsko wykonane. Bo to tak, jakby robić wyrzuty w dowolnym SF, że ludzie tam robią "ach i och, może są alieny a może nie" bo przecież wiadomo, że są bo by nie było tej pozycji/filmu, zresztą spójrzmy na tytuł: "Kontakt" albo "Marsjanie atakują". Jakoś w czasie cliffów w SG-1 czy SGA nie było narzekań, że przecież wiadomo, że wszyscy przeżyją, po co to udawanie że cokolwiek zostanie zniszczone, że Wrota zostaną ujawnione itd. bo przecież wiadomo że do tego nie dojdzie... (no dobra, były ale ze względu na to że minęło 10 lat, a nadal nikt nie zginął...a jeśli zginął, to go zaraz klonowali czy co tam)
Tak więc pozostaje już tylko kwestia indywidualnej oceny-dla mnie to sto razy logiczniejsze niż latanie przez dwa sezony i dopiero wtedy próba uratowania Destiny, skoro mamy tak wqielkei mozliwości na Ziemi i już nie takie rzeczy odwalaliśmy, tym bardziej że Telford jest w main cast (meta knowledge ) więc musi mieć ważną rolę w serialu i po prostu musiało dojść do sytuacji gdy będzie chciał przejąć dowodzenie i skorygować pomyłkę przy ewakuacji. A jaki jest ku temu lepszy moment, jeśli nie próba otworzenia połączenia z Ziemią? Zresztą, kto powiedział, że to ostatnia? I kto powiedział, że za sezon na Destiny nie będą już ci, którzy tam powinni być?
Tak więc nie za bardzo rozumiem o co to larum, bo jako żywo przypomina mi to zastrzeżenie jednego z użytkowników, który załamywał się nad faktem, że SGU będzie operowało w n-tej ilości galaktyk. Wzbudzało to w nim konwulsje. No cóż-dziwne.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 09.11.2009 - |15:06|
Winchell Chung
#92
Napisano 09.11.2009 - |14:54|
7,5/10
Odcinek jest frapujący i kłopotliwy zarazem. Fabularnie to jest duży postęp, jakieś 9,5 ale wykonanie już dużo gorzej 5,5 co daje w sumie 7,5/10.
Pomysł na treść odcinka jest bardzo dobry. To klasyczny świat SG. Zestawienie machiny biurokracji wojskowej, cywilnej, z sytuacją i dylematami dowódcy, jego podwładnych i cywili z pokładu Przeznaczenia. Są ci dobrzy, ci źli, ci co zawsze się mylą i ci co chcą uszczknąć tortu dla siebie. Nie będę opisywał tego schematu bo jest znany i dobrze rozpracowany w SG.
To chyba było wskazówka dla scenarzystów, że można się na nim skupić mniej i środek ciężkości całej opowieści przesunąć na relacje bohaterów. Użyto do tego ostrej amunicji. Mamy w ruchu kamienie i wizyty postaci w ziemskiej scenerii, mamy wreszcie, co było dość rzadkie w całym SG, przedstawione marzenia na jawie bohaterów oraz ich zachowania z pozycji incognito.
Problem w tym, że cała ta filmowa amunicja jakoś rykoszetuje.
Wątki ziemskie rozwijają wiedzę o postaciach, ale jakoś nie wnoszą wiele nowego ani nie uzasadniają potoku zdarzeń związanego z Przeznaczeniem.
I tak, kryzys małżeństwa Younga i jego mięta do TJ już były. Kompleksy Eliego też. Kryzys Chloe również.
Tu raczej przydałyby się retrospekcje Telford-Rush, Young – TJ, żona Younga – Teleford.
Scena w dyskotece, akcja łóżkowa Younga - bardzo mi się podobały ale nie w tym odcinku. Jeżeli miało być to studium wykorzystania ostatnich chwil w życiu w obcym ciele, to również czuję niedosyt - było za skromnie, Eli nie skorzystał….
Na tle tego pierwszego planu, mało przekonująco rysuje się odbudowana w Youngu wiara w siebie i zdolności przywódcze z finału odcinka. A już to jego buńczuczne zachowanie w pentagonie to już przebijało logiką niemożliwość postawienia doktorka archeologii przed sądem wojskowym w SG-1.
Słowem, scenarzystom kiepsko wyszło pokazanie przemiany Younga – wyszło wręcz, że przemiany nie ma, to jakiś pies na baby tylko, woli zostać na Przeznaczeniu dla TJ, ale na ziemi żonki sobie nie odpuści – i nie ma chłop żadnych obiekcji, że kopuluje z kobietą za pomocą innego ciała, młodszego sprawniejszego i znanego żonie! To już logiczne nie jest. Po 11 września każdy mundurowiec w stanach wie, co się dzieje jak kumpel z pracy pociesza żonę po stracie męża – syndrom strażackiego rozwodu. A tu Young wkopuje żonę w tę sytuację. No mam nadzieję, że ona od dawna zdradzała go z Telfordem, bo inaczej ta cała scena nie miała większego fabularnego sensu dla ukazania psychiki Younga .
Minusem odcinka jest też jego nierówna realizacja wizyjna. Bardzo dobrze sfilmowany występ i sceny na dyskotece, przy jakiejś plątaninie ujęć Young – wizjer drzwi, i całkowity brak rozmachu, kiedy Przeznaczenie ponownie zanurza się w gwieździe. Pentagon jest filmowany bardziej klaustrofobicznie od statku, a kluczowe sceny kiedy np. Rush i Telford rozmawiają w sali widokowej wyglądają tak samo jak pogaducha przy zupce w proszku w kantynie.
Z dialogami też są potknięcia. Koło błyskotliwych, jak rozmowa tego żydowskiego nadzorcy cywilnego programu z kobitką, której tyle lat nie awansowali, do żenujących, jak powtarzanie przez Eliego i Chloe tekstu o zabieraniu do domu i rozmowy Younga z RDA.
Swoją drogą, rzeczywiście trudno jest zaakceptować, że aktorzy z unieśmiertelnionym wizerunkiem się starzeją i chorują. Ale takie jest życie. Scenarzyści powinni to wziąć pod uwagę i nie pchać RDA w tor luzackiego zawadiaki o jednowyrazowym poczuciu humoru i sposobie bycia (niespodzianka!, załatwione!). Tu potrzebny jest nowy pomysł, bo powielanie Hammonda to też nie przystoi.
To już lepiej jakby RDA z ciekawości sam odwiedził Przeznaczenie i zagadnął tam Rusha czy nie mają tam jakiegoś sarkofagu, bo mu trochę strzyka w stawach a na botoks nie pozwala mu Sam, albo żeby mu dali znać jak znajdą fajny staw z rybami. Z tym biurokratą to przegięli – za serio, a dialogi ma żenujące – efekt – zawód, że się stoczył. A to nie RDA się stoczył tylko scenarzyści przespali, że facetowi wiek poszedł do przodu. Swoją drogą to moim zdaniem nie jest tylko kwestia wieku i przytycia – RDA ma inną mimikę i przypomina mi to niestety objawy niektórych typów demencji – a one szczególnie dotykają bardzo aktywnych i naadrenalinowanych facetów, ale mam nadzieję że się tu mylę.
Na koniec uwaga techniczna, nie ma co pomstować na niską jakość uzbrojenia wnioskując jak szybko rozładowao statek, bo nie wiadomo czy nie było to teatralny efekt Rusha.
W sumie odcinek fabularnie bardzo mi się podobał, ale jakość realizacji pozwala tylko na ocenę 7,5.
#93
Napisano 09.11.2009 - |15:15|
Słuszna uwaga. Też coś mi takiego po głowie chodziło. Na przykład ludzie tutaj cieszyli się z tej sceny gdy Destiny zaczyna podchodzić do słońca. Tymczasem,w przeciwieństwie do poprzednich odcinków, nie było tutaj takiej, która oddawałaby przestrzeń, przykuwałaby oko itd. Więc albo-jeśli byłbym na miejscu twórców-to zrobiłbym dłuższy rzut na Destiny nurkujące w słońcu-just for fun, albo przedłużył scenę uruchomienia broni i nadał jej jakieś większe, cięższe "brzmienie" w klimacie.Minusem odcinka jest też jego nierówna realizacja wizyjna. Bardzo dobrze sfilmowany występ i sceny na dyskotece, przy jakiejś plątaninie ujęć Young – wizjer drzwi, i całkowity brak rozmachu, kiedy Przeznaczenie ponownie zanurza się w gwieździe. Pentagon jest filmowany bardziej klaustrofobicznie od statku, a kluczowe sceny kiedy np. Rush i Telford rozmawiają w sali widokowej wyglądają tak samo jak pogaducha przy zupce w proszku w kantynie.
Ale tego, że Eli nie "zaliczył" no to muszę się nie zgodzić-kurde, bez przesady oni "mogli" zginać, nie było powiedziane że "zginą" i nie dlatego poszli do tego klubu.
Winchell Chung
#94
Napisano 09.11.2009 - |15:39|
Wrota działają tylko w jedną stronę więc na pewno nie przesłaliby wszystkich ze statku, bo nie potrafiliby ich zastąpić niczym, a Destiny trzeba zbadać.
Połączenie z ziemią poskutkowałoby tym, że pozbylibyśmy się zapewne Chloe z serialu i paru innych cywili. Na pewno znalazłaby się większa grupka osób, która wiedząc, że może wrócić na ziemię ale nie będzie mogła powrócić na Destiny zostałaby na pokładzie, bo to już nie jest bycie uwięzionym. Ciekawe kto jak by wybrał ;-)
Chwilowo najgorsza rzecz, która może spotkać serial w pierwszej serii to McKay i Carter, którym udało się znaleźć sposób aby połączyć się z Destiny, aczkolwiek dobrze przemyślany motyw mógłby nie być taki znowu zły ;-)
#95
Napisano 09.11.2009 - |16:53|
Użytkownik K-Ci edytował ten post 09.11.2009 - |16:53|
#96
Napisano 09.11.2009 - |17:24|
a może Eli będzie miał swój pierwszy raz z Chloe? Ale to chyba nie o to chodzi w serialu SF?!
E tam, żartujesz. Przecież pierwszy raz Eli'a z Chloe to czysty SF !
::. GRUPA TARDIS .::
#97
Napisano 09.11.2009 - |18:22|
Rozumiem, że gdybyś Ty się się nagle i nieoczekiwanie znalazł w środku amazońskiej dżungli czy w samym środku Himalajów to byś rozłożył leżaczek i podziwiał widoki a nie zaprzątał sobie głowę próbą przetrwania i znalezienia rzeczy do tego niezbędnych. Poza tym nie robiłbyś wszystkiego, żeby wrócić do domu, bo po co, przecież jest tak cudownie...Już przejadły mi się motywy śmierci załogi, zniszczenia Destiny, powrotu na ziemię poprzez wrota, które i tak nie są możliwe do zrealizowania bo zakończyły by serial, co właściwie jest oczywiste, jednak scenarzyści nadal na siłę starają się nam je wepchnąć (a to dopiero siódmy odcinek).
#98
Napisano 09.11.2009 - |20:06|
Chyba się nie zrozumieliśmy. Mówiłem dokładnie na odwrót...
To zależy jak się to pokaże, przecież w SF te sprawy mają swoje poczesne miejsce i większość np. książek je porusza, w różnym stopniu pozwalając sobie na dozowanie poszczególnych elementów. Są takie pozycje które mają sporo z mainstreamu a nawet ich autorzy oburzają się jeśli nazwać je SF, ale mimo to należą do tego gatunku. I na odwrót, coś co może z pozoru wydawać się SF, jak Lexx czy Star Wars, Barbarella etc nie ma z tym gatunkiem nic wspólnego, co najwyżej wykorzystując jego instrumentarium.Poprawka... możliwe, że zobaczę jakiś ciekawy motyw, zwrot akcji związany z małżeństwem Younga, problemami osobistymi któregoś z członków załogi, "okrutnym" zachowaniem Telforda, a może Eli będzie miał swój pierwszy raz z Chloe? Ale to chyba nie o to chodzi w serialu SF?!
Przypomina mi się, że w jednej z części "Ramy" głównym wątkiem było to, czy główny bohater przekona nieprzystępną, ale seksowną zakonnicę by w końcu porzuciła celibat i dała sobie przegwizdać dziurki (jakby tego było mało przedtem była sławną piosenkarką i rozwiązłą celebrytką) I to było SF pełna gęba Nie tylko w sensie ironicznym bo i faktycznym.
No i taka uwaga na koniec: jeszcze zanim serial zaczął być emitowany, a nawet do końca zrobiony wygłosiłem opinię, że kopiowanie BSG, w bezmyślny sposób, skupiając się na dramacie, nie wyjdzie serialowi na dobre i byłem temu schematowi przeciwny. I proszę-miałem rację, choć póki co tenże schemat mi nie przeszkadza.
Dodam, że oczekuję, że nastąpią w toku rozwoju serii dwie rzeczy: przejście od budowania tła postaci do samych postaci bez tanich sztuczek obyczajowych (bo, przyznajmy, cały wątek Chloe-Eli-Scott to taniocha), ale zrobiony w rozsądny i wyważony sposób ( a nie: nagle g*** nas to wszystko obchodzi, porzucamy wątki).
Po drugie, oczekuję że nie będą w sztuczny sposób w nieskończoność utrzymywać stanu "wrong peaople in wrong place". W którymś momencie musi nastąpić zmiana, albo poprzez nawiązanie dwustronnego kontaktu z Ziemia, albo poprzez częściową ewakuację.
Życzyłbym też sobie, by nie okazało się, ze pomysł był na jedną serię, a potem serial się rozjedzie i straci sens i klimat, jak to się stało po 2 sezonie SGA (gdy nawiązaliśmy kontakt z Ziemią i zapobiegliśmy inwazji Wraith na naszą planetkę nagle serial zaczął odgrzewać kotlety i pętlić się, podążając w nieznanym kierunku bez ładu i składu i dopiero przeniesienie miasta z powrotem na Ziemię było przełomem, ale niestety wtedy wlepiono SGA cancel). Dlatego liczę na elastyczność i pomysłowość-zwłaszcza kamyczki na to pozwalają. Bo:
a ) kamyczki mogą mieć nie tylko Ziemianie, ale także starzy znajomi z naszej galaktyki
b ) kto powiedział że nasi z Destiny nie mogą za pośrednictwem kamyczków chodzić na misje przez wrota w Drodze Mlecznej czy Pegazie, tylko muszą siedzieć na Ziemi? Może rozwiązanie zagadki Destiny będzie zależało od tego, co już mamy na własnym podwórku.
A więc chciałbym by serial się rozwijał i nie bał nowych form. Bo inaczej to naprawdę, ale 3 sezony to maksimum.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 09.11.2009 - |20:38|
Winchell Chung
#99 Gość_Lowrey23_*
Napisano 09.11.2009 - |21:25|
#100
Napisano 09.11.2009 - |21:36|
Czyli co robimy poszukiwania z cyklu kamikadze, kto pierwszy na ochotnika na śmierć ?
Różnorodność rozwiązań i środków na pewno by nie zaszkodziła.A więc chciałbym by serial się rozwijał i nie bał nowych form.
A to źle ?Bo inaczej to naprawdę, ale 3 sezony to maksimum.
A od kiedy ilość to przekłada się na jakość ? Wcale nie musi być 5 czy 8 wystarczą 3.
Użytkownik biku1 edytował ten post 09.11.2009 - |21:41|
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu .
RIP BSG, Caprica
RIP Farscape
RIP Babylon 5
RIP SG-1, SG-A, SG-U
RIP SAAB, Firefly
RIP ST: TOS, TNG, DS9, VOY, ENT
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych