Odcinek 004 - S01E04 - Darkness
#81
Napisano 18.10.2009 - |21:37|
Rozbijając na plusy i minusy. Jedyny, mały zresztą, minus za lekkie przedłużanie. Właściwie nie powinienem się czepiać, bo ten serial ma już po prostu takie tempo i jest to jedna z jego cech charakterystycznych.
A plusy? Sporo tego jest:
1. Jak zobaczyłem stołówkę/mesę na zdjęciach przed startem serialu, to pomyślałem - będzie tragedia, wyślę scenarzystom kopertę z białym proszkiem... A tu niespodzianka - o ile nie zachwyca, to też jakoś nie razi. Całkiem dobrze.
2. Rush świruje lub używając bardziej fachowego języka, dekompensuje się . Podoba mi się sposób w jaki "budowana" jest ta postać. Oby tak dalej.
3. Sceny z Kino. Kiedyś był taki odcinek SGA "Letters from Pegasus" czy jakoś tak na którym brała mnie, za przeproszeniem, cholera. Jego jedynymi jasnymi punktami był Beckett, każący babci nosić ciepłe skarpety i Rodney wygłaszający swoje orędzie dla świata. Reszta była cieniutka. Obawiałem się powtórki, ale zostałem pozytywnie zaskoczony. Te krótkie wstawki całkiem dobrze pokazują charaktery ludzi z ekipy i to czego można się po nich spodziewać - mam tylko nadzieję, że w przyszłych odcinkach będą zachowywać się zgodnie z tym co tutaj zaprezentowali. Ciekawie też wyszedł monolog jednej z pań na temat systemu planetarnego w którym się znaleźli (o ile dobrze zrozumiałem).
4. To jednak jest prawdziwe SF. Prawdziwe problemy z "przedwieczną" obcą technologią, żadnych rozwiązań typu deus ex machina, podpinania laptopów przez USB do komputerów Pradawnych. Świetnie, że pomyślano, że statek może zrobić z gazowego giganta "katapultę".
5. Widoczki z okna. Przelot przez gazowego giganta. Piękne...
6. Mocna końcówka - kurs kolizyjny z gwiazdą.
Co do samej końcówki zastanawia mnie możliwość, że statek z premedytacją wybrał taki kurs, żeby doładować baterie .
#82
Napisano 18.10.2009 - |22:02|
#83
Napisano 18.10.2009 - |22:29|
#84
Napisano 19.10.2009 - |00:07|
Przynajmniej mamy pewnosc ze silikonu dla dodatkowych problemow zwiazanych z komputerami na destiny nie zabraknie...7/10...
też dałam 7/10
a uzasadnienie, no cóż...mogło byc lepiej, mogło być gorzej, dla mnie to taki odcinek przejściowy. wszystko skupia się bardziej na bohaterach, ich osobowościach itd., co wcale nie jest złe, bo wolę to, niz jakby mieli się bezsensownie tłuc z kim popadnie.
najpierw minusy
- Teleford
sama bym tego lepiej nie ujęła biku1ma mentalność czołgu
- jednak trochę wiało nudą. światło zgasło. fajnie. coś jeszcze? przynajamniej końcówka była dobra ale o tym później
- znowu jakieś dziwne pożegnania na Ziemi
- ta pani, o której jest pierwszy cytat. ludzie wymyślili staniki z jakiegoś powodu.
plusy:
zakończenie - zapowiada ciekawy następny odcinek, buduje napięcie. nie wiem jak wy ale ja nie marzę teraz o niczym innym, tylko o obejrzeniu następnej części.
Rush - strasznie się rzucał na początku, gdyby nie to, że podano całkiem sensowne wyjaśnienie to trafiłby do minusów. prawie się zawstydził, nawet to przyznał, czyżby jednak był człowiekiem? a tak poważnie, on jest albo niezrozumianym geniuszem, albo wielkim egoistycznym gburem. obie możliwości czynią go interesującą postacią.
Tamara - po prostu lubię tą postać.
Eli i Chloe - całkiem sympatyczny duecik.
nie wiem, do czego zaliczyć kino i nagrania załogi. wprawdzie zabieg podobny do "Letters From Pegasus" ale tam bohaterowie nagrywali filmy dla swoich bliskich a tutaj - "dla potomnych" albo "dla tych co nas znajdą". wprawdzie daje to jakąś wiedzę o postaciach ale z drugiej strony listy pożegnalne bardziej mi się podobały.
moje zdanie jest takie, że akcja musi czasem zwolnic po to, żeby później mogła przyspieszyć. mam wrażenie, że tak będzie w tym przypadku.
a co do UFO, to mam nadzieję, że jeszcze nas zaskoczą.
Użytkownik karoll edytował ten post 19.10.2009 - |00:09|
wcale nie mam problemu z alkoholem. to alkohol ma problem ze mną.
#85
Napisano 19.10.2009 - |00:56|
Tak jasne, o jedną, nie! dwie klasy lepszy, weź człowieku przestań wygadywać . Co się komu podoba to się podoba-jednemu do gustu przypadnie tylko coś, co jest biało czarne i trzeszczy, inny ma sentyment do horrorów typu gore, a trzeci dostaje orgazmu przy "Amelii". Gustów się nie porównuje, chyba że chcemy zakończyć sprawę lejąc się po mordzie. Mógłbym tu walnąć przydługawą przemowę mieszającą DS9 z błotem, bo to trudne nie jest zważywszy na to jak beznadziejnie ten serial był robiony przez pierwsze lata (i nie chodzi tu o efekty), ale podaruję to i sobie i wszystkim dookoła. Przypomnę tylko, że jak napisał Baloo, dało się go oglądać dopiero od 4 sezonu. 4 sezonu!!! A ty wyjeżdżasz z nim jako modelem, jak tam szło się popłakać nad wszechogarniającą człowieka nudą i intrygami/historiami które był oczywiste dla średnio rozgarniętego pięciolatka, i porównujesz do 4 odcinka pierwszego sezonu. To tak jakby porównać nie wiem, Trylogię Władcy Pierścieni do pierwszych rozdziałów "Harry'ego Pottera". Znaj proporcyje, na litość Boską. (nawet gdyby obydwa tytuły porównywać jako całość by spróbować orzec, który jest lepszy to też jest to bez sensu)Już dawno powstał nazywa się DS9. I jest o wiele wiele lepszy.Z chęcią zobaczyłbym Star Treka w takiej skórce.
Tym bardziej, że DS9 wykonaniem-a w to nie wchodzi tylko praca kamery-nie ma z czym iść do SGU czy prekurosora tej szkoły, BSG. Ktoś może kochać swojego starego ZX Spectrum, to była porządna maszyna, no ale nie da się jej porównać z współczesnymi komputerami. A tak samo przedstawia się ranking DS9 kontra SGU: wręcz śmieszne (przy czym rozłączam kwestię czy się komuś podoba to czy tamto, bo też prywatnie lubię DS9, ale nie ma podstaw do przyznania mu prymatu. Gdyby porównywać np. BSG z SGU-to owszem, taka podstawa jest.)
Nie ogarniam takich osób-nic co nowe nie może dorównać ich ukochanemu starociowi, ależ nieee, bo ich ulubieniec miażdży wszystko, totalnie i fantastycznie wręcz. Będą się godzinami kłócić, pokazywać certyfikaty, podawać przykłady i nic do nich nie trafi, bo ich miłość do ulubionego klamota jest tak wielka. Swoje wychwala pod niebiosa, a inne niesprawiedliwe zgnoją. Totalny brak obiektywizmu nawet jak na opinie o serialu. To chore. Ja też mogę powiedzieć, że coś lubię, ale mam do tego stosunek krytyczny, no do cholery.
Części komentarzy w ogóle nie da się czytać bo od razu człowieka szlag trafia (vide "dlaczego nie pojawili się kosmici? To niekonsekwencja! Blablabla! Cancel! Blablabla!")-tyle w nich bezmyślności która rodzi czepialstwo, że idzie się załamać. To fenomen-ktoś powinien się tym zjawiskiem zająć: jak ta sama informacja dostarcza pełen spektrum wiedzy jednej osobie, a druga nie jest w stanie z niej wycisnąć niemal niczego. Fascynujące.
Co do odcinka.
Lepiej niż w poprzednim, ale nie lepiej niż to było w pilocie. W poprzednim epizodzie miałem wrażenie nagłego zwolnienia akcji, a potem jej nadrabiania. Tutaj tak już nie było. To była zamknięta całość, choć jednocześnie część większej historii. Jasne, mamy cliffhanger, ale ma on wartość zerową-pytanie jest nie czy nasi bohaterzy wydostana się z tej sytuacji, tylko raczej jak i co po drodze się stanie. Dlatego skupienie na postaciach i tym, co z tej sytuacji wyniosą jest jak najbardziej słuszne.
Skupiamy się na drobnych, ale ważnych rzeczach-ciekawie pokazane jest, jak wszyscy sobie nie ufają, a jednocześnie na samym starcie mamy humor który sprawia, że pozornie wszystko wydaje się OK-te żarciki w beznadziejnie wyglądającej mesie (ale do tego jeszcze dojdę).
Rush wymiata, dostaje świra, wszystkich rozstawia po kątach. Na pewno nie jest nudny, i choć lubić go chyba nie można to jednak nie mogę odmówić mu racji. Przy okazji czuję mściwą satysfakcje, bo załoga zrobiła to, co wielu proponowało w komentarzach do poprzednich odcinków-babrać w systemach statku. A tu się okazuje, że to nie McKay i świetnie trzymające się Atlantis, tylko stary rzęch który na dodatek nie chce się nas słuchać. Grzebali, grzebali, aż wykończyli zapasy energii.
Ale wracając do Rusha-Caryle robi niezła robotę, bardzo mi się podoba to, co wyprawiał w tym odcinku, szalejąc po ekranie. Trudno też nie zauważyć, jak zdroworozsądkowe podejście do tej postaci ma Young-przekonuje wszystkich, że jeśli jest ktoś, kto może ich z tego wyciągnąć, to właśnie Rush i należy mu zaufać. Ale powiedzmy sobie szczerze-to chyba nie jest do końca mądre.
Nie było kwestii Greera, ale z drugiej strony nie musiała ona się pojawić. W końcu postrzelony wie dokładnie, dlaczego został postrzelony, a reszta pewnie już przekazała, co się stało. A wrażenie, że Rush to "sonowabycz" zostało po jego tekście z poprzedniego odcinka. I dobrze. Możemy się rozdrabniać, ale bez przesady, gubienie się w zbyt licznych detalach może tylko zaszkodzić.
Young zaczyna się prezentować jako postać-dobrze podsumował go Rush "Myśli pan, że coś jest możliwe do zrobienia bo pan rokaże to zrobić?". I generalnie taka jest jego rola-kuśtyka od człowieka do człowieka i każe mu się to pozbierać, to zapierdzielać... I faktycznie popełnił kilka błędów. Poza tym odniosłem wrażenie, że z czasem będzie jednym z najmniej produktywnych załogantów Destiny, co biorąc pod uwagę stosunki panujące na statku może skończyć się tylko zgrzytem ( w końcu ile trzbea, by ludzie nauczyli sie działać, a nie wątpić? Na pewno nie nieskończoność, a póki co rola Younga ogranicza się do trzymania wszystkiego pod kontrolą i w ryzach. Jako dowódca sprawdził się zaś średnio jak na razie)
Mamy powrót Telforda, który chyba zaczyna żałować, że to nie on jest na Destiny...przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Dziwne.
Na wielki plus właściwa reakcja na kontakt z kimś, kto jest pod wpływem kamieni-żona Younga trzymała dystans i generalnie niczego nie chciała słuchać. Chociaż moim zdaniem zbyt gładko-nadal-obchodzono to i skupiano się an relacjach między tą dwójką. Zupełnie bez sensu, jakoś nie mogę uwierzyć że tak to by wyglądało. Jakiś obcy facet przychodzi i gada, jakby tą babkę znał-no tak to z boku wygląda. A ona zamiast bombardować ten irracjonalny fakt skupia się na myśli "że nawet jeśli to byłoby prawdą, to nic by między nami nie zmieniło". Nie przekonuje mnie to. Ciągle czekam na bardziej wiarygodną reakcję na efekty kamyczków.
Natomiast taki mały szczegół zwrócił moja uwagę-nasza specjalistka od złamań rozpoznała Telforda w ciele Younga w trymiga. Co razem z poprzednimi wzmiankami każe nam przypuszczać, że faktycznie było coś pomiędzy nimi.
Eli bardzo fajnie się tu prezentuje- wie, że jest totalnie nie na miejscu i żaden z niego spec, ale dla reszty tak właśnie się prezentuje. Zupełnie nie wie, co z tym fantem zrobić, ale zachowuje się imo logicznie. Zabawne jest to, że wszyscy w nim widzą geniusza który ma na coś wpływ, on sam zaś określa siebie jako "currently unemployed" i ogólnie-ciapę. jego ogólna niska samoocena stoi w sprzeczności z wysokim mniemaniem o jego zdolnościach innych, choćby Rusha-co naprawdę mnie zaskoczyło.
Scott-startuje z modlitwą. Typowo amerykańska wstawka. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić żołnierza z Polski, a więc kraju na tle Europy bardzo religijnego, który by przed kamerą zaczął odmawiać modlitwę, nawet w takiej sytuacji. No jakoś nie potrafię. pasuje to do tej postaci, ale jestem najwidoczniej za "jewroepjski" by mi to nie zgrzytało z jakiegoś bliżej niewytłumaczalnego powodu. Jakieś to sztuczne było.
Tak samo jak scena z kino i podglądaniem-wychodzi ta Venessa czy jak jej tam i ma nie "takie" ale "TAAAKIE" balony. Nie uszło mojej uwadze że na screen captures z tego odcinka opublikowanych na Gateworldzie znikły jej jakoś sutki, które w tej scenie były widoczne, nie przepraszam, WIDOCZNE. Ech, męska świnia ze mnie. Scena, która w mandze uszłaby jako tzw "fan service", praktycznie niezauważona. Tu-po prostu razi swoją koniunkturalnością: "Yeeeah, cycki!"
Scena-wtopa, nie pasuje mi jakoś. To zbyt duże rozluźnienie. Mimo wszystko, nadal maja niewesołą sytuację, powiedziałbym: jest ona tragiczna. Dowcipkowanie w mesie i luzackość Eliego jestem w stanie zrozumieć. To pierwsze to próba oswojenia rzeczywistości, wtedy zresztą czuli odprężenie bo nie było na horyzoncie widać jakichś problemów. To drugie-to charakter tej postaci i nie ma w tym nic rażącego-chyba że niestosowność jego uwag, ale tacy ludzie są i tak właśnie się zachowują-często niestosownie do sytuacji. I mi to nie przeszkadza, ale tamta scena to jakaś przesada. Takie żarciki to sobie mogą robić jak już na głowie nie będą mieli przetrwania.
Chloe-doskonale się podsumowała w tym odcinku. Jest tam po prostu zbędna. Lala do wyrwania i tyle. Jej rola zrobi się większa chyba tylko w wypadku, gdy wątek jej matki nabierze znaczenia.
Tresc odcinka-mało konkretów, głównie poznawaliśmy postacie, służyły do tego dokumentalne wstawki z kino. Budowane są podstawy, klimat jest w sumie już określony i moim zdaniem jest dobry. Na uwagę zasługuje dbałość o szczegóły w stopniu, który weteranów SG czasem zaskakuje-jak choćby osmalone (nadal) twarze, czy ciągła obecność plamy krwi na uniformie Greera (choć już nieco przyblakła i nie tak świeża). John Scalzi, który pracuje przy SGU jako konslutant, na swoim blogu wspominał, że między innymi przypomina twórcom o takich szczegółach (zwrócił uwagę na przykład, że wystrzelono tyle a tyle kul i tych kul już nie ma, nie można rozmnożyć magazynków z amunicją).
Bardzo podoba mi się kontynuacja podejścia z poprzedniego odcinka, gdzie "oddano szacunek przestrzeni". Tu też to się dzieje, scena przelotu obok gazowego giganta jest bardzo dobra. Praktycznie w żadnym serialu SF nie widziałem takiego podejścia-estetycznego, spokojnego, by pokazać reakcję człowieka aa nieznane i to nieznane ukazać. Rozczarowująco nawet w ST (Choćby TNG) na to lano. Właściwie zawsze planeta, gwiazda czy co tam akurat było w tle była tylko tapetką i nie było istotne jak wygląda, miała po prostu być. Tylko w filmach, przeważnie kinowych, pozwalano sobie na długie ujęcia przestrzeni i budowanie o to klimatu-jak w pierwszym filmie z rodziny ST (imo najlepszym i najbliższym klimatowi treka, potem zaczęto-po sukcesie "Gniewu Khana" - iść powoli w efekciarstwo), czy Odysei kosmicznej 2001. SGU brak do tego poziomu jeszcze sporo, ale jest nieźle. Ilość czasu, jaką poświęcono na tą jedną scenę była naprawdę duża i według mnie to się opłaciło.
przy okazji zastanowiło mnie jedno-ujęcia "z ręki" w kosmosie. W scenie przejścia obok planety ma to sens, ale to samo można zaobserwować przy wyjściu z FTL i ujęciach w systemie gwiezdnym (nagłe zmiany ogniskowej, a przy końcu ujęcia nagłe zatrzęsienie kamery). Powinni tego unikać, by nie klonować rozwiazań z BSG. Wiem-są dobre. Ale mimo to, powinni unikać. Marką SG były płynne, ale bardzo dynamiczne i skomplikowane ujęcia w kosmosie, kamer dostawała tam kręćka, zwłaszcza w trakcie bitew i tak powinno zostać. Przestrzeni należy się płynność i swoboda, a nie jakaś trzęsawka i ruchawka.
Na koniec zostawiłem sobie humor-to jedyny element, który przeszedł z poprzednich serii do SGU w niezmienionej formie-tylko oprawa się zmieniła, stąd inny odbiór. Eli robi sobie znowu jaja z Planety Małp i rzuca kilkoma niezłymi tekstami, bardzo fajnie wyszła ta ostatnia panienka z serii zdjęć dokumentalnych gdy zaczęła histeryzować o trzęsieniach ziemi-naprawdę dobre, niemal jak Rodney tutaj jestem spokojny-będzie się rozkręcało i chciałbym, by się rozkręcało.
No i rzecz finalna: wygląd statku. O Jezus.... o Jezus... <Sakramentos na przemian zasłania dłońmi oczy i je odsłania, by jęknąć w boleści>. Jakieś...kanapy...ławki jakby wyjęte z parku...i ta mesa....O Jezus....prysznice.... Zlitujcie się nade mną... i z tym nic się nie da zrobić, to już tak zostanie do usranego końca serialu... O w mordę
Ogólnie to 7.5 stawiam, tyle samo co pilotowi.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 19.10.2009 - |01:06|
Winchell Chung
#86
Napisano 19.10.2009 - |01:07|
#87
Napisano 19.10.2009 - |02:57|
Jak dla mnie serial miło się ogląda choć pewnie wolał bym połknąć cały pierwszy sezon na raz (bo mam odczucie jak by to było bardzo długie wprowadzenie)...
Na plus.
- W końcu, w końcu nie każdy jest wstanie przeczytać co tam jest napisane w języku "obcych" (pradawnych-dawnych)...
Mam tylko nadzieję, że nie napotkają rasy ludzi która gada w języku angielskim...
Co do sprawy następnego odcinka gdzieś w połowie obecnego (1x04) pomyślałem, że statek sam sobie naładuje energię na full (a jeśli nie do pełna to w wystarczającej formie do dalszego kontynuowania lotu) poprzez tarcie w atmosferze gazowego giganta (teraz myślę, że w koronie słońca będzie się ładował). Musiałem to napisać.
Co do pomysłu komunikacji itd...
Mogli by zrobić odcinek, że proszą o karter ale ona nie może bo jest z misją na Atlantydzie czy w innym zakątku galaktyki... a Jakson mógł by odpowiedź że do niczego się nie przyda bo na technologi się nie zna lub iż też jest w końcu na Atlantydzie...
Jeszcze sprawa braku doktora...
Powinni już ustalić... że obecna ich pani "lekarz" łączy się przy pomocy kamieni z jakimś doktorem/lekarką (która posiada wiedzę i jest wstanie leczyć na statku przy pomocy nawet "wudu" (akupunktura itd... starając się wykorzystać to co ma pod ręką) gdy w między czasie nasza "lekarz" (jej osobowość w ciele prawdziwej lekarki na ziemi) pobierała by przyspieszonych lekcji na ziemi co jak itd... wtedy jeden problem został by rozwiązany...
Inna sprawa już o niej pisałem ale liczę na to, że nie spotkają "ludzi" na swojej drodze i jeśli napotkają jakąś cywilizację mniej bardziej rozwiniętą to nie będą w stanie z nimi się dogadać od tak... ale np. przy pomocy "kino" dało by radę... (bo opcja taka jak w serialu Farescape) też raczej/ eh choć sam nie wiem...
Jak na razie wszystko dla mnie fajnie... mam nadzieje że tylko stacje amerykańskie nie będą się patrzeć na słupki oglądalności w stanach bo serial dla niektórych może się wydawać nudny... i obawiam się że może się szybciej skończyć
#88
Napisano 19.10.2009 - |05:11|
Tak, nie wiem czemu nie czytacie tego co pisano wcześniej ale wiele osób już to pisało, że się sam poniżej zacytuję:Nie wiem czy ktoś już to poruszył, ale mi SGU zaczyna przypominać BSG co jest bardzo ale to bardzo fajną odmianą po SGA. Podobny klimat podobna mieszanka ludzi i co chwila coś się psuje
Bez przesady, trąci też 1000 innych filmów i seriali zaczynając od "Bunt na Bounty".Sprawa z "buntem" trąci BSG.
Dajcie już sobie spokój z tymi porównaniami do BSG jakbyście tylko jeden serial widzieli.
A to, że ruchoma kamera - pierwszy przykład z brzegu proszę sobie obejrzeć serial "Friday Night Lights".
-- a to, że w kosmosie leci grupa osób i nie ma wpływu na kierunek lotu - pierwszy przykład z brzegu to "Space 1999".
-- a to ,że wojskowi na statku kosmicznym - pierwszy przykład z brzegu - "SAAB".
-- a to, że zróżnicowana załoga - pierwszy przykład z brzegu - "Earth 2", "Firefly".
-- a to, że załoga nieprzygotowana do lotu tym statkiem - pierwszy przykład z brzegu - "Farscape".
a to,a tamto itd.
Wszystko już było.
Kwestia jest tylko jak to zmieszają i w jakiej formie nam to podadzą, czy okaże się to zjadliwe i nic więcej się nie liczy.
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu .
RIP BSG, Caprica
RIP Farscape
RIP Babylon 5
RIP SG-1, SG-A, SG-U
RIP SAAB, Firefly
RIP ST: TOS, TNG, DS9, VOY, ENT
#89
Napisano 19.10.2009 - |08:40|
Est modus in rebus
Horacy
Prawda ma charakter bezwzględny.
Kartezjusz
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia. . . Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości.
C.S. Lewis
#90
Napisano 19.10.2009 - |09:32|
nie rozumiem tylko dlaczego nie użyli tych kamieni pradawnych żeby skontaktować się z Rodneyem. Przecież on też jest ekspertem w sprawach pradawnych. Razem z Rushem na pewno by sobie poradzili.
Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:
KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!
#91
Napisano 19.10.2009 - |09:54|
ciach
Nie dzięki S, nie skorzystam po tym jak ostatnio naginałeś fakty by udowodnić że B5 to kalka treka, drugiego takiego doświadczenia nie zniosę. Po za tym wybieram się trzeci raz na D9 i chce mieć dobry humor.
Bez przesady, trąci też 1000 innych filmów i seriali zaczynając od "Bunt na Bounty".
Dajcie już sobie spokój z tymi porównaniami do BSG jakbyście tylko jeden serial widzieli.
To chyba winna twórców bo oni cały czas gadają/piszą że to nowe BSG.
Użytkownik Krusty edytował ten post 19.10.2009 - |10:06|
#92
Napisano 19.10.2009 - |10:44|
W każdym razie jest dobrze. A że tak jeszcze pociągnę wątek porównań do BSG . Jedno jest pewne w BSG kosmos był jednak zdecydowanie ładniej pokazany. Na wersjach 720p wyglądało to naprawdę pięknie. Tutaj pomimo wersji 720p wygląda to co najwyżej przeciętnie. Pewnie mają mniej kasy na efekty.
#93
Napisano 19.10.2009 - |11:51|
Odcinek nie był zły. Mistrzowstki też nie, SGU najlepiej by się oglądało mając cały sezon w garści, że tak powiem, a nie po jednym odcinku na tydzień.
A Destiny myślę leci nie do gwiazdy nie bez powodu - będzie się pewnie tam ładować albo coś.
#94
Napisano 19.10.2009 - |12:12|
No i wzajemnie, tym bardziej że moje zdanie w tej kwestii się nie zmieniło zbytnio, mimo że udowodniłeś mi wtedy błąd (notabene o tej rzekomej kalce dałem na początku 5 zdań z sążnistego posta krytykującego B5, pięć zdań-i jechałeś na tym do samego końca, czepiając się oczywistego faila). B5 bowiem kalką samą w sobie nie jest (nie celową)ale powtarza wszystkie te schematy, które w ST rażą i są jego negatywną marką (i obecność zalet, takich jak intrygi polityczne tego nie zmienia, na takiej samej zasadzie SGU zawsze będzie kalką BSG, bo czerpie w sposób oczywisty z jego rozwiązań i spuścizny-i temu się nie da zaprzeczyć. I ST i B5 należą do tego samego gatunku SF którego nie znoszę, różnica tylko taka że B5 jest lepiej pomyślany i zrealizowany mimo technicznych tyłów, należy mu się więc wyższe miejsce). Za to ja bym nie zniósł twojego jedwabnego chromolenia, którego ostatnio popis dałeś w dziale SAAB. Dawno nie widziałem takiej orkiestry błędnych (fałszywych, nieprawdziwych) argumentów-co do jednego.Nie dzięki S, nie skorzystam po tym jak ostatnio naginałeś fakty by udowodnić że B5 to kalka treka, drugiego takiego doświadczenia nie zniosę.ciach
DS9 na początku jest nudne jak flaki z olejem, a rozwój charakterów opiera się tylko na tym, co ma do zaoferowania linearna fabuła, a ma mało. Epizodyczność i sposób budowania fabuły/napięcia sprawia że nie da się go oglądać i tylko marka ST sprawia, że docieramy do tego 4 sezonu. Ani postacie, ani aktorstwo nie przykuwają uwagi, która za to jest kierowana jakby w próżnię we wszystkie strony-a to na fabułę danego odcinka, a to na trekowe toposy, a to cholera wie gdzie. Typowa trekowa szamotanina i resetowanie. DS9 długo szukało swojej formy i właściwej treści. A jak już znalazło, to pokazało co potrafi. W SGU nie masz takiej sytuacji, to kompletnie inny serial, z zupełnie innym pomysłem na produkcję i fabułę. Mamy skupienie na postaciach-i póki co zajmują one 90% uwagi i czasu, podczas gdy akcja dzieje się z boku. W SGA proporcje były odwrotne, nawet 95% akcji i 5% postaci. W DS9 przez pierwszą nudę była jakaś dziwaczna równowaga-wszystkiego było po trochu i tylko do czasu do czasu w danym odcinku zaburzano tą równowagę. Serial więc oprócz swojej przynależności do ST i charakterystycznych motywów nie miał niczego, co mogłoby skupiać uwagę (potem tym czymś stała się fabuła).
Tymczasem SGU od początku wie, czym jest i co chce osiągnąć. Jest od góry do dołu zaplanowane, czego w DS9 na próżno było szukać. Ma znacznie lepsze podejście do kwestii postaci-można dyskutować czy ktoś lubi takie dramatyzowanie a'la Lost czy BSG, ale niezaprzeczalnie jest to bardziej doskonała-w tym technicznie-forma opowiadania. Sama zaś oprawa techniczna-choć czasem może budzić śmieszność (prysnzice...Jezus! Nie przebole), i tak-siłą rzeczy-prezentuje się lepiej od DS9, a dodając do tego choćby pracę kamery czy integralność całej historii otrzymuje się produkt, który jest po prostu lepszy. Czy on się podoba czy nie to już kwestia gustu, ja mogę na przykład powiedzieć że zawsze będę się rozpływał nad Lexxem i tym jak był zrobiony/prowadzony ale przecież to śmieszne, żebym zaczął dowodzić że jest on lepszy od SGU czy DS9. A właśnie wygląda na to, że taki masz tutaj stosunek Krusty i nie jestem go w stanie pojąc-jak można mieszać subiektywne odczucia z obiektywnymi faktami w takim stopniu. Gdy powstawało DS9 nie brano serialów SF szczególnie na poważnie, dziś na ich zawołanie jest cały tabun specjalistów którzy jeszcze 10 lat temu nie zbliżyliby się na odległość krzyku do takiej produkcji. I tą zmianę widać-seriale, nawet takie jak Dr Who ( z zasady operujące starymi kliszami, stereotypami, wręcz kuriozalnymi pomysłami itd) są po prostu lepiej wykonane pod każdym względem. A ty mi tu wyjeżdżasz z "a ja lubię to". No to ja wyjeżdżam z kontrą "ja tego nie lubię" i bądź tu mądry kto ma rację (nikt i wszyscy) i jak tu dalej gadać. Its a discussion killer i tego należy unikać.
Winchell Chung
#95
Napisano 19.10.2009 - |12:21|
Inne spostrzeżenia:
1. Oczywiście, że Destiny wie gdzie i po co leci. Zmiana kursu na gwiazdę nie była (imo) przypadkowa ale dokładnie wyliczona i zamierzona. Ciekawe kiedy wreszcie do nich dotrze, że nie mają żadnego wpływu na statek a jedynie utrudniają mu dawno zadeklarowaną misję.
2. Zawsze jak pokazują kontakt z Ziemią pokazują Pentagon. A dlaczego nie SGC - jak to się utarło w poprzednich serialach? Czyżby generał urzędował teraz w Pentagonie a nie w SGC?
Użytkownik psjodko edytował ten post 19.10.2009 - |12:21|
::. GRUPA TARDIS .::
#96
Napisano 19.10.2009 - |12:21|
Bo Homerworld Security znajduje się w Pentagonie, nie w SGC. Poza tym SGU to taki trochę świeży start, więc unikają pokazywania rzeczy mniej oczywistych, właśnie takich jak góra Cheyenne.2. Zawsze jak pokazują kontakt z Ziemią pokazują Pentagon. A dlaczego nie SGC - jak to się utarło w poprzednich serialach? Czyżby generał urzędował teraz w Pentagonie a nie w SGC?
Winchell Chung
#97
Napisano 19.10.2009 - |12:36|
Bo Homerworld Security znajduje się w Pentagonie, nie w SGC. Poza tym SGU to taki trochę świeży start, więc unikają pokazywania rzeczy mniej oczywistych, właśnie takich jak góra Cheyenne.2. Zawsze jak pokazują kontakt z Ziemią pokazują Pentagon. A dlaczego nie SGC - jak to się utarło w poprzednich serialach? Czyżby generał urzędował teraz w Pentagonie a nie w SGC?
A jednak w pierwszym odcinku generał był w SGC i wyglądało na to że tam dowodzi.
Tak samo pierwsze raporty Younga były składane w biurze Hammonda z Teksasu
a mimo to pokazywali najpierw Pentagon.
I nie chce mi się też wierzyć aby urządzenie komunikacyjne Pradawnych było zainstalowane w Pentagonie. A zawsze najpierw pokazują Pentagon a potem wnętrze (jak mi się wydaje) SGC z czekającym na połączenie Telefordem.
Użytkownik psjodko edytował ten post 19.10.2009 - |12:37|
::. GRUPA TARDIS .::
#98
Napisano 19.10.2009 - |12:43|
to razBo Homerworld Security znajduje się w Pentagonie, nie w SGC. Poza tym SGU to taki trochę świeży start, więc unikają pokazywania rzeczy mniej oczywistych, właśnie takich jak góra Cheyenne.2. Zawsze jak pokazują kontakt z Ziemią pokazują Pentagon. A dlaczego nie SGC - jak to się utarło w poprzednich serialach? Czyżby generał urzędował teraz w Pentagonie a nie w SGC?
dwa to chyba wyłącznie gen o'niel odbiera raporty a on pracuje w pentagonie
trzy sgc służy już chyba tylko do "obsługi" gw - przestało już być centrum zarządzającym całym projektem
cztery pokazywanie kolejnej miejscówki to dodatkowe koszty a przecież mamy kryzys
e znowu mnie ktoś wyprzedził...
Użytkownik freyr edytował ten post 19.10.2009 - |12:43|
#99
Napisano 19.10.2009 - |13:50|
- "kamienie" jako narzedzie komunikacji, WOWW serialu brakuje "WOW" czegoś nad czym można się zachwycać...
- problemy z podtrzymywaniem zycia i "interwencja" "Destiny", WOW
- maly stateczek odlanczajacy sie od "Destiny" na koniec 3 odcinka, WOW
- wyglad statku i widoki zza okna (subiektywne), WOW
- kurs kolizyjny na gwiazde, WOW
- , WOW
Wątek z pułkownikiem Telfordem beznadziejny. Po co wstawiają tam gościa, który co chwila się rządzi jakby Destiny była najdroższym w historii projektem USAF. Do tego bezpodstawne zwalanie winy na Young'a za to że wyczerpało się źródło energii żałosne.
Watek z senatorem w finale mnie zaskoczyl, bo spodziewalem sie dokladnie tego co pokazuje swoim zachowaniem pulkownik, dlatego poczekam jeszcze pare odcinkow z opinia ale zgadzam sie, ze jest to zalosne.
Eli powoli zyskuje moja sympatie. Przestalem go juz nie lubic i w tym odcinku stal sie dla mnie obojetny.
Duzo glupich i szczeniackich zartow ale nie obija sie jak inni doktorkowie i astrofizycy. Takie mini polaczenia Sheparda i McKaya.
#100
Napisano 19.10.2009 - |15:11|
to dobrze czy źle dla postaci?Eli powoli zyskuje moja sympatie. Przestalem go juz nie lubic i w tym odcinku stal sie dla mnie obojetny.
Zasada jest taka że w każdej produkcji to emocje przyciągają ludzi do serialul. Uwielbiasz postać to chcesz ją widzieć, niecierpisz postaci to tylko czekasz aż ktoś jej zdefasonuje facjate. Obojętność widza to na dłuższą mete śmierć postaci.
Od pierwszego odcinka ( a pewnie i wcześniej) ludziska albo marudzą albo wychwalają podobieństwa do BSG.Nie wiem czy ktoś już to poruszył, ale mi SGU zaczyna przypominać BSG co jest bardzo ale to bardzo fajną odmianą po SGA. Podobny klimat podobna mieszanka ludzi i co chwila coś się psuje
Coniektórzy nie mogąc sie zdecydować wrzucają to jednocześnie do plusów i minusów serialu.
PS. witamy na forum
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych