Topic śmiechu...
#821
Napisano 11.07.2006 - |15:15|
" Nawet Rasiak by to strzelił" no i biedny Zizou nie mógł tego znieść
Co myślą o Rasiaku koledzy z boiska?
- Że jest w dechę!
Teraz trochę z innej beczki:
Budzi się gość w restauracji kompletnie pijany. Rozgląda się,
fajna knajpa, mówi do siebie:
- Idę do domu, nie będę taki ululany tu siedział.
Próbuje wstać i nie może....myśli: "kawę wypiję, to stanę na nogi".
- KELNER, KAWĘ PROSZĘ!
Kelner przyniósł kawę, gość ją pach, jednym duszkiem wypił........poczekał z 5 minut,
żeby zadziałała, próbuje wstać i ......dalej nie może.
- KELNER, DWIE KAWY PROSZĘ!
Kelner przyniósł kawy, gość je cyknął jedna po drugiej, poczekał chwilę,
próbuje wstać, jakoś się podniósł, no i poszedł do domu. W domu do łóżka i kimie.
Rano gościa budzi telefon.
G: - Tak, słucham.
K: - Halo, dzień dobry, mam nadzieję, że pan mnie pamięta....
G: - No, tak nie bardzo!?
K: - Z tej strony kelner, z tej restauracji, w której pan wczoraj balował.
G: - Aaaaa... To pan. O co chodzi?
K: - Czy będzie pan u nas w restauracji w najbliższym czasie?
G: - Nie wiem.... A czy coś się stało?
K: - Nie, nie. Właściwie to nic, ale zostawił pan swój wózek inwalidzki...
#822
Napisano 11.07.2006 - |17:25|
1. Napięcie skuteczne między powiekami śpiącej królewny wynosi "U". Królewna śpi już "n" lat i oddycha "k" razy na minutę. W pewnej chwili "t", w nieskończenie małym przedziale czasu "dt" przez okno komnaty wpada wiązka monochromatycznego, spolaryzowanego światła wywierająca ciśnienie "p" na powieki królewny. Jakie przyrządy optyczne powinny ustawić krasnoludki na drodze promienia, by obudzić królewnę, jeżeli po "l" sekundach, uziemiony książę o potencjale "V" zaczyna wirować wokół jej łoża, składając na jej ustach o napięciu powierzchniowym "s", "x" pocałunków o mocy "P" każdy? Klamra w pasie księcia to złącze półprzewodnikowe typu "p-n".
2. Doskonale czerwony Kapturek idący przez las spotyka wilka. W koszyczku niesie "n+1" protonów i "n" neutronów. Zderzają się doskonale sprężyście i zmierzają do domku babci po drodze o kształcie quasi sinusoidy z pulsacją "w". Jeżeli domek babci jest bombardowany bozonami z dwururki gajowego, uzasadnij dlaczego oczy babci powiększyły się "k" krotnie.
UWAGA! W chwili "k"-tego wystrzału w wilka zróżniczkować las po czasie. Wilk jest nierozciągliwy i przesunięty w fazie o pi/2 względem gajowego. Oblicz impedancje falową układu wilk - Czerwony Kapturek – dwururka typu T.
3. Z dna szklanki z colą odrywają się co "dt" bąbelki o napięciu powierzchniowym "s". Po czasie "t" pierwszy bąbelek przebył drogę "s" poruszając się po sinusoidzie. Całkowita praca wykonana przez bąbelki coli w danym czasie "t" wynosi "W". Obliczyć skok linii śrubowej
n+2-go bąbelka, jeśli wiadomo, że po czasie, gdy "k"-ty bąbelek był w 1/8 drogi, szklanka została oświetlona Skolimowaną wiązką światła. Przewidzieć zmiany w ruchu n+2-go bąbelka, jeżeli po dojściu jego poprzednika do powierzchni szklanka zacznie wirować z prędkością kątową "w".
4. Zła królowa stojąc przed lustrem poczynając od chwili t=0 wypowiada w ciągu "t" sekund formułę: "Lustereczko, powiedz przecie, najpiękniejszy kto na ?wiecie?". Co stanie się w chwili 2t, gdy przez okno padnie na lustro strumień neutronów termicznych? Odpowiedź podaj dla trzech poniższych przypadków:
a) lustro jest wklęsłą soczewką o aberracji sferycznej "A", posrebrzaną od tyłu w k%,
lustro jest zwierciadłem elektrostatycznym,
c) zła królowa ma zeza
W przypadku "c" wskaż jaką rolę odgrywa fakt, że we wzorze na akomodację siatkówki oka złej królowej występuje stała "kappa"?
Użytkownik Hans Olo edytował ten post 11.07.2006 - |23:08|
BSG s04e10 - "Oh, Earth...hmm we got frakked out"
#823
Napisano 11.07.2006 - |23:03|
czemu sie mówi szewc i krawiec a nie krawc i szewiec ?
ile można mieć naraz siniaków ?
pamieta ktoś skąd to jest ?
#824
Napisano 13.07.2006 - |07:09|
Dzień 1
Do naszej kompanii ochotników przybył pułkownik. Powiedział, że kompania będzie wykorzystywana do utrzymywania światowego pokoju i tajnych akcji dywersyjnych – wszystko to zupełnie nową metodą. Do końca treningu zapewne nie zostanie nikt z nas żywy.
Jeśli ktoś się nie zgadza, niech pisze raport. Rozstrzelanie gwarantowane, ponosimy również pełne koszty pogrzebu, a szczególnie salutów i salwy honorowej. Jesteśmy w szoku…
Dzień 2
Przyszedł nowy sierżant. Będzie się zajmował naszą edukacją. Będziemy poznawać tajne metody i techniki „bułgarnindża”, których do końca nie znają nawet prowadzący. Super tajne. Dla zademonstrowania części tychże, sierżant okręcił wokół małego palca trzy metry drutu kolczastego…później zjadł hełm kaprala Materacova.
Znów jesteśmy w szoku…
Dzień 3
Uczymy się szybko kopać jamy. Metodą bobrów. Potem je przeskakiwaliśmy. Pod koniec zajęć, każdy potrafił przeskoczyć dziesięciometrową jamę.
Dzień 4
Odpoczynek. (wisimy przywiązani do spodu pryczy sąsiada z góry – sąsiad z góry jest pod pryczą )
Dzień 5
Dla stymulacji naszej skoczności, sierżant rozciągnął nad jamami drut kolczasty i puścił wysokie napięcie. Piętnastometrowe jamy – betka dla dzieciaków.
Dzień 6
Uczymy się przeskakiwać przez przeszkody. Z dwumetrowymi nie mamy problemów. Z pomocą naszego mądrego sierżanta, drutu kolczastego, prądu i desek nabitych gwoździami, przeskakujemy pięciometrowe przeszkody. W nocy całą kompanią udaliśmy się na wiejską dyskotekę. W końcu płot ma tylko trzy metry...
Dzień 7
Przyszła brygada saperów i zbudowała siedmiometrową przeszkodę (również płot jest wyższy) wychodząc z założenia, że człowiek nie jest w stanie poradzić sobie z taką wysokością. Pod przewodnictwem sierżanta, prądu i nabitych gwoździami desek daliśmy sobie radę i z siedmioma metrami. W nocy znów byliśmy na dyskotece. Weszliśmy przez dach. Jak człowiek nie może przeskoczyć siedmiu metrów, może je przelecieć. Przy wydatnej pomocy paliw płynnych.
Dzień 8
Uczymy się pełzać po ścianach. Nie jest łatwo tak za pierwszym razem. Sierżant twierdzi jednak, że nawet osioł potrafi się nauczyć pełzania po ścianach.
Dzień 9
Pełzamy całkiem nieźle ale są upadki. Sierżant rozłożył deski nabite gwoździami na sali ćwiczeń. Spadł na nie szeregowy Bimberiev. Gwoździe się powyginały, Bimberiev nie ucierpiał. Wieczorem wymieniliśmy dwie baryłki ropy na cztery butle miejscowej śliwowicy. Szczerze mówiąc nafta smakowała lepiej. Relaks…
Dzień 10
Pełzamy już prawie profesjonalnie (naszym zdaniem) po ścianach. Kapral Materacov ma lęk wysokości i z poziomu szóstego piętra zaczyna wymiotować. Nie spada jednak, gdyż sierżant obiecał, że mu rozerwie [beeep]sko.
Dzień 11
Wzięli się za dyscyplinę. Do obozu przyjechał komendant naszego okręgu wojskowego, kapitan Drievnov. Rozkazał sierżantowi rozstawienie pułapek celem łatwiejszego wyłapania uciekających w nocy. Sierżant obiecał, że osobiście rozerwie [beeep]sko każdemu, kto wpadnie w pułapkę. Nie jest dobrze.
Dzień12
Sierżant nadszedł z całkiem siną facjatą. Wpadł we własną pułapkę, którą wcześniej odnalazł szeregowy Durszlakov i przestawił w (jego zdaniem ) ciekawsze miejsce. Cały dzień się zastanawialiśmy, jak sierżant sam sobie rozerwie [beeep]sko. Nie doczekaliśmy się, być może zrobił to w toalecie. Nocą udanie poszukiwaliśmy dalszych pułapek. W poczet naszych trofeów zaliczyć można : sześć min przeciwpiechotnych, dziesięć automatów Kałasznikow, trzy wyrzutnie granatów ręcznych, pięć pistoletów i moździerz. Nie ociągając się przestawiliśmy pułapki w ciekawsze ( naszym zdaniem ) miejsca.
Dzień 13
Sierżant wpadł w trzy pułapki i wygląda jak świeżo malowany kameleon. Na apelu głośno wspominał rodziny całej kompanii. Wieczorem uczyliśmy się rzucać łyżkami i widelcami, bo jak powiedział sierżant – nożem może rzucać nawet skończony [beeep]. Jutro będziemy się uczyć rzucania parasolami.
Dzień 14
Rzucaliśmy bułgarskim parasolem. Przebija pięciocentymetrową deskę z odległości siedemdziesięciu metrów. Sierżant zaprezentował to samo ćwiczenie z odległości stu metrów. Koniec końcem, jest specjalistą. Powiedział nam, że są parasole, całe z tytanu, ze specjalnym, nie rwącym się materiałem, które spokojnie przebijają pustaki z odległości dwustu metrów. W nocy uciekliśmy z jednostki i wypróbowaliśmy radioaktywny bumerang na jakimś kurniku.
Dzień 15
Z samego rana przyszedł dowódca i powiedział, że do kurnika jednego z wieśniaków wleciał meteoryt, przebił ścianę, zabił trzy kury i wyleciał oknem. Zwłoki kur nie nadają się nawet do identyfikacji. Ich pióra wieśniak postanowił przekazać na Międzynarodowy Fundusz Wspierania Pokoju Światowego. My oznajmiliśmy dowódcy, że u nas jest spokojnie.
Dzień 16
Uczymy się być niewidzialni dla wrogów. Podzieliliśmy się po dwóch i graliśmy w drużynowego chowanego.
Dzień 17
Uczymy się być nie tylko niewidzialni ale i niesłyszalni dla wrogów. Doświadczony w tych sprawach sierżant przywiązał nam dzwoneczki do nóg. Po kilku stymulujących kopniakach opanowaliśmy tę sztukę na tyle dobrze, że ktoś ukradł sierżantowi papierosy. Wyjaśniliśmy, że to szeregowy Bimberiev i że na dodatek wypalił pół paczki sam. Sierżant się zdenerwował i bluźnił po nindżańsku i w kilku innych językach. Przez dwie godziny robiliśmy konspekty z tych przekleństw. Wszak trzeba wiedzieć jak się zachowywać gdzieś poza granicami naszego kraju, wśród obcych wszelkiej maści i narodowości…
Dzień 18
Uczymy się rzucać shurikenami w ruszające się przedmioty – aluminiowe talerze z kantyny. W pewnym momencie przeleciało stado dzikich kaczek. Postanowiliśmy spróbować. Zabiliśmy dwieście sztuk. Później dopiero się zastanowiliśmy co począć z taką ilością mięsa. Sprzedaliśmy je w wiosce. Kupiliśmy szampana i zwyczajem nindż piliśmy za spokój dusz pokonanych dziś przeciwników.
Dzień19
Zorientowaliśmy się, że nasz zapas paliw płynnych znacznie się uszczuplił i potrzeba zekonomizować zużycie. Wieczorem trening szybkiego skręcania turbanów.
Dzień 20
Przyszedł sierżant. Oznajmił, że dzisiaj przejdziemy sprawdzian w terenie. Po pierwsze, dla uzupełnienia podstawowych zapasów, po drugie dla sprawdzenia materiału. Chyba chodziło mu o nas.
Zadanie bojowe polegało na niedostrzeżonym dostaniu się na pole należące do współpracującej z nami wspólnoty rolnej i zebranie pół hektara ziemniaków i kapusty. Zadanie wypełniliśmy. Chyba nawet przepełniliśmy.
Dzień 21
Z samego rana przyszedł przedstawiciel kooperującej z nami wspólnoty rolnej, cały roztrzęsiony, bełkocząc niezrozumiale. Po procedurze Sierżanta składającej się z wypicia dwóch setek śliwowicy na głodnego, udało nam się dowiedzieć od chłopa, że w nocy na jego osobistym polu, hulały siły nieczyste. Zniknęły wszystkie owoce. Dziesięć owczarków kaukaskich pilnujących sadu nic nie widziało i nic nie słyszało. Żeby chłopina z głodu nie umarł, podrzuciliśmy w nocy połowę zbiorów. Chyba pierwszy raz Sierżant jest z nas dumny. Tylko Bimberiev musiał karnie rozplatać drut kolczasty, bo sierżantowi znowu zginęły papierosy. A ta szuja nawet się nie podzieliła.
Dzień 22
Do dowódcy znów przyszedł wieśniak ze wspólnoty. Cały jakby w malarii. Po pięciu śliwowicach na głodnego powiedział, że w nocy wydały owoce cały sad i pole arbuzów a na środku całego terenu wyrosła dwudziestometrowa choinka. Pięciu w pełni uzbrojonych policjantów pilnowało okolicy i nikt nic nie widział ani nie słyszał. Kapitan obiecał pomoc w wyjaśnieniu zajścia. Okazało się, że choinka jest dziełem szeregowego Kacova, który postawił ją tam celem zmylenia potencjalnego przeciwnika.
Dzień 23
Dzisiaj sierżant nas pochwalił. Powiedział, że nawet tacy idioci potrafią nauczyć się czegoś przydatnego. Nie potrafimy co prawda pełzać jak muchy po ścianach ale w końcu jesteśmy jeszcze niedouczeni, niewtajemniczeni w pełni w sztukę "bułarnindża". Dla treningu, sierżant przykleił do sufitu 250 much. Musieliśmy odklejać sztuka po sztuce.
Dzień24
Ktoś z kompanii nie opacznie zapytał sierżanta, jakie pistolety i karabiny preferują nindże. Sierżant buchnął niczym piec hutniczy i przez trzy godziny wykładał lekcję o tym jak to nindża z pomocą jednego gwoździa jest w stanie zdziesiątkować dwa bataliony piechoty. Sierżant ma ciężką rękę ( wiemy to ) i na pewno nie przesadza. Kończąc dodał, że pistolety tylko ściągają prawdziwym nindżom spodnie.
W tajemnicy powiedział, że dobrze rzuconym taboretem, można strącić helikopter. Naturalnie dla pewności najlepiej rzucić dwoma, jednym w dziób, drugim w ogon.
Dzień 25
Uczymy się władać bronią białą. Wykorzystujemy do tego drewniane klamki. Na koniec dnia sierżant pokazał nam prawdziwy miecz. Dał nam potrzymać, ja nawet sprawdziłem go zębami. Prawdziwy.
Dzień 26
Kontynuujemy ćwiczenia z bronią białą. Sierżant zademonstrował nam jak szybko zdjąć skórę z królika za pomocą ostrza do golenia. Później my trenowaliśmy. Mięso zebraliśmy i na kolacje było królicze w potrawce. Piliśmy za spokój dusz pokonanych dzisiaj przeciwników. Wieczorem pełzanie po ścianach i zabijanie much.
Dzień 27
Uczymy się rzucać pociskami z pistoletu Makarov. Pod koniec dnia, Durszlakov na tyle dobrze to opanował, że trafiał w środek tarczy ze stu metrów. Prawdziwy nindża. Sierżant kazał przygotować większe tarcze bo niedługo będziemy trenować z moździerzami.
Dzień 28
Ciężki dzień. Rankiem sierżant i kapitan przynieśli cały worek pustych ( niezwrotnych ) butelek. Dla treningu tłukliśmy je miażdżąc je w dłoniach. Potem czołgaliśmy się po resztkach szkła na golasa. Wieczorem, sierżant tajemniczym głosem kazał nam się stawić w Sali treningowej z przyborami do widzenia w nocy. Zaczyna się prawdziwa część treningu w sztuce „bułarnindża”. W całkowitych ciemnościach zebraliśmy się wokół sierżanta a on nam powiedział podstawową zasadę sztuki. Zszokuj przeciwnika. Kazał Bimberievovi zaatakować.
Bimberiev zamachnął się ręką. Sierżant odstąpił krok, poczym zaczął wykonywać dziwne ruchy. Przypominały kankana ale nogę wywijał na boki a czasem do tyłu. Bibmeriev gapił się na niego jak na wariata. Sierżant postąpił krok w lewo i zdrowo kopnął go jajca. Przeszedł za jego plecy i przy pomocy onucy pokazał nam technikę duszenia. Bimberiev upadł, sierżant wykonał podwójny piruet, przebiegł przez sufit i stanął po drugiej stronie sali. Jesteśmy w szoku…Sierżant puścił nam muzykę i zaczęliśmy od kankana. Trenowaliśmy całą noc.
Dzień 29
Przyszedł przedstawiciel wspólnoty. Bardzo roztrzęsiony. Opowiedział nam, że rano w jego szopie na króliki pasły się owczarki kaukaskie. Po standardowej procedurze sierżanta, odszedł uspokojony. Zdaliśmy test z kamuflażu. Cały dzień trenowaliśmy układanie języka do celowania i strzelania w muchy śliną. Sierżant powiedział nam, że po solidnym treningu splunięciem można zabić słonia.
Dzień 30
Uczyliśmy się pełzać po ścianach i sufitach wyłożonych lustrami. Metodą much, nie dotykając ścian tułowiem. Dobrze, że jesteśmy wytrenowani w upadaniu na gwoździe, wiec nie było strasznie. Wieczorem było nudno. Wszystkie muchy uciekły. Urządziliśmy więc polowanie na karaluchy przy pomocy przyborów do widzenia w nocy.
Dzień 31
Złapane karaluchy pomalowaliśmy na niebiesko z zielonymi plamkami i sprzedaliśmy je w sklepie zoologicznym jako egzotyczne pająki z Karaibów. Poprawiło to stan naszych paliw płynnych. Wieczorem świętowaliśmy pierwszy miesiąc treningu.
Dzień 32
Kosimy trawniki. Gołymi rękoma, bo jak powiedział sierżant – każdy [beeep] może kosić kosiarką.
Dzień 33
Przyszedł przedstawiciel. Trzęsącym się głosem powiedział, że jego gołębie zwariowały - zrobiły pokaz striptizu. Spytał, czy ma je zabić łopatą , czy czekać na wieczorny meteoryt.
Po procedurze wyjaśniliśmy mu, że ptaki rozchorowały się na powietrzną schizofrenię. A w naszym gronie dochodziliśmy, kto dał gołębiom marihuanę do dziobania. Kacov się przyznał.
Dzień 34
Trening w zaawansowanym kamuflażu. Bimberiev przebrany za bociana zjadł trzy kilo żab. Wymiotował całe popołudnie. Długo i boleśnie. Durszlakov przebrał się za samca niedźwiedzia i przeleciał wielką niedźwiedzicę. Wieczorem czekała przy portierni z pięcioma dzbanami miodu i trzema owcami. Na kolację nieziemskie szaszłyki.
#825
Napisano 13.07.2006 - |13:05|
PONIEDZIAŁEK - Siedzę razem z kapralem Klucha nad krzyżówka
WTOREK - Nadal siedzimy nad krzyżówką
ŚRODA - Przyszedł płk Żelazny i powiedział żebyśmy odwrócili krzyżówkę, bo leży do góry nogami.
CZWARTEK -Odwróciliśmy ale i w tej pozycji jest trudna. Siedzimy.
PIĄTEK - Zgłodniałem Kapral Klucha chyba tez, bo krzyżówka zniknęła.
SOBOTA - Ponieważ zabrakło krzyżówki z nudów zabraliśmy się do łapania bandytów. Ja złapałem jednego a kapral Klucha 38.
NIEDZIELA - Pułkownik Żelazny, osobiście złożył przeprosiny na ręce attache ambasady Holandii za zatrzymanie autokaru z 38 pasażerami. A ja musiałem zwolnić kierowcę. Pech.
PONIEDZIAŁEK - Kieruję ruchem na skrzyżowaniu. W radiowozie jechał płk Żelazny Pomachałem mu ręka. Mam teraz niezły karambol.
WTOREK - Razem z kapralem Klucha bierzemy udział w pościgu za skradzioną Toyotą. Musimy go jednak przerwać bo nogawka wkręciła mi się w łańcuch, a kapralowi Klusze pęd powietrza oderwał dzwonek.
ŚRODA - Przesłuchuje zboczeńca złapanego w parku. Idzie w zaparte. Za to ja się cholera przyznałem
CZWARTEK - Dostaliśmy wiadomość, ze przy ulicy Sennej w mieszkaniu nr 7 niejaka babcia Pelagia lewituje. Udaliśmy się na miejsce. Nie potwierdziło się, Babcia Pelagia wcale nie lewitowała. Powiesiła się na żyrandolu
PIĄTEK - Gram z kapralem Klucha w karty. Wygrałem. Piec asów na karetę jokerów
SOBOTA - Wczoraj wieczorem zauważyłem źle zaparkowanego "malucha". I do tego tuz pod moim oknem. Zapisałem sobie jego numer. Dzisiaj sprawdziłem go w kartotece. To mój "maluch", chyba wezmę urlop.
NIEDZIELA - Na spacerze pogryzłem wiewiórkę Czuje tez jakiś wstręt do wody. Może to angina?
PONIEDZIAŁEK - Dostaliśmy zawiadomienie o zaginięciu kotka pana ministra. Pędzimy na sygnale. Tuz pod domem pana ministra, kapral Klucha na coś najechał. Sprawdzam co to było. Już nie szukamy kotka.
WTOREK - W parku pojawił się ekshibicjonista. Zastawiliśmy na niego pułapkę. Niestety. Wymknął się. Został mi w ręku tylko jego płaszcz. Fajnie wyglądał, jak goły przedzierał się przez krzaki. W samej tylko koloratce.
ŚRODA - Remontuję mieszkanie. Wstrzeliłem kołek w ścianę. Umówiłem się z sąsiadem, ze w dziurę po kółku wstawimy drzwi. Nie protestował. Był nieprzytomny.
CZWARTEK - W pracy same nudy. Przeglądam listy gończe. Jednego gościa jakbym skądś znal. Ale skąd?
PIĄTEK - Dzisiaj płk Żelazny oddal mi moja ankietę personalną ze zdjęciem, która nie wiadomo czemu, zaplątała się miedzy listy gończe. Teraz już wiem skąd znalem tego gościa!
SOBOTA - Badania kontrolne. Oddałem mocz do analizy. Wiadro mi oddali.
NIEDZIELA - Cala komenda idzie do kina. To podobno smutna historia o miłości dwóch jamników. Tak mi powiedział kapral Klucha. Zapytałem się o tytuł "Psy 2". Nawet się zgadza.
PONIEDZIAŁEK - Od samego rana bolą mnie zęby. Niby sztuczne uzębienie a jednak?!
WTOREK - Dzisiaj rano mieliśmy kurs daktyloskopii. Kapralowi Klusze tak się to spodobało, ze zaczął wszystkim zdejmować odciski palców. Pułkownik Żelazny nie zgodził się jednak na zdjęcie butów i przyłożył kapralowi aktówką.
ŚRODA - Nudzimy się w radiowozie. Grzebie w samochodowej zapalniczce. Palec mi się zaklinował. Przestałem się nudzić. Za to zacząłem się pocić
CZWARTEK - Dostaliśmy wiadomość o napadzie na bank. Pojechaliśmy tam czym prędzej ale nie było się po co śpieszyć. Ludzie już wszystko wyzbierali.
PIĄTEK - Kapral Klucha ruszył w pościg za pijanym rowerzystą. Klucha ostro prowadzi radiowóz. Dobrze, ze wcześniej wysiadłem na siusiu.
SOBOTA - Dzisiaj łapiemy na radar. Coś nam nie idzie. Mamy dziwne wskazania. Dostaliśmy wiadomość z komendy aby zwrócić echosondę która jest dowodem w sprawie.
NIEDZIELA - Razem z Kluchą i Paprochem pojechaliśmy na ryby. Dzień bardzo udany. Szkoda tylko, ze zapomniałem zabrać wędek dla naszego zgranego zespołu
PONIEDZIAŁEK - Dzisiaj zaspałem do pracy. Dociskam gaz do deski mojego "malucha". 50km/h - urwały mi się lusterka. 60km/h - lakier zaczął się łuszczyć a wycieraczki przepełzły na tylnia szybę 70km/h maska zawinęła mi się na dach. Przechodzę na prędkość ekonomiczna. Minął mnie rowerzysta.
WTOREK - Kapral Klucha przyniósł na komendę swój rodzinny album. Po obejrzeniu pierwszej strony, płk Żelazny pobiegł do toalety. A ja niestety, zwymiotowałem dopiero w domu.
ŚRODA - Dzisiaj przywieźli nam nowe umundurowanie. Ładne, ciemne kurtki. Widoczny napis POLICJA. Tylko te pompony na czapkach takie jakieś...dziwne.
CZWARTEK - Mam dolegliwości żołądkowe. Cały dzień siedzę w toalecie. Papierkowa robota.
PIĄTEK - Komputeryzacja policji postępuje Tak napisali w biuletynie, który został nam przysłany z komendy głównej. Razem z paczką dyskietek. Płk Żelazny złożył podanie o przydział komputera.
SOBOTA - Przyszedł jeden taki i zaczął się awanturować, ze on płaci podatki a my tu tylko siedzimy i pijemy kawę. Zaprzeczyłem. Kawa skończyła nam się w zeszłym tygodniu.
NIEDZIELA - Kurs udzielania pierwszej pomocy. Sztuczne oddychanie. Ćwiczy posterunkowy Paproch z manekinem. Cos tu jest nie tak. Nie wiem dlaczego posterunkowy Paproch rozebrał się do naga?! Wszedł Żelazny i wytrzaskał Paprocha po pysku. No i nie wiem jak to jest z tym sztucznym oddychaniem. Rozbierać się czy nie? A zima?
PONIEDZIAŁEK - Dzisiaj posterunkowy Paproch powiedział, ze idzie sobie ugotować jajka. Za czasu wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Oj, jego żona będzie znowu wściekła!
WTOREK - Razem z kapralem Klucha znaleźliśmy zwłoki mężczyzny, leżące na ławce. Klucha przytknął mu lusterko do ust i stwierdził, że mężczyzna nie oddycha. Kiedy próbowałem sprawdzić dokumenty denata, zwłoki zaczęły chrapać. Klucha ma popsute lusterko.
ŚRODA - Zawiadomienie o gwałcie. Pojechaliśmy na miejsce zdarzenia. Kapral Klucha przesłuchał dziadka Edka, który był ofiarą napaści seksualnej. Podejrzana o dokonanie tego czynu jest niejaka babcia Wiesia. Kapral Klucha udał się do babci w celu jej przesłuchania. Ku memu zdziwieniu, potwierdziło się doniesienie dziadka Edka. Kapral Klucha wyszedł od babci Wiesi po godzinie, bez czapki, paska, raportówki i munduru. W samych tylko kalesonach.
CZWARTEK - Cały czas leje deszcz. Nudzimy się. Paproch zaproponował grę w butelkę. Odsunęliśmy się od tego zboczeńca na znaczna odległość
PIĄTEK - Wespół z Paprochem, eskortowałem dziś pacjenta do domu wariatów. Nie rozumiem dlaczego tak się nazywa ten zakład. Spotkałem tu przecież mnóstwo znanych wszystkim osobistości: Gagarina, Napoleona, Puszkina a nawet Elvisa. Król rock 'n' rola nie chciał mi jednak zaśpiewać tylko ugryzł mnie w rękę i napluł na daszek czapki.
SOBOTA - Mobilizacja sil. Dzisiaj mecz w naszym mieście. Ochraniamy stadion. Gdyby Klucha nie krzyczał "GOL" kiedy bramkę strzeliła drużyna przyjezdna, być może wyszlibyśmy z tego cało
NIEDZIELA - Leczymy rany po meczu. Klucha leży na gastrologii bo kibice kazali mu zjeść krawat i pałkę. Ja leżę na oddziale intensywnej opieki medycznej. Jakiś łysy przywalił mi ławką a drugi w szaliku poprawił metalową rurką. Paproch leży nadal na boisku, bo jak go rzucili to wgryzł się w murawę.
#826
Napisano 13.07.2006 - |22:28|
Wiadomości - 2010 rok.
Kończy się kadencja prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Pozostający w otwartym konflikcie ze swoim bratem Jarosławem, Prezydent
udzielił oficjalnie swego poparcia w nadchodzących wyborach prezydenckich obecnie urzędującemu premierowi Andrzejowi Lepperowi popieranemu przez
macierzystą partię SAMOPI (powstałą w roku 2007 z połączenia Samoobrony,
LPR i fundamentalistycznego skrzydła PiS).
W kraju trzeci rok z rzędu
działa Wielka Komisja Prawa i Sprawiedliwości imienia Jana Pawła II.
Po osądzeniu komunistów, socjalistów, liberałów, gayów i lesbijek komisja
wnikliwie bada działalność organizacji studenckich, ruchów pacyfistycznych,
ekologicznych oraz ludzi nauki.
Obrady komisji transmituje na żywo
telewizja Trwam-7 "Komisja" oraz trzeci program Radia Maryja.
Jerzy Owsiak oskarżany od początku wieku o, cytat, "szerzenie pornografii, działalność rozbijacką w łonie narodu polskiego i organizację akcji charytatywnych na szkodę Caritas Polska" zbiegł z kraju.
Szef Centralnego Biura
Antykorupcyjnego, generał Mariusz Kamiński, zapowiada rychłe ujęcie
uciekiniera przebywającego najprawdopodobniej w Argentynie.
"Akcja "Sie Ma- zaraz Cie mam" dobiega końca." - twierdzi generał Kamiński.
Polska jest już tylko formalnym członkiem UE.
Urzędujący prezydent i premier zostali
uznani przez państwa członkowskie UE jako osoby niepożądane.
Podobny status
prezydent Lech Kaczyński ma w Rosji. Czwarta ErPe utraciła znaczenie jako
kraj tranzytowy (umierają Białystok, Lublin i Rzeszów).
Fatalne stosunki z Rosją, z roku na rok pogarszane przez spór dotyczący sprawy katyńskiej, zaowocowały drastycznymi podwyżkami cen nośników energii (benzyna
kosztuje 9,50 zł za litr).
Rząd forsuje ustawę nacjonalizacyjną.
Dobiega końca czternasta już
zmiana grupy operacyjnej Narodowego Wojska Polskiego w Iraku, misja
"Demokratyczna Pięść".
Minister Obrony Narodowej i Kontroli
Wewnętrznej Renata Beger oświadczyła, że ze względu na zobowiązania sojusznicze w stosunku do USA, liczba polskich żołnierzy stacjonujących w
Iranie i Iraku zostanie zwiększona do sześciu i półtysiąca.
W kraju dobiega końca budowa tarczy antyrakietowej.
Beger wątpi w doniesienia prasy
niemieckiej jakoby w odpowiedzi na ulokowanie w Polsce amerykańskiego
systemu przeciw-rakiet Rosja rozmieściła w Okręgu Kaliningrackim broń jądrową.
Powstała w roku 2007 Unia Miast Zachodnich (Poznań, Wrocław,
Gdańsk itd.) poszukuje możliwości secesji z IV RP.
W kraji odsetek osób z
wyższym wykształceniem spadł do 3%.
Wyjechali lekarze, informatycy,
pielęgniarki.
Większość pracuje w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech,
pozostali w Czechach.
W związku z tym, prof. Roman Giertych, Minister Nauk i Katechizacji planuje utworzyć na uczelniach Katolickich dodatkowe kierunki techniczne.
Przewiduje się powstanie kierunków
Misyjno-Informatycznych, Multimedialnych Technik Sakralnych i.t.p.
+++++++++++++++++++++++++
Powyższa historia wydaje Ci się głupawa?
Surrealistyczna? Przesadzona?
Wydumana?
Zbyt nieprawdopodobna by stała się rzeczywistością?
Pewnie masz rację...
Tylko, że jeszcze rok temu nawet najwięksi fantaści nie sądzili,
że w wyniku działalności
dwóch braci paranoików wicepremierem zostanie młot oderwany od brony,
rząd
będzie naszpikowany działaczami młodzieży Wszechpolskiej, facet z twarzą konia i światopoglądem oficera SS pełnić będzie obowiązki Ministra Edukacji Narodowej, a patronem tego zoo będzie ksiądz-dyrektor, którego wyznawcy
zagazowaliby Cię i wraz z całą rodziną spalili w piecu za semickie
pochodzenie.
I jak mawia Ojciec Dyrektor: "Alleluja i do przodu!".
Najlepiej "na zachód - tam musi być jakaś cywilizacja"...
Użytkownik biku1 edytował ten post 13.07.2006 - |22:29|
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu .
RIP BSG, Caprica
RIP Farscape
RIP Babylon 5
RIP SG-1, SG-A, SG-U
RIP SAAB, Firefly
RIP ST: TOS, TNG, DS9, VOY, ENT
#827
Napisano 18.07.2006 - |09:38|
TUTAJ
Ja potrzebuję 285 puszek Pepsi. Mało.
Height/Weight:Unknown
Last seen:Wojnówko 2007, Poland
Whereabouts: Duty on Deadalus, Mission to England
Member of SG-NORTH TEAM?
#828
Napisano 25.07.2006 - |14:37|
-Tato co to jest polityka?
-A więc Jasiu to jest tak:
Ja przynosze pieniądze do domu więc jestem kapitalistą, twoja mama rządzi tymi pieniędzmi więc jest rządem, dziadek pilnuje by wszystko było na miejscu więc jest związkiem zawodowym, nasza pokojówka jest klasą robotniczą, ty jesteś narodem, a twój młodszy brat który leży jeszcze w pieluchach jest przyszłością, rozumiesz synku.
Jasio nie pojoł za bardzo więc poszedł spać. W nocy obudził go płacz młodszego brata więc poszedł do pokoju rodziców gdzie była tylko mama ale spała tak mocno że nie mógł jej dobudzić, poszedł więc do pokoju pokojówki gdzie zabawiał się z nią tata a dziadek podglądał ich przez okno, wszyscy byli tak sobą zajęci że nie zauważyli Jasia. Rano tata mówi do Jasia:
-No synku morzesz mi teraz opowiedzieć własnymi słowami co to jest polityka.
-Dobrze tato:
kapitalizm wykorzystuje klase robotniczą, związki zawodowe się temu przyglądają podczas gdy rząd śpi, naród jest całkowice ignorowany a przyszłość leży w gównie!
Nauczyciekla w szkole pyta dzieci, czy ktos zna jakies zdanie po niemiecku?
Wyrywa sie Jasiu:
- Ja znam!
- No to powiedz!
- Posztraffiam ffszystkichhh polakufff...
Niemiec, Rusek i Anglik podróżują po świecie i pewnego dnia trafili nad magiczne jezioro, które, jeśli pobiegniesz pomostem, wyskoczysz do niego i powiesz jakieś słowo to jezioro zamieni się w tą rzecz.
Pierwszy biegnie rusek, wyskoczył i krzyknął Vodka!! Jezioro zamieniło się w Wódke. Następny bieknie Niemiec i krzyknął Bier!! Jezioro zamieniło się w piwo. Jako ostatni biegnie Anglik. Biegnie, iegnie poślizgnął się i wrzasnął: O Shit!!!
#829
Napisano 25.07.2006 - |22:57|
www.thelongestdomainnameintheworldandthensomeandthensomemoreandmore.com
a swoją drogą, jak wrzucić rybkę na patelnię, to ilość życzeń automatycznie wzrasta do 10
#830
Napisano 08.08.2006 - |10:03|
" NASA wydało mnóstwo pieniędzy na zaprojektowanie długopisu działającego w przestrzeni kosmicznej...
...Rosjanie zaś ...po prostu używają ołówków"
* ciesz się życiem - ale tak, by nigdy nikogo nie krzywdzić, by każdemu móc spojrzeć w twarz i nie pluć sobie w lustro z rana...
* szczęście, które dajesz wraca do ciebie w trójnasób
* wybaczaj i nie bój się prosić o wybaczenie
#831
Napisano 08.08.2006 - |11:12|
JAFFA JOKE PO CHIŃSKU
naprawde świetne do tej pory nie mogę powstrzymac sie od smiechu ;-) :sma1:
#832
Napisano 22.08.2006 - |22:31|
I jeszcze jedno
Poradnik dla mężczyzn ceniących sobie wolność.
Radzę wydrukować i przyczepić w kuchni na lodówce. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że poniższy poradnik może uratować wam życie...
1. CHLEB. Ziarenka sezamu i maku to jedyne oficjalnie akceptowane "plamki" jakie można zauważyć na powierzchni bochenka chleba. Włochate, białe lub zielone placki dobitnie świadczą o tym, że twój chleb zamienił się w eksperyment z laboratorium farmaceutycznego.
2. JEDZENIE W PUSZKACH. Każda puszka z jedzeniem, która przybrała kształt piłki musi być natychmiast usunięta. Ostrożnie i delikatnie.
3. MARCHEWKA. Jeżeli możesz ja zawiązać na supełek, to znaczy, że nie jest świeża.
4. PŁATKI ZBOŻOWE. Generalna zasada mówi, że płatki należy wyrzucić jeśli termin ważności upłynął co najmniej 2 lata temu.
5. SOS DO FRYTEK. Jeżeli możesz go wyjąć z pojemnika i odbijać po podłodze, to znaczy, że się nie nadaje do jedzenia.
6. NABIAŁ. Mleko jest zepsute, kiedy zaczyna wyglądać jak jogurt. Jogurt jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak twarożek. Twarożek jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak żółty ser. Chociaż żółty ser to nic innego, jak zepsute mleko i już nie może być bardziej zepsuty. Ser Cheddar jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak Brie, przy czym masz świadomość, że takiego gatunku nie kupowałeś
7. JAJKA. Jeśli coś puka od środka, starając się wydostać ze skorupki, to jajko prawdopodobnie jest nie pierwszej świeżości.
8. PUSTE OPAKOWANIA. Wkładanie pustych opakowań ponownie do lodówki to stara sztuczka, ale przynosi skutek tylko jeśli mieszkasz z kimś, lub masz kogoś do prowadzenia domu.
9. TERMINY WAŻNOŚCI. To NIE jest chwyt marketingowy, mający na celu skłonienie Cię do wyrzucenia dobrego jedzenia tylko po to, żebyś więcej wydał na kolejne zakupy. Może powinieneś powiesić w kuchni kalendarz.
10. MĄKA. Mąka jest zepsuta, kiedy się rusza.
11. MROŻONKI. Mrożonki, które stały się integralną częścią oblodzonego zamrażalnika prawdopodobnie i tak staną się niejadalne zanim wydłubiesz je za pomocą kuchennego noża.
12. SAŁATA. Nie nadaje się do jedzenia, jeśli nie możesz jej usunąć z lodówki bez użycia papieru ściernego. Ani jeśli jest w stanie płynnym.
13. MAJONEZ. Jeżeli po spożyciu nastąpi gwałtowna reakcja żołądka i reszty przewodu pokarmowego, to znaczy, że majonez był zepsuty.
14. MIĘSO. Jeżeli otwarcie lodówki powoduje gromadzenie się bezpańskich psów i much przed Twoim domem, to oznacza, że mięso się zepsuło.
15. ZIEMNIAKI. Świeże ziemniaki nie mają korzeni, łodyg ani bujnego listowia.
16. RODZYNKI. Nie powinny być twardsze, niż Twoje zęby.
17. SÓL. Na szczęście nie psuje się.
18. PODUKTY NIEOZNAKOWANE. Wszystko, co nie jest w oryginalnym opakowaniu staje się automatycznie podejrzane.
19. MDŁOŚCI. Wszystko, co wywołuje mdłości jest niejadalne, chyba że są to resztki wczorajszej, własnoręcznie przez Ciebie przygotowanej kolacji.
20. CHOMIK. Generalnie jedzenie nie powinno być przechowywane dłużej, niż trwa przeciętny okres życia chomika. Postaraj się o to pożyteczne zwierzątko i trzymaj je obok lodówki w celach pomiarowych
#833
Napisano 22.08.2006 - |22:50|
Ja polecam stronkę http://bash.org.pl/
Macie tam autentyki z irców, niektóre są tak genialne, że człowiek mógłbyto czytać do końca życia o chlebie i wodzie.
edit: no i jeszcze ten filmik
Użytkownik Hans Olo edytował ten post 22.08.2006 - |23:02|
BSG s04e10 - "Oh, Earth...hmm we got frakked out"
#834
Napisano 23.08.2006 - |21:04|
Taka,ze zaba kuma :look:
Głeboki las: misiu zobaczyl zajaczka wyciskajacego sobie cos z zadka i pyta"Co, wagierek?".Zajac na to"Nie, srucik"
:sma1: :sma1: :sma1: :sma1:
#835
Napisano 23.08.2006 - |22:37|
BSG s04e10 - "Oh, Earth...hmm we got frakked out"
#836
Napisano 24.08.2006 - |09:11|
...........
- ribbentrop :bag:
= Teoria Prawdy Telewizyjnej =
#837
Napisano 24.08.2006 - |14:10|
- Mam dla pani złą wiadomość. W browarze był wypadek i pani mąż zginął.
- O Boże! Jak to się stało?
- Wpadł do kadzi z piwem i się utopił.
Kobieta pyta przez łzy:
- Ale czy przynajmniej miał szybką śmierć?
- Obawiam się, że nie. Zanim utonął, wyłaził z kadzi pięć razy, żeby się odlać.
W barze siedzi facet i sączy powoli drinka. Nagle podchodzi do niego atrakcyjna kobieta. Gdy barman wlał jej szklankę soku pomarańczowego, facet przy barze odezwa się do niej:
- Świętuję dzisiaj.
- Ja również świętuję - odparła kobieta, stukając szklanką o jego szklankę.
- Co pani świętuje?
- Przez kilka lat próbowałam zajść w ciążę, w końcu dziś ginekolog powiedział mi, że jestem w ciąży.
- Gratuluję! - odrzekł mężczyzna, wznosząc szklankę. - A ja jestem farmerem i od lat zajmuję się hodowlą kur. W tym roku jakoś nie chciały jajek znosić, ale od wczoraj wszystko wróciło do normy.
- Jak pan tego dokonał? - pyta kobieta.
- Zamieniłem koguta.
- Co za zbieżność! - odpowiada kobieta.
Toczy się sprawa w sądzie. Na kolejnego świadka zostaje wezwana sekretarka szefa: młoda, urocza blondynka.
- Czy wie pani, co z panią czeka za składanie fałszywych zeznań? - sędzia pyta blondynkę.
- Tak, wiem! Szef coś mi wspominał o tysiącu dolarów i futrze z norek...
W klasie pierwszej, prowadzonej przez bardzo seksowną i słodziutką nauczycielke, w ostatniej ławce, tuz za Jasiem, zasiadł jaśnie pan dyrektor szkoły. Postanowił przeprowadzić wizytację na lekcji najseksowniejszej w szkole nauczycielki. Pani, bardzo przejęta, odwróciła do klasy swe apetyczne, opięte krótką spódniczką pośladki, pisząc na tablicy:
- "Ala ma kota." Nawrót i pytanie do klasy: - co napisałam?
Martwota i przerażenie... Jedynie Jaś wyrywa sie jak szalony. Po wywołaniu mówi:
- Ala ma dupę!
- Pała! Wybuchnęła pani, czerwona na twarzy z oburzenia.
Jasio też sie strasznie w[beeep]ił, siada, czerwony ze złość, zwrócił sie do tyłu, do dyrektora:
- Jak nie umiesz czytać, to nie podpowiadaj!
Policjant zatrzymuje kierowcę za przekroczenie prędkości...
- Poproszę prawo jazdy...
- Niestety, nie mam prawa jazdy. Zabrano mi uprawnienia już 5 lat temu.
- Dowód rejestracyjny poproszę...
- Nie mam. To nie jest mój samochód, jest kradziony.
- Samochód jest kradziony?!
- Dokładnie, ale prawdę mówiąc - chyba widziałem dowód rejestracyjny w schowku, kiedy chowałem tam pistolet...
- Ma pan pistolet w schowku?!
- No tak. Tam go włożyłem, po tym jak zastrzeliłem właścicielkę tego samochodu i schowałem ciało w bagażniku.
- W bagażniku jest CIAŁO???!!!
- No przecież mówię...
W tym momencie policjant zawiadamia komendę. Po 5 minutach antyterroryści otaczają samochód. Dowodzący akcją podchodzi do kierowcy.
- Prawo jazdy poproszę...
- Proszę bardzo - kierowca pokazuje jak najbardziej ważne prawo jazdy.
- Czyj to samochód? - pyta komendant.
- Mój. Proszę, oto dowód rejestracyjny.
- Proszę wolno otworzyć schowek i nie dotykać schowanej tam broni...
- Proszę bardzo ale nie ma tam żadnej broni.
- Proszę otworzyć bagażnik i pokazać leżące w nim ciało.
- No problem, ale jakie ciało?!
- Zaraz, zaraz! - mówi kompletnie zdezorientowany policjant. Kolega, który pana zatrzymał, powiedział, że nie ma pan prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego, samochód jest kradziony, w schowku jest broń, a w bagażniku ciało...
- He, he! - odpowiedział kierowca. A może jeszcze panu powiedział, że przekroczyłem prędkość???
#838
Napisano 01.09.2006 - |07:43|
- Idę po Colę.
Żyd na to:
- Ależ nie, ja pójdę, po co się przeciskać.
I poszedł. W tym czasie Arab napluł mu do buta. Żyd wraca, daje Colę Arabowi. Po kolejnej godzinie drugi Arab mówi:
- Idę po Colę.
Żyd jak poprzednio:
- Ja pójdę.
I poszedł. Drugi Arab napluł mu do drugiego buta. Żyd wraca, daje Cole Arabowi. Po godzinie samolot ląduje, Żyd zbiera się zapina kołnierzyk, założył jednego buta, skrzywił się i mówi:
- Znowu ta straszna nienawiść między naszymi narodami - to plucie do butów, to szczanie do Coli...
Na spacerze z psami spotyka się dwóch gości. Jeden ma dobermana, a drugi ratlerka. Gadają sobie i postanowili pójść do pobliskiego lokalu na kawę.
Facet z dobermanem stwierdza:
- ale tam jest napis, ze nie można wejść z psami.
- założymy czarne okulary i będziemy udawać niewidomych z psami-przewodnikami.
Tak zrobili. Gdy siedzą przy stoliku podchodzi do nich kelner i zwraca się do właściciela dobermana:
- przykro mi prószę pana, ale do naszego lokalu nie wolno wprowadzać psów.
- ale to mój pies przewodnik!
- przecież dobermany nie są psami przewodnikami!
- jak to nie? Są świetnymi przewodnikami! Są świetnie ułożone i zapewniają bezpieczeństwo.
- Dobrze przepraszam, nie wiedziałem - wycofuje się kelner i nagle zauważa drugiego psa - Proszę pana, tu nie wolno wprowadzać psów!
- Ale to jest mój pies - przewodnik!
- O nie. Mogę uwierzyć w dobermana jako psa - przewodnika, ale w ratlerka nie uwierzę.
- Co??? Dali mi ratlerka???
Pewna rodzinka spędza sobotnie popołudnie w domu. Mama krząta się w kuchni, ojciec zajadając solone orzeszki ogląda telewizję, córka z kolegą uczą się na pięterku do matury.
Idyliczną atmosferę przerywa nagły napad kaszlu głowy ( a raczej gardła) rodziny. Matka, która jako pierwsza znalazła się przy nim, orientuje się, po jego wyłupiastych oczach i krwistoczerwonym obliczu, iż chodzi o coś poważnego. Mąż sam wskazuje rozbieganym paluchem na wnętrze swojego gardła, jako przyczynę swoich cierpień.
Żona stoi jak słup soli i nie jest w stanie nic zrobić, widzi jednak, że determinacja męża, w przekazaniu jej powodu swego niezwykłego zachowania, zdecydowanie słabnie.
W tym momencie zbiega z góry kolega córki i wystarcza mu rzut oka, by ocenić, co zaszło. Zdecydowanym ruchem kładzie sinego już ojca na blacie stołu, rozwiera mu jedną ręką szczęki a drugą zanurza w źródle coraz słabszych dźwięków. Po kilku pełnych napięcia chwilach, chłopak wyjmuje triumfalnie przyczynę całego nieszczęścia, tkwiącego głęboko w gardle orzeszka.
Po jakimś czasie sytuacja w domku wraca do punktu wyjściowego. Dzieciaki na górze, żona z mężem (już w normalnych kolorach) zasiadają na kanapie przed telewizorem i komentują przedchwilowe wydarzenie:
- Miałeś szczęście, że był tu Rafał... - stwierdza żona - ... myślę, że z jego umiejętnościami jest na dobrej drodze, żeby zostać lekarzem.
A małżonek dorzuca:
- Całkowicie się z Tobą zgadzam, a sądząc po zapachu jego palców jest również na dobrej drodze, żeby zostać naszym zięciem...
#839
Napisano 01.09.2006 - |07:51|
- wilku, dlaczego masz takie wielkie oczy?
- spier...aj!sr.m!
Użytkownik Scofi edytował ten post 01.09.2006 - |07:52|
O'Neill: Life's a bitch!
Teal'c: Indeed
- You seem pretty cheery.
- Strippers, Sammy, strippers. We're on an actual case involving strippers. Finally!
nie bedzie znakow diakrytycznych
ON - LINE again
#840
Napisano 13.09.2006 - |08:56|
- Co pan?!
Facet opowiada:
- Byłem wczoraj na imprezie, nagle zgasło światło i padło hasło:
"Panowie, ściągamy krawaty!". Zaświecili światło, panowie stoją bez krawatów. Znowu zgasło światło, pada hasło: "Panie, ściągamy bluzeczki!". Świeci się światło - panie bez bluzeczek. Znowu zgasło światło: "Panowie, do naga!". Światło się świeci - panowie stoją nago. Znowu światło gaśnie: "Panie, do naga!". Zaświecają się światła - panie nagie. Ponownie gasną światła: "Panowie, do roboty!".
To ja za aktówkę i jestem!
Drogi chłopcze! - mówi Szkot do syna w jego osiemnaste urodziny. - Od dziś będziesz z nami dzielił rodzinne radości i smutki.
- Jestem na to przygotowany, ojcze!
- A więc na początek synu - zapłacisz ostatnią ratę za swój wózek dziecięcy!
Rodzinka wybrała się na wczasy nad morze.
- Tu jest prawdziwy raj - zachwyca się mama.
O! Tak! - przytakuje synek. - Tam za wydmami widziałem nawet Adama i Ewę!
Pacjent opowiada psychiatrze o swoich kłopotach.
- Co noc prześladuje mnie ten sam koszmarny sen. Śni mi się, że po całym mieszkaniu goni mnie teściowa z krokodylem na smyczy. Widzę wyraźnie te okropne żółte oczy, chropowate czoło, ostre zębiska...
- To rzeczywiście brzmi groźnie... - przyznaje psychiatra.
- Tak, a krokodyl wygląda jeszcze gorzej !
Mąż lekarz, rano przy śniadaniu robi żonie wymówki, że jest w łóżku do niczego i tylko wprowadza nerwową sytuację.
Wychodząc do pracy coś tam jeszcze burczy pod nosem, trzaska drzwiami i znika.
Około południa nerwy go opuszczają, dzwoni do domu z zamiarem przeproszenia za poranne zajście.
Po kilkunastu sygnałach w słuchawce, słyszy zdyszany głos żony...
- Słucham! Kto mówi?
- To ja! Dlaczego tak długo nie odbierałaś?
- Jestem w łóżku!
- W łóżku? W południe? Coś ci jest?
- Nie! Czuję się świetnie! Zaliczyłam właśnie trzecie podejście u innego sędziego - z najlepszym wynikiem!
Janek w kwiaciarni:
- Poproszę piękny bukiet kwiatów dla pewnej uroczej damy.
- Ma pan coś konkretnego na myśli – pyta sprzedawczyni
- Tak. I dlatego potrzebne są te kwiaty...
Leżą Czerwony Kapturek z Wilkiem w łóżku.
Czerwony Kapturek, zapalając szluga:
- Zęby, może, u ciebie i duże...
Mój spam się zmienił: już nie dostaję ofert powiększenia penisa, tylko viagra i cialis.
Czyżby to już starość?
U seksuologa :
- Panie doktorze - mówi młoda kobieta - mój mąż to chyba jakiś maniak seksualny. I to nie tylko moje zdanie. Koleżanki też tak sądzą chociaż ani słowem im nie wspominałam o swoich podejrzeniach.
Dwóch komandosów tuz przed akcja:
- Ok. Zsynchronizujmy zegarki! Ja mam 12:00.
- Ja mam za dwie 12.
- No dobra... Poczekamy te dwie minuty...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych