Mamy w końcu namacalny dowód, że technologie zdobywane w obcej galaktyce są badane na Ziemi. W dodatku nie dostosowujemy jedynie zdobycznej technologii a sami ją tworzymy. Nanity z odcinka były Made in Ziemia, wykonane od początku do końca przez nas.
Fabuła była całkiem ciekawa. Facet miał chorą córkę, robił wszystko na co pozwalała medycyna, a kiedy to zawiodło zrobił to, co musiał i co pewnie zrobiłaby większość z nas w podobnej sytuacji, gdyby miała taką możliwość. Baloo narzekałeś, że córka umarła za pierwszym razem a ojciec siedzi nad nią i trzyma ją tylko za rękę. Chcę zauważyć, że jego córka chorowała od wielu lat, a to przyzwyczaja człowieka do myśli, że w każdej chwili może dziecko stracić. W pewnym momencie taką możliwość po prostu się akceptuje, a czasem wręcz przyjmuje z ulgą. Zapewne może to potwierdzić wielu ludzi, których bliscy umierali w cierpieniach. W pewnym sensie dla chorego śmierć jest wyzwoleniem. Poza tym trzeba zauważyć, że ojciec myślał, że wszystko jest już na dobrej drodze kiedy nagle wszystko runęło. Trudno nie przyznać, że facet był w tęgim szoku, co widać chociażby po tym jak nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa podczas MONOLOGU siostry Rodney'a. Jak dla mnie w zachowaniu ojca, który córkę prawie tracił już wielokrotnie nie było nic dziwnego.
Kwestia żywienia Wraith była już chyba gdzieś poruszana. W każdym razie w serialu jest wyraźnie powiedziane czym i w jaki sposób żywią się Wraith. W odcinku z dziewczynką Wraith jeden człowiek badał jej fizjologię i, można powiedzieć, naukowo doszedł do wniosku, że jedynym pokarmem przyswajanym przez Wraith jest ludzka energia życiowa, czymkolwiek ona dla nas, widzów, jest. Opisywał, że próbował żywić dziewczynkę zwierzętami ale nie dawało to skutków. Dlatego kiedy była już strasznie głodna pozwalał jej żywić się nim samym. Sądzę, że dyskusja na temat wykorzystywania małp, wielorybów, słoni czy przecierów Gerbera do żywienia Wraith jest idiotyczna w świetle niepodważalnych dowodów na to, że mogą się oni żywić jedynie Ludźmi.
Niejaki tasiemiec może żyć tylko w ludzkich jelitach a rozmnożyć się jedynie kiedy jego jaja zje inny nosiciel. Spróbujmy mu powiedzieć, że może żywić się sokiem z jabłek. Ciekawe co na to jego fizjologia?
Kwestia eksportu do Pegaza małp w celach żywieniowych Wraith byłoby niczym innym jak haraczem w zamian za czasowy spokój. Gdyby to było takie proste, to nie byłoby problemu z Wraith a wątek nie miał by racji bytu w serialu. Innym problemem byłoby wyhodowanie odpowiedniej ilości dorosłych osobników naczelnych. Biorąc pod uwagę, że goryle są na wymarciu i same mnożyć za bardzo się nie chcą a w laboratorium jest to prawie niemożliwe, to nasze dostawy jedzenia nie starczyłyby na jedną kolację. Apetyt Wraith jest wprost proporcjonalny od ilości jedzenia na stole. Krótko mówiąc ile dadzą tyle zjedzą od razu.
Nie rozumiem czepiania się korespondencji e-mailowej między Pegazem a Drogą Mleczną. Jak wspomniano wyżej siostra McKey'a miała wszelkie konieczne zezwolenia do tego żeby pracować nad kodem replikatorów. Poczta przesyłana między komputerami była szyfrowana. Wszystkie wymagania bezpieczeństwa zostały zachowane. Przecież CIA, NSA, FBI też używają maili do komunikacji. Co gorsze używają także zwykłych telefonów. Mają sobie wysyłać informacje w 10 tonowych sejfach na ciężarówkach eskortowanych przez czołgi? Debilizm. Po to ktoś sprytny wynalazł e-mail żeby go używać do szybkiej komunikacji. Otwieramy połączenie ze stacją Midway, wysyłamy dane do jej serwera, ona przesyła dane do serwera na Ziemi, a ten dalej do odbiorców. Przecież tak pracuje wiele firm na świecie i to takich, które obracają miliardami dolarów i wyciek informacji mógłby oznaczać ogromne straty finansowe.
Poczta jest tylko nośnikiem informacji, a sama informacja może być zaszyfrowana tak, że nikt postronny nie dowie się o co w niej chodzi. Uważam, że czepianie się e-maila to zwykła ignorancja.
Słowem podsumowania:
Jeśli ktoś od Atlantis oczekuje jedynie efektów specjalnych, kosmicznych strzelanek, czarnego nieba z gwiazdami w koło i to uważa za prawdziwe S-F, to żal mi go. Polecam Gwiezdne Wojny, to też takie Sy-Fyikszyn. Widać nie każdy widzi to, że na Ziemi też może dziać się akcja "nie z tego świata". Podział na czarne i białe to zbyt proste rozwiązanie. Znacznie lepszym jest poruszanie się w strefach szarości.
Odcinek był bardzo ciekawy i mam nadzieję jak misiokles, że ten, jak go tu nazwano ZAPYCHACZ, doprowadzi do czegoś ciekawego.
Użytkownik Lucas_Alfa edytował ten post 08.12.2007 - |01:03|