Wzywałeś mnie
Sakramentosie, więc przybyłem wesprzeć cię w walce z tymi wstrętnymi Zapychaczami (i wcale nie mam na myśli odcinków). Następnym razem w potrzebie użyj komunikatora podprzestrzennego, znaczy się systemu PM.
Jak już pisałem wcześniej, nie wiem po co w ogóle oceniać czy coś jest zapychaczem czy nie, cokolwiek to dla kogokolwiek znaczy. Chciałbym zauważyć, że Replikatory nie są pomysłem oryginalnie Atlantisowym. Replikatory to pomysł zaczerpnięty z SG-1 gdzie swego czasu też były zapychaczem, bo nie nawiązywały do głównego wątku serialu, którym byli Goa'uld. Zauważmy też, że Replikatory w Atlantis też swego czasu były zapychaczem, choć już trochę bardziej wdrożonym, bo używani jako broń przeciw Wraith. Może zanim się rozpiszę za bardzo, powiem do czego zmierzam. NIE MA TAKIEGO CZEGOŚ JAK ZAPYCHACZ. Serial składa się z wątków. Niektóre wątki składają się w spójną całość, inne to wątki poboczne. W książkach autorzy prowadzą mnóstwo wątków pobocznych, które często zostają rozwinięte tworząc osobne historie. Dla Pań i Panów Zapychaczy mam prawdę objawioną. Wedle waszych kryteriów cały serial Atlantis jest jednym wielkim zapychaczem serialu SG-1. Ot coś tam w SG-1 zrobili, że znaleźli bazę Pradawnych, eeee kogo to obchodzi, przecież tam nie ma Goa'uld. Damy ten temat Malozziemu, może zrobi z tego jakiś zapychacz między "Modą na sukces" a "Klanem".
Jeśli można w ogóle mówić o zjawisku zwanym zapychacz, to do tego miana pretenduje tylko jeden odcinek - 200 odcinek SG-1, który kompletnie nic nie wniósł do fabuły serialu i był jedynie żartem producentów.
Pewnie każdy zna określenie UKŁAD. Słowo, jak słowo, nic specjalnego, ale zawłaszczone przez pewnych ludzi nabrało całkiem innego znaczenia, negatywnego, wręcz szatańskiego. To samo dzieje się z ZAPYCHACZEM. Kiedyś określenie używane sporadycznie (nie wiem czy nawet używane w języku polskim, choć słownik Firefoxa je rozpoznaje, pewnie zbyt często było tu pisane, więc je wprowadzili do oficjalnego obiegu), teraz używane jako słowo o zabarwieniu czysto negatywnym.
"Odcinek był super, ekstra, hiper wypasiony, ale ten kolejny to ZAPYCHACZ". "Stary, ale ty jesteś ZAPYCHACZ", "Weź idź się ZAPCHAJ", "O, rzesz ZAPYCHACZ", "ODZAPYCHACZUJ się ode mnie".
Jestem pewien, że Pan Miodek po przeanalizowaniu określenia "zapychacz" na tym forum, doszedłby do podobnych wniosków jak ja i Sakramentos. Słowo to spowszedniało jak papier do pupy, każdy go używa i nawet nie zastanawia się nad jego sensem.
Może ja zacznę używać modnego ostatnio słowa, że coś jest "ZAJE(B)IASZCZE" i będę tak oceniał wszystkie zaje(b)iaszcze odcinki. Moja ocena odcinka będzie się ograniczała do napisania: "Ten odcinek był zaje(b)iaszczy, daję 10/10", albo "Ten odcinek to zapychacz, ale daję 1/10, bo Rodney miał sandały na nogach." Po co komu jakaś merytoryczna ocena.
W imieniu swoim i chyba także Sakramentosa proponuję określać posty mówiące o zapychaczach, jako ZAPYCHACZE, niewnoszące nic do dyskusji o treści odcinka. Krótko mówiąc mój post, to też ZAPYCHACZ.
No dobra, czas na ocenę odcinka.Krótko mówiąc, to był ZAPYCHACZ. Jejku co ja gadam, zaraziłem się od was. Wróć.
Odcinek zasadniczo był kiepski. Nie chodzi tutaj o to, że nawiązywał do SG-1, tylko o to, że jest taki strasznie, eeee, uu, kiepski.
Pomimo swojej śmieszności, tych lęków nocnych Rodneya, odcinek jest nijaki. Sam pomysł jest strasznie tendencyjny a poprowadzenie fabuły dziecinne. Dawno już nikt nie umarł w Atlantis (ironia), więc trzeba było kogoś zabić. Padło na panią psycholog i to w tak idiotyczny sposób. Myślałem, że śmierć Carsona była beznadziejna, teraz moim faworytem jest pani doktor. W bardziej idiotyczny sposób nie mogli jej zabić. Oczywiście trudno pominąć fakt, że pani psycholog dała się zabić jak jakiś frustrat z tysiącem problemów na głowie. Wydawałoby się, że jej psychika powinna być trochę silniejsza, a tu taki z niej mięczak. Może jestem jakiś brutalny, ale w taki głupi sposób, to mogłaby zginąć Teyla, która panicznie boi się, że ma coś wspólnego z Wraith, więc sen, w którym byłaby Wraith powinien ją zabić. Niestety padło na bogu ducha winną doktorkę. Cóż rodzina dostanie pewnie list, że zginęła służąc ojczyźnie. Bezpośrednia przyczyna śmierci nieznana.
Pewien absurd w tym odcinku to ten, w którym Zelenka i McKey prowadzą badania nad kryształem. Siedzą tam, badają go nie wiadomo jak długo i nic. Przychodzi Teyla i pierwsze, co robi, to prawie dotyka kryształu, bo ją hipnotyzuje swoim światłem. No ja przepraszam, ale jak ci dwaj podpięli kabelki do kryształu, krzątali się przy nim i nic im nie było? Czy oni patrzyli się tylko w sufit żeby tylko nie dać się "złapać"?
Kolejna sprawa, to taka, że jak już pozbyli się alternatywnego Shepparda, co zrobili? Spakowali badany kryształ i odnieśli go na jego planetę. Co za kretyni. Skoro już wiedzą, co on może, to powinni dalej nad nim pracować, bo jak by nie patrzeć, jest on / może być znakomitą bronią przeciw Wraith. Jeśli nie sam kryształ, to sposób w jaki działa. Ja nie wiem, czy to jest typowe, że wszystko, co ma jakąś wartość ofensywną, jest na tyle niebezpieczne dla nas, że musimy się tego szybko pozbyć? Naukowcy w Projekcie Manhattan jakoś nie bali się zbudować i odpalić atomówki, mimo że nie wiedzieli jakie będą skutki tego działania. Kto jak kto, ale Rodney powinien się plackiem położyć i powiedzieć, że on tego nie odda, tak jak wtedy gdy się bawił zabawkami Pradawnych i wysadził cały układ planetarny.
Następne dziwactwo, to kwestia jak się przenosił ten alterSheppard. Co ma do kurki wodnej przewodnictwo elektryczne do tej sprawy? Załóżmy na chwilę, że ma coś wspólnego. Sheppard dotknął kryształu gołą ręką, przelazło na niego. Potem Sheppard dotknął Teyli przez ubranie i... też na nią przelazło. Rodnej siedział w pokoju z gumy i ponoć to miało uchronić innych przed wydostaniem się tego czegoś z Rodneya. Równie dobrze mogli powiesić McKey'a na nylonowej linie pod sufitem. Nikomu krzywdy by nie zrobił. Ten odcinek był łapatologicznie naciągany bardziej niż ta historia o Czerwonym Kapturku.
Na koniec kwestia rozdzielności SGA od SG-1 i SGC. Serial nie może być oderwany od tego, co dzieje się na Ziemi i w samym SGC. Atlantyda podlega bezpośrednio dowództwu SGC pod egidą IOA. Nie może być tak, że z Atlantis nagle znika cały wątek dowództwa. Samo udawanie przez ostatnie cztery odcinki sezonu, że nic się nie wydarzyło w kwestii ORI w Drodze Mlecznej, brak informacji za co Carter dostała pułkownika, w ogóle brak jakiejkolwiek wymiany informacji między Atlantis i SGC jest jaką mrzonką. W normalnym życiu melduje się nawet o tym, że 2 z 40 latryn są zapchane a tutaj nic, ORI w Drodze Mlecznej, a po co mamy się nimi przejmować? My mamy Wraith, których nie widzieliśmy już od pół roku. Odpocznijmy sobie, niech SGC się tym martwi. Przez całą historię Atlantis niewiele odcinków było w jakikolwiek sposób związanych z SGC a to przecież oni wydają rozkazy. Wszystko wskazuje na to, że twórcy Atlantis chcą się permanentnie odciąć od dowództwa i całego bagażu poprzedniego serialu. Coś jak "Nowe przygody, nowej paczki kumpli, w nowej galaktyce, z nowym wrogiem, o nowej godzinie nadawania" Może taki stan rzeczy odpowiada 12 latkom, którzy zaczęli swoje "przygody" ze Stargate od obejrzenia pilota Atlantis, którzy mają śladowe pojęcie o dorobku SG-1 a o filmie Gwiezdne Wrota nawet nie słyszeli. W takim kontekście Atlantis jest jedynie klonem SG-1 a nie rozwinięciem idei. Krótko mówiąc jest niczym innym jak tylko ZAPYCHACZEM serialu SG-1, który zbyt mocno się rozpanoszył.
Twórcy dali ciała. Powinni w serialu ustosunkować się do tego, co działo się na Ziemi. Dlaczego Carter jest teraz pułkownikiem, co z ORI, co z innymi członkami SG-1? Nie obchodzi mnie to, że filmy będą za pół roku czy za rok. Akcja dzieje się w tym samym czasie więc i fabuła powinna być powiązana. W tym momencie robią z widzów idiotów udając, że nie ma sprawy. Sorry, ale gdyby Ziemia odniosła druzgoczące zwycięstwo nad ORI, to Rodney powinien mieć na ścianie plakat z OriShipem z dopiskiem "Skopaliśmy im pupska". Tymczasem oni dalej robią swoje, jak by o niczym nie wiedzieli. U nas wybory parlamentarne zrobiły większą furorę niż sprawa ORI na Atlantis.
ŻENADA.
Prawdę mówiąc miałem nadzieję, jak
Baloo, że ten odcinek zakończy się po prostu obudzeniem z jakiegoś koszmaru. Tym czasem koszmar pozostał.
Użytkownik Lucas_Alfa edytował ten post 26.10.2007 - |11:22|