Twoje obawy nasuwają mi na myśl święte oburzenie przy okazji publikacji książki Kod DaVinci a potem filmu. Czy myślisz, że ktoś, kto wierzy w Boga, podkreślam słowo wierzy, porzuci swoją wiarę, bo Brown napisał w książce to, co napisał? Jeżeli tak, to będzie mała strata, bo z taką wiarą, do nieba się i tak nie dostanie. Większości ludziom wisi to, czy Jezus miał brata, czy nie, ale są fanatycy, którzy takie twierdzenie uznają za atak na nich osobiście i ich wiarę. Czy z ich powodu ma się zamknąć gębę na kłódkę, nawet jeśli byłby na to dowody poszlakowe? Na takie tematy trzeba dyskutować. Trzeba umieć oderwać się od swoich wierzeń aby konstruktywnie na ich temat pogadać. Można kręcić filmy o tym, jak to w samym środku rządu USA są zdrajcy, ba nawet sam prezydent jest szpiegiem obcego wywiadu i nikogo to nie ruszy. Powiedzmy o tym, że Jezus miał brata, nie wspominając już o żonie, to cię część społeczeństwa wyklnie i będzie chciała ukatrupić za bluźnierstwo. Myślałem, że Średniowiecze już się skończyło.
Jak napisałem bogiem jest ten, kogo chcemy za niego uważać i nie ma znaczenia jaki on jest. Czy posiada cielesna powłokę, czy nie, czy jest w niebie, czy na innej planecie, bo to zawsze będzie się opierać na wierze. Jeżeli wiara w boga/bogów znika kiedy zdobędziemy dowody na brak ich "boskości", to powinniśmy zacząć się obawiać, że ktoś kiedyś może znaleźć dowody na nieboskość Jezusa. Nie o to chodzi w wierze żeby zobaczyć, tylko uwierzyć bez dowodu, przynajmniej tak mnie uczono. Dlatego nie dziwię się senatorowi Kinsey'owi, który siedząc obok Thora mówi coś w stylu "wszystko w rękach Boga" albo, że "Bóg ocali Amerykanów". Dziwię się temu, że nikt nie zająknął się o tym, że trzeba by się zastanowić nad podstawami "naszej" własnej wiary. Palacze palący papierosy 50 lat temu nic nie słyszeli o tym, że są szkodliwe. Po tym jak pojawiły się badania na temat ich szkodliwości palacze musieli to przemyśleć "Czy przestanę palić i zacznę żyć zdrowiej, czy palić dalej i odczuwać tą wspaniałą przyjemność dymka?". Nieważne jaką podejmą decyzję, ważne, że się zaczną zastanawiać. Tak, wiem, zaraz napiszesz, że wielu palaczy wierzy w to, że papierosy nie szkodzą a to wszystko to jakiś spisek na koncerny tytoniowe. Niech sobie wierzą to ich wiara, bo wiara wymyka się logice, nawet jeśli przed oczami mamy dowody. Nie zwalnia to jednak od myślenia i uważam, że problemu nie mam ja, tylko ci, którzy z uporem maniaka odrzucają wszystko nie zastanawiając się nad tym, tylko dla samej zasady czy poprawności politycznej/religijnej. Takie podejście można nazwać tylko fanatyzmem.
Nie chcę robić z SG serialu moralizatorskiego ale serial otwarty na różne pomysły a nie trzymający jednej ustalonej linii poprawności polityczno-religijnej. Postawienie tezy, że Jahwe był Goa'uld-em a Jezus Pradawnym samo w sobie w wierze w nich niczego nie zmienia.
Zresztą po co ja to piszę. Chciałem tylko wskazać na pewien szczegół, że tak bezkrytycznie podchodzi się do własnych wierzeń udowadniając jednocześnie innym, że nie mają racji. Megalomania w czystej postaci a senator Kinsey to jego ikona. Jak zwykle jednak rozgorzała na ten temat całkowicie niepotrzebnie dyskusja, która zaraz przeobrazi się w świętą/nieświętą/osobistą krucjatę. Wykazałem tylko pewną niekonsekwencję w serialu i jak zwykle wyszła z tego reakcja łańcuchowa. Tylko patrzeć jak ktoś fanatyczny zacznie atak DOS na serwer forumowy.
j.constans:
Problem z Teal'c-iem jest też taki, że teraz każda nowa wiara, którą by sobie znalazł nie da mu pewności, że jest "prawdziwa", raz się już na swojej wierze przejechał. Kapłani ORI chcieli nawrócić tę galaktykę, wielu Jaffa z chęcią by tę wiarę przyjęło. ORI wymagali od nich tylko , hymmm..., wiary i modłów, czyli standardowy pakiet wyznaniowy. Ewentualnie wybicia paru niewiernych a potem oczekiwania na "zbawienie". Co im stało na przeszkodzie żeby te wierzenia przyjąć? Ano, znów dzielni Tauri powiedzieli im, że ci nowi bogowie też są fałszywi. Zastanawiam się, co stało na przeszkodzie aby mimo tajności programu Stargate wysłać na planety pozbawione władzy Goa'uldów specjalnie do tego przeszkolonych i wtajemniczonych w program misjonarzy? Przecież każdy ma prawo do zbawienia, tak mówi pismo. Pod tym hasłem wysyłano misjonarzy we wszystkie zakątki Ziemi i wysyła nadal. Dlaczego nie wysłać ich w poszukiwaniu nowych owieczek w galaktyce. Zatkałoby się dziurę wyznaniową po robalach i zrobiło alternatywę dla Źródła, ale przede wszystkim umożliwiło zbawienie tym biednym ludziom w galaktyce. Nie wysłano żadnych misjonarzy dlatego, że w serialu niczym nie różniliby się do kapłanów ORI czy każdej innej wiary, którą Tauri uznają za fałszywą. Poza tym, kto powiedział, że trzeba wierzyć w Boga/boga/bogów? Jak by to wyglądało, gdyby Tauri mówili wszystkim "Wasi bogowie są fałszywi, Źródło was zwodzi - dlatego macie tutaj piąte, poprawione wydanie Biblii". Kiepsko, by to wyglądało i straciliby wszelkie argumenty w przekonywaniu o nieprawdziwości bogów Goa'uldów, bogów ORI itp. Dlatego właśnie nie szerzą wiary, tej "właściwej", wśród wyzwolonych ludów. Z jednej strony serial obala bogów a z drugiej trzyma się poprawnej polityczno-religijnej amerykańskiej drogi, bo przecież nawet generał Hammond życząc drużynom dobrej drogi mówił "Z Bogiem SG-1". Jest tu jakaś mała niekonsekwencja i nie chodzi mi o to żeby obalić religię chrześcijańską czy islam, tylko żeby ktoś zadał sobie pytanie "Czy to możliwe żeby Jezus był Pradawnym, który ascendował? Przecież wiele z opisu jego zmartwychwstania pasuje do opisu ascendencji". Czy to jest aż takie trudne i tak obrazoburcze, że samo gdybanie na ten temat jest podstawą do świętego oburzenia?
Użytkownik Lucas_Alfa edytował ten post 15.09.2008 - |12:39|