Napisano 18.01.2006 - |13:55|
Osobiscie mam ambiwalentny stosunek do LOcke. Ani go lubię, ani nie lubię. Mam na jego temat własną historię. To swego rodzaju dziwak, jakich pełno w Stanach. Tacy co mimo wielkiej inteligencji, kończa edukację na szkole średniej (nie są w stanie znieść głubszych od siebie profesorów uniwersyteckich), mieszkają z rodzicami będąc w pełni dorosłymi lub wunajmuja tanie aprtamenty, pracują byle gdzie, byle praca dawała im dużo czasu na inne rzeczy. Potrafią zaś osiągać doskonałość w innych dziedzinach, najczęściej zupełnie neipraktycznych. Na przykład zapamiętać wyniki tysiecy meczów bejsbolowych i statystyki tysięcy graczy, nie umiejąc przy tym grać w tę grę. Ludzie ci są dodatkowo bardzo naiwni, niepraktyczni i idealistyczni. Nie zdolni także tworzyć stałych związków uczuciowych, zbyt zajęci swoimi opsesjami. Locke jest kimś takim. Przypominacie sobie jego prace w hipermarkecie. Posada w fabryce podełek to też low end praca. Przy tym Locke osiaga doskonałość w grach wojennych i prawdopodobnie czysto teoretycznie opanowuje survical skills. Locke jest naiwny - pamiętyacie jego rozmowe na sex-chat z profesjonalna chaterka. Rozmawia z nią od długiego czasu i ma fanstazję, że weżmię ją na wycieczkę do Asutralii. nwet kupuje bilety. Pełna naiwność. sama ta wycieczka, już jeśli pominie sie jego kalectwo, to jest to taka wyprawa w falszywą dzikość. Wszysko w pełni zaplanowane, łacznie z licznymi "niebezpieczeństwami". Na coś takiego nie pojechał by wytrawny traper. Na wyspie w końcu jego teoretyczne umiejętności znajdują zastosowanie. Zresztą to jest przyczyną dla zcego on tak kocha tę wyspę. Ona pozwala mu być, tym kim marzył zostać.
I know what I like, and I like what I know.
Genesis