Odcinek 17 - S01E17 - Letters from Pegasus
#61
Napisano 11.05.2006 - |09:14|
Ocena: 8,5
PLUSY:
+ humor który wylewa sie z wiadomosci z Pegasusa. Ci ludzie robią sobie istne jaja Przecież znajdują sie w innej galaktyce, niewidzieli sie z domem (a nawet z Ziemią) ponad pół roku (tak sadzę) i mają za niecałe 2 tygodnie zginąć a te wiadomosci są niezwykle zabawne. Wyjątkiem jest jak zwykle sztywna dr Weir i tylko ona zachoała należyty honor i powagę, a cała reszta bawi się na całego. Podobały mi sie 3 "listy": doktorka, Rodney'a i Zelenki. Ubaw po pachy Pierwsza scenka z Colsonem:
8773][8800]- Spróbujemy?|- Co mam mówić?
[8837][8855]Tęsknię za wami?|Chciałbym, byście tu byli?
[8856][8871]Chciałbym, żeby kto tu był?
[8872][8887]Nie wiem.|A kogo chciałbyś tu mieć?
[8888][8907]Nikogo!|Sam, cholera, nie chciałbym tu być!
a potem teksty o mamie i grzybicy i reakcja na to porucznika Forda.
Zelenka również był świetny jak opowiadał w szczegółach i z ogromnym podnieceniem o wynużeniu się miasta (fajnie że po czesku ) a skwitował to nierozumiejacy go Ford:
[11175][11218]Nie powiedziałeś niczego, co wymaga|odpowiedniego zezwolenia, prawda?
[11219][11232]Zezwolenia?
+ osobny plus należy sie za godzinne video głównego bohatera tego serialu czyli doktora McKay'a. Było tam wszystko za co lubimy tą postać: wyższość nad innymi, zadufanie, techno-bełkot, wspomnienia o domu, o jego kocie, rozmowy o "przywództwie" no i istna perełka czyli opis idealnej kobiety, blondynki z krótkimi włosami i wspomnienie o Sam. Aż miło się zrobiło
+ duży plus za fantastyczna scenę wychodzenia floty Wraith z podprzestrzeni. Przypominało mi to Star Wars Wreszcie zobaczyliśmy coś wiecej, niż tylko kilka myśliwców
+ za świetną scenę "Żniw" Niezwykła atmosfera, ciemność, wybuchy, te krzyki zjadanych ludzi a co robi skoczek? Siedzi niewidzialny na ziemi i czeka. Fajne było równeiż spotkanie Wraitha z Teyla face to face
MINUSY:
- za niezamknięcie klapy przez Teylę, głupie to było przecież, kompletnie nierozważne bo przecież przec przypadek jakaś pijawka mogła nieświadomie wejśc na pokład Skoczka
- jakoś trochę zbyt małe były te statki-matki, spodziewałem się czegoś znacznie większego :]
W oczekiwaniu na BSG "Caprica"
#62
Napisano 11.05.2006 - |14:09|
wymiary Hataka: 775m szerokosci, 317m wysokości
wymiary HS'a : 4021m długości i 2513m szerokości
+ http://en.wikipedia....:Hive_scale.jpg
jak się ma HS do Dedala (Prometeusz ma mniej wiecej podobne wymiary do dedala)
#63
Napisano 01.07.2006 - |08:41|
Ocena 8,5
#64
Napisano 05.09.2006 - |19:25|
#65
Napisano 12.02.2007 - |14:09|
A to za McKaya z jego "Lidership"
Nie ma co mówić za dużo, dobry sentymantalny odcinek z dużą dozą humoru w dobrym wykonaniu
#66
Napisano 24.05.2007 - |18:12|
foe (małpa) cinet (kropa) pl
#67
Napisano 31.07.2007 - |14:18|
#68
Napisano 13.02.2008 - |15:39|
Ocena: 8/10.
#69
Napisano 05.03.2009 - |18:02|
Irytowała mnie trochę postawa Teyli w tym odcinku - prawi morały, a nie zauważa, że sama poniekąd decyduje kto ma żyć a kogo pozostawić na pastwę Wraith i wybiera swoich przyjaciół.
Końcowa scenka w SGC - miły akcent
Takie 7/10.
Użytkownik Altair edytował ten post 05.03.2009 - |18:04|
#70
Napisano 05.03.2009 - |18:08|
Teyla na pewno to zauważa ale to najpewniej celowe działanie. Wiadomo że najbardziej żależy jej na własnych ludziach i dopiero w drugiej kolejności na całej reszcie.
#71
Napisano 06.03.2009 - |02:53|
No ale nie mnie oceniać. Fajnie było zobaczyć Sam, szkoda że tylko na 5 sekund wink.gif
Ano, zdecydowanie za krótko...
Teyla na pewno to zauważa ale to najpewniej celowe działanie. Wiadomo że najbardziej żależy jej na własnych ludziach i dopiero w drugiej kolejności na całej reszcie.
O to mi właśnie chodzi. Więc niech chociaż nie prawi morałów i wykładów z etyki, bo w tym momencie zalatuje to lekką hipokryzją.
#72
Napisano 23.03.2009 - |20:37|
#73
Napisano 01.07.2009 - |10:43|
Trudno mi co kolwiek dobrego powiedziec o tym odcinku. Daje 3. Straszna nuda i rzygac sie chce od tej propagandy ktora wylewala Weir, a slowotok Mckaya tylko mógł żenować. Jak na razie najgorszy odcinek SGA.
Dokładnie, beznadziejny odcinek. Nie dałem rady słuchać tych wzniosłych, patetycznych, napompowanych tekstów Weir (przewijałem film jak tylko się pojawiała, zresztą podobnie inne retrospekcje). Jedyne fajne sceny to te z flotą Wraith.
#74
Napisano 14.08.2010 - |11:32|
Nie wiem, może jestem dziwna, ale strasznie mi się podoba wątek, kiedy bohaterowie mają okazję pogadać z bliskimi, nawet w takiej upośledzonej formie jak kilka minut nagrania na taśmę i nie mogą powiedzieć niczego. O tym, że mogą nie wrócić, dlaczego, dlaczego właściwie nadal siedzą gdzie siedzą i robią co robią, mimo że może ich to kosztować życie. W tym odcinku bardzo ładnie zarysowali ten wątek nie do końca W scenariuszu, a pod nim, pod liniami dialogowymi, gdzieś w podtekście.
Albo nadinterpretuję, whatever.
Lubię sposób, w jakich zarysowano bohaterów na krótkich urywkach.
Od rozgadanego po swojemu Zelenki, któremu się zapomniało, o czym ma się nie mówić, a którego narracja do wynurzającego się miasta naprawę miała coś w sobie ( i ta gestykulacja... miodzio), poprzez kontrasty między wypowiedzią Miko a rzeczywistością (krótki urywek powiedział nam absolutnie wszystko o tej bohaterce).
Rodney też był taki jak trzeba, przydługi wstęp i mówienie o wszystkim i niczym, zakończone urywką dla Jeannie. To było po prostu ładne.
Weir i patetyczna mówka też miała sens - ktoś musiał w końcu przeprosić rodziny za to, że żony/mężowie/dzieci/rodzice nie wracają i autorzy tego dopilnowali.
Naturalnie był i Kavanagh. Nie wiem do końca, czego on chciał od życia, adresując swoją wiadomość do O`Neilla - tajemnicą poliszynela jest przecież fakt, że Jack raportów nie czyta, a pocztę odbiera od święta o ile w ogóle. Nie wspominając o jego stosunku do regulaminów wszelakich...
Ale zrobił to, co uważał za słuszne. Ma tutaj punkt, bo reszta najczęściej biegała, załamywała ręce i gdybała nad moralnością wszechświata. Ten facet po prostu stwierdza fakty. W sposób dużo bardziej surowy od MacKaya, obrany z żartów, bardzo konkretny (Mam głupie wrażenie, że moralnie stał wyżej od reszty ekspedycji, która jakby nigdy nic eksperymentowała sobie na więźniu, widziała rezultat, po czym zrobiła to jeszcze raz. A potem kolejny. Sądząc z numerka, jaki otrzymał Michael będąc "pacjentem" Becketta - nie nudzili się)
Nie dziwię się, że koleś z kiteczką tak bardzo wszystkich irytuje, konserwy zawsze drażniły. Miał głupi zwyczaj mienia racji i prezentowania jej w odpychająco konkretny sposób (Brawo, McKay! Twoje zdolności komunikacyjne nie są jednak najgorsze!)
Wątek Teyli i Shepparda... cóż, ktoś kiedyś musiał jej powiedzieć, że żołnierze naprawdę nie są od ratowania krewnych i znajomych królika, nie są bohaterami dla całej galaktyki, bo bardziej cenią sobie zadki własnej ekspedycji.
Potem co prawda i tak ratowali, ale tylko dlatego, że nie mieli niczego innego do roboty w tym czasie, a akurat trafiła się okazja.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych