Odcinek 035 - S02E15 - Seizure
#61
Napisano 08.04.2011 - |17:03|
Sporo oczekiwałem po wiadomości, że ma pojawić się David Hewlett niestety trochę się zawiodłem na tym co zobaczyłem o ile Rodney jak zwykle wypadł świetnie o tyle historia przedstawiona już nie była tak dobra. Pomysł z napadaniem naszych sojuszników(znajomych) trochę nie na miejscu rozumiem że zależy im na załodze ale bez przesady narażać życie całej planety to przesada zachowywali się jak Goa'uld przychodzą jak po swoje i nic ich nie interesuje, Rodney był pewny że planecie nic się stanie, ale pamiętamy jakie potrafi popełniać błędy, które kończą się wysadzeniem układu słonecznego. Tak na prawdę niczego nie dowiedliśmy wrota nawet nie wstukały 8 szewronu więc nie wiemy co by się stało czy tunel byłby stabilny itp,itd. Scenarzyści zostawili sobie furtkę by wykorzystać ten wątek mamy plan brakuje nam tylko planety gdyby były kolejne sezony pewnie by z niego skorzystali i przelali personel i inne rzeczy na statek a tak chyba już o tym nie usłyszymy. Sceny z udziałem Amandy były nudne po kilku minutach miałem już jej dość dobrze że skończyła w kwarantannie. Eli miał od początku być postacią która miała nam się kojarzyć z Rodneyem w tym odcinku sam Mckay go naznaczył mówiąc że widzi podobieństwo do siebie sprzed lat.
#62
Napisano 08.04.2011 - |21:16|
Pozdrawiam
Bofort
#63
Napisano 08.04.2011 - |23:00|
Podejrzewam że nie tyle ludzi, co kamieni - może jedyne pary to te które są między ziemią a destiny? I jedyna opcja zamiany była z ludźmi z destiny?Pytam się dlaczego do tej bazy udali się Young i Scott? Na Ziemi brakuje ludzi, że muszą się posługiwać tymi z Destiny?
Aczkolwiek w takim momencie pojawia się pytanie czy kamienie wróciły na ziemię - była mowa że ludzie zostali uwolnieni, ale co z takim cennym sprzętem?
#64
Napisano 09.04.2011 - |08:30|
Witam.No wlasnie tez mnie zastanowilo to, ze silniki wywalily Destiny do normalnej przestrzeni, ale nie spowodowalo to zadnej czkawki w uzywaniu kamieni. Podejrzewam, ze scena zostala wywalona w montazu.
......................................
Podsumowujac solidna robota. Mniej sie czulo ze to odcinek SGU, a bardziej ze Stargate w ogole, i pod tym wzgledem od czasow pilota jest to najlepszy epizod. Nie byl jakis niesamowity, szczeka nie opada, ale byl elegancko grany, z pomyslem, szybki, dobrze wykonany, wieloelementowy. No stargejtowy jak najbardziej. Za to wstawiam mu 9. Byloby 9,5 ale nie daruje bredni z transferem swiadomosci.
Po przeczytaniu filozoficznych rozważań prawie rozbolała mnie głowa.
Jednak uniwersum ma takie rzeczy wpisane w konwencji. Zaczęło się od Harlana który przeniósł świadomość SG1 do robotów, który były tak dobre że połapali się dopiero na ziemi. I nie było tam problemu z procesami w mózgu albo odwzorawaniem połączeń. Czyli jest to możliwe i basta. Gdybyśmy oglądali Modę na sukces to by nie pasowało. A tak to ce Uniwersum pełne jest takich zamian. Wystarczy wymienić jeszcze przeniesienie świadomości Sam do komputera w efekcie ataku sondy obronnej albo maszynę Machella. czy odcinek Lifeboat.
A jeżeli koniecznie chcemy zrozumieć jak to działa to postawmy się na miejscu tej kobiety z Langarii które McKay powiedział:
"Bo zasadniczo dla ciebie jestem człowiekiem z przyszłości." I mozna dopowiedzieć A ty jesteś za .... by to zrozumieć.
Co do braku resetu kamieni przy wyjściu z FTL to albo błąd scenarzystów albo ulepszyli działanie kamieni podczas naprawy o której była mowa w jednym poprzednich odcinków. Cieszy pokazanie dążenia do celu postaci. Telford chce wrócić i to za wszelką cenę, a ziemianie potrzebują mozliwości wysłania wsparcia. Tu jest realny świat konfliktów róznych grup i całych planet. Jesteśmy z góry w gorszym położeniu niż Lucianie którzy mają znacznie większy kawałek galaktyki do dyspozycji, a my mamy tylko jedną Ziemię. Nie mówiąc już o kontaktach i innych układach. Gdybyśmy nie pozwolili upaść Asgardczykom lub lepiej współpracowali z TokRa to nasza sytuacja byłaby lepsza.
Ciekawe natomiast jest działanie całego statku. Mozliwość wpływu jednych programów na drugich. Czyli jak Amanda mogła powstrzymywać Ginn. Czy statek to jeden wielki superkomputer czy raczej zbiór komputerów połączonych ze sobą. Jak to działa i dlaczego działa tak dobrze. Jak wytłumaczyć inteligencję statku, on reaguje prawie jak żywa istota.
Bardzo ciekawa jest druga którą przebyli bohaterowie. Eli zamknął ukochaną w kwarantannie by ratować Rusha. Pokazuje to ewolucję ludzi na statku, oczywiście nie wszystkich.
Pozdrawiam
Użytkownik biku1 edytował ten post 09.04.2011 - |13:51|
zbędne powtórzenie całego posta
#65
Napisano 09.04.2011 - |10:11|
-nie cytuje sie calego posta
Po drugie:
-zaden z wymienionych przypadkow nie byl wyjasniany. Stwierdzano ze "jakos" do tego doszlo.
Po trzecie:
-Sam nigdy nie byla przeniesiona do komputera z tego, co mi wiadomo
Po czwarte:
-Lifeboat nie podawalo tak kretynskich wyjasnien. Ogolnie to bylo tak jak w "po drugie": i tam faktycznie dzialalo McKayowe "as far as you are concerned I'm from the future", poniewaz to "jak" pozostawalo niewyjasnione. Tutaj-nie. Tutaj dziala "jestesmy z terazniejszosci i gadamy glupoty".
Po piate:
-Harlan tez niczego nie przenosil, stworzyl fizyczne kopie.
Po szoszte:
-gdyby zastosowac twoje myslenie "ze jest mozliwe skoro pokazano" to kazda wierutna bzdure nalezaloby brac z polykiem w kazydm serialu. Na przyklad w tym odcinku katja slusznie zauwazyla, ze cala akcja z Langara nie ma sensu i jest gwaltem na zdrowym rozsadku; ale wedle ciebie bylo jak bylo wobec tego to ma sens.
Po siodme:
-jak cie od tego bolala glowa to moze nie nalezalo czytac
Winchell Chung
#66
Napisano 09.04.2011 - |10:40|
hm.. a kopia zrobiona przez replikatorów?-Sam nigdy nie byla przeniesiona do komputera z tego, co mi wiadomo
z bateriami itepe?-Harlan tez niczego nie przenosil, stworzyl fizyczne kopie.
#67
Napisano 09.04.2011 - |11:18|
Z glowy Sam nigdy nie wyciagnieto jakiegos "programu" i nie wpakowano go do komputera.
Co zrobiono to pewien humanoidalny replikator stworzyl na jej podstawie jej swoista kopie-przynajmniej z wygladu. To taka inna wersja klonowania.
To samo stalo sie z robotami Harlana. Mialy wygladac przekonywujaco, a w lepetynie mieli wszystko poustawiane tak, by dzialali jak ich pierwowzory. To ZUPELNIE co innego niz jakies hokus-pokus z wysysaniem zawartosci mzogu i wrzucaniem go do komputera. Mozna to osiagnac bowiem na wiele sposobow. Mozna na przyklad odwzorowac budowe mozgu za pomoca stucznych komponentow albo stworzyc program ktory dzieki swoim algorytmom bedzie sprawial ze robot bedzie sie podobnie do oryginalu zachowywal. Albo mozna zeskanowac danego osobnika i puscic jego symulacje na dysku twardym robota.
Tak wiec w zadnym z przypadkow nie mielismy czegos, co widzielismy tutaj.
Tak wiec zadne z twoich zastrzezen nie jest logiczne, a to z bateriami jest wrecz bez sensu.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 09.04.2011 - |11:19|
Winchell Chung
#68
Napisano 09.04.2011 - |12:14|
hm... nie do końca klonowania - nie było tutaj materiału genetycznego, a raczej stworzenie replikatora, zawierającego również wiedzę Sam.Z glowy Sam nigdy nie wyciagnieto jakiegos "programu" i nie wpakowano go do komputera.
Co zrobiono to pewien humanoidalny replikator stworzyl na jej podstawie jej swoista kopie-przynajmniej z wygladu. To taka inna wersja klonowania.
Czy ja wiem. Fundamentalne jest pytanie czym jest świadomość. Jeżeli tylko czymś w stylu programu - to w obu w/w przypadkach mieliśmy do czynienia z "zgraniem" programu i uruchomieniem go na "innym" sprzęcie. Analogicznie jak tutaj - przy czym tutaj dodatkowo on został usunięty z pierwowzoru.To samo stalo sie z robotami Harlana. Mialy wygladac przekonywujaco, a w lepetynie mieli wszystko poustawiane tak, by dzialali jak ich pierwowzory. To ZUPELNIE co innego niz jakies hokus-pokus z wysysaniem zawartosci mzogu i wrzucaniem go do komputera. Mozna to osiagnac bowiem na wiele sposobow. Mozna na przyklad odwzorowac budowe mozgu za pomoca stucznych komponentow albo stworzyc program ktory dzieki swoim algorytmom bedzie sprawial ze robot bedzie sie podobnie do oryginalu zachowywal. Albo mozna zeskanowac danego osobnika i puscic jego symulacje na dysku twardym robota.
Tak wiec w zadnym z przypadkow nie mielismy czegos, co widzielismy tutaj.
(przypadek gdzie ten.. no.. nie pamiętam - doktor z Atlantis któ¶y zginął od wybuchu bomby - i został sklonowany przez wrait pomijam - tam kopia była na identycznym "sprzęcie", czyli ciele ludzkim).
#69
Napisano 09.04.2011 - |12:55|
W żadnej ze swoich wypowiedzi nie wypowiadałem treści redukcjonistycznych. To tylko ty ciągle pisałeś o tym, że moją intencją jest udowodnić, że nie żyję bo składam się z atomów i cząsteczek, a atomy i cząsteczki nie żyją. Być może powinienem był wcześniej napisać o życiu to co napisałem post temu, żeby rozwiać twoje wątpliwości - a ja problem pozostawiłem samemu sobie nie doceniając jego wagi dla ciebie - dla mnie problem nie istnieje, bo emergencję przetrawiłem już dawno temu. Chociaż przyznaję - na początku szło to nieco opornie - przez pewien czas byłem skłonny uważać, że redukcjonizm dalej ma sens bo może w elementy jakiegoś układu posiadają ukryte właściwości, które ujawniają się dopiero w obrębie tego układu - taki koszmarek koncepcyjny... W końcu jednak przyjąłem emergencję jako rozwiązanie bardziej prawdopodobne bo bardziej eleganckie i dające większe możliwości budowania jakichś teorii.Dokonales reduckji i stad-bach, twierdzisz ze wolnej woli nie ma.
Widzisz - tak jak wcześniej napisałem, wszystko jest kwestią założeń i definicji. Jeśli wolną wolę będziesz rozważał w tym znaczeniu w jakim jest rozumiana powszechnie (i przy tym chciał ją sprowadzić z pozycji bytu astralnego do mózgu) - połamiesz zęby. Jeśli ją zdefiniujesz tak tak jak (konsekwentnie) definiujesz, to tak jakbyś podmienił adwersarzowi w pojedynku nabój na ślepaka... Bo co ja mogę powiedzieć - mogę się nie zgadzać z definicją, ale gdybym w jej ramach próbował argumentować za nieistnieniem wolnej woli, dałbym wyraz jedynie swojemu pieniactwu. Tak, wolna wola w takim ujęciu na pewno istniej. Ale definicja mi się nie podoba. Czemu? Bo może oznaczać cokolwiek. Komputer też działa w ramach swoich naturalnych parametrów bez ograniczeń, podobnie wszystkie żywe organizmy - zaczynając od bakterii, poprzez gąbki i glewiki, na szympansach, gorylach i ludziach kończąc. Nie zaprzeczysz chyba, że wszystkie te "układy", jeśli nie są sztucznie ograniczane to mają "możliwość działania w ramach swoich naturalnych parametrów bez ograniczeń". Sądzę, że jesteś świadomy tego problemu, bo próbujesz ratować tą definicję wymaganiem świadomości. Ale to niestety strzał w płot - nie za bardzo mamy pojęcie o tym jakie warunki są potrzebne do powstania świadomości, więc nie za bardzo wiemy które organizmy mogą świadomość posiadać a które nie. Możesz sobie oczywiście twierdzić, że pszczoły świadomości nie posiadają (stąd nie posiadają wolnej woli), ale tego nie dowiedziesz, bo niby jak? Testem lustra? Co jak co, ale pszczoła testu lustra nie przejdzie z tego trywialnego powodu, że jej oczy działają na zupełnie innej zasadzie niż oczy kręgowców - pszczoła po prostu nie będzie się w stanie zobaczyć w lustrze. Poza tym kto powiedział, że świadomość różnych istot musi być zawsze taka sama - owady mogą mieć świadomość, ale o tak odmiennym charakterze niż my, że nie będziemy nawet w stanie tego faktu zauważyć - to wcale nie jest dziwne - mają zupełnie inaczej zbudowany układ nerwowy i inne narządy zmysłów, więc odbierają świat całkowicie odmiennie niż my.Jesli dany system spelnia swoje funkcje jak mozna twierdzic, ze nie spelnia? (...) Tym samym wolna wola to po prostu mozliwosc dzialnia w ramach swoich naturalnych parametrow bez ograniczen.
Czy nie czasami Bernard Korzeniewski (biofizyk z UJ) - "życie to zespół sprzężeń zwrotnych ujemnych (fizjologia - koncepcja homeostatu) podporządkowanych sprzężeniu zwrotnemu dodatniemu (rozmnażanie)"?Jeden z tych polskich "filozofujacych biologow" opracowal calkiem niezla definicje zycia ladnych pare lat temu. Teraz sobie z glowy tego nie przypomne, ale kobminowal z sprzezeniami zwrotnymi.
Sakramentos, nie wiem co ty czytasz, że wyciągasz takie wnioski. Nie znam raczej nikogo, kto twierdziłby, że "cała informacja w organizmie jest zawarta w DNA". Już samo to stwierdzenie brzmi jak jakiś bullshit. Bo niby co to ma oznaczać, że jest "zawarta w DNA"? Tzn. w sekwencji zasad? Każdy genetyk powie ci, że jest to po prostu nieprawda. Poza sekwencją zasad ważne (o ile nie najważniejsze z punktu widzenia wielokomórkowego organizmu) jest informacja jak wykorzystać tą sekwencję zasad - które elementy genomu są w różnych komórkach aktywne, a które nie. Jest tego na prawdę sporo - zaczynając od epigenetyki (patrz metylacja zasad w DNA i tematy pokrewne), a kończąc na gradientach morfogenów podczas rozwoju embrionalnego. Właśnie dlatego mnie osobiście trochę rozśmiesza wielkie halo wokół zsekwencjonowania genomu człowieka - mamy sekwencję DNA, ale co z tego... Nie wiemy wcale dużo więcej niż wcześniej.Notabene ta swiadomosc-cyz raczje jej prkaytcnze implikacje-nie dotarly do wielu naukowcow. Co jest dziwne, nierpawdaz? Nie wiem co tutaj jest winne. Uparcie bowiem twierdza ze cala informacja o organizmie jest zawarta w DNA. I choc to prawda-DNA to podstawa, to jednak nie mniej wazne jest to, w jakis sposob wszystko ze soba wspoldziala, ze wypadkowa procesow daje funckjonujacy organizm.
Nigdy inaczej nie twierdziłem. Może ująłem całą kwestię na początku zbyt bełkotliwie, albo może ty ją zinterpretowałeś w życzeniowy sposób (podobnie jak z tym redukcjonizmem).Z jednej strony stwierdzasz, ze calkowite poznanie nie jest mozliwe, ale poznanie ograniczone (np. naukowe) juz tak.
Po pierwsze - jaka jest różnica pomiędzy uwięźnięciem między skałami a tym, kiedy jednego osobnika trzyma drugi? A co jak to ten drugi wsadzi tego pierwszego między skały? No tak, zawsze można powiedzieć, że różnica jest zasadnicza, bo ktoś mógł tam wpaść przez przypadek albo zostać intencjonalnie wsadzony, ale z punktu widzenia tu i teraz takiej różnicy nie ma. I w jednym i w drugim przypadku człowiek jest unieruchomiony i stracił pewną cześć swojej wolności, bo nie może ruszyć ręką albo nogą, a jak sobie pouszkadzał nerwy, to już nigdy nie będzie w stanie nimi ruszyć, chociażby chciał. BTW - widać tutaj, że twoja definicja wolnej woli ssie - defekty neurologiczne roznoszą ją w puch. Przypuśćmy, że masz chorego na padaczkę, albo narkolepsję. Nikt nie chce mieć napadu padaczkowego - takie zjawisko rozpoczyna się samoczynnie. W zależności od charakteru chory może stracić przytomność, drgać, upaść z powodu nagłego zwiotczenia mięśni, albo mieć halucynacje (w szkole mówiono nam o gościu chorym na jakiś rodzaj padaczki skroniowej, który podczas napadów polował na klinice na dinozaury). Takie sytuacje tworzą ograniczenia, więc według twojej definicji: Tym samym wolna wola to po prostu mozliwosc dzialnia w ramach swoich naturalnych parametrow bez ograniczen, taki człowiek powinien tracić wolną wolę, albo przynajmniej jej część. Coś jest nie tak...Ani bakteria ani ty nie jetsescie sterowani zadnymi impulsami, bo impulsy nie sa czescia innego systemu. Tak samo jak czlowiek ktory uwiazl miedzy skalami nie stracil swojej wolnosci-co najwyzej swobode ruchow. Bo zeby wolnosc stracic musialby podlegac innemu czlowiekowi ktory decydowalby za niego.
Po drugie, z tym, że ani ja ani bakteria nie jesteśmy sterowani impulsami z zewnątrz, zwyczajnie się mylisz. Albo znowu inaczej definiujemy jakieś pojęcie. "Sterowanie" nie oznacza przełożenia 1:1 - "tu nacisnę, tu wyleci", tylko coś znacznie bardziej "subtelnego" - bodźce po odbiorze są przetwarzane w układzie nerwowym i wywołują jakąś reakcję - nie ważne czy jest to zmiana kierunku pełzania, wystawienie żądła, wyrzut adrenaliny z rdzenia nadnerczy czy modyfikacja poglądów filozoficznych. Bodźce zewnętrzne nieustannie modyfikują funkcjonowanie układu nerwowego, a więc modyfikują umysł (sposób generowania świadomości). Nie wiadomo czy bez bodźców zewnętrznych świadomość w ogóle się rozwija (żeby nie było - nie jestem zwolennikiem koncepcji "czystej karty" - neurobiologia rozsadza na kawałki te psychologiczne pseudonaukowe mrzonki).
Użytkownik graffi edytował ten post 09.04.2011 - |12:56|
#70
Napisano 09.04.2011 - |12:56|
Co do zas klonowania bylo to porownanie by wykazac ze masz do czynienia z procesem budowania fizycznego odpowiednika podobnego/identycznego z oryginalem, a ty mi tutaj o jakichs [beeep]owatych szczegolach. Czytanie ze zrozumieniem? Czytanie watku w ogole? czytanie jako takaie? Rozumienie kontekstu? Nie powtarzanie kwestii na ktore wypowiedzi juz sie znalazy? Chyba ze ma sie cos NOWEGO do powiedzenia na co druga strona nie dala juz opdowiedzi?
@graffi: odpowiem w wolnej chwili, tak na szybko to z DNA to jest tak: czytam co p*** transhumanisci i mi sie flaki przewracaja i potem nabieram skrzywienia i generalizuje. My bad
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 09.04.2011 - |12:59|
Winchell Chung
#71
Napisano 09.04.2011 - |18:00|
Sakramentos ty "złośliwy geniuszu" przeinaczasz trochę rzeczy. Aloha.
Użytkownik wenus525 edytował ten post 09.04.2011 - |18:06|
#72
Napisano 09.04.2011 - |20:51|
wasze dyskusje miażdżą
PS++$ PE- Y+ PGP--@ t++ 5+++ X+++ R tv- b+++ DI+ !D- G++ e(++++) h-- r+ x*>**
I always hope for the best. experience, unfortunately, has taught me to expect the worst.
#73
Napisano 09.04.2011 - |22:13|
#74
Napisano 10.04.2011 - |18:08|
A ja mam takie pytanie, do Sakramentosa, który jak widzę po postach zna się coś na rzeczy. Jak sądzisz, jak "drobno" wrota rozbijają przesyłaną materię? Atomy? Elektrony + protony + neutrony a może aż na kwarki? Żeby nadać jej prędkość transferu, którą jak mniemam jest prędkość światła plus powstanie tunelu pod przestrzennego?
Bo teorię mam taką: (ZAKŁADAM ZAWSZE, ŻE EKWIWALENT MASY JEST CONSTANS!)
Jeżeli to co ma się z Wrót pojawić zależy tylko od protokołu wyjścia, to czy mając na niego wpływ, tj. potrafiąc go programować mogłoby być możliwe, że po wrzuceniu 6kg cegły po drugiej stronie zmaterializuje się 6kg moduł ZPM? Lub czy wrzucając 50 kilo cementu czy jakiejkolwiek innej materii można by było otrzymać coś innego niż wrzucono, a co akurat jest potrzebne?
Idąc dalej tym tokiem, przez wrota przechodzi człowiek chory na raka, czy chorobę genetyczną, a z drugiej strony ten sam człowiek wychodzi zdrowy jak ryba? Albo ma pasożyta np. glistę ludzką, wchodzi, a wrota dokonują rekonstrukcji człowieka osobno, a pasożyta osobno? Świetny sposób na pozbywanie się Goauldów z głowy Można by wtedy było ustawić w protokole wyjścia coś jak firewall, zapobiegający przechodzeniu czego nie chcemy, lub zamieniający to na np. cenny metal, lub odsyłający z powrotem do wrót wejściowych. Ile problemów mniej mieli by Nasi, gdyby mogli robić takie coś Plus niszczenie przywleczonych wirusów, bakterii, innej zarazy, przez którą nie raz mieli pełno w gaciach.
Lub wchodzi człowiek bez ręki, dorzucamy 10 kilo drewna, człowiek wychodzi z odbudowaną strukturą ręki plus dostajemy resztę niezużytego drewna?
W odcinku, gdzie Tealc został uwięziony we wrotach i próbowali go przywrócić, czy wtedy mając możliwość modyfikowania protokołu wyjścia można by było wyleczyć go z uzależnienia od tretoniny? Czy też leczyć w ten sposób inne choroby?
PLUS Wrota przechowały świadomość Tealc'a i dla niego w ich buforze minęła tylko chwila, gdy się inni męczyli kilka godzin, żeby go odzyskać. W jaki sposób Wrota to robią? W jaki sposób zapisują "dane" mózgu. Na bazie 84 kilo 256 gramów (nie wiem ile ważył Tealc) materii i potem odwzorowaniu 1:1 struktury neuronów, zapisanych w nich chemicznie informacji, równowagi elektryczno-chemicznej, poziomu i ilości neuroprzekaźników? Skoro bufor wrót przechował ludzką pamięć, nawet jeśli nieświadomą, że jest przechowywana, to czy nie na takiej samej zasadzie mogą działaś komputery Przeznaczenia? Z tym że wtedy jak widać ta świadomość jest aktywna, a nie trzymana pasywnie do czasu odwzorowania, rekonstrukcji. ?
Stwierdziłeś gdzieś, że Pradawni przez duże P mieliby technologię lekarską ponad wszystko co do tej pory znamy a nawet lepiej, tekst o waleniu klocka w kuferek mnie rozwalił Czy wtedy chory doktor Volker przechodząc przez wrota otwarte byle gdzie, gdzie można przeżyć i wracając plus mając 1 kilo wołowiny odzyskał by sprawne nerki plus wyleczył się z nadciśnienia plus miałby resztę na hamburgera?
Tak mnie kiedyś naszło, ale sam nie wiem czy takie coś było by możliwe, stąd pytam
Życzę miłego wieczoru:)
Użytkownik colonywars edytował ten post 10.04.2011 - |18:57|
#75
Napisano 10.04.2011 - |23:57|
Chodzilo o to, ze tak mniej wiecej wygladala twoja arugmentacja na samym poczatku-ze trudno mowic o wolnej woli, bo nauka nie potwierdza jej istnienia tylko zaprzecza. Ja natomiast uwazam ze to efekt wlasnie "bledu redukcjonistycznego"-ze doszlismy do takiego rozdrobnienia ze trudno z tego punktu dojrzec wieksza calosc. Wiemy jak cos dziala, ale uparcie twierdzimy ze fakt, iz sklada sie z czesci mniejszych oznacza, ze jako calosc nie istnieje-sa tylko jej elementy. W tym rozumieniu negacja wolnej woli tak jak tego dokonales JEST redukcjonizmem. I IMO bledem logicznym. O to mi chodzilo i to jest zasadnicza roznica miedzy nami. Ty szukasz czesci z fabrycznym numerem wolnej woli, ja ja widze w wspoldzialaniu elementow razem. Dla ciebie to sprzecznosc, dla mnie logiczne przejscie do porzadku dziennego nad blednymi zalozeniami.W żadnej ze swoich wypowiedzi nie wypowiadałem treści redukcjonistycznych. To tylko ty ciągle pisałeś o tym, że moją intencją jest udowodnić, że nie żyję bo składam się z atomów i cząsteczek, a atomy i cząsteczki nie żyją.
Ale ja tego nie robie dla erystyki, by podmieniac naboje na slepaki, tylko dlatego ze nie uwazam by ganianie za fantasmagoriami dobrze nam robilo. Szukanie jakichs "monad" chyba jest bez sensu, nie sadzisz?Jeśli ją zdefiniujesz tak tak jak (konsekwentnie) definiujesz, to tak jakbyś podmienił adwersarzowi w pojedynku nabój na ślepaka... Bo co ja mogę powiedzieć - mogę się nie zgadzać z definicją, ale gdybym w jej ramach próbował argumentować za nieistnieniem wolnej woli, dałbym wyraz jedynie swojemu pieniactwu.
Slusznie zauwazasz, ze dodaje swiadomosc jako niezbednik wolnej woli, ale niepotrzebnie doszukujesz sie to fortelu, proby ratunku chybionego koncpetu. Nie, ja jesten konsekwentny jak Kant z swoim imperatywem i trzymam sie go do samego konca. Wolna wola jest imo mozliwa tylko wtedy gdy istnieje swiadomosc-obojetnie w jakiej formie istnieje. System musi byc swiadomy swoich dzialan i ich kosekwencji, musi miec narzedzia do ich oceny. Dlatego np. atomy wolnej woli nie maja, podobnie programy. Obecnie nie mamy dowodow czy maja ja owady i choc moze okazac sie roznie to na razie sie tego trzymajmy.
Tak, dopuszczam mozliwosc ze wolna wole moga miec rozne systemy, nie tylko czlowiek.
To swietny przyklad. Otoz nie, komputer jest STWORZONY przez inny system i dlatego wolnej woli nie ma tym bardziej, ze nie jest swiadomy. Aby dany system mogl miec wolna wole musi powstac bez ingerencji innych systemow swiadomych-innych "agentow", innych umyslow. Bo tylko one moga miec wolna wole.Komputer też działa w ramach swoich naturalnych parametrów bez ograniczeń,
Nie ma tu sprzecznosci. Wolna wola to cecha istot myslacych i swiadomych swoich dzialan. To, ze powstaja z "czesci skladowych" ktore wolnej woli ani swiadomosci nie maja nie jest sprzecznoscia, tylko WYMOGIEM by mozna bylo o wolnej woli mowic. To niezaleznosc od INNYCH a nie od siebie samego czy praw natury. Ograniczeniem wolnej woli moze byc tylko inna wolna wola.
Tak samo czlowiek nie traci wolnosci dlatego, ze siedzi za kratami, choc tak przyjelo sie to okreslac. Nie, on traci wolnosc dlatego, poniewaz jest zalezny od innych ludzi a nie od siebie.
Da, to on i ta definicja. Calkiem niezla, ale pewnie masz do niej jakies zastrzezeniaCzy nie czasami Bernard Korzeniewski (biofizyk z UJ) - "życie to zespół sprzężeń zwrotnych ujemnych (fizjologia - koncepcja homeostatu) podporządkowanych sprzężeniu zwrotnemu dodatniemu (rozmnażanie)"?
Jak juz wspomnialem, to moze zboczenie-nazwisko Kurzweil juz tu padaloSakramentos, nie wiem co ty czytasz, że wyciągasz takie wnioski. Nie znam raczej nikogo, kto twierdziłby, że "cała informacja w organizmie jest zawarta w DNA".
Poza tym to pokutujace popularne stwierdzenie i szkodliwy skrot myslowy z ktorym tu i tam walcze.
Prawda? znowu mozmey sie w czums zgodzic wiec wykorzystam ta okazjeWłaśnie dlatego mnie osobiście trochę rozśmiesza wielkie halo wokół zsekwencjonowania genomu człowieka - mamy sekwencję DNA, ale co z tego... Nie wiemy wcale dużo więcej niż wcześniej.
Zsekwencjonowanie DNA dla mnie osobiscie oznacza tak naprawde odpiero poczatek pracy nad zrozumieniem budowy czlowieka i dziedzicznosci i calej tej reszty. Bylo ciemno, teraz ktos zapalil pierwsza swieczke i mozemy zmierzac w jakims kierunku, a nie isc calkowicie po omacku. Niestety dla czesci naukowcow zdaje sie byc to znak konca i meta, dlatego chyba sie przychylaja do twierdzenia ze "teraz to juz tylko taka wykonczeniowka". A tak naprawde po prostu opracowano praktyczne narzedzie do prawdziwej pracy. Najpierw odkryto DNA w ogole. Teraz mozemy je sekwencjonowac. Czyli dopiero mozna zaczac powazna robote.
Raczej zareagowalem z przewrazliwienia. Ale poniewaz wychodzisz nie z pozycji postmodernistycznych, tylko irrajconalistycznych to nie ma tutaj miedzy nami sprzecznosci.Nigdy inaczej nie twierdziłem. Może ująłem całą kwestię na początku zbyt bełkotliwie, albo może ty ją zinterpretowałeś w życzeniowy sposób (podobnie jak z tym redukcjonizmem).
Poczytaj Hayka, dobrze ci radze co prawda w "The Constitution of Liberty" nie zajmuje sie wolna wola, tylko wolnoscia, ale wszystkie jego twierdzenia mozna smialo przeniesc na jej grunt. I o wolnosci gada tylko przez pierwsze rozdzialy, potem przechodzi do ekonomii, podatkow itd. a pamietam ze kiedys miales ochote sie w to zaglebic. Czesc filozoficzna ma bez zbednego chromolenia w bambus, wyklada wszystko jasno i przejrzyscie. I uzywa tego samego przykladu co ja.Po pierwsze - jaka jest różnica pomiędzy uwięźnięciem między skałami a tym, kiedy jednego osobnika trzyma drugi? A co jak to ten drugi wsadzi tego pierwszego między skały?
Gdy wpadlem na jego ksiazek zaskoczylo mnie, ze przez tyle lat wykonywalem durna robote dochodzac do tych samych wnioskow co ktos przede mna, tracac czas, jak moglem po prostu przeczytac Hayka.
Nie mozna mowic o wolnosci wobec czeogokolwiek innego niz inni ludzie. W naszym wypadku-czegokolwiek innego niz inne systemy. Wolnosc mozna stracic tylko poprzez dzialanie innego systemu i tak samo wolna wole mozna tak stracic. Lista zaburzen, wywolywanych blednym dzialaniem czegos tam nie zmienia tego stanu, jest od niego niezalezna. Komponentem niezbednym jest czyjes dzialanie, a nie procesy, prawa natury etc, bo one nie sa systemami/agentami.
Troche rzecz sie (pozornie) komplikuje gdy np. zalozymy ze ktos zmodfikowal DNA nienarodzonego dziecka tak, by mu pasowalo, projektujac je sobie. Na pierwszy rzut oka mogloby sie wydawac, ze ma wolna wole-poniewaz dziala wedle swoich parametrow. Problem w tym , ze parametry zostaly okreslone przez kogos innego i tym samym dany czlowiek-jego istnienie-nie sluzy samemu sobie tylko innemu agentowi/czlowiekowi i jego celom. Choc jemu wydaje sie, ze dziala tak, jak chce.
Mozna odpowiedziec na to w jeden sposob. "No dobra, a co jesli na w skutek dzialania programu komputerowego ktos dostanie czipa w mozg i bedzie nim sterowal?" ale ponownie-taki program komputerowy nie wzial sie znikad, to raz. Zostal stoworzony. Natomiast jesli system jest zaburzany z zewnatrz i jego procesy na tym tak cierpia, ze przestaje on realizowac swoje funkcje-a zaczyna kogos/czegos innego to otrzymujemy taki sam efekt. Tak wiec po pierrwsze do utraty wolnej woli potrzebny jes tkomponent innej wolnej woli dzialajcej przeciwko tej pierwszej, a po drugie ingerencja w system. Moze sie bowiem zdarzyc ze zetkniemy sie z bakteria ktora zmodyfikuje nasze zachowanaie na skutek swoich dzialan-ale to wlasnie zaburzenie spowodowane zewnetrzna dzialalnoscia innego agenta. Co prawda ten agent nie jest swiadomy, ale jego dzialnia sa takie, jakby byl. Bowiem dla realizacji swoich wlasnych "celow"-np. rozmnazania-modyfikuje inny system i zaburza go. Nie mozna natomiast powiedziec, ze atak padaczki do czegos dazy.
Oczywiscie to pewna skaza w moim prostym rozumowaniu, bo zmusz amnie do wejscia z definicjami na jeszcze wyzszy poziom abstrakcji, prowadzac nieuchronnie do definicji z ktorej graffi sie tak smiejesz, sprawiajc ze rpzestaje byc uzyteczna. Niemniej jednak chyba juz rozumiesz o co chodzi?
Tak wiec twoje zastrzezenia ze rozne zaburzenia obalaja moje tezy sa bezzasadne. Nie obalaja, co najwyzej wzbogacaja I choc moja definicja moze ssac-w koncu sam stwierdziles ze nie wszystko da sie zdefiniowac-to twoje kontrargumenty nie maja sensu, skoro nie maja komponentu innego systemu. Czyt o swiadomego, czy dazacego do jakiegos celu. A zaburzenia? Zaburzenia, schorzenia, patologie-z samej definicji to nie jest norma, wiec jesli wplywaja na wolna wole to moga ja odebrac.
Naturalnie nadal mozemy natknac sie na fenomeny naturalne (np. jakies nie wiem, czasteczki lecace przez kosmos) ktore moga odebrac wolna wole, ale wtedy nalezy zadac sobie pytanie czy gdyby dany osobnik nie zostal poddany jego wplywowi zachowywalby sie tak samo? Czy moze jego "parametry" zostaly zmienione?
To powiedziawszy dorpawdy nie wiem jak atak padaczki moze obalic twierdzenie, ze ma sie wolna wole. No ma sie, ale to nie oznacza ze nie mozna jej odebrac czy zaburzyc jej dzialania, jak kazda inna funkjce naszego ciala.
Niii tam, ja sie w ogole tym nie zajmuje, chyba ze to czyjes dzialanie nakierowane na odebranie wolnej woli komus innemu, i wspominam o tym o tyle o ile musze. Po prostu krece z dezaprobata glowa nad tymi, ktorzy twierdza ze jak czlowiek musi jesc czy np jak zakochuje sie pod wplywem biochemii i innych tam procesow to oznacza, ze "cos" za niego decyduje. Tym czasem samo sformulowanie "cos" oznacza ze stoi za tym jakas wola, co nie jest prawda. Nie stoi zadna wola-tym samym nie mozna mowic ze my ja tracimy. Case closed.Po drugie, z tym, że ani ja ani bakteria nie jesteśmy sterowani impulsami z zewnątrz, zwyczajnie się mylisz. Albo znowu inaczej definiujemy jakieś pojęcie.
To nie sa psychologiczne pseudonaukowe mrzonki, tylko podstawa calego wspolczesnego swiata i jego konstrukcji, bo pojecie to stworzyl John Locke i na nim oparl stwierdzenie, ze ludzie sa rowni a stamtad podazyl do reszty swoich tez, na ktorych oparta jest demokracja, republikanizm etc. A to, ze majac "do zabawy" tylko ta jego teze o tabula rasa i zadnych podstaw naukowych ludzie zaczeli dochodzic do absurdalnych wnioskow to juz nie jego wina.Bodźce zewnętrzne nieustannie modyfikują funkcjonowanie układu nerwowego, a więc modyfikują umysł (sposób generowania świadomości). Nie wiadomo czy bez bodźców zewnętrznych świadomość w ogóle się rozwija (żeby nie było - nie jestem zwolennikiem koncepcji "czystej karty" - neurobiologia rozsadza na kawałki te psychologiczne pseudonaukowe mrzonki).
Zreszta, podobnie jak z wieloma sprawami w tzw. humanities ta jego epistemologiczna teoria byla za razem i poprawna i zla. Zla, bo nie jestesmy niezapisana tablica. Prawdziwa-bo jestesmy na tyle elastyczni by przyzwyczaic sie do wiekszosci warunkow czego dowodem jest nie tylko proces socjalizacji jednostki, ale tez przyklady tzw. "dzikich dzieci".
@wenus525: blad. Pewnych rzeczy nie da sie zwiezle spiac, bo napisane zwiezle sa niezrozumiale dla otoczenia. Chcac przyblizyc punkty widzneia i osiagnac wzajemne zrozumienie anlezy niestety wywloczyc sobie flaki i sie rozgadac. Co zreszta poruszono w dyskusji, bo przeciez tak dziala mozg-poprzez integracje ifnormacji. Jak ma zintegrowac ifnormacje ktora jest przedstawiona w zbyt prosty a tym samym ulomny sposob? Lapidranosc-tak, ale tam gdzie pomaga, a nei tam gdzie przeskzadza. Poza tym ja sie naprawde streszczam, podobnie jak graffi. Stad pewnie czesc nieporozumien ktore miedzy nami wynikly. Poza tym tresciwosc jakiej wymagasz jest mozliwa tylko tam, gdzie rzecz jest przemyslana wewte i z powrotem, a nie tam gdzie jestesmy na swoistej terra incognita. Tak wiec krocej to sobie moze pisac nauczyciel w liceum albo wykladowca na uniwerku, a nie para znudzonych forumowiczow gadajcych na tematy na ktore ludzkosc nie zna odpowiedzi.
A co do ksiazek-zgadza sie, studia zabijaja mozg.
@colonywars: juz o tym wspominalem. Nie rozumiem dlaczego tworcy Stargate uparli sie z niego robic transporter, to zbedne. Tworzy to tylko jedna pozytywna rzecz: swoisty "most" miedzy technologia pierscieni a technologia Wrot. Ale poza tym to tylko problemy i utrata pierwiastka oryginalnosci jaki odroznia Stargate od reszty seriali SF. Bo w ten sposob sa one sprowadzone do niczego innego jak kolejnego startrekowego transportera, tylko ze o wielkim zasiegu. Tak naprawde powtorzyli jego dzialanie co mi sie nie podoba.
I tak, jesli to urzadzenie mialoby tak dzialac to jakby przy nim pokombinowac powinno walsnie tak, jak to opisujesz, moc dzialac. Co kaze postawic pytanie dlaczego u licha tak nie dziala i mozna na to wymamrotac tylko jedno "etyka Pradawnych". Co, zwazywszy na to ze normalnie robili znacznie gorsze rzeczy, raczej tworzy problemy a nie je rozwiazuje.
Tak wiec przez lata po prostu ignorowalem ten punkt programu uznajac ze materia po prostu przechodzi i tyle, a jak czasem uwieznie w srodku to znajduje sie w jakichs subwymairach czegos tam, w jakichs pod-planckach i innych belkotach i jesli sie jej nie wyciagnie z limbo czym predzej, to wyparuje w postaci ciepla czy czegos innego. Podobnie uwazam jesli chodzi o transportery. Bo jesli ktos mialby urzadzenie takie jak to sie opisuje notorycznie po SF (w tym w SG) konsewkencje jeog posiadania bylyby ogromne i nie przystaja do tego, co tam widzimy. Np. Pradawni nie mogliby przegrac wojny z Wraith, bo by sobie dorepilkowali wszystko. Swoja droga w 4 sezonie SGA pokazano na krotko co daje taka technologia gdy Wraith probowali dzieki energii ZPM zreplikowac nowa armie na penwej planecie majac jako wzorce ilus tam swiezo "wyklutych" zolnierzy.
Problem z Wrotami jest w tym, ze one tak naprawde nie mialy nigdy byc wyjasniane. To starozytny artefakt, ktory za pomoca technologicznego odpowiednika magicznej rozdzki pozwala naszych bohaterow przeniesc do magicznego krolestwa za siemdioma morzami by mogli tma przezywac wspaniale przygody. Jego starozytnosc i "artefaktycznosc" wymaga, by nie dalo sie tego wyjasnic, raz bo to czesc calej atmosfery, a dwa bo robiac to zamienilibysmy naszych bohaterow w czarownikow wladajacych artefaktem. A nasi bohaterowie nie moga byc czarownikami-wtedy to juz nie bylyby zadne ciekawe przygody, bo staliby sei wszystkiego panami, a wtedy nie ma zadnych przygod. Niestety, jak to czesto bywa, probuje sie w SF zepsuc dobrze dzialajcae elementy fabularne nadmiernymi wyjasnieniami. Ot, technobubble ktory ma sprawic, ze wszystko wydaje sie realistyczne nagle zaczyna gryzc nas w d upe, bo okazuje sie ze jesli dalo sei takie a takie wyjasnienie to prowadzi ono do takich a takich wnioskow i takich a takich efektow.
Dla wlasnego zdrowia radze wiec zalozyc, ze nasi nie maja tak naprawde pojecia jak dzialaja Wrota i ciagle zgaduja, ale dobrze im idzie i ze nie jest to zaden transporter i nie ma z nim nic wspolnego.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 11.04.2011 - |00:26|
Winchell Chung
#76
Napisano 11.04.2011 - |13:44|
A ja mam taką prośbę aby w miarę trzymać się tematu i nie przeginać z offtopami bo i tak macie tu dosyć dużą dowolność.A ja mam takie pytanie, do Sakramentosa, który jak widzę po postach zna się coś na rzeczy. Jak sądzisz, jak "drobno" wrota rozbijają przesyłaną materię? Atomy? Elektrony + protony + neutrony a może aż na kwarki? Żeby nadać jej prędkość transferu, którą jak mniemam jest prędkość światła plus powstanie tunelu pod przestrzennego?
Bo teorię mam taką:.................
O mechanice działania wrót jest odpowiedni temat i tam trzeba z się udać z takim zagadnieniami.
A nie tutaj wrzucać wszystko co się komu przypomni i co kogo aktualnie nurtuje.
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu .
RIP BSG, Caprica
RIP Farscape
RIP Babylon 5
RIP SG-1, SG-A, SG-U
RIP SAAB, Firefly
RIP ST: TOS, TNG, DS9, VOY, ENT
#77
Napisano 12.04.2011 - |13:30|
Po trzecie:
-Sam nigdy nie byla przeniesiona do komputera z tego, co mi wiadomo
Witam
O ile pozostałą wyliczankę mogę uznać jako twoją rację to w tej kwestii się nie zgadzam.
Sam została przeniesiona da pamięci komputera w odcinku 4x20. Chodzi tam o istnienie które w wyniku wysłania MALP na ich świat wtargnęło do komputera SC i prawie zniszczyło ośrodek. W celu odświeżenia zapraszam do oglądania.
Pozdrawiam
#78
Napisano 12.04.2011 - |14:12|
Winchell Chung
#79
Napisano 27.04.2011 - |19:11|
Rush sam siebie zgrał do banków danych Destiny - to było cool Pewnie wszyscy byli w szoku że bierze dzień wolny. W końcu jest pracoholikiem. Sam bym nim został gdybym miał być na Destiny. Taka przygoda
Użytkownik Marx red edytował ten post 27.04.2011 - |19:15|
fanatyczny wyznawca SGU
#80
Napisano 02.05.2011 - |00:50|
Jeżeli dobrze rozumiem, że największe obiekcje budzi to, że ponoć komputer "nie jest kompatybilny" z mózgiem. Oraz, że komputer używający systemu dwójkowego nie jest w stanie dostatecznie dokładnie odwzorować rzeczywistość.
Obiekcje wydają się nie uzasadnione. To jak jest skonstruowany komputer oraz to czy używa systemu dwójkowego czy nie, nie powinno mieć znaczenia dla programu. Po to używa się złożonych języków programowania, żeby nie musieć myśleć jak to jest realizowane na poziomie fizycznym.
Ktoś tu mówił o problemie przesyłania różnych stanów neuronu w komputerze opartym na systemie dwójkowym. To tak jakby powiedzieć, że zmienna jakiegoś typu tekstowego zamiast ciągu znaków ascii może zawierać tylko literę a albo b. Co ma jedno do drugiego. Nie mówiąc już że taki obiekt klasy umownie mówiąc "neuron" mógłby mieć tysiące(lub wstaw sobie liczbę jaka ci się podoba) różnych zmiennych, stałych,funkcji i obiektów opisujących go w przeróżny sposób.
Są dwie rzeczy model na który składały by się Struktura mózgu( w której taki obiekt jak neuron byłby tylko mikroskopijną cząstką całego tworu) wraz z zasadami działania wszystkich elementów oraz Dane początkowe które miały by w niej zostać zawarte. I tyle. I nie widzę też dla czego miało by dochodzić do jakiejś degradacji chyba, że było by to zgodne z zasadą działania modelu.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych