Zakończył się serial dla którego w ogóle znalazłem się na tym forum. Forum, na którym mogłem poznać innych teorie, domniemania, odniesienia, smaczki, których sam nie dostrzegłem. I to forum stanęło na wysokości zadania, oceniam je na 10/10.
No co, jak koniec to koniec...
Co do odcinka "The End", to bardzo mi się podobał. I myślę, że wiele osób dopiero z czasem doceni finał finałów, jak i cały serial. Przede wszystkim należy docenić tragizm historii w finale zawartych. Ostatnie sceny pokazują, że historia dziejąca się na wyspie była realna, zaś alter flashe jedynie/aż czymś w rodzaju czyśćca.
A to oznacza, że te wszystkie śmierci - Boone'a, Shannon, Libby, Any Lucii, Goodwina, Ethana, Pana Eko, Danielle, Karla, Alex, Keamiego, Omara, Daniela, Charlotte, Michaela, Toma, Charlie, Juliet, Naomi, Cindy, Arzt, Kelvin, Mikhail, Dogen i całej reszty - były prawdziwe. A to czyni ich śmierć wielce niesprawiedliwą i krzywdzącą. Czym sobie Alex albo Locke zasłużyli na śmierć? Albo Juliet? Co im, po ich "odnalezieniu się" w czyścu, skoro zginęli? Jak dla mnie na marne. Jaki z tego morał? KOCHAJMY SIĘ.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, więc spieszmy się miłować drugą osobę. Nie warto przejmować się rzeczami, które nie są warte. Po prostu nie mamy na to czasu. Lepiej zadbać o siebie, odnaleźć miłość swojego życia lub bacznie przy niej stać, do samego końca. Doceńmy życie, tak jak Richard je docenił, kiedy pojawił się u niego pierwszy siwy włos.
Wracając do finału - tak naprawdę całą historię przeżyli jedynie Kate, Sawyer, Claire, Richard, Miles oraz Kudłaty.
"Ajira Six".
Z tej szóstki zaledwie trzy postacie pochodzą z feralnego lotu Oceanic 815, towarzyszące nam od 1 sezonu. Na wyspie jeszcze pozostała piątka: Hugo (nowy Jacob), Ben oraz Desmond a także Rose z Bernardem, którzy jednak postanowili się odciąć. Jacka ostatecznie zabił Czarny Dymek (pchnięcie nożem), a nie fontanna światła (!). Ciekawe, "czy" i "jak" Desmond wróci do Penny i dzieciaczka. Jaką rolę będzie pełnił Hugo, skoro nie musi pilnować Dymka by nie uciekł (skoro nie żyje). Samo pilnowanie Światła i pomaganie ludziom (co Ben zasugerował), to troszkę moim zdaniem za mało. Powinien teraz podarować długowieczność Benowi, żeby jemu później nie było zbyt samotnie na wyspie.
Skoro alterflashe okazały się Czyśćcem, które nie mają większego znaczenia dla akcji na wyspie (i częściowo poza nią w poprzednich sezonach), to mamy do czynienia z NAJWIĘKSZYMI i NAJDŁUŻSZYMI zapychaczami w historii LOSTa.
Odcinek Nikki-i-Paulo-centryczny niech się schowa! Alteflashe miały jedynie budować tło dla finału, a co gorsza, połowa z nich (w całym sezonie 6) była najzwyczajniej w świecie nudna!
A w tym kościele to mi brakowało przede wszystkim księdza. Pana Eko.
I gdzie podział się Michael? Czyżby jego dusza na dobre utknęła na wyspie? Uruchomienie samolotu i odlot jak dla mnie dość mocno naciągane. Za to motyw z korkiem był dobry i mi się podobał.
Jak dla mnie finał finałów: 9/10.
A teraz trochę o całym serialu. Niestety rozczarowuje brak rozwiązania sterty zagadek, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość zapychaczy w ciągu całego serialu. I na litość boską, nie muszą zaraz pokazywać stworzenie wszechświata, z wyspą i jej Światełkiem włącznie. Czy tłumaczyć sens życia. Wystarczyło by odpowiedzieć na podstawowe pytania, na które odpowiedzi zabrakło. Dla mnie zabrakło odpowiedzi na:
- co z Aaronem i Waltem? Dlaczego spuszczono w kiblu ich wątki? A mógł to być nowy Jacob i MiB, walczący ze sobą na wyspie...
- jakim cudem wydostawał się poza wyspę Jacob? pojawiał się u różnych bohaterów serialu w finale sezonu 5...
- skąd wzięła się "matka" Jacoba i MiBa?
- co to za zielony ptak z finału sezonu 1 i 2?
- jaka była historia Razinskiego w Swanie?
- skąd był zrzut żywności? jakim cudem on trafił na wyspę? Mikhail nacisnął przycisk po wygranej partii w Płomieniu, ale co dalej?
- co z założycielami Dharmy - państwem DeGroot?
- i wiele więcej...
Czas teraz na ocenę sezonów:
- sezon 1 - 9/10 (prawie doskonały pod każdym względem
)
- sezon 2 - 8/10 (nieco inny klimat w tym sezonie, troszkę mniej mi się on podobał, i finał taki troszkę dziwny)
- sezon 3 - 7/10 (ocenę zaniżyła nowela o trójkąciku Jack-Kate-Sawyer, za mało o Othersach)
- sezon 4 - 5/10 (najkrótszy sezon, najbardziej nijaki, rewelacyjny "The Constant", reszta taka sobie, ktoś pamięta o co chodziło w finale? ;D /taki żart, wiadomo - przekręcenie steru/ )
- sezon 5 - 6/10 (nawet fajne to skakanie w czasie, imprezka w Dharmaville, ale kupę rzeczy nie wyjaśniono)
- sezon 6 - 7/10 (yay! mitologia! buu! nudne alterflashe! różny poziom odcinków)
Średnia wychodzi mi 7/10 i przy takiej ocenie pozostanę. Choć na tle innych seriali wypada na conajmniej 9/10.
Nie ma się co oszukiwać - drugiego takiego serialu szybko nie będzie. Jak dla mnie jest to jeden z najważniejszych seriali tej dekady. Umarł król, niech żyje król!
Aloha!