Czy SGU to s-f?
Czyli z polskiego na nasze, czy SGU to fantastyka naukowa?
To tak oczywiste, że aż bolą neurony, kiedy się próbuje wymysleć, jakie argumenty może mieć adwersarz. Bo aby stwierdzić, że SGU nie jest s-f, trzeba zaprzeczyć jego fantastycznej i/lub naukowej naturze fabuły, scenariusza.
Naukowych wątków w SGU jest takie nagromadzenie, że aż czasem idzie przesyt - szczególnie kamieni. Ale są, są, są.
To zostaje fantastyka i tu wkracza argument telenowelowy. Że potężna dawka informacji o życiu prywatnym bohaterów weksluje serial na tory obyczajowe. Owszem, ale to fantastyczne tory. Sytuacje, którym poddane są postacie, nie mogą mieć miejsca w "normalnym" czyli nie-fantastycznym uniwersum. Ta obyczajowość w SGU jest jak najbardziej z fantastyki a nie naszej rzeczywistości.
Tu nawet osoby, które wyznają bardzo wąską definicję s-f (wykuczającą Gwiezdne Wojny i Barbarellę, he
he, z tego gatunku ) nie mają żadnego argumentu, który podważałby uznanie SGU za s-f nawet z takiej definicji.
Sakramentos i inni mają rację mówiąc, że zagadnieniem istotnym i nietrywialnym jest nie to czy SGU jest s-f bo to tautologia, tylko czy to dobrze jest zrobione.
A tu trochę by się przydało polotu scenarzystom SGU. Oglądam sobie właśnie zabytek sztuki telewizyjnej jakim jest Babylon 5 i muszę powiedzieć, że jeżeli w pierwszym sezonie to skupianie się na postaciach, wątki ich psychologii, trochę raziły, to potem było to nieomal sedno sprawy w dalszych sezonach (pominąwszy ich zamerykanizowana wylewność). W sześciu epizodach Gwiezdnych też się okazało, że dla zrozumienia istoty czym jest "przywrócenie równowagi" historia rodu i psychologia tych postaci jest absolutnie niezbędna.
W SGU trochę to kuleje, ale może jest to wrażenie jak w pierwszym sezonie Babylon. Może to wszystko się nie tylko przyda, ale będzie warunkowało rozwój akcji. Mnie osobiście razi powtarzalność pewnych wtrętów. Że na pokładzie jest lesbijka już powiedziano, że był romans z Youngim też, powtarzanie tych info i wielu innych mnie irytuje- ale ja nie oglądam na przewijaniu i może jest to ze względu na takich przewijaczy, żeby załapali, bo repetycja matką nauk.
Jak czytam te wypowiedzi, że SGU nie jest s-f, to z nich, poza agresją werbalną, zionie pustka merytoryczna niedouczenie i niezrozumienie. Widać, że brak krzykaczom jakiegokolwiek pojęcia o tym co to jest z definicji s-f, jakie ma podgatunki, co to jest saga gwiezdna i czym sie różni od opery mydlanej i dlaczego saga jest s-f, a opera mydlana nie. Ludziska, poczytajcie te linki co tu były, sami poszukajcie i zanim zaczynacie taką pyskówkę zrozumcie,że sami się wystawiliście na śmieszność. I po co to komu? A jak już załapiecie, to przypomnijcie sobie "Świnie w kosmosie" z muppetów i zastanówcie się czy to telenowela czy s-f