Na początku cały wątek Ms. „Zwracającej na siebie uwagę” i jej halucynacji ciągnął odcinek w dół. To co w odcinku mi się jednak podobało to ostatnia scena. Wstawiona w każdym normalnym odcinku wydaje się trywialna. Cały odcinek nadaje jednak dramatyczniejszy ton tej sceny i to z czym rozkaz przejścia przez wrota się wiąże. Że każde przejście oznacza zetkniecie się z obcym środowiskiem w którym mogą nas załatwić nawet kleszcze czy też Kosmo-komary. Takie małe gówniane coś, a tyle problemów.
Ogólnie odcinek wydaje się jednak oderwany od jakiejś ciągłości serialowej z poprzednich odcinków. Na pierwszą podróż międzygalaktyczną można na pewno coś bardziej inspirującego wymyśleć, tym bardziej że w trakcie jej trwania mogli poszukiwać tego Franklina po całym statku. Tymczasem streścili nam to w kilka sekund.
Też postanowiłem zobaczyć od strony skryptu kto odpowiada za scenariusz odcinków. Autorem tego odcinka jest Carl Binder i okazuje się że napisał scenariusz do dwóch innych odcinków SGU – „Life” i „Water”. Definitywnie ten gość kojarzy się z odcinkami nie najwyższych lotów. Do SG-1 napisał scenariusz „Demons”. Sporo scenariuszy napisał do Atlantis i tam już trafiły mu się jakieś perełki jednak też dużo beznadziejnych tytułów. Wydaje mi się powoli nawet że gość jest od tego by tworzyć takie spowalniacze. Tylko czemu ten spowalniacz był niemal zupełnie oderwany od tej ciągłości akcji którą nam obiecano w całym serialu?
Ktoś był oszołomiony faktem że SGU ma swoje słabe i mocne momenty. Ale tak jest w każdym serialem i jest to pewnie celowe i tutaj, tworzy się spowalniacze by odcinki kluczowe były lepiej odbierane.
Przechodząc do komentarzy
Bolek, to przejście z kosmitami to był niezły pstryczek w nos, ale to zabieg nie jest wcale jakimś nowum które wymyśliło SGU. Do standardowej krytyki, a że nuda, a że przewijam, a że fan SG-1 to trzeba oglądać, że telenowela… ech. Odpuszczę to sobie tym razem. Tak dopisując jeszcze do tego akapitu mamy zarzuty o spazmy radości użytkownika korred,
Kto powiedział że wątek z Franklinem i alienami przestali nakręcać ten serial? Nie jedna osoba już na forum krzyczała że o Franklinie zapomnieli! Sam mówię że mogli tak zrobić że każda akcja na statku (jak szukanie Franklina) przynosi jakieś emocjonujące wydarzenia, ale może akurat scenarzyści sobie tak wymyślili że to poszukiwanie nie obrosło w dodatkowe wydarzenia i przeszukiwanie dostępnych sekcji statku milimetr po milimetrze i przeglądanie wszystkich logów nie jest zbyt emocjonująca rzeczą do pokazania i sobie to odpuścili.
Trailer do odcinka dużo wyjaśniał, więc scena z „zabiciem” Scotta dla oglądających trailer pozwalała natychmiastowo skojarzyć że mamy tu do czynienia z halucynacjami. Nie było jasne ich źródło. Jakaś nadzieja była w pewnym momencie związana z tym że Rush nie ma tak naprawdę halucynacji i że to kosmici w ten sposób doprowadzając nas do szału chcą przejąć kontrolę przez podstawione kleszcze.
Mr_gm prawi że oglądanie „medycznych” odcinków w serii Stargate jest stratą czasu! Takim medycznym odcinkiem był też „The Fifth Race” gdzie Fraiser ganiała za ewoluującym O’Neill’em. Z Altnatis „Tao of Rodney” . Twierdzenie więc że „medyczne” odcinki są stratą czasu jest sporym uogólnieniem.
Sakramentos, tak swoją drogą ukłony za informacje (w temacie chyba z odcinak „Lost”) z GW na temat tego wyłączenia zasilania w sekcji do której dostali się potem obcy. Niby oczywiste ale tego nie skojarzyłem.
„Zapychacz & wieśniaki” i obrywanie w dziób. Wydaje mi się że wtedy też broniłem Atlantis. To tak jak wtedy w kółko powtarzały się argumenty wieśniaki i zapychacz, tak teraz mamy telenowela i nuda.
Graffi zauważył też jedną rzecz gdzie byli wszyscy fanboy’e SGA gdy też się wylewała fala krytyki. Pozwole sobie zacytować moje wypowiedzi z tamtych czasów:
http://forum.gwrota.com/index.php?showtopic=11355&st=50&p=265262&#entry265262
O odcinku Trio
Odzywam się z szeregów osób “pogrążających” samego siebie, „nie szanujących” Stargate oraz oglądających „Mode na Sukces”, „Ranczo” i inne. Cóż, w swoich oczach wydaje mi się że jestem dokładnym przeciwieństwem tego, ale co ja tam wiem…
Rozwinę pewne moja słowa odnośnie samego odcinka. Określiłem łagodnie odcinek „jako nie wysokich lotów” zważając w moim mniemaniu na pewne drobne nie dociągnięcia scenariuszowe. Trzeba tu dodać jednowątkowość odcinka i ograniczoną ilość aktorów z głównej obsady. Odcinek nie wbijał w fotel, ale mimo to spędziłem go ani razu nie denerwując się za bardzo na to co widzę na ekranie, a co więcej humor odcinka trafił do mnie. Ostatecznie jednak ocenę dałbym niską (pewnie 6) i na razie byłby chyba drugi od tyłu za tym odcinkiem co Teyla z Keller chodziły po lesie.
Teraz przypomnę moją kampanię co odcinkową która żadnych efektów nie dała. Ostatnio zacząłem regularnie czytać tutaj dyskusje o odcinkach, oraz komentarze na gwrota. Fascynujące jest to jak grupa ludzi potrafi emanować nienawiścią do całej ekipy produkcyjnej i życzyć anulowania serialu, jednocześnie oglądając ten serial dalej zaprzątając sobie nim czas. Argument że nie ma innego serialu sci-fi do mnie po prostu nie trafia. Gdyby fandom SG mi się nie podobał to zyskał bym tyle czasu na inne rzeczy że nieraz chciałoby się mieć ten komfort. Trudno jednak rzucić serial i na razie nie mam takiego zamiaru. Mnie to co wydarzyło się w całym sezonie czwartym mobilizuje by oglądać dalej i nie mogę się doczekać finału. Pomimo odcinków zwalniających poważnie tempo.
Suma sumarum, wszyscy tutaj chyba tego odcinka nie postrzegają jako coś bardzo dobrego, a nawet dobrego. Chodzi o pewne podejście do całości i sposób argumentowania. Do mnie argumenty: „kupy”, „gówna”, „zapychacz” po prostu nie przemawiają. Recenzje wielu opierają się do jednego zdania, które tymi słowami można streścić.
Miałem okres w SG-1 gdzie wydawało mi się że z tego niżu odcinkowego już się nie wyciągnie. Pierwsza połowa sezonu siódmego. Szczęśliwie okazało się że udało serialowi powrócić się do dynamiki takiej w którym zostałem uraczony rewelacyjnymi odcinkami takimi jak 7x22 czy „Reckoning” i „Threads”.
Jak to teraz przeczytałem to sam byłem w szoku jak wiele zdań można przełożyć z SGA na SGU teraz.
Wtedy tez byłem posądzany o zamiłowanie do telenowel . Trudno. ;p
Sakramentos, wspominasz że gwiezdne omamy były przerabiane tysiące razy. No fakt, ale przykładowo odcinek „Human” także z omamami był dobrze zrobiony. Niech te omamy czy bijatyki i akcja się powtarzają, byłe były dobrze zrobione.
np. spowodowanymi wytwarzaniem jakichś tam egzotycznych cząstek (pole do popisu dla twórców) generowanych przez napęd w trybie międzygalaktycznym. Wiem, zerżnięte z "Hyperiona", ale w SG nie było...
Halucynacji na statku nie było? To czemu Carter w odcinku SG-1 nawijała z nieobecnymi kompanami z SG-1, ojcem i młodszą wersją siebie. 7x13
2/10
czyli odgrzewane kotlety w wydaniu Na Wspólnej
Bym skasował, ale ktoś strasznie tęsknił. Więc tak wizerunkowo niech zostanie
Ale takie posty ośmieszają tylko osoby zupełnie krytycznie się wypowiadające.