Witam wszystkich
Dałem 3,5 za ten odcinek, ale zastanawiam, czy nie za dużo. Do tej pory żaden mnie tak nie znudził. Pomysł z gościem zaklinowanym w rozpadlinie był przerażający. To znaczy przerażająco nudny i wtórny aż do obrzydzenia. Mam wrażenie, że widziałem to już milion razy i z pewnością niewiele się mylę. Ja rozumiem, że wszystko już było, ale są jakieś granice. Musiałem przewijać te fragmenty. Od początku do końca nie było to ani przez sekundę interesujące. A gdy już myślałem, że gorzej być nie może… Young się przewrócił i zaczął rzęzić, jęczeć i sapać, jak zarzynany wół. Albo jakby w stanie przedzawałowym dobierał się do Chloe… no żesz….! Co to ma być?! Najgorszy odcinek do tej pory. Zdecydowanie najgorszy. A na koniec wielki sukces – dostawa lodu, który dla tylu osób wystarczy na jakieś… bite 10 godzin!! No nic, tylko awanse dla wszystkich! I medal - za strzały w chmurę piachu.
Nawet gdyby Scott Prawie-jak-Casanova zginął, to i tak by mnie nie zaskoczyło. Może to jednak dobrze, że tak się nie stało, bo w następnym odcinku oglądalibyśmy nagi tors Eliego.
Z kolei Rush, moim zdaniem, sam zachował się dziecinnie, gdy oszukał Younga zupełnie bez potrzeby, bo wtedy jeszcze nic się nie działo. Dopiero za drugim razem Young miał wystarczająco dużo na głowie. Na koniec natomiast, odniosłem wrażenie, że obaj po prostu przyglądają się sobie, zastanawiając czego jeszcze po tym drugim można się spodziewać. W końcu żadnemu nie wykazano by błędu. Rush tylko ostrzegał, a Young zdążył przed czasem.
Ogólnie mam obawy, czy serial pociągnie więcej niż dwa sezony. W porównaniu z SG1 i SGA niewiele się dzieje, humoru też jest dużo mniej. Tamte seriale nawet moi rodzice oglądają, ale Universe na razie nadaje się tylko dla fanów SF. Tam braki w wewnętrznej spójności czy pretensjonalność zawsze można było przykryć śmiechem i dystansem, a ten serial tworzony jest jako bardziej poważny i scenarzyści będą musieli sprostać wyższym wymaganiom.
Nie podobają mi się też próby upodobnienia SGU do Battlestar Galactica. Tak, jakby stwierdzili, że odniosą podobny sukces, gdy wezmą, co najlepsze z BSG, czyli – uwaga – sceny kręcone z ręki, żołnierze i cywile razem, poczucie zagubienia, jakaś laska, seks oraz niejednoznaczny naukowiec, koniecznie (!) doktor, który każdego może wyprowadzić z równowagi (i długie włosy!!! [cenzura!] yeah!).
Podoba mi się też kilka rzeczy. Jak choćby klimat. Bardzo interesujący jest też statek Starożytnych, który wreszcie wydaje się równie solidny jak same wrota i na poziomie rasy, z jaką te wrota na początku się kojarzyły (a nie żenująco słabe, plastikowe statki z Atlantis). Podoba mi się, że tak ciężko go poznać, przez co może być naprawdę fascynujący (świetny pomysł). Scena hamowania w atmosferze rewelacyjna, lepsza niż w Odysei Kosmicznej 2010. Dawno czegoś lepiej pasującego do SF nie było. Choć myślę, że kolor gazów wokół statku powinien być bardziej podobny do ognia, z powodu temperatury, to scena była jednak realistyczna i ciekawa, połączenie wcale niezbyt trudne, jak widać.
Czekam na odpalenie dział w kolejnym odcinku
Pozdrawiam.
Użytkownik Soul33 edytował ten post 01.11.2009 - |20:24|