(A jeszcze przed chwilą wypisywałem takie bzdety, sam nie mogę wyjść z podziwu dla siebie...)
You said that bro, you said that
oczywiście, że ciepło to ruch i inne duperele, ale widząc że musiałem postawić termos na ławę ( z kawą bo chyba spałeś pisząc poprzedniego posta) to stwierdziłem że nie będę wchodził w szczegóły ;P
Duży statek - duże wymagania pod względem mocy silników - dużo ciepła. Mały statek może mieć przewagę pod tym względem, że rozwijając taką samą prędkość jak duży, generuje przy tym mniej ciepła.
To jak próba sparowania bernardyna z cziłała (czy jak to tam powiedział McKay). OK, enough with strange metaphors, i will break down this shit for you.
Skąd wziął się pomysł na myśliwiec w kosmosie? Z złej analogii.
Po pierwsze, ktoś założył, że statki kosmiczne są podobne do statków wodnych. To już samo w sobie jest mocno kontrowersyjne, ale da się jeeeszcze moooze czaaasem obronić.
A na morzu, jak wiemy, mamy lotniskowce. Lotniskowce mają myśliwce i one rządzą, prwda? OK, może tak jest w powietrzu. Ale czy byłoby tak na wodzie?
Mówiąc prościej-w kosmosie nie mamy dwóch płaszczyzn taktyczno-strategicznych. Nie mamy dwóch typów ośrodka wykorzystywanego do przemieszczania się. Nie mamy więc sytuacji analogicznej z naszych ziemskich, morskich doświadczeń. Tak naprawdę mamy sytuację w której jest jeden ośrodek-niepodobny do niczego, co mamy na Ziemi. I kreuje zupełnie inna rzeczywistość bojową.
Przede wszystkim w kosmosie ważne są zupełnie inne rzeczy.
1. Nie prędkość a przyśpieszenie. Prędkość jest po prostu wartością względną i dlatego nieistotną.
2. Zasięg-rozumiany nie jako moment w którym mówimy "o-o, dalej nie jedziemy, wysiadka" tylko moment w którym nie możemy już przyśpieszać. A to jest zależne od ilości paliwa
3. To, jak dobry jest silnik jest znacznie, znacznie mniej istotne niż powyższe punkty. Najważniejsze jest to, jak długo można przyspieszać, a to determinowane jest przez ilość paliwa i sprawność silnika. Napęd jonowy ma żałosną siłę-na Ziemi taki, jaki był w sondzie Deep Space 1 nie starczyłby nawet do popchnięcia kartki papieru. Ale w kosmosie nabiera magicznych właściwości-bo wykorzystuje maleńkie ilości paliwa, sprawiając że ma szaloną wydajność. To się przekłada na bardzo wysokie punkty za numer 1 i numer 2, pozwalając ignorować żałosność 3
4. Bardzo istotne jest stosunek masy paliwa i mocy silnika do masy statku. W istocie to jest to, co niszczy myśliwce w kosmosie.
Mówiąc prosto: ten kto ma wyższe przyśpieszenie-wygrywa. Ten kto ma lepszy stosunek masy paliwa do reszty statku-wygrywa poprzez punkt pierwszy (oczywiście musi mieć go odpowiednią ilość, nie za dużą w stosunku do możliwości silnika).
Co prawda możemy założyć, że myśliwiec to coś, co ma potężny silnik, osiągając bardzo szybko wysokie przyspieszenie (odwrotność silnika jonowego z przykładu). Teoretycznie więc taki cuś mógłby dogonić wolniejsza jednostkę tym bardziej, że sam byłby lekki. Po prostu wygrałby, bo miałby wyższe przyśpieszenie
w tym momencie, a to chodzi, prawda? Mała masa pozwoliłaby mu też łatwo manewrować.
Ale powstaje problem: to nic nie daje.
Bo niby co takiego może mieć na pokładzie taki myśliwiec, że może zagrozić jakiemuś "krążownikowi"? Wielką bombę z antymaterią? Jak wyglądałaby walka 2 kilometrowego krążownika i powiedzmy... tysiącem myśliwców?
Odpowiadam: przypominałoby to nie walkę, ale wycieranie kurzu. Dwukilometrowy krążownik będzie mógł na pokładzie mieć dowolnie pochrzanioną broń jaka tylko może zażyczyć sobie jego "gwiezdna flota". Będzie ważył dziesiątki tysięcy ton i będzie miał dużo, dużo energii pochodzącej z wielgachnych reaktorów. Te reaktory będą podłączone również do wielgachnych laserów czy "particle beam weapons" (w ekstremalnej wersji będącej babylonowymi "mass drivers" rozpędzającymi zwyczajną materie do prędkości około c), railgunów, coilgunów, laserów, graserów i innych szaleństw. Będą to bardzo, bardzo potężne bronie o sile pozwalającej swobodnie sprzątnąć dowolny myśliwec jednym strzałem z którejkolwiek z zabawek. Z gigantycznej odległości. Z naprawdę gigantycznej odległości. Mając broń laserową albo "particle beam weapon" ma się ścierkę na kurz. Wystarczy nameerzyć myśliwec-co jest banalne ze względu na jego strumień wyrzutowy z silników i wypromieniowane ciepło, nie potrzeba żadnych radarów i innych rzeczy które można oszukać, bo odbieramy to pasywnie; po czym wystrzelać jak kaczki. Myśliwce są szybkie-ale nie szybsze niż światło. Są zwrotne-ale co pomoże zwrotność gdy w grę wchodzi odległość liczona w ułamkach sekundy świetlnej, powiedzmy jedną czwarta? Nie za wiele. W istocie zanim myśliwce zdążą się rozpędzić już ich nie będzie.
Oczywiście można by próbować przetransportować myśliwce w pobliże krążownika, na odległość kilkuset kilometrów, względnie kilku tysięcy-choć to już ryzykowne, bo im bliżej tym lepiej. Ale by to zrobić...potrzebujemy równie dużego statku. A to dlatego bo
1. musi osiągać odpowiednie przyśpieszenie
2. Musi wytrzymać ogień krążownika
A skoro już to zrobi to... po co nam myśliwce? Zamiast nich lepiej tą masę użyć do zainstalowania mocniejszego pancerza/osłon , reaktorów, broni. Ale uprzyjmy się i mimo wszystko dajmy te myśliwce. Nadal nie ma to sensu-bo lotniskowiec musiałby być większy niż ścigany krążownik (który w kosmosie może po prostu odwrócić się i uciec gdziekolwiek). A to dlatego bo musiałby osiągać w długim okresie większe przyśpieszenie, potrzeba by więc więcej paliwa i dobry jego stosunek do całej masy i... i wtedy okazuje się, że większe=lepsze, bo mamy 10 kilometrowego lotniskowca ścigającego maleńką igiełkę krążownika kilkanaście razy mniejszego (masowo). Więc tym bardziej nie ma sensu posiadanie i używanie myśliwców, chyba tylko żeby powkurzać wroga. Coś w stylu "na na na naaa-na, jesteś frajeeerem, rozwalą cię myyyyśliiiiwce, LOL". oczywiście to wszystko zakładając, że lotniskowiec ma jakiś masakryczny pancerz i odporność na zadawane ciosy uciekającego krążownika. I sam nie odpowie ogniem swojego głównego lasera który jest wielkości połowy wroga-bo ta masę przeznaczył na wielgachne silniki i paliwo by pokonać prawa fizyki i być w tej sytuacji i myśliwcem i okrętem, czyli mieć wysokie przyśpieszenie i szybko je osiągać, zachowując jednocześnie odpowiednio duża ilość paliwa. Czyli znowu większe=lepsze.
I ostatnia rzecz-kosmos+myśliwiec+pilot=klęska. Właściwe równanie to kosmos+myśliwiec+komputer. Za 20 lat jedyne myśliwce załogowe które będziemy oglądać to te z filmów historycznych...i SF. Co stanie się synonimem Science Fail.
I jak przy tym jesteśmy to nagle zauważamy, że lepiej zamienić myśliwiec na rakietę bojową. A wtedy nie jest to już kategoria statku, tylko broni jednorazowego użytku. I tu jakiś sens zaczyna się roić, ale wymaga on sytuacji wyjątkowej-nie takiej, gdy mamy dwie strony na podobnym poziomie technologicznym, jak w B5. Może na przykład jakaś zacofana planeta nie mogła zbudować wspaniałych krążowników jak w tym przykładzie, ale za to zbudowała pierdylion rakiet w oczekiwaniu na tak Złego Imperium i je odpaliła zastawiając pułapkę na orbicie planety.
Podsumowując: myśliwce to bullshit. W takich realich jakie były w B5 nie powinno ich być wcale. Tylko jakiś magiczny, asspulowany technologiczny myk może je uratować. Na przykład dziwaczne pole siłowe/osłony które z jakiegoś powodu są silniejsze gdy otaczają małe statki i są zasilane mała energią. Albo wtedy gdy myśliwce się teleportują, albo przez hiperprzestrzeń dokonują desantu w pobliże wroga i zaraz uciekają po użądleniu. Ale nic z tego nie miało miejsca w B5. W istocie autor gadał jakieś brednie na ten temat nie warte wzmianki, a to co miał na myśli można streścić tak: "[cenzura!] YOU, I want space fighters, so I will HAVE space fighters, you cunt!"
Jest dość znamienne, że w uniwersach, gdzie występują myśliwce duże statki w dużej mierze wykonują podczas bitew dość niewielkie zmiany pozycji po wyjściu z nadprzestrzeni albo innego FTL - można więc powiedzieć, że się chłodzą.
To nie ma sensu przy temperaturach jaki generują reakatory. Raczej gdy mamy jakiś rodzaj hiperprzestrzeni może trzeba zwolnić, wskakując do niej albo po wyjściu z niej okręt porusza się z niskim przyśpieszeniem i dopiero nabiera prędkości. W takich warunkach może myśliwce/rakiety miałyby sens (oczywiście bez pilotów) bo hiperprzestrzeń to właściwie teleportacja. Można pojawić się blisko przeciwnika i zaraz zniknąć. Poruszamy się wtedy wolno, i jeśli wróg też wyszedł z hiperprzestrzeni to ma taką samą sytuację. A więc mamy małe odległości, niskie prędkości i przyśpieszenia-jest więc miejsce dla myśliwców/rakiet.
Czy muszę jednak przypominać że nic z tego nie miało miejsca w B5? Jak na kogoś kto chełpił się "newtoniańską fizyką lotu" w swoim serialu, Straczynski był niesamowitym ignorantem w kwestii implikacjii właśnie tej samej fizyki. Choć przyznawał jednocześnie, że walki między okrętami toczyły się na ogromnych odległościach. Co więc tam robiły myśliwce-pojęcia nie mam.
Nie chcę bronić kosmicznych myśliwców jak ostatniego bastionu, ale to czy mają sens czy nie jest kwestią otwartą, bo po pierwsze nie ma solidnych danych na których można by się oprzeć, a po drugie to wszystko trzeba by policzyć - ciekawe czy ktoś to kiedyś zrobił.
Co czytam jakieś rozmowy pisarzy SF i ich hardkorowych fanów z okolic nauki widzę jakieś obliczenia i inne duperele które nie mają dla mnie większego sensu. Tak więc odpowiadam-tak, ktoś to kiedyś wyliczył i obmyślał. I bardzo ciężko jest uzasadnić myśliwce w kosmosie. Wedle praw "realizmu" którym miał hołdować B5 nie mają one prawa bytu.
W BSG jeszcze się wybrania faktem, że statki tam wykorzystują de facto teleportację-skoki. Nie muszą mieć więc wielkich zbiorników paliwa ani być szybkie. To w sumie wielkie, powolne głazy.
Organizmy muszą zdobywać energię, żeby żyć (w sumie oczywiste) - nie wnikając w szczegóły i przypadki graniczne - mogą to robić na dwa główne sposoby: a) bierny, aktywny..
Przyglądając się twojej argumentacji, to założenie kończyny+ruch+centralizacja układu decyzyjnego + otoczenie narzędziami zmysłów nijak nie daje mi humanoida. Daje mi cokolwiek. Może nawet być stonoga, rozgwiazda, homar, jeżozwierz, ośmiornica, ryba, pająk i tak dalej. Musisz przyznać, że masz słabą linię argumentacji
EIDIT
Ku edukacji, czyli jak wyglądałby statek w komosie:
Z poprawką na to że radiatory powinny być najwyżej ciemnoczerwone. No cóż, licencja poetycka.
Następny obrazek pokazuje jak wielkie muszą być radiatory:
Statek powyżej ma bajeczną wydajność napędu, by dolecieć do Jowisza potrzebuje "zaledwie" 350 ton paliwa i 140 nanogramów antymaterii
Oryginalny Discovery z Odysei Kosmicznej 2001:
Oraz współczesna wersja opracowana przez naukowców:
i wisienka: statek z tego syfu, Avatara (best part of the movie)
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 11.09.2010 - |00:55|
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung