To jest język esperanto. Jak mozna go nie rozpoznać?>> > jakis skandynawski ??? dunski?
>> > Kiel bone esti baranek
>> > kaj levigxi sobie ranek
>> > kaj kuri al polanek
>> > kaj kanti al si tie:
>> > bi bi bi, kopytka portas min
>> > bi bi bi, kopytka portas min
Topic śmiechu...
#721
Napisano 21.12.2004 - |13:00|
5.5 Prison Break, Veronica Mars, House, Day Break, Lost, Smallville
5.0 Dexter, Firefly, How I Met Your Mother, Supernatural
4.5 SG-1, Atlantis, Farscape, KyleXY1, Sleeper Cell, O.C., Office
4.0 Rome, 4400, Joey, What I Like About You
3.5 SAAB, Eureka1, Dark Angel
#722
Napisano 23.12.2004 - |02:00|
A o czym nie można czytać tylko czego trzeba spróbować?Wydawnictwa Za Konne proponują:
Literaturę starego wyjadacza, księdza T.Rydzyka, zwanego w pewnych kręgach pod nickiem Ojciec Dyrektor:
"Poradnik radioamatora"
"Z ascezą przez życie"
"Obsługa biblijnego pojazdu - osiołka"
"RydzyKant" - o. Rydzyk
oraz pozycje debiutanta, ks. H. Jankowskiego
"Nieżydowscy politycy w Polsce"
"Lista problemów Narodu Polskiego, za które nie odpowiadają Żydzi i Masoni"
"Idź za nauką Boga czyli poradnik wzorowego Proboszcza"
"Skromność i pokora"
"Cnota ubóstwa w życiu doczesnym"
"Jak żyć oszczędnie"
... a także specjalne wydawnictwo okolicznościowe:
"Apel Jasnogórski" - Roman Giertych
Dobrym prezenetem pod choinkę, szczególnie dla osób mających problemy z czytaniem lub prawem są pozycje polityczne:
"Walka z korupcją dla opornych" baronowie SLD
"Jak zdobyć wykształcenie detektywistyczne" K.Rutkowski
"80 tysięcy mil polskich autostrad" M.Pol (klasyczne s.f.)
"Zbrodnia i kara, w kontekście zdarzeń katyńskich" W. Putin
"Czego chcą ONI - manifest grupy trzymającej władzę" L.Rywin
"Lista najlepiej ubranych polskich polityków"
"Ochrona danych na dyskach służbowych komputerów" - Aleksandra Jakubowska
"Zasady bezpieczeństwa przy przewożeniu laptopów" - Wiesław Kaczmarek
"Trening pamięci" - Leszek Miller
"Mniej niż zero" - Leszek Miller
"Nowe twarze polskiej polityki" - praca zbiorowa,
"Fundacja czyli spis cudzołożnic" - Jolanta Kwaśniewska
"... lub czasopisma" - Aleksandra Jakubowska
"Proste systemy podatkowe" M. Belka
"Zastosowania nadwyżki budżetowej" - J. Hausner
"Przygotowanie do przesłuchania świadka" - pr. zb. komisji śmiesznej
"Wzorcowe miasto" - J. Kropiwnicki
"Jak kończy mężczyzna" - L. Miller
"Jak żyć bez kompleksów" - L. i J. Kaczyńscy
"100 potraw z Baraniny" - J. Widacki
"Lista książek, które przeczytałem" - R. Giertych
"Rola młodzieżówki w partiach politycznych" - K. Janik
"Kto zabił Marka Papałę?" - praca zbiorowa (Prokuratura Krajowa, ABW, CBŚ i inni)
"Jak stanowić dobre prawo. Poradnik" - praca zbiorowa (460+100+1 autorów)
"Zaraz do Pana oddzwonię" - wszyscy urzędnicy w kraju
"Przewodnik. Autostradą po Polsce" - Marek Pol
"Jak zdobyłem tytuł magistra" - Aleksander Kwaśniewski
"Polska jako Państwo prawa w przykładach"
"Jak łatwo i legalnie zarobić 17,5 mln.$" - L.Rywin
Oraz zupełnie nowy, mocno sensacyjny cykl utworów więzienno-szpiegowskich Andrzeja Pęczka z Łodzi:
"Standardowy mercedes" - tomik poezji
"Jak nie dać się podsłuchać" - literatura szpiegowska
Nie jest też tak, że polityka jest ważna tylko w Polsce. Ostatnio mocno zaznaczyły się na naszym rybku bestsellery zza wschodniej granicy - są to:
"Wybory na 104%" - Wiktor Janukowycz
"Uczciwe wybory" - Wiktor Janukowycz
"Jak wyprowadzić z kryzysu przemysł włókienniczy z naciskiem na materiał pomarańczowy" - W.Juszczenko
"Akcje charytatywne Al-Kaidy" G.W. Bush
"Dziś i Jutro Imperium Brytyjskiego " - królowa Elżbieta II
Natomiast pod choinkę zdecydowanie nie polecamy ksiażki:
"Gry i zabawy dla dzieci w wieku przedszkolnym" - Andrzeja S.
...a zamiast lepiej nabyć wspaniałą książkę, w edycji specjalnej w twardej okładce:
"Historia Polskich lotów kosmicznych"
#723
Napisano 24.12.2004 - |11:47|
Był sobie profesor, ktory nie mial dloni i poslugiwal sie proteza.
Pierwszy wyklad tradycyjnie zaczynal kuracja wstrzasowa.
- Przywitajcie sie, ja nie mam czasu.
I rzucal reke z plastiku w tlum.
Uniwersytet Opolski
Po nieudanym egzaminie student w gabinecie u profesora:
- Bo ja panie profesorze chciałem poprawic tą dwoję...
- Alez oczywiscie, poprosze indeks... ( po czym profesor bierze pioro i
zgrabnymruchem poprawia dwoje w indeksie tak aby byla wyrazniejsza) ...prosze bardzo.
Politechnika Gdanska
Dr Bialy:
- Jak chcecie rozmawiac przez komorkę na zajeciach, to kupcie sobie
dmuchana budke
telefoniczna i postawcie w kacie sali żebym was nie slyszal.
W tej samej chwili dzwoni komorka Dr Bialego na co on stwierdza:
- Przepraszam Panstwa ide sobie kupic budke. I wyszedl.
Akademia Rolnicza we Wrocławiu
Dr Z.:
Cwiczenia z historii mysli politycznej.
Dr Z. bardzo nie lubi, jak ktos sie spoznia. Po 15 minutach otwieraja sie
drzwi.Wchodzi zasapany kumpel i od drzwi nawijka:
- Bardzo przepraszam, ale zasiedzialem się w bibliotece.
- Tak? A czego pan tam szukalł - pyta dr Z.
- Czytalem dziela Sokratesa...
- I gdzie je pan znalazlł W naszej bibliotece?
- Tak, wlasnie w naszej bibliotece!
- To gratuluje, jest pan pierwszym czlowiekiem na ziemi, ktory znalazl dziela
Sokratesa...
Uniwersytet A.Mickiewicza
Anatomia:
Profesor podajac czaszke 3 miesiecznego plodu:
- Kto upusci i rozbije ma 12 miesiecy na oddanie nowej! Akademia
Medyczna we Wrocławiu
Wykład z fizyki dla I roku chemii:
Profesor B. na wykladzie przepisywał skrypt na tablice. Pewnego dnia (wszyscy
tradycyjnie nie notowali, tylko co najwyżej trzymali otwarte skrypty)
narysowałwykres i kolko na nim. Cała sala patrzy z nieukrywanym zaskoczeniem na
profesora, bo
nikt czegos takiego tam nie miał. Profesor zauwazyl to, spojrzal uwazniej na
swoja
ksiazke, po czym zmazal kolko, mowiac:
- Przepraszam, kubek mi sie odbil.
Uniwersytet Jagiellonski
Mgr Wiedzmin na zaliczeniu metrologii 2:
- Wie pan co, ja w tym momencie czuje sie jak sejmowa komisja sledcza.
Zadalem panu pytanie, pan mi odpowiedział, a ja nie rozumiem wlasnego
pytania.
Politechnika Lubelska
Cwiczenia z anatomii:
- Przed i po zajeciach prosze dyzurnych o policzenie kosci - zeby nikt
sobie nicnie
wzial do domu na pamiatke... albo na zupe...
Akademia Medyczna we Wroclawiu
#724
Napisano 05.01.2005 - |17:50|
****
CIA zatrudnia zabójcę. Jest trzech kandydatów: dwóch facetów i kobieta. Zanim dostaną swoje pierwsze zadanie muszą zostać sprawdzeni, czy są gotowi na wszystko. Pierwszy facet dostaje do ręki pistolet i ma wejść do pokoju, w którym jest jego żona i ją zabić, ale odmawia - nie nadaje sie na zabójcę. Drugi facet dostaje takie samo zadanie. Bierze pistolet, wchodzi do pokoju, ale po chwili wychodzi i oddaje pistolet:
- Nie mogę zabić własnej żony.
Wreszcie przychodzi kolej na kobietę - ona ma zabić swojego meza. Bierze pistolet, wchodzi do pokoju, słychac strzał, potem drugi, potem jeszcze jeden - cały magazynek wystrzelany, potem jakieś krzyki i hałas. Wreszcie z pokoju wychodzi kobieta i mówi:
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, ze w pistolecie są ślepe naboje? Musiałam go zatłuc krzesłem!
****
The Prodigy przyjechało z koncertami na Litwę. Wysiadają z samolotu, patrzą, a tu parka ubrana na ludowo wita ich chlebem i solą. Schodzą po schodkach na płytę lotniska, przyglądają się, a wokalista rozpromieniony mówi:
- No, tak to nas jeszcze nikt nie witał.
Pochyla sie nad solą, zatyka dziurkę palcem a drugą wciąga...
****
Agencja reklamowa. Dużo pracy. Wszyscy ciężko pracują, zapowiada się długa noc. Nagle około godziny 18-tej jeden z pracowników wstaje i wychodzi do domu. Wszyscy zaskoczeni, ale nikt nic nie mówi. Kolejny dzień - sytuacja się powtarza. Trzeciego dnia znowu to samo - ktoś nie wytrzymał i pyta się:
- Nie boisz się, że zostaniesz wylany z pracy za tak wczesne wychodzenie?
- Spokojnie, przecież mam urlop.
****
Samolot stoi na pasie wszyscy pasazerowie gotowi ale nie startuje zniecierpliwieni ludzie pytaja co jest grane przeciez juz jest opozniony na to stewardesa ze czekamy na pilotow wreszcie po 10 minutach jada , podjezdzaja pod trap pasazerowie wygladaja i widza dwoch pilotow idacych z laskami dla niewidomych pelna konsternacja ale nikt nic nie mowi stewardesa pomaga niewidomym pilotom zajac miejsca w kokpicie, silniki nabieraja mocy samolot powoli koluje na koniec pasa startowego , przystaje i zaczyna sie procedura startu , kola kreca sie coraz szybciej beton z coraz wieksza szybkoscia ale przesowa sie przed oczami ale samolot jakos sie nie odrywa ... pasazerowie widza juz zblizajacy sie koniec pasa i nagle ...
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W tym momencie samolot wzbija sie w gorę, pierwszy pilot mowi do drugiego
- Kurna, jak kiedys nie krzykna to sie zabijemy ...
****
Stary producent win leży na łożu śmierci. Dookoła rodzina. On szepcze:
- Teraz przekażę wam tajemnicę produkcji wina. Należy wziąć zleżałych śliwek, albo gruszek ulęgałek, albo obitych jabłek, albo...
Jego syn przerywa:
- Tato, ja słyszałem, że wino robi się z winogron!!!
- Też można...
****
Na dyskotece do dziewczyny podchodzi chłopak i pyta:
- Czy można?
A ona skromnie spuściwszy oczęta, odpowiada:
- Można, ale najpierw chciałabym trochę potańczyć...
****
Chorobliwie nieśmiały chłopak dostrzegł przy barze piękną dziewczynę. Przez godzinę zbierał się, wreszcie podszedł do niej i zapytał cicho:
- Czy możemy chwilę porozmawiać?
Dziewczyna popatrzyła na niego i wrzasnęła:
- Nie! Chcę się z Tobą przespać!!!
Wszyscy w knajpie zamilkli i zaczęli im się przyglądać. Przerażony chłopak wrócił chyłkiem do stolika. Po chwili dziewczyna podchodzi do niego i przeprasza:
- Jestem studentką psychologii i badam jak ludzie zachowują się w kłopotliwych sytuacjach.
Na to chłopak ile sił w płucach:
- Dwie stówy Ci wystarczą !?!
****
#725
Napisano 05.01.2005 - |18:54|
W te pędy do seksuolaga, do specjalisty od bezpiecznego seksu i proszą o pomoc...
Na to lekarz zapisuje im pigułki i kilka razy tłumaczy, że czerwone są dla dziadka i to po jednej dziennie przez tydzień to mu się poprawi ...
a babcia ma brać zielone tylko niech broń boże nie pomylą tych kapsułek...
W domu oczywiście zapomnieli co dla kogo, a tydzień nie chciało im się czekać więc babcia połknęła wszystkie czerwone, a dziadek zarzucił opakowanie zielonych...
Wiecie ci się stało? => Babcię sparalizowało - zesztywniała znaczy, a dziadkowi otworzyły się rany z pierwszej wojny światowej
* ciesz się życiem - ale tak, by nigdy nikogo nie krzywdzić, by każdemu móc spojrzeć w twarz i nie pluć sobie w lustro z rana...
* szczęście, które dajesz wraca do ciebie w trójnasób
* wybaczaj i nie bój się prosić o wybaczenie
#726
Napisano 06.01.2005 - |16:53|
- Ale super będziemy to robić z najnowszym autem!
Na to drugi gej a może kupmy ta druga - to super samochód wyścigowy,
wiesz... hm... będzie tak szybko i tak super.
Na to sprzedawca:
- Wy to sobie kupcie terenówkę i tak po gównie będziecie jeździć
***************
Król wydaje córkę za mąż, jednak kandydatów czeka ciężka próba. Mają wypić beczkę piwa, przepłynąć jezioro, na którym jest wyspa a na niej lew z bolącym zębem, którego trzeba wyrwać a na koniec zadowolić seksualnie starą czarownicę.
Pierwszy kandydat wypija beczkę piwa i tonie w jeziorze.
Drugi kandydat wypija beczkę piwa, przepływa jezioro, ale zostaje skonsumowany przez rozwścieczonego lwa.
Trzeci kandydat wypija beczkę piwa, przepływa jezioro i po chwili z zarośli wyspy słychać stękanie, jęczenie, sapanie.
Wszyscy z niepokojem wsłuchują się w dźwięki dobiegające z wyspy.
Po chwili za krzaków wychodzi trzeci kandydat i pyta:
- Gdzie jest ta czarownica, której miałem zęba wyrwać?
***************
Przychodzi Jaś do apteki i mówi:
- 6 prezerwatyw
- Może ciszej z tyłu stoją ludzie - mówi aptekarka.
Ja ogląda się i mówi do stojącej za nim dziewczyny:
- Czeć Ala!
- Jednak siedem proszę - mówi do aptekarki.
*******************
Jedna z młodszych klas szkoły podstawowej. Pani nauczycielka stojąc na ławce zmienia jakiś obrazek, a dzieci trzymają ławkę, aby pani nie spadła. Jasio korzystając z okazji zagląda pani pod spódniczkę. Wchodzi inny nauczyciel, zauważył co wyczynia chłopiec i mówi:
- Jasiu uważaj bo oślepniesz!
Jasio zakrywa jedno oko ręką i mówi:
- Pierdzielę, zaryzykuję na jedno oko.
**************
Do baru wchodzą prezesi Redsa, Lecha i Żywca. Każdy z nich siada przy osobnym stoliku.
Po kilku minutach przychodzi kelner do prezesa Redsa i pyta:
- Co podać?
- Oczywiście zimnego Redsa - odpowiada prezes Redsa
Następnie kelner podchodzi do prezesa Lecha:
- Co podać?
- Oczywiście zimnego Lecha
Wreszcie kelner podchodzie do prezesa Żywca z tym samym pytaniem:
- Co podać?
Na to prezes Żywca odpowiada:
- Poproszę zimną colę.
Na to prezesi Redsa i Lecha:
- Co ty głupi nie zamawiasz zimnego Żywca?
- Jak wy nie pijecie piwa, to ja też - odpowiada prezes Żywca.
*******************
->1019<-
#727
Napisano 06.01.2005 - |20:13|
bateria – autonomiczny element zaopatrzenia energetycznego żołnierza o małym znaczeniu strategicznym
bikini – rodzaj kamuflażu plażowego powstały w latach 50-tych, nie znalazł jednak zastosowania taktycznego
cal – angielska i amerykańska jednostka metryczna odpowiadająca w przybliżeniu podwojonej średnicy pocisku 12.7 mm do
WKM
chmura - przeszkoda pochłaniająca część światła słonecznego wywołująca opady atmosferyczne
chodnik - płaski odcinek terenu ułatwiający poruszanie się, wykonany z utwardzonych, gotowych elementów zapewnionych przez odpowiednie placówki cywilne
cywil – nieumundurowana ludność cywilna zamieszkująca wydzielone obszary znajdujące się poza terenem jednostki wojskowej
czołg - samobieżny element działań naziemnych, często zamaskowany, występujący stadnie bądź osobniczo
długopis (ołówek) – element wspomagający dokumentację i czynności raportowe żołnierza
drzewo – zazwyczaj pionowy, widoczny, palny element krajobrazu o własnościach maskujących (w 2 i 3 kwartale)
drzwi – ruchoma gródź działowa o małej sztywności
elektryczność - bliżej nie rozpoznane zjawisko przez nasze źródła, powodujące świecenie żarówki
gazeta - duże fragmenty papieru konieczne do utrzymania higieny przy załatwianiu potrzeb fizjologicznych (o ile takowe posiada się)
góra - autonomiczna część krajobrazu, umożliwiająca schowanie się za nią z większą lub mniejsza ilością wyposażenia w zależności od wielkości góry
gó.. – uboczny produkt chemiczny metabolizmu żołnierza nie przeznaczony do badania organoleptycznego
guzik z orzełkiem – ozdobny element mocujący wyposażenia mundurowego żołnierza
gwóźdź – niekierowany, samodzielny element mocujący o charakterze rozporowym
horyzont – poziomy element orientacyjny dalekiego zasięgu
humanitaryzm - hasło wciąż w opracowaniu
kalesony - elastyczne kawałki materiału podwyższające temperaturę ciała poprzez ścisłe przyleganie
kałuża – akwen wodny bez znaczenia strategicznego
kontrast – czynnik optyczny niwelujący znaczenie maskowania
kosmos - przestrzeń przeznaczona do działań niemożliwych do zrealizowania ze środków budżetowych
krzak, krzaki – niski element pola walki o podwyższonych własnościach maskujący
krzesło – konstrukcja rurowa o charakterze podporowym dolnej części ciała żołnierza
kultura osobista – całokształt zachowań żołnierza wobec starszych stopniem
linijka – plastikowy element wyposażony w krawędź skalującą
literatura (sztuka) – prostopadłościenne elementy drukowane wykonane z papieru
logistyka – całokształt czynności zabezpieczenia potrzeb na danym froncie
lotniskowiec - lotnisko posadowione mobilnie, oddzielone od powierzchni ziemi warstwą wody
lustro – element symulujący żołnierza
łyżka – indywidualny element wspomagający realizację żywieniowego zapotrzebowania żołnierza
kamikadze – konstrukcja lotnicza nie przystosowana do lądowania
kasza - osobisty nośnik energii o zasięgu ograniczonym menażką
Majkel Dżekson - niezdecydowany pod względem ubarwienia osobnik nie stanowiący celu działań taktycznych oraz ćwiczebnych
medycyna – dziedzina naukowo-techniczna niwelująca efekty działań taktycznych żołnierza
mróz - zjawisko fizyczne powodujące twardnienie wody
niebo - płaszczyzna poruszania się wsparcia lotniczego, stykająca się z ziemią na linii horyzontu
noc – okresowe zmniejszenie jasności ośrodka na skutek ruchu obrotowego ziemi
odmrożenia – zmiany chorobowe powstałe na skutek przebywania czapek uszanek i kurtek w magazynie
ogień - zjawisko fizyczne polegające na termicznym psuciu napotkanych przedmiotów oraz personelu
okno – otwór wzierny budowli przeznaczony do prowadzenia wsparcia ogniowego z RKM-u
opady atmosferyczne - dzielimy na ciekłe (deszcz), stałe (śnieg) oraz stałe silnie skonsolidowane (grad)
plan miasta – taktyczny układ rozmieszczenia i alokacji rejonów zabudowy
płot, ogrodzenie – przeszkoda terenowa, element podstawowego alpinistycznego szkolenia żołnierza
poczta - instytucja cywilna, której celem jest zabezpieczenie korespondencji pisemnej
powietrze - ośrodek gazowy konieczny przy prowadzeniu działań naziemnych
pół człowieka - skutek prowadzenia działań na terenie zaminowanym
ręcznik – prostokątny obszar materiału służący do redukcji poziomu wilgotności powierzchni żołnierza
rzeka – przeszkoda terenowa o wilgotności 100%
rynna – niegwintowana konstrukcja odprowadzająca wodę z poziomu x0+h do poziomu x0 o przekroju pierścieniowym, gdzie:
h - długość rynny
x0+h - poziom wlotowy płynu do rynny
x0 - poziom wylotowy płynu z rynny
satelita – element wyposażenia przestrzeni kosmicznej o przeznaczeniu „ściśle tajne”
skarpety – broń chemiczna średniego zasięgu nie zakazana Konwencją Genewską
słońce - źródło światła konieczne do prowadzenia działań taktycznych dziennych
sok - efekt naciskania owocu, wypływający z niego w sposób nieskoordynowany
sufit - horyzontalna przegroda powodująca niespadanie personelu oraz ich ekwipunku z wyższej kondygnacji budynku do niższej
szklanka - przezroczysta rura cienkościenna zakończona dnem uniemożliwalącym swobodne wydostawanie się płynów na zewnątrz
sznurówki – element wyposażenia indywidualnego żołnierza mający na celu umocnienie obuwia na żołnierzu
szpilka – małogabarytowa broń biała bez znaczenia strategicznego
tapeta - podłużne paski tworzywa przyklejane na ściany celem zamaskowania grzyba i pleśni
trawa - przedstawiciel roślinności niskopiennej, ułatwiającej działania taktyczne, ułatwia maskowanie ponieważ w sezonie wiosenno-letnim jest identycznej barwy jak kamuflaż
walkman – osobisty przenośny odtwarzacz audio, dotychczas nie znalazł zastosowania w technice wojskowej
wizjer drzwiowy – optyczny element rozpoznania pierwszej linii
własność – ... no, że nie można zaje..
woda - towar deficytowy, wbrew doniesieniom źródeł cywilnych nie służy do mycia się. Według naszych źródeł do mycia służy mydło
zegarek – urządzenie koordynujące działania taktyczne w czasie (koordynacja w przestrzeni patrz: kompas, mapa)
#728
Napisano 07.01.2005 - |00:42|
A
Absolutorium - rzecz upragniona w kręgach studenckich i politycznych
Asystent - przerośnięty student.
B
Bar - miejsce, w którym należy szukać studentów, jeżeli dziwnym zrządzeniem losu znajdują się na terenie uczelni.
E
Egzamin - moment, w którym egzaminator próbuje udowodnić, że student nic nie wie, zaś student wykładowcy, że wie cokolwiek (w historii znane są przypadki, kiedy to student wyszedł z tego doświadczenia obronną ręką).
F
Fundusz stypendialny - pojęcie mityczne, jedyną rzeczą pewną, którą można powiedzieć o funduszu stypendialnym, jest to, że zachowuje tendencje spadkowe.
G
Grupa - najmniejsza komórka społeczna na uczelni. W skład grupy wchodzą tzw. wspólnicy niedoli.
H
Hotel asystencki - miejsce dla tych, którzy przez pięć lat nie zdążyli odkryć istoty i sensu studiowania i szukają nadal.
Hol - obszar o największym zagęszczeniu studenta na metr kwadratowy.
I
Ignorancja - cecha charakterystyczna studentów (przynajmniej w ujęciu tego problemu przez wykładowców).
Immatrykulacja - najtrudniejsze słowo w języku studenckim (od dawna nie jest rozstrzygnięty konkurs Ministra Edukacji na wyjaśnienie, co ono oznacza).
Imprezy - zasadnicza treść studiów. Naukowcy zaobserwowali, że wzrost częstotliwości imprez jest wprost proporcjonalny do ilości materiału, który studenci muszą przyswoić i odwrotnie proporcjonalny do ilości czasu, jaki pozostał do egzaminu.
J
Juwenalia - kilka cudownych dni, na podstawie których opinia publiczna stwierdza, że studenci tylko się bawią (skąd oni to wiedzą?).
K
Kampania wrześniowa - specjalne wakacyjne spotkanie dla zaawansowanych (okazja do pochwalenia się opalenizną).
Kasa - jedyne miejsce, do którego studenci udają się od razu po pierwszym wezwaniu z dziekanatu.
Komis - akt samobójczy studenta (zdasz czy nie i tak masz przechlapane).
Ksero - narzędzie poszerzania wiedzy nabytej, a wcześniej zapożyczonej.
L
Laborka - niektóre wydziały dostały dotacje na urządzanie sal, gdzie studenci, postępując zgodnie ze skomplikowaną procedurą, otrzymują zawsze to samo (w zależności od wydziału jest to trochę smrodu lub zwarcie).
Legitymacja - dokument upoważniający do ulgowych przejazdów środkami lokomocji publicznej, darmowego wejścia na dyskoteki studenckie oraz otrzymywania środków od rodziców mimo wejścia w wiek produkcyjny.
M
Magister - osobnika tego rodzaju najczęściej spotyka się w aptekach. Nie wszyscy, którzy zaczynają studia, uzyskują w końcu ten tytuł (bo po co nam tyle aptek).
Makulatura - to co na 100% wyniesiesz ze studiowania.
N
Nauka - są szczęśliwcy, którzy przez całe pięć (albo i więcej lat) nie zhańbili się tą niezwykle przykrą czynnością. Ogólnie jest to czynność wstydliwa i przeciętny student nie przyznaje się do niej, ale potem doskonale wie, jak miała na imię mamka szwagra wnuczka Bolesława Chrobrego.
Nieobecność - dobremu studentowi pojęcie to jest zupełnie obce. Jest on zawsze obecny, może nie tam, gdzie chciałby go widzieć wykładowca, ale jest.
O
Obecność - wynik skomplikowanego (i trudnego do zgrania) złożenia wielu czynników: budynek, numer sali, data, godzina i przedmiot.
Obiegówka - służy do pochwalenia się przed studentem, jak wiele obiektów ma uczelnia, którą właśnie ukończył, a w których jeszcze nie był.
P
Panie z dziekanatu - najważniejsze osoby w dziekanacie, to one tłumaczą dziekanowi, czy wyraża on zgodę na to, o co prosi student. Pamiętaj! Dziekani zmieniają się zazwyczaj co dwa lata, a panie z dziekanatu nie.
Przekładanie - najczęściej stosowana taktyka podchodzenia do ostatecznych terminów.
R
Rok akademicki - przykra przerwa między wakacjami.
S
Sesja - ocenzurowano dla równowagi psychicznej
#729
Napisano 07.01.2005 - |17:17|
Oto najczęściej zadawane głupie pytania w dziale HiFi:
1) Czy mają państwo kina domowe marki katoda?
2) Jakim kablem połączyć dvd ze zasilaczem?
3) Czy każdy subwoofer ma tą lampkę z przodu?
4) Czy są jeszcze te małe kwadratowe głośniki z bum-bum?
5) Czy jest papier do skanera?
6) Czy jest dvd z rds-em?
7) Czym się różni....?
8) A co to jest dekoder?
9) Czy jest on mi potrzebny i czy musi być?
9) Czy prowadzicie państwo sprzedaż butli gazowych?
10) Czy macie państwo zestaw kina domowego firmy aig (ej aj dźi)?
11) Czy macie telewizory w formacie 16:8?
12) Czy so dyfałdyjki na nini disk?
13) Jakie życie mo plazma?
14) Czy mocie te wieże co tam stoły jakiś miesiąc tymu...?
15) Czy mocie wideła na kasety dvd?
16) Czy som takie dvd, które nagrywają divix?
17) Co to jest łufer aktywny?
18) Co to jest łufer pasywny?
19) Czym się różni łufer pasywny od aktywnego?
20) A w związku z tym czym się różni łufer aktywny od pasywnego?
21) Czy macie głośniki bez przewodowe?
22) Czy ten kabel cyfrowy musi być ...?
23) Czy macie tu w Realu takie wieże za 199zł?
24) Czy te dvd ma długie fale?
25) Czy ta wieża jest czarna?
26) Czy można podłączyć subwofer do telewizora za pomocą kabla euro?
27) Czy jest kabel coaxial na optyczny?
28) Czy macie zlewozmywaki?
29) Czy jest pan fachowcem?
30) Czy pan tu pracuje?
31) Jaka jest przeciętna tej plazmy?
32) Jak pan tu wytrzymuje?
33) Czy zamontowałby mi pan kino w domu? (pytanie klientki po czterdziestce)?
34) Czy to pomieszczenie ( studio hi-fi) to inny sklep niż ten na zewnątrz?
35) Czy nagrywarka dvd również odtwarza?
36) Czy ta miniwieża jest z głośnikami?
37) Czy macie zdalne sterowanie dla modelarzy?
38) Czy macie altusy?
39) Czy macie wieże ała?
40) Czy może mi pan powiedzieć o kierownicach?
41) Czy zna się pan na dvd?
42) Czy są parchy?
43) Czy te głośniki są trójdzielne?
44) Czy są takie kable, które umożliwiają nagrywanie z dvd na vcr?
45) Czy są satelity basowe?
46) Dlaczego, ustawiając tryb stereo w kinie domowym, nie grają wszystkie głośniki?
47) Czy są wieże lauwe (lałwe )?
48) Co jaki czas trzeba napełniać plazmę?? (pytanie dziadka koło 50)?
49) Gdzie jest właściciel tego pomieszczenia z głośnikami? (studio)?
50) Czy firma Danon jest firmą angielską?
51) Czy są takie przewody cyfrowe, z których jest wyprowadzany sygnał analogowy??
52) RTV - Co to jest za skrót?
53) Czy mają państwo śrubokręty i inne narzędzia?
54) dzwoni klient i pyta : Co oznacza komunikat na wyświetlaczu dvd ,,en ",,zero" ,,de",,i" ,,pięć" ,,ce" nasza odpowiedź NO DISC!!!?
55) Czy mają państwo odbiorniki dvd?
56) Czy mocia sam takie wieże co tam stoły mieśiąc temu?
57) Czi jezd taki gośnik tyn taki suwowy za trzysta złotych?
58) Czy telewizor przywieziony z zachodu z systemem ,,bxhxw" będzie chodził u nas?
59) Czy macie telewizory bez głośników?
60) Czy macie szurandy i subwafer?
61) Czy ma pan rury aluminiowe?
62) Czy ma pan taki wzmacniacz stereo, który by miał siedem wejść i wyjść optycznych?
63) Czy ma pan stary lub używany sprzęt?
64) Czy jest onkju?
65) Czy ten defałdyj czy to cedeki wybrefowane na kompie?
66) Czy jest u pana mała jedna kolumna dużej mocy taka do noszenia?
67) Czy dostane przejściówkę mały jack na 5 na 1?
68) Ewentualnie mały jack na światłowód?
69) Gdzie u państwa w sklepie jest obsluga klienta? ( chodziło o raty )
70) W tej wieży to jest moc muzyczna czy siplusoidalna?
71) Czy na tym sklepie są nagrania dla filomanów?
72) W suboflerze są dwa wejścia. Czy jeśli podłączę na podwójnym czinczu, to subwfer zagra stereo czy z podwójnym basem?
73) Dlaczego ten magnetowid tak głośno pracuje? ( klient miał w reklamówce stetoskop )
74) Czy ten model ma divixa? Bo pan wie u nas w Niemcach to nawet żelazka mają!?
75) Czy ma pan kabel euro a z drugiej strony wtyk antenowe?
76) Czy można u was kupić głośniki? (pytanie zadane w studio)
77) Czy ma pan telewizor z dejwidem?
78) Czy ma pan dvd z magnetowidem?
79) Czy ma pan błyszczący papier do skanera??
80) Czy ma pan cd-r audio kombo diski??
Pytanie sprzedawcy do klienta na temat kina domowego ( pytanie podstawowe ):
- Jaki jest metraż pomieszczenia?
Odp klienta:
- Ja nie wiem. Ja się na tym nie znam ..... ( z przerażeniem w oczach )
I pytania z działy komputerowego :?
1) Potrzebuje bit do drukarki hp deskop 3650?
2) pytanie klienta o płyty dvd+rw (2 takie same) : Jaka jest różnica?
3) Czy macie lajmaksy (lexmarki)?
4) Czy monitor ma wpływ na jakość wydruków?
5) Czy jest kabel do głośników jack stereo na 6 chinch?
6) Czy są. oryginalne tusze do lemarka z-45?
7) Czy są. Kable cyfrowe?
8) Czy macie kolorowy tusz do komputera?
9) Czy jest model drukarki, w którym nie wysychają tusze.?
10) Co oznacza napis na płycie dvd „4,7gb”
#730
Napisano 12.01.2005 - |11:19|
Pewnego dnia, podczas pracy nad brzegiem rzeki drwalowi wypadła siekiera i wpadła do wody. Drwal usiadł i zaczął płakać. Nagle objawił mu się Bóg i zapytał:
- Dlaczego płaczesz?
Drwal odpowiedział, że siekiera mu wpadła do wody.
Bóg zstąpił na ziemię, wszedł do wody i po chwili wyłonił się ze złotą siekierą.
- To Twoja siekiera? - zapytał
- Nie - odpowiedział drwal.
Bóg ponownie się zanurzył i po chwili trzymał srebrną siekierę pytając drwala czy to jego.
- Ta również nie jest moja - odparł drwal.
Bóg po raz trzeci się zanurzył i wyjął z wody żelazną siekierę.
- A może ta?
- Tak, to moja siekiera - ucieszył się drwal.
Bóg był zadowolony, że taki uczciwy człowiek chodzi po ziemi i w nagrodę podarował mu wszystkie trzy siekiery. Drwal wrócił do domu szczęśliwy.
Innego dnia drwal spacerował nad brzegiem tej samej rzeki wraz z żoną.
Nagle żona potknęła się i wpadła do wody.
Drwal usiadł na brzegu rzeki i zaczął płakać. Ponownie objawił mu się Bóg i zapytał:
- Dlaczego płaczesz?
Drwal odpowiedział, że żona mu wpadła do wody.
Bóg jeszcze raz zstąpił na ziemię, wszedł do wody i po chwili wyłonił się wraz z Jennifer Lopez.
- To Twoja żona? - zapytał
- Tak - odparł drwal
Bóg się na poważnie zdenerwował:
- Ty kłamco! To nie jest prawda! To nie jest Twoja żona!
Drwal odparł:
- Boże wybacz mi, to nieporozumienie. Widzisz, jeśli powiedziałbym 'nie' Jennifer Lopez, wróciłbyś i wyszedł z Cameron Diaz, i jeśli znowu powiedziałbym 'nie', poszedłbyś trzeci raz i wrócił z moją żoną, której powiedziałbym 'tak', a wtedy otrzymałbym wszystkie trzy.
Ale Panie, jestem tylko biednym drwalem, nie dałbym rady dbać o trzy żony, dlatego właśnie powiedziałem 'tak' za pierwszym razem".
Jaki z tego morał?
Ano morał z tego taki, że jeśli już mężczyzna kłamie, to zawsze w pożytecznym i zaszczytnym celu!!!
J.L. Picard
Teoria jest wtedy gdy nic nie działa choć wszystko jest wiadome.
Praktyka jest wtedy gdy wszystko działa choć nikt nie wie dlaczego.
Łącze teorie z praktyką, nic nie działa i nikt nie wie dlaczego
#731
Napisano 12.01.2005 - |19:06|
"Głos Szczeciński": 40-letni Zbigniew P. włamał się na plebanię w Kamieniu Pomorskim, wypił mszalne wino i usnął. Gdy rano znalazł go ksiądz, miał jeszcze 4 promile alkoholu we krwi. Zbigniew P. jest dobrze znany kamieńskiej policji. Już trzy razy w tym roku włamywał się do hurtowni alkoholi - pisze "Głos Szczeciński".
"Wypychał pustak ze ściany i wchodził przez powstałą dziurę" - mówi podinspektor Mariusz Klara, zastępca komendanta powiatowego policji. "Raz przyłapał go właściciel. Zbigniew P. miał wtedy 3,6 promila".
Ostatnio włamał się do hurtowni w ubiegłym tygodniu. Po opróżnieniu kilku butelek piwa, wdrapał się na skrzynki i na wysokości około 3 metrów usnął. Dopiero koło południa znaleźli go pracownicy hurtowni. Był tak pijany, że nie miał siły dmuchać w alkomat.
Na kolejne "odwiedziny" nie trzeba było długo czekać. W nocy z wtorku na środę Zbigniew P. włamał się na plebanię. Wybił szybę w oknie. "Wypił mszalne wino i, tradycyjnie już, usnął" - mówią policjanci
``````````````````````````````````````````
Znalazł martwą mysz w butelce piwa [lipiec 2004]
Amerykański sędzia domaga się zadośćuczynienia po tym, jak po wypiciu piwa znalazł martwą mysz na dnie butelki.
Jak donosi amerykańska gazeta "News-Leader", sędzia Randy Anglen z Hollister w stanie Missouri, wypił pewnego wieczoru piwo. Dopiero gdy wyrzucał butelkę usłyszał "dziwny odgłos". Zaniepokojony obejrzał ją i wtedy zobaczył w środku niewielką martwą mysz.
Prawnik powiedział, że dostał ataku histerii i zaczął przeraźliwie krzyczeć. Przestraszył żonę i dziecko, którzy nie mogli go uspokoić.
Sędzia Anglen domaga się od producenta piwa zadośćuczynienia za "psychiczną traumę". Zachował dowód rzeczowy i powiedział, że jest gotów poddać się testowi na wykrywaczu kłamstw, aby dowieść prawdy.
``````````````````````````````````````````
Student poszedł zdawać ustny egzamin. Zdaje, zdaje, męczy się męczy, ale coś mu to nie wychodzi. Profesor coraz bardziej wnerwiony, widzi że student nie kumaty i chce go oblać. Ale student nie daje za wygraną i prosi o drugą szansę. Na co profesor odpowiada:
- No dobra. Jeśli odpowie pan na jedno moje pytanie to zaliczę panu egzamin. Proszę mi powiedzieć: Kto to jest STUDENT?
Po czym student z em na twarzy odpowiada:
- No wiec STUDENT to młoda osoba, która dąży do zdobycia wiedzy itd. itp.
Na co profesor tak patrzy i mówi:
- Otóż nie. Student, to takie małe [beeep] co plywa po wielkim szambie i z trudnością próbuje dopłynąć do wyspy zwanej MAGISTER.
Student wkurzony nie wie co powiedzieć. Profesor chce wpisać mu pałę, na co student się odzywa:
- To niech mi pan profesor powie kto to jest PROFESOR?
Profesor nął się i zaczął mówić, że profesor, to starsza osoba bardzo inteligentna itd. itp. Student popatrzył i powiedział:
- Otóz nie. PROFESOR to było kiedyś takie małe [beeep] plywajace po wielkim szambie, które z trudem doplynęło do wyspy MAGISTER, posiedziało tam trochę, znudzilo mu się, następnie z trudem doplynelo do wyspy zwanej PROFESOR i teraz siedzi tam i robi wielkie fale żeby te inne gówna nie doplynęły do swoich wysp!
(ciekawe jak sie skńoczył ten egzamin : P)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Student oprowadza swoich kolegów po wynajętej kwaterze. Jeden z nich zauważa młot i mosiężny gong. Pyta do czego tosłuży. - To jest zegar odpowiada gospodarz.- Zegar? A jak działa? Student bierze młot i z całej siły wali nim w gong. Po kilku sekundach słychać w sąsiedztwie dźwięk otwieranego okna i krzyk: - Ciszej tam do cholery! Jest druga w nocy!
#732
Napisano 13.01.2005 - |19:50|
- www.gwrota.com
#733
Napisano 19.01.2005 - |17:22|
- Patrz i spróbuj tego: usiądź wygodnie i skrzyżuj ręce na piersiach.
Młody ksiądz tak też uczynił.
- No i jak jest?
- No nieźle - odparł młody.
- Widzisz! No to teraz, przyłóż rękę do brody i zacznij ją delikatnie pocierać.
Młody ksiądz tak tez uczynił.
- No i jak jest? - zapytał proboszcz.
- No, całkiem, całkiem.
- No to teraz uważaj, bo będzie bardzo ważny moment. Powtórz za mną: "Tak, tak, rozumiem, mów dalej synu, rozumiem, co wtedy czułeś?"
Co proboszcz kazał, to młody ksiądz uczynił.
- No i jak ci się to podoba? - zapytał wówczas proboszcz.
- Nie... No, całkiem w porządku, całkiem OK...
- No widzisz. To czy nie lepiej byłoby spróbować w ten sposób, zamiast siedzieć okrakiem, bić się w uda przy co drugim zdaniu i wołać: "No nie pieprz! Ale jaja! Gadaj co było dalej!"
---------
Pewne małżeństwo wskutek wypadku znalazło się na
bezludnej wyspie. Przebywali tam już kilka lat, aż
pewnego dnia fale wyrzuciły na brzeg młodego
mężczyznę. Nowy rozbitek i żona od razy wpadli
sobie w oko, jednak nie było mowy o żadnym intymniejszym
kontakcie, gdyż w pobliżu zawsze był mąż kobiety,
dlatego też musieli opracować sprytny plan. Mąż ów,
swoją drogą, też był zadowolony z nowego towarzysza
niedoli, w swej bystrości obliczył bowiem, że zamiast
dwóch 12-godzinnych zmian na wybudowanej przez rozbitków
wieży, można będzie ustanowić trzy zmiany 8-godzinne.
Do pierwszej zmiany zgłosił się na ochotnika "nowy".
Tymczasem małżeństwo wzięło się do rozpalania ogniska.
Najpierw zaczęli układać krąg z kamieni. W tym momencie
z góry dobiegł głos: "Ej, bez seksu tam proszę!". Na to
para z dołu: "Ależ my nic nie robimy!".
Po chwili para zaczęła układać w kamiennym kręgu kawałki
drewna. I znowu z góry dobiegło głośne: "Ej, bez seksu
tam proszę!". A para znowu: "Ależ my nic nie robimy!".
Później małżeństwo zabrało się do układania na drewnie
liści palmowych. "Nowy" z góry na to: "Ej, mówiłem
BEZ SEKSU". A małżeństwo jeszcze raz: "Ależ my nic nie robimy".
Po ośmiu godzinach na wieżę udał się mąż. Ledwie doszedł
na górę, spojrzał w dół i pomyślał: "Kurczę, stąd faktycznie
wygląda, jakby się bzykali"..
---------
Czterech mężczyzn : inżynier, chemik, księgowy oraz
pracownik administracji państwowej
spierało się czyj pies jest najmądrzejszy...
Inżynier zawołał do swojego psa:
- Pi, pokaż co umiesz !!!
Pies momentalnie wskoczył na biurko, wziął ołówek,
papier i narysował idealne koło, kwadrat i trójkąt...
Księgowy zawołał swojego:
- Bilans ! Wiesz co masz robić !!
Bilans pobiegł do kuchni, przyniósł 12 ciastek,
po czym podzielił je na cztery równe kupki.
Chemik tylko spojrzał i zawołał:
- Probówka ! Do roboty !!
Suczka podbiegła do lodówki, wyciągnęła karton z
mlekiem, po czym nalała dokładnie 180 ml do szklanki
bez rozlania kropelki...
Wszyscy spojrzeli na pracownika administracji państwowej
i spytali:
- A co potrafi Twój pies ??
Mężczyzna spokojnie powiedział do swojego pieska:
- Przerwa Śniadaniowa!! Do dzieła !!
Pies natychmiast zjadł ciasteczka, wypił mleko,
narobił na papier, przeleciał pozostałe trzy psy, po
czym zaczął narzekać, że zwichnął sobie podczas tego
kręgosłup, wypełnił wniosek o odszkodowanie za pracę
w szkodliwych warunkach i poszedł na chorobowe...
#734
Napisano 19.01.2005 - |18:44|
Gdy się tam znalazł okazało się, że trwają tam imprezy do rana, są panienki i leje się alkohol, ale rano przybywa diabeł i wbija każdemu gwóźdź w tyłek i tak codziennie. Wobec tego student zdecydował się wkrótce na przeniesienie do piekła studenckiego. Tam rownież imprezy itd., ale rano nie pojawia się już diabeł. Tak mija kilka miesięcy, aż pewnego dnia przychodzi diabeł z koszem gwoźdźi. Student zaskoczony pyta:
- Co jest?!
- Sesja student, sesja!
~~~~~~~~~~~~
Idą sobie dwaj studenci drogą i widzą kartkę papieru targaną przez wiatr. Kartka ta wpada pod nogi jednego z nich. Ten się schyla, podnosi ją i oglada pobieżnie, od niechcenia. Drugi student pyta się go:
- Co to jest?
- Nie wiem.
- To co, kserujemy?
~~~~~~~~~~~
Studenci wybrali się na egzamin. Czekaja pod drzwiami sali, nudziło im się więc zaczęli się bawić indeksami - czyj indeks zatrzyma się bliżej sciany. Tylko że jednemu to nie wyszło zbyt dobrze, bo zamiast w scianę trafił indeksem pod drzwi, i do sali w której siedział egzaminator. Przeraził się okrutnie, ale za chwilę indeks wyleciał z powrotem. Otwiera, patrzy, a tu ocena z egzaminu: 4. Koledzy postanowili wrzucać dalej. Kolejny dostał 3.5, następny 3.0. W tym momencie zaczęli się zastanawiać... Kolejna ocena wydawała się dosyć jednoznaczna (2.5 nie wchodziło w grę). Wreszcie jeden postanowił zaryzykować. Wrzuca indeks... Czeka... Nagle otwierają się drzwi i staje w nich egzaminator:
- Piątka za odwagę!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Poszli studenci na egzamin. Profesor:
- Mam dwa pytania. Jak ja się nazywam i z czego jest ten egzamin?
Studenci spojrzeli po sobie:
- Cholera! A mówili, że z niego jest taki luzak!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jaś, Małgosia i Baba Jaga poszli na studia. Jaś na prawo, Małgosia na medycynę, a Baba Jaga na politechnikę. Po roku spotykają się, by wymienić opinie.
- U nas na Uniwerku - mówi Jaś - to wcale się nie uczymy, tylko cały czas imprezujemy. Żyć nie umierać!
- A u nas na Akademii Medycznej - mówi Małgosia - to jest dużo nauki. Ale imprez też jest sporo.
- A u nas na Politechnice - mówi Baba Jaga - to tylko nauka i nauka. Zero zabawy. Ale za to jestem najładniejszą dziewczyną na roku!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
#735
Napisano 19.01.2005 - |23:55|
Już jest przed wejściem gdy w świetle księżyca dostrzega pułapkę na myszy a na niej malutki kawałeczek słoninki. Mysz kręci z dezaprobatą głową i mruczy pod nosem :
- Jak dzieci, ku.wa , jak dzieci...
Lekcja biologii - nauczycielka wyjaśnia dzieciom fenomen jąkania.
Opowiada, że jąkanie występuje jedynie u ludzi i żadna inna żyjąca istota nigdy
nie została dotknięta wadą jąkania.
Na to Jasio podnosi rękę i mówi:
- To nie prawda pani profesor
- W takim razie wytłumacz dlaczego tak myślisz?
- Wczoraj gdy bawiłem się z kotem w ogródku, wskoczył przez płot wielki
Rottweiler sąsiadów. Na to mój kot: "ssss .... ssss .... ssss .... " i zanim
zdążył powiedzieć "Spierd...j" ten okropny pies zjadł go.
#736
Napisano 21.01.2005 - |22:19|
Prawo I.
Kazde ciało zawieszone w przestrzeni pozostaje w tym
stanie az do chwili uświadomienia sobie swego położenia.
Kaczor Duffy, nie zauważając końca łączki, przekracza skraj urwiska.
Spaceruje przez chwile w powietrzu, mrucząc do siebie nonszalancko.
Po pewnej chwili patrzy w dół. Od tego momentu zaczyna działać
pokrewne do powyższego prawo ciążenia z g=100 m/s2.
Prawo II.
Każde ciało znajdujące się w ruchu przemieszcza się aż do momentu
nagłego zetknięcia się innym ciałem stałym. Bez względu na to, czy
została wystrzelona z armaty, czy porusza się w szaleńczym biegu,
postać z kreskówki tak zdecydowanie utrzymuje swoją prędkość, że
tylko słup telefoniczny lub olbrzymi głaz jest w stanie zahamować jej
ruch postępowy. Sir Izaak Newton określił ten rodzaj nagłej zmiany
pędu jako "fenomen gamonia".
Prawo III.
Każde ciało, po przemieszczeniu się przez ośrodek o wysokiej
gęstości, powoduje ubytek w masie tego ośrodka równy obwodowi
sylwetki ciała.
Określane także mianem "przejścia sylwetkowego", zjawisko to
dotyczy głównie ofiar wybuchów lub tchórzliwych panikarzy tak
zdeterminowanych do ucieczki, że czynią to wprost przez ścianę,
pozostawiając w niej otwór jak wycięty przez matrycę. Strach przed
odorem skunksa lub przymusowym ożenkiem jest zwykle katalizatorem
dla tego typu zjawiska.
Prawo IV.
Czas potrzebny do przemieszczenia dowolnego obiektu
o dwadzieścia pięter w dól jest większy lub równy czasowi
niezbędnemu postaci, która spowodowała przemieszczanie
obiektu, na zbiegnięcie dwudziestu pięter po krętych schodach
i przeprowadzenie próby bezpiecznego schwytania spadającego
obiektu.
Obiekt zawsze ma bezcenną wartość, próba zawsze jest nieudana.
Prawo V.
Uczucie strachu neutralizuje wszelkie prawa ciążenia.
Siły psychiczne większości postaci są wystarczające do wprawienia
tych postaci w ruch o kierunku przeciwnym do siły ciążenia.
Niespodziewany hałas lub groźny zamiar filmowego przeciwnika
indukuje ruch postaci pionowo w górę, zwykle w kierunku żyrandola,
szczytu drzewa lub masztu. Efektem potęgującym to zjawisko jest
brak kontaktu stóp postaci lub kół jego auta z powierzchnią ziemi
w chwili rozpoczynania ruchu pionowego.
Prawo VI.
W miarę wzrostu momentu pędu obiektu, obiekt może się pojawiać
w różnych miejscach niemal jednocześnie.
Prawo to ma zastosowanie przede wszystkim w tzw. "walkach
skłębionych", w czasie których głowa walczącej postaci wychyla się
z tumanu kurzu w kilku miejscach jednocześnie. Prawo działa także
dla obiektów wirujących, w szczególności zaś duszonych.
Postać, która została z wielką siła kopnięta w tylną część ciała
podlega dodatkowo prawu autoreplikacji, działającego jednak
tylko przy dostatecznie szaleńczych pędach, pozwalającego na
osiągnięcie zadanej prędkości poprzez kolejne rykoszety o ściany
pomieszczenia.
Prawo VII.
Tylko pewne typy postaci mogą przejść przez namalowane na ścianie
atrapy drzwi - inne nie.
Te trójwymiarowe sztuczki malarskie robią sporo zamieszania, jednak
jedno jest wiadome: ktokolwiek namaluje taką atrapę drzwi na ścianie
dla zmylenia przeciwnika, nie będzie mógł za swym przeciwnikiem
podążyć do tej, teoretycznej przecież, przestrzeni. Każda próba
przeniknięcia przez atrapę drzwi kończy się dla malarza niechybnym
rozpłaszczeniem się na ścianie.
Ale, ostatecznie, jest to przecież problem sztuki, nie nauki.
Prawo VIII.
Każda zmiana statusu kociej materii jest jedynie chwilowa.
Koty w kreskówkach mogą zginąć więcej razy, niż wynikałoby to
z tradycyjnych dziewięciu żyć, jakimi zwykle dysponują. Mogą one
ulec rozerwaniu, poszatkowaniu, sprasowaniu, zmiażdżeniu,
skręceniu, czy rozczłonkowaniu, ale nie mogą ulec całkowitemu
zniszczeniu. Po zrobieniu kilku min niewiniątka, znowu się
dopompowują, wydłużają, scalają, utrwalają.
Wniosek: kot zawsze przyjmuje kształt pojemnika, w którym przebywa.
Prawo IX.
Kowadło zawsze opada najwolniej.
Prawo X.
Każda zemsta indukuje rewanż o tej samej sile lecz przeciwnym
zwrocie.
Jest to jedyne prawo kreskówek, które działa także w świecie
rzeczywistym. To jest powód, dla którego wolimy oglądać efekty
działania tego prawa raczej w stosunku do Kaczora Donalda.
Uzupełnienie A.
Ostro zakończone obiekty wprawiają postać w ruch przeciwny
do siły ciążenia.
Postać, ukłuta (zwykle w pośladki) ostro zakończonym przedmiotem
(zwykle szpilką), ignoruje siłę ciążenia, wprawiając się w ruch
pionowy skierowany ku górze, z olbrzymią zwykle prędkością.
Uzupełnienie B.
Na użytek ulubionych postaci prawa materialne w stosunku
do obiektów stają się względne.
Ulubione przez widzów postaci, moga siłą swojej woli powodować
materializację nieistniejących dotychczas obiektów, które
ukazują się wtedy za ich plecami. Na przykład Struś Pędziwiatr,
dla bezgłosowej ekspresji swoich stanów emocjonalnych, może
materializować znaki interpunkcyjne.
Uzupełnienie C.
Materiały wybuchowe nie mogą powodować poważnych obrażeń.
Skutkują one jedynie chwilową zmianą wyglądu postaci na bardziej
czarną i dymiącą.
Uzupełnienie D.
Siła ciążenia jest fenomenem falowym - skutkiem działania wolno
propagującej fali o długim okresie.
Zjawisko to można zaobserwować tuż przed upadkiem np. psa
z dużej wysokości. Najpierw siła ciążenia działa na jego nogi, które
wydłużają się w kierunku ziemi. Potem, kiedy grawitacja dosięga
dalej, tułów zaczyna się przemieszczać w dół, powodując nienaturalne
wydłużenie szyi. Kiedy siła ciążenia dociera do głowy, również i ona
zaczyna opadać, a ciało psa powraca do swoich normalnych proporcji.
Oczywiście do momentu zetknięcia się z ziemią.
#737
Napisano 27.01.2005 - |11:52|
1. Gdy tylko go masz, widzisz zaraz 100 lepszych i... szybszych oraz
łatwiejszych w obsłudze.
2. Każdy Twój najmniejszy błąd będzie na wieczność zapamiętany.
3. Cały czas wydajesz na niego kasę... a co masz? Trochę przyjemności od
czasu do czasu i same zmartwienia przez resztę życia.
4. Nikt nie pojmuje do końca logiki, wedle jakiej postępuje. Może poza
innymi komputerami.
5. Ma genialny talent do komplikowania rzeczy prostych do rangi
nierozwiązywalnego problemu... a wtedy wzywa Cię na pomoc lub poddaje się.
6. Niby Cię słucha... ale tylko wtedy, gdy postępujesz ściśle wedle
narzuconych przez niego reguł.
7. Niby to to rozumne... ale to tylko pozór.
8. Czasem, gdy dotykasz go w niektóre klawisze, piszczy... (a czasem nie).
9. Gdy jest obok ciebie, noc nie służy do spania...
10. Jak go nie trzaśniesz, to się nie wyłączy.
----------------------------------------------------------------------------------------------
10 DOWODÓW NA TO, ZE KOMPUTER JEST MEZCZYZNĄ
1. Czy widziałaś kiedyś, żeby komputer robił sobie sam cos do jedzenia?
2. Pod efektowna, wielka obudowa jest głównie pustka, gorące powietrze i
nieco brudu.
3. Nie robi nic, póki nie pokażesz mu jak.
4. Im bardziej szczegółowo mu wyjaśniasz jak ma cos zrobić, tym wolniej to
robi.
5. Gdy tylko na chwilkę się oddalisz, przechodzi w stan bezczynności, lub
zasypia.
6. Jest zawsze chętny do pomocy, ale gdy rzeczywiście go potrzebujesz...
7. Gdy rzeczy idą źle, on jest równie z siebie zadowolony jak zawsze.
8. Nigdy nie możesz za nim nadążyć. Zawsze kończy pierwszy.
9. Potrafi genialnie udawać idiotę.
10. Najważniejsza dla niego jest możliwie wysoka liczba przy procesorze i
wielkość jego twardziela
:clap:
#738
Napisano 27.01.2005 - |20:09|
*DZIEŃ 1*
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No [beeep] [beeep]ista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Po[beeep]e to wszystko...
*DZIEŃ 2*
..wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta......
*DZIEŃ 3*
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapi[beeep]. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...
*DZIEŃ 4*
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...
*DZIEŃ 5*
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...
*DZIEŃ 6*
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się [beeep] w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...
*DZIEŃ 7*
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...
*DZIEŃ 8*
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapi[beeep] żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt....
*DZIEŃ 9*
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie [beeep], męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana Klapi[beeep]". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...
*DZIEŃ 10*
Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.
*DZIEŃ 11*
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent....
*) komiks nazywał się "Wilq" - polecam
*DZIEŃ 12*
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...
*DZIEŃ 13*
...czasem to można się głupio przestraszyć. Jako że dziś niedziela przyjechała do nas w odwiedziny ciocia Basia ze swoim synkiem Puckiem (swoją drogą jakby mi dali na imię Nepomucen to bym się chyba pod ziemię zapadł). Pucek jest jeszcze mały ale całkiem do rzeczy gość, całkiem przypadł mi do gustu. Pogadaliśmy se trochę o sprawach zawodowych i okazało się że na mieszaniu błota zna się całkiem nieźle, nawet opisał mi nową, bardzo ciekawą metodę doboru proporcji ziemi do wody, i już mieliśmy iść się bawić kiedy moja mama wpadła na genialny pomysł że pójdziemy do kościoła. Jakoś niespecjalnie lubię tam chodzić, ludzie bez żadnego powodu wstają, klękają, siadają i zupełnie znienacka śpiewają (żeby chociaż coś ładnego, ale czasem to tak wyją, że się tylko rozglądam czy gdzieś wilki się nie zjawią). Potem jeszcze dają kasę na bilet, a kiedy ksiądz wreszcie powie "Idźcie ofiary do domu" wychodzą i się cieszą że zrobili dobry uczynek. Nie wiem co dobrego w tym wszystkim, ale skoro tak lubią to pies ich trącał. I tu wyszła cała historia, bo Pucek jeszcze w życiu nie był w kościele i co więcej nigdy o czymś takim nie słyszał, więc ja, jako znacznie od niego starszy (całe półtora roku) postanowiłem dyskretnie się nim opiekować. Poszliśmy we czwórkę, tzn. ja, mama, ciocia Basia i Pucek. Heca zaczęła się już przed kościołem bo Pucek zaczął się dopytywać co to za zamek, i czy tam przypadkiem nie mieszka Gargamel. Oczywiście wszyscy zapewniliśmy go że nie, ale to go nie przekonało. Potem rozbeczał się jak usłyszał nasz chór kościelny bo ubzdurało mu się że tam jednak mieszka Gargamel i właśnie gotuje Smerfy na zupę a la Smerf, i to one tak żałośnie lamentują. Tylko zdążyliśmy go uspokoić Pucek wpadł w histerię bo zobaczył jak nasz ksiądz wyleciał z półmiskiem żeby zebrać kasę za wstęp. Prawdę powiedziawszy wcale mu się nie dziwię, gdybym nie wiedział co to za checa też bym się przestraszył, tym bardziej że nasz ksiądz chodzi ubrany na czarno, a z fizjonomii to taki podobny do Gargamela jakby tym rysownikom pozował. Ciocia i mama złapały Pucka dopiero przy trzecim skrzyżowaniu. Próbowały go zaciągnąć z powrotem, ale w życiu by im się nie udało gdybym mu nie wytłumaczył że to trochę głupio dać kasę za wstęp, a potem wyjść przed końcem. Jak wróciliśmy to akurat był ten moment jak ksiądz sobie kielona wycierał żeby se alpagę walnąć, ale jak zwykle ludzie są niecierpliwi; nie poczekali aż skończy, tylko od razu polecieli tam do tego stołu żeby dał i im. Pucek nagle nabrał odwagi i też chciał lecieć ale ciocia przetłumaczyła mu że jest za młody. No to Pucio się wnerwił i powiada że skoro tak, to niech mu zwrócą za jego bilet. Niestety kasa za wejście nie zwraca, bo tam nawet nie ma kasy. Zysk jednak był z tego taki, że jak Pucek poleciał do stołu żeby sie upominać o swoje to zobaczył, że ksiądz nie daje ludziom pić, tylko jakieś białe tabletki. No cóż, nikogo z nas nie bolał ani brzuch, ani gardło, więc tabletki nie były nam potrzebne. Ksiądz jeszcze sobie trochę pogadał, w końcu kazał wszystkim iść do domu. No cóż, muszę przyznać że tym razem było ciekawiej niż zwykle, ale biorąc pod uwagę minę mojej mamy po wyjściu, chyba nieprędko znowu pójdziemy z Puckiem do kościoła. A szkoda ...
#739
Napisano 28.01.2005 - |14:52|
niego:
- Bilet proszę.
Ten spanikowany zaczyna przetrząsywać kieszenie. Odpada mu ręka.
Przeprasza, podnosi ją i wyrzuca przez okno.
Zdenerwowany, jeszcze gwałtowniej przeszukuje kieszenie.
Odpada mu noga. Przeprasza. podnosi i wyrzuca.
Już w kompletnej panice traci drugą nogę. Za okno.
Kanar przygląda mu się i mówi spokojnie:
-My tu gadu gadu, a ja widzę, że pan mi powoli sp****ala...
Nauczycielka mowi do ucznia:
- Jasiu, nie wolno ci palic papierosow - przeciez jestes dopiero w 3-ciej klasie.
- Tak, prosze Pani, ale Lepper jak byl w 3-ciej klasie to juz palil. - Owszem, Jasiu, ale Lepper mial juz wtedy skonczone 18 lat.
Trwa sesja. O czwartej nad ranem w domu profesora dzwoni telefon. Zaspany niemiłosiernie wykładowca podnosi słuchawkę i słyszy:
- Śpisz?
- Śpię... - odpowiada profesor.
- A my się :censored: jeszcze uczymy!
Pijany gość leje w parku. Przechodzi kobieta i mówi:
- Jezu ... ale bydlę...
On jej na to:
- spokojnie, trzymam go.
#740
Napisano 29.01.2005 - |00:16|
Wysyłam ten list poprzez system e-mail, bo chce mieć pewność, że go przeczytasz. Proszę, wybacz ze przeszkadzam, jednak pomyślałam , że powinieneś wiedzieć, co się wydarzyło w naszym domu, odkąd pojawił się w nim komputer - DWA LATA TEMU. Dzieci maja się nieźle. Tomek ma już siedem lat i jest mądrym oraz ładnym chłopcem. Wykazuje spore zainteresowanie sztuką. W ramach zajęć szkolnych narysował portret całej naszej rodziny, na którym wszystkich przedstawił wyraźnie, szczególnie realistycznie wyszedł tył Twojej głowy. Powinieneś być z niego dumny. Mała Gosia we wrześniu skończyła trzy latka. Jest prześlicznym, sprytny dzieckiem. Ciągle pamięta, jak spędziłeś z nami cale popołudnie podczas jej urodzin. To był naprawdę wspaniały dzień, mimo że była straszna burza i wysiadła elektryczność. Pies zdechł pół roku temu. Biedak zadławił się ta myszka, która spadła Ci z biurka. Myślę, że nadal tam leży - choć trudno to określić, gdyż obok Twego biurka leży i śmierdzi tak wiele rzeczy, że mogę się mylić. Ja daje sobie rade coraz lepiej. Przefarbowałam włosy na blond i odkryłam, że z takimi lepiej się czuję. Jerzy, to jest Pan Kowalski, zajął cię dokładniej moją karierą i bardzo się z nim wszyscy zaprzyjaźniliśmy. Odkryłam. że sprzątanie domu jest o wiele łatwiejsze, gdy zdałam sobie sprawę, iż nie przeszkadza Ci oczyszczanie Cię odkurzaczem. Dom jest w niezłym stanie. Na wiosnę pomalowałam salon; jestem pewna, że to zauważyłeś. Upewniłam się przy tym, że malarze wytną otwory w narzuconych na Ciebie foliach dzięki czemu będziesz mógł oddychać. No cóż kochanie, musze już kończyć, bo Jurek, to jest, chciałam powiedzieć, Pan Kowalski, zabiera nas wszystkich na wycieczkę i musze się spakować. Wynajęłam gosposię, która zajmie się domem podczas nasze nieobecności - będzie Ci nalewać kawę i przynosić posiłki na biurko - dokładnie tak, jak lubisz. Mam nadzieję, że Ty i komputer będziecie się dobrze bawić w czasie, gdy nas nie będzie. Tomek, Małgosia i ja będziemy często o Tobie myśleć. Spróbuj wspomnieć nas pomiędzy restartami systemu.
Twoja żona."
:clap:
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych