Odcinek bardzo mi się podobał, dużo posplatanych różnych wątków czego raczej nie spotykamy w jednym epizodzie - oby więcej takich !
No i boski Woolsey - odcinek z nim nigdy nie jest odcinkiem straconym
Podoba mi się Carter w nowej roli, chociaż nie wszyscy tutaj podzielają moje zdanie - w końcu nie jest ona tylko naukowcem - jest przede wszystkim żołnierzem, pułkownikiem, dowódcą Atlantis. Będąc w SG-1 jej główną domeną były badania nowych technologii ( szła z drużyną na misję, przynosiła zabawkę, a potem ją rozpracowywała), kluczowe decyzje podejmował kto inny, ale skoro awansowała, to musi przestać skupiać się na detalach ( więc pewnie nie będzie siedziała z Rodneyem nad kodem replikatorów) i ogarnąć całość aby skutecznie podejmować decyzje. Po to ma ludzi takich jak McKay i Sheppard, żeby z detali wyciągali wnioski dając jej podstawę do podejmowania decyzji.
Widać, że jej ciężko wyjść ze starej roli, ale myślę, że będzie lepszym dowódcą niż Weir - przynajmniej rozumie bełkot McKaya i jest w stanie pojąć wojskowe rozumowanie Shepparda
No i wcale się nie zgodzę z tym, że gra aktorska Tapping jest gorsza od Hewlleta - po prostu trudniej jest zagrać subtelności niż skrajne zachowania.
Dobrym posunięciem jest również rozwój postaci Teyli, coś mi się wydaje, że jej ciąża może być szansą na pokazanie jej z innej strony, paradoksalnie bardziej gwałtownej i mrocznej ale czy scenarzyści pójdą w tym kierunku, to się okaże...
No i stałym elementem stają się gadki Carter z Sheppardem na balkonie, czyżby jakiś substytut wizyt u psychoanalityka
Kurde orientuje się ktoś czy postać tego Wraith zagrał Christopher Heyerdahl?
Tak, to był on - tylko on może się tak okrutnie krzywić - te same grymasy co w "Sanctuary"