Miałem już reply na posty inwego, ale go nie dałem, machnąłem ręką, bo po co. Ale na niektóre słowa Lucasa jednak już zareagować muszę.
Nauka i inwencja to niekoniecznie proces liniowy a raczej system przecinających się pomysłów i idei. Do tych samych rozwiązań można dojść całkiem na około, wiem bo sam w ten sposób naprawiałem ongiś swój telewizor.
A to oczywiście robi cię specem od hipernapędu Pradawnych
powiem tak-czy spec, który pomógł zbudować ENIACA i był jego technikiem byłby w stanie naprawić laptopa? Albo zbudować od podstaw prototyp komputera kwantowego? Trochę za duża różnica w technologii, ot o mi chodziło. Nie ma podstaw by przypuszczać, że travelersi nie mieli styczności z technologią pradawnych przedtem, nie ma powodów przypuszczać, że tak nie było i tak dalej. Ale mimo wszystko wydaje mi sie dosyć nieprawdopodobne, że przywódczyni travelersów okazała się specem od hieprnapędu o to w dodatku okrętu klasy Aurora. Hm. Można wymyślić tysiące powodów, by to usprawiedliwić i milion teorii, ale nie zmienia to faktu, że jest to po prostu dziwne. Tak samo dziwne jak wypalenie dziury przez jej pistolecik. Da się to wytłumaczyć, czemu nie. Ale mimo wszystko-zgrzyt pozostaje.
Co do wypuszczenia shepparda-jestem skłonny przyznać, że w odcinku faktycznie pokazali, że obie osobowości musiały na sobie polegać i stąd u nich to zaufanie. Ale. Ale nawet wtedy taka decyzja wydaje się dosyć pochopna, nieodpowiedzialna. Stargate jednak przyzwyczaił nas do podobnych decyzji. Pomyślcie tak logicznie-czy Teal'c mógłby naprawdę służyć w jednostce frontowej SGC, znać sekrety programu po kilku tygodniach? Miesiącach? OK, zabił goa'ulda, ale to tak naprawdę nie udowadniało nic z punktu widzenia ziemian, którzy o stosunkach jaffa-goa'uld wiedzieli tyle, ile ekonomiści o faktycznym produkcie krajowym brutto ZSRR. Decyzja pochopna, decyzja dziwna, deczyja...serialowa. Tutaj pokazano rzecz lepiej nieco, ale mimo wszystko to wpisuje się w długą tradycję stargejtowania. To jest po prostu ciupkę nierealne.
Co do osłon to i owszem, rozumiem że mając spadek mocy osłon, te nie powstrzymują całej energii wystrzału. owszem, nie neguję tego. Jednak zastanówmy się nad dwiema rzeczami. Po pierwsze-osłony miały jedną piata mocy, po drugie-to była technologia Pradawnych. Myślę, że choćbyśmy odpalili tam parę atomówek, okręt nie zostałby uszkodzony. Broń Wraith, co oczywista, jest przystosowana do przedzierania sie przez osłony wroga, Wriath po prostu wiedzą, jak broń budować i kalibrować, by zadać szkody Lantianom. To tak samo jak z osłonami Ori i bronią Asgardu-za pierwszym razem nie potrafili nic zdziałać, ale zanalizowali rzecz i wpadli na rozwiązanie. zaprojektowali broń, która była w stanie przedrzeć się przez osłony Ori bez problemu. Doprawdy, nie róbmy z wraith pajaców, choć może to się wydać wskazane, gdy patrzymy, z jaką łatwością ich darty są strącane.
Jak dla mnie HS to nic więcej jak statek kolonia, latające miasto. Na chłopski rozum znacznie potężniejszy powinien być niszczyciel. Przynajmniej na Ziemi statki pasażerskie nie są "mocniejsze" od niszczycieli.
Kocham military issues w wykonaniu niektórych ludzi, w tym twoim
po pierwsze-wyjaśnij mi wiec, czemu HS ma bron. po drugie-wyjaśnij mi, dlaczego ich bron jest najpotężniejsza. po trzecie-wyjaśnij mi, dlaczego używano ich w głównych bitwach, ot-inwazji na Atlantis (teraz i za Pradawnych), zamiast ruszyć niszczycielami. Wybacz, ale nic, absolutnie nic, nie potwierdza twojej tezy. Wręcz przeciwnie. HS to latające fortece, najpotężniejsze okręty Wraith. To, że służą jednocześnie jako przechowalnie spiących Wraith to już tylko specyfika rasy. Nie należy przenosić ludzkich przyzwyczajeń na obca rasę. Z definicji jest ona inna, nieprawdaż? Poza tym, jak wspomniałem, nic nie wskazuje na to, że HS to jakiś wycieczkowiec, który zapewnia transport wygłodniałym pasażerom, wożąc ich od jednego stołu do drugiego. To jest także broń, narzędzie dominacji i ostatnie słowo arsenału Wriath-przynajmniej na razie. Gdyby HSy były wycieczkowcami, atak na Atlantis skłądałby się z dwóch-trzech HS w ostatecznym rzucie oraz multum niszczycieli. A nie z kilkunastu HSów i kilku krążowników.
HS powinien latać w obstawie i pełnić rolę koordynatora działań a nie brać w nich bezpośrednio udziału.
HS jest ekwiwalentem pancernika w czasie pierwszej wojny światowej, jeśli już musimy szukać analogii. Wydawało mi się całkiem logiczne to, że tak jest. HS to najpotężniejszy okręt w arsenale Wraith. Gdyby tka nie było, nie uczestniczyłyby w walce w pierwszej linii, a role centrum dowodzenia przejąłby mniejszy okręt, bardziej nadający się do zarządzania na polu bitwy i nie muszący obawiać sie fizycznego starcia. Pasażerskich statków nie używa się jako bojowych, nawet jeśli zapewniają komfortowe warunki dowództwu. Wraith nie są aż tak inni i szaleni. Ale masz fantazje, przyznaję. Zrobiłbyś karierę w historii jako ekscentryczny admirał, używający jako statku flagowego takiej "Queen Mary". W bitwie nie pożyłbyś długo, ale z jaką klasą byś odszedł. Orkiestra grałaby do końca.
Mniejsza bryła łatwiej wytrzymuje duże naciski niż napompowany balon, a takim jest HS.
Mniejsza bryła miejsca mniej. Małe statki są mniej potężne niż duże. Wiem, że mówi se o tym, że rozmiar nie ma znaczenia, ale to tutaj się nie sprawdza. Naprawdę. Poza tym co ma wspólnego nacisk, ciśnienie, z zdolnścią wytrzymania wzmożonego ostrzału wroga? Czy my bawimy się pompkami, czy strzelamy do siebie? Głębinowa łódź podwodna wystawiona przeciwko działku 100 mm zostanie podziurawiona tak samo, jak wielki lotniskowiec albo okręt podwodny klasy Tajfun.
Nie wiem po co konstruować niszczyciela, którego funkcja jest typowo ofensywna, jeśli miałby być odporny na atak jak bańka mydlana. To bez sensu.
Wręcz przeciwnie. To ma wiele sensu. Niszczycieli nie używa się do walki na pierwszej linii frontu. Wogóle ich rola jest odmienna, niż capital shipów. Zajmują się zabezpieczaniem pola walki, konwojów, linii zaopatrzenia, patrolowaniem. Z definicji nie można do tego używać ogromnych okrętów, tak samo jak nie używa się wielkich okrętów do ścigania motorówki. To po prostu niewykonywalne. Niszczyciele niestety tylko w gwiezdnych wojnach są absolutnymi wymiataczami. Ale tam sa tez największymi okrętami.
Trzeba go zrobić tak żeby mógł się wbić w samo centrum wydarzeń a HSa odsunąć na bezpieczną odległość i osłaniać go. Tak to się robi w rzeczywistości, dlaczego tam miałoby być inaczej?
Tak się w rzeczywistości nie robi. HS nie jest okrętem pasażerskim, nsizcyzciel nie jest orketme pierwszej linii. oczywiście, można zbudować np. niszczyciel rakietowy. Owszem. jest w stanie on spełniać rolę bojową nie tylko jako jednostka wsparcia, ale jego sparring z atomowym krążownikiem rakietowym skończyłby się jego totalna masakrą z tego względu, że przeciwnik ma rakiet więcej i ma lepszą obronę przeciw lotniczą. Jest w stanie zestrzelić pociski niszczyciela, i jednocześnie odpłacić pięknym za nadobne, zatapiając go. To prosty, logiczny związek. więcej miejsca=więcej uzbrojenia i aktywnych oraz pasywnych systemów obrony. Oznacza to mniejszą prędkość i manewrowość. Mały okręt jest słabszy i mniej wytrzymały i jego atutem jest szybkośc, mobilność, zwrotność. Nie jest jednak w stanie nawiązać równorzędnej walki z kilkakrotnie potężniejszym przeciwnikiem. W ogóle, whata hell. Co to za pomysł? Niszczyciel okrętem pierwszej linii? Halo?
Jeśli miałeś na myśli to, że monotematycznie złożona flota jest bez sensu, to owszem, masz rację. Ale propagowanie hm...skrajnych poglądów na temat roli małych okrętów jest dosyć eee... No. Wiesz co
To maiłoby sens, gdyby w jakiś sposób, pomimo mniejszego kadłuba, a więc mniejsze możliwości instalowania sprzętu taki okręcik mógłby zyskać jakąś przewagę nad potencjalnym przeciwnikiem. Na przykład, mógłby podjeść na taka odległość, iż grubość pancerza i wytrzymałość osłon nie miałaby znaczenia. Albo gdyby systemy uzbrojenia były dostatecznie silne, by poważnie zagrozić przeciwnikowi. Niestety, realia SGA nie dają powodów do przypuszczeń, że Wraith maja takie możliwości. Niszczyciele i krążowniki to w wielkich bitwach po prostu okręty wsparcia dla HSów, zajmujące sie niszczeniem mniejszych celów lub osłoną. Mogą też służyć jako środek odciągnięcia ognia przeciwnika, albo przeciwnie-wykorzystać fakt, że koncentruje się on na HS, które są nośnikami najpotężniejszej artylerii a z racji sowich rozmiarów są jednocześnie najbardziej odporne na uszkodzenia.
Czuje się, jakbym musiał tłumaczyć Mugabemu, dlaczego dodrukowanie pieniędzy nie rozwiąże problemów z inflacją.
Natomiast co do systemów lantiańskich i zasad ich działania-chciałbym, żeby naprawdę było tak, jak mówisz, Lucas. Samograje sterowane myślami. A nie zastąpienie drążka sterowniczego pomyśleniem "leć" (BTW odczytanie czegoś takiego jest już dzisiaj możliwe, gdyż nawet jeśli nie mówimy, to nasz mózg wysyła sygnały do krtani i mięśni głośni o takiej samej specyfice, co przy głośnej mowie. Więc-nic niezwykłego). A tak przy okazji-nie zastanowiło was to, że to pole w więzienu włączało i wyłączało się automatycznie? Czyżby powtórka z niesamowitych obwodów interpretacyjnych drzwi w Star Treku? Mniamniuśki głupot
Zapomniałem pochwalić odcinek za świetną muzykę. Absolutnie genialny temat przy ukazaniu okrętu Lantian. Szkoda, że taki krótki i zagłuszony przez efekty dźwiękowe. Do tego naprawdę niezły motyw muzyczny travelersów. Przewrotny, słychać w nim spryt, swietnie zgrany z scenami.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 31.10.2007 - |01:01|
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung