Wreszcie obejrzałem ten odcinek i tak jak wszyscy (prawie) pisali w temacie SG1 10x01 odcinek jest swietny, ale według mnie jest troszkę gorszy niż nowy odcinek SG1.
Ocena: 9PLUSY:
+ podobał mi się początek odcinka, był dynamiczny i jest zapewniona solidna porcja akcji. Okazuje się, że Sheppard sprytnie wykombnował jak "przyczepić" się do Hive-Shipe'a Wraith
+ fajnie, że wreszcie Weir odbył sobie małą wycieczkę na Ziemię, siedzi całymi dniami w tym super-nowoczesnym mieście na oceanie, wiec dobrze jej zrobi mały wypad na ojczystą planetę
A tak poważnie, to podoba mi sie zauważalna od niedawna ewolucja charakteru dr Weir, kobieta staje się coraz bardziej doświadczona, zdecydowana, umie podejmować słuszne decyzje i umie "walczyć na słowa". Ładnie rozszyfrowała o co tak naprawdę chodzi tej komisji
+ plus za maly, ale miły akcent Star Warsowy
+ naprawdę piękne te wszystkie walki w kosmosie, a szczególnie decydujące starcie z Wraith. Ktoś pisał, że niby Hive-Ship jest słabiutki i szybko pada; a tu własnie widzimu coś zupełnie odwrotnego. Przecież ten jeden z dwoch statkow Wrait został zniszczony dopiero po ataku rakiet z głowicami jądrowymi a potem po wystrzeleniu chyba ze 100 dron. Zużyliśmy wszystko co mieliśmy mocnego, aby zniszczyć jeden tylko statek Wraith.
+ rozwija się wątek Michael'a co jest dużym plusem, ale sądzę, że w następnym odcinku pożegnamy się z tym miłym jegomościem
Widać, ze w głębi serca nadal pozostał człowiekiem, został urażony i odepchnięty przez swoich braci i siostry i pragnąl rewanżu a to czystko ludzkie cechy. Troszkę brakowało większych emocji z jego strony, ale ogolnie jest OK.
+ cały ten pomysł z gazem był wyśmienity, ale zeby wpadł na niego Michael to było jeszcze ciekawsze. Facet (hmm nazwijmy go tak) pokazł, że zależy mu na dobrych relacjach z ludzmi, chce im pomóc, tylko, ze chyba bardziej z powodu urazonego Wraithowskiego ego, niż miłosiernej pomocy dla "jedzenia". AL ei tak sam pomysł jak i wykonanie podobały mi sie
MINUSY:
- jak ja nielubię takich hollywodzkich momentow, gdy Sheppard konta chyba setka dartów, ostrzał na maxa i jak zwykle nic się nie dzieje głównemu bohaterowi, nagle wszyscy pilocie jakby zostali oślepieni przez cos i nie umieją trafic w jeden stateczek :/
- te całe wydostanie się Ronana z kokonu było zenujące, jak on niby użył tego noża skoro był w tym kokonie, i będąc tam miał przyklejone całe ciało. Więc jakimś magicznym sposobem musiał uwolnić rękę, przebić się nią w kierunku nogi, wyciągnąć nóż a potem przebić się na zewnątrz. Ja tego nie kupuję :>
- podobno Wraith nie ufają Michaelowi, traktują go jak gorszego wśrod jego rasy (heh czyzby pierwszy przypadek rasizmu wśrod Wraith?), skoro tak, to niby czemu tak łatwo oddali mu w ręce więźnia Shepparda, nawet bez jakiś większych protestów? Strasznie to naciągane :/ No chyba, ze ci Wraith eskortujacy Shepparda byli bez mózgu :]
- Woolsey jest jakiś malo przekonywujacy w swojej nowej, teraz gy jest milutki i przychylny programowi Stargate jest przez to niewiarygodny w odbiorze. Wolałem go jak był przez lata tym "naszym draniem" niż jest obecnie
- po tym jak Dedal uszkodził hangary w Hive-Shipie, to nagle wszystkie działa Wraith na całym statku przestały działac? Co ma niby hangar do dział? Zapewne chodzi o to, ze jest to przecież statek organiczny i każda usterka jakiejść części (ciała) statku oddziałowuje na pozostałe, ale trochę to ułomne wytłumaczenie. Aha i druga sprawa - gdzie się niby podziały te dziesiątki jeśli nie ponad 200 dartów które kilka minut wcześniej widzieliśmy katajace w kosmosie? Bo jakoś nie wierzę, że wrociły do hangaru bo im baterie się wyczerpały i własnie w tym momencie nastąpił ostrzał Dedala w kierunku hangaru. A pisze o tych myśliwcach, bo idelanie wręcz przydałyby sie aby dobić Dedala ktory jak wiadomo był już bez tarcz,
Ogólnie rzecz biorąc, mimo, że minusy są, ale i tak odcinek oglądało się bardzo dobrze - jest to przecież kawał dobrej rozrywki. No i ten sprytny zabieg z CDN...
Aż się chce czekać do tej soboty
Użytkownik Halavar edytował ten post 16.07.2006 - |22:47|