Skocz do zawartości

Zdjęcie

Odcinek 034 - S02E14 - Hope


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
55 odpowiedzi w tym temacie

Ankieta: Ocena odcinka (51 użytkowników oddało głos)

Ocena odcinka

  1. 10 (14 głosów [27.45%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 27.45%

  2. 9,5 (5 głosów [9.80%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 9.80%

  3. 9 (12 głosów [23.53%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 23.53%

  4. 8,5 (6 głosów [11.76%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 11.76%

  5. 8 (8 głosów [15.69%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 15.69%

  6. 7,5 (2 głosów [3.92%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 3.92%

  7. 7 (3 głosów [5.88%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 5.88%

  8. 6,5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  9. 6 (1 głosów [1.96%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 1.96%

  10. 5,5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  11. 5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  12. 4,5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  13. 4 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  14. 3,5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  15. 3 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  16. 2,5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  17. 2 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  18. 1,5 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  19. 1 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#41 aster9990

aster9990

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 129 postów
  • MiastoBydgoszcz (okolice)

Napisano 03.04.2011 - |07:37|

Temat ,,kopiowania się'' jest bardzo kontrowersyjny i nie mogę przyznac nikomu strony , bo i tak każdy ma trochę racji .

Panie Atlantisie - pewnie widziałeś działanie kamieni w SG-1 i SGA . One nie mają przekaźników tylko działają na zasadzie punktów docelowych czyli by wykonac połączenie należy :

1. określić miejsce ,,startu'' za pomocą np. wielkiego komunikatora starożytnych lub o x% lepszego ziemskiego pudełeczka
2. by połączyć się gdziekolwiek z obu stron miejsca muszą być wynaczone
3. dotknąć kamyczek i już lecimy

Nie ma mowy o jakichkolwiek przekaźnikach bo to nie radio. A co do ,,fal radiowych'' Eliego jest dużo racji . Kamyczki odesłały świadomośc Ginn bo ,,nie wiedziały'' co mają zrobić , a że nie było odbiorcy z ,,wyłączoną '' świadomością to ta czysta energia sobie czekała i powoli gasła . Energia Dr. Perry była słabsza z tego względu , że czekała z drugiej strony wszechświata na powrót do ciała . Gdy kamyki wykryły odpowiednią osobę automatycznie przesłały świadomość do Destiny i ze względu na taką podróż energia straciła swoją siłę.

Użytkownik aster9990 edytował ten post 03.04.2011 - |07:38|

  • 0

#42 bofort

bofort

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 17 postów

Napisano 04.04.2011 - |18:49|

Bardzo dobry odcinek. Nie było szczególnej akcji, lecz dobrze się go oglądało. Wyjaśniło się co nieco w związku z kamieniami, chodzi tutaj o śmierć po podłączeniu do innej osoby. Podobało mi się wgranie świadomości do statku, ciekawie będzie zobaczyć jakąś akcję i nagle pojawiającą się któraś z pań ratująca sytuacje. Dobry wątek z nerką, troszkę za szybko znaleźli dawców i aż dwóch, ale pójdzie to w niepamięć, jak zawsze Greer świetnie wyszedł, rozbawiła mnie sytuacja gdy T.J. miała pobrać szpik czy coś takiego od Greera a on zaczął jęczeć, świetne. Scena gdy puszczali muzykę genialna. 9/10

Pozdrawiam
Bofort

Użytkownik bofort edytował ten post 04.04.2011 - |18:50|

  • 0
PDG Kartel =]

#43 Atlantis

Atlantis

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 481 postów
  • MiastoKraków

Napisano 04.04.2011 - |19:43|

One nie mają przekaźników


Faktycznie, w serialu nigdy nie powiedziano, że są jakieś przekaźniki. Jednocześnie jednak nie pamiętam, żeby kiedykolwiek jasno temu zaprzeczono. Tymczasem moja hipoteza jest najbardziej kompatybilna z tym, co możemy oglądać w SGU. Bo gdyby faktycznie to było połączenie bezpośrednie to rodzi się kilka pytań:
1) Jakim cudem samo rozpracowanie protokołu zrobiło ze zwykłego transceivera od Tok'ra sprzęt do telekomunikacji transgalaktycznej?
2) Dlaczego Tau'ri budując własną wersję kamieni nie jest w stanie przesyłać danych innego rodzaju. No nie wiem - jakieś PSK, albo chociażby TTY lub nawet prymitywny alfabet Morse'a. ;) Przecież wystarczyłoby delikatnie zmodyfikować sprzęt nadawczo-odbiorczy po obydwu stronach.
Tylko hipoteza z przekaźnikami akceptującymi tylko jeden protokół (połączenia "brain2brain") wyjaśnia to w sposób spójny i elegancki. W przeciwnym razie zostaje nam wielka dziura w fabule. ;)


1. określić miejsce ,,startu'' za pomocą np. wielkiego komunikatora starożytnych lub o x% lepszego ziemskiego pudełeczka
2. by połączyć się gdziekolwiek z obu stron miejsca muszą być wynaczone
3. dotknąć kamyczek i już lecimy


Możesz mi powiedzieć w którym odcinku coś takiego powiedziano? Bo jak dla mnie sprawa od początku była jasna. Kamienie są komunikatorami o niewielkiej mocy, służącymi do utrzymywania łączności planetarnej (kto wie - może i działają na nieco większą odległość). W tym trybie dostępne jest jedynie coś na wzór telepatii - przekazywanie myśli bez pełnej "wymiany ciałami". Mogą też pełnić rolę urządzeń I/O do dużego komunikatora międzygalaktycznego (ten wielki, metaliczny przedmiot Pradawnych albo ziemskie pudełeczko). Tak więc to wielkie ustrojstwo nie służy wcale do "wyznaczania miejsca" ale pełni funkcję transceivera - sprzętu nadawczo-odbiorczego. :)


Nie ma mowy o jakichkolwiek przekaźnikach bo to nie radio.


I co z tego, że to nie radio? Idea łączności poprzez pracę w sieci nie narodziła się wraz z radiem - jest tak stara, jak najstarsze telegrafy optyczne. To po prostu doskonały sposób zwiększania zasięgu. Nie widzę powodu dlaczego nie miano by go stosować w przypadku fikcyjnej łączności podprzestrzennej, która przecież w świecie SG także nie ma nieograniczonego zasięgu. Jeszcze raz przypominam, że oryginalnie w SG-1 do odtworzenia urządzenia komunikacyjnego Pradawnych posłużono się sprzętem Tok'ra. Moja hipoteza to tłumaczy. Twoja nie. Jesteś w stanie zaproponować lepszą? :)


A co do ,,fal radiowych'' Eliego jest dużo racji . Kamyczki odesłały świadomośc Ginn bo ,,nie wiedziały'' co mają zrobić , a że nie było odbiorcy z ,,wyłączoną '' świadomością to ta czysta energia sobie czekała i powoli gasła . Energia Dr. Perry była słabsza z tego względu , że czekała z drugiej strony wszechświata na powrót do ciała . Gdy kamyki wykryły odpowiednią osobę automatycznie przesłały świadomość do Destiny i ze względu na taką podróż energia straciła swoją siłę.


Wybacz, ale naprawdę nie wiem jak skomentować powyższe. Nie wiem jaką "energię" masz na myśli, bo chyba nie tą o jakiej uczymy się na fizyce. Powyższe stwierdzenie kojarzy mi się raczej z quasi-mistycznym bełkotem new age. Tam też pełno jest różnych "wibracji", "energii", "fal" itp. ;)
Kamienie Pradawnych to zwykła technologia. To co Ty postulujesz niebezpiecznie zbliża się do jakichś rozważań o "duszach" wędrujących po wszechświecie i szukających sobie ciała, które można opętać. W rzeczywistości SGU ludzka świadomość to nic innego jak bardzo złożona informacja, którą można zredukować do programu komputerowego.

Przypomniała mi się dyskusja, którą kiedyś odbyłem z pewnym humanistą, który zapytał mnie o status ontologiczny pliku wysłanego przez Internet. Minęła chwila zanim wytłumaczyłem mu, że jego wyobrażenie jest błędne. Wyobrażał sobie bowiem, że wysłany plik w jakiś "fizyczny" sposób istnieje i odbywa (bardzo szybką) wędrówkę między komputerami. Właśnie dokładnie tak to wygląda w twoim wyobrażeniu (które bardzo łatwo nasuwa się po obejrzeniu tego odcinka). Tyle tylko, że telekomunikacja tak nie działa. Wyjaśnienie z "gasnącą falą" po prostu ssie na całej linii, jest bzdurne i nieprzemyślane.
Hipoteza przekaźników znów wszystko elegancko tłumaczy.

Użytkownik Atlantis edytował ten post 04.04.2011 - |19:45|

  • 0
Dołączona grafika
"Władza to nie środek do celu; władza to cel"
/George Orwell - Rok 1984/

#44 aster9990

aster9990

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 129 postów
  • MiastoBydgoszcz (okolice)

Napisano 05.04.2011 - |10:55|

Może sprostuje parę rzeczy w swojej hipotezie :

Pradawni jak to Pradawni lubią sekrety . Nie znamy pełnego potencjału ich technologii i raczej nie poznamy . Kamienie nie muszą działać na zasadzie ,,od przekaźnika do przekaźnika'' bo jak wyobrażasz sobie przy takich połączeniach utrzymać sygnał w idealnej perfekcji . Zapomniałem dodać , że kamyczki to nie jest zwykła łączność - według mnie polega ona na zagięciu rzeczywistości to takiego stopnia by nawiązać połączenie ( dotyczy się to tylko i wyłącznie sygnału) . Taki układ zdarzeń potwierdzają przerwania łączności po wyjściu z FTL lub podróży w gwieździe ( FTL to jakby inna faza a w gwieździe dochodzi do wielu nieznajomych,nieprzewidywalnych rzeczy ) . Ruch statku nie ma nic do rzeczy w takim rodzaju połączenia ponieważ mała względem ,,wielkości'' połączenia odległość nie robi zbytniego znaczenia . A jeśli chodzi o Alfabet Morsa to mam na to przyklad z innej bajki - Rodney chciał zrobić sześcian z nanitów , lecz okazało się to trudne więc zrobił Franie - po co zmieniać zadanie urządzenia jeśli działa ono poprawnie i z lepszym skutkiem . A co do odtwarzania ,,punktu startowego'' na Ziemi nie było przypadkiem mowy o tym , że to właśnie u nas ostatnio używano kamieni i dlatego powstał tam ten punkt ( odcinek z Valą i jej relacji o Ori )

A teraz motyw dość dziwny jak dla mnie : Dlaczego kamieni w pudle pradawnych nie dało się wyjąć ?
  • 0

#45 Eli_Gamazin

Eli_Gamazin

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 21 postów

Napisano 05.04.2011 - |10:59|

Właściwie powinienem zostawić to bez komentarza, bo ten fragment świadczy o tym, że nie za bardzo wiesz o czym piszesz i w dodatku nie chce ci się czytać tego co ja i Sakramentos wałkujemy już od dobrych kilku postów. W mózgu nie ma softu - umysł to nie soft, mózg to nie komputer ani system operacyjny - umysł to produkt pracy mózgu, tak ja ciepło jest produktem pracy procesora. Jakiekolwiek pisanie o zabawkach w rodzaju VirtualBOXa (a co, dopiszę se jeszcze jeden) jest całkowicie nie na miejscu.

Tyle tylko, że mózg i MIPSy mają niewiele wspólnego.


Myślę że się nie zrozumieliśmy. Z mojego punktu widzenia fizycznie mózg to hardware w którym informacje są zbierane i nikt tak dokładnie nie wie jak przechowywane i przetwarzane. To że nie wiemy tego teraz to nie znaczy że w przyszłości nie będziemy tego wiedzieć. Jest to kwestia precyzji badania tak jak ja potrafię zrobić zdjęcie 10Mpx a w internecie są zdjęcia 10Gpx.
W maszynach wirtualnych mamy softwarowe odwzorowanie warstwy sprzętowej. Jeżeli będziemy mogli stworzyć trójwymiarowy model mózgu 1:1 wszystkich połączeń to ja uważam że następnym krokiem jest odwzorowanie zapisu który tam jest w postaci takiej samej jak żywym mózgu. Wtedy można by się pokusić o wykonanie połączenia pomiędzy mózgiem ludzkim a warstwą symulacji softwarowej. A co wtedy ? Zobaczymy jak zrobimy. I tyle. A poza tym powiedz mi jesteś pewien że jak tracisz świadomość i ponownie ją odzyskujesz to jest to ten sam człowiek ? Ja nie mam.
I jeżeli uważasz że ktoś kiedyś nie da rady odwzorować sposobu pracy mózgu to ci przypomnę że 200 lat nikt nie sądził że będziemy latać. Postęp jest faktem. I jest coraz szybszy. Niestety w biologii jest wolniejszy ponieważ nikt nie pozwoli na niebezpieczne/niehumanitarne eksperymenty celem zbadania działania ludzkiego układu nerwowego.

A co do "zabawek" to administruję nimi od jakiegoś czasu i wiem jedno to działa. A jeszcze 10 lat temu to też było SF.
Przeniosłem już 10 serwerów produkcyjnych w warstwę wirtualną i trochę się na tym znam. A tak do kompletu moja żona jest biologiem więc rad nierad moja wiedza biologiczna też jest trochę ponadstandardowa ponad zwykłych połykaczy APAP.

Dzięki mózgowi ludzkiemu osiągnęliśmy na tej planecie więcej niż jakikolwiek gatunek i moim zdaniem umysł człowieka obowiązują tylko takie ograniczenia jakie sam sobie nałoży. Chcesz uważać to że coś jest niemożliwe OK. Ale z niewiadomych powodów świat jest pełen rzeczy które ktoś powiedział ze są niemożliwe. Sam byłem w takiej sytuacji. Mój młodszy brat u progu XXI wieku wymyślił że można oderwać grę od platformy fizycznej i sprzedawać dostęp do gier. Obśmiałem go. Jak zapewnić dwustronna komunikację i serwery obsługujące. Zabrakło mi wyobraźni. W zeszłym roku uruchomiono OnLive i szczęka mi opadła. Teraz za pomocą prostej przystawki możesz grać na telewizorze bez żadnego komputera czy konsoli.

Coś może być niemożliwe teraz i dla ciebie. Tylko teraz i tylko dla ciebie.
  • 0

#46 graffi

graffi

    Plutonowy

  • VIP
  • 423 postów
  • MiastoŁańcut

Napisano 05.04.2011 - |12:54|

W maszynach wirtualnych mamy softwarowe odwzorowanie warstwy sprzętowej. Jeżeli będziemy mogli stworzyć trójwymiarowy model mózgu 1:1 wszystkich połączeń to ja uważam że następnym krokiem jest odwzorowanie zapisu który tam jest w postaci takiej samej jak żywym mózgu.

Ok. Wiem o co chodzi w maszynach wirtualnych (chociaż pewnie sporo mniej niż ty) - sam używam i lubię (DosBox'a ;)). Problemem jest to, że działanie mózgu i komputera (w potocznym rozumieniu) opiera się na diametralnie innych zasadach. Im więcej wiemy o mózgu tym bardziej jest to oczywiste. Zresztą ten problem nie zachodzi tylko dla mózgu - wszystkie komputerowe modele rzeczywistego świata są mniej lub bardziej umowne i uproszczone - i nie jest to wina słabej mocy obliczeniowej współczesnych komputerów, tylko tego, że świat za oknem i świat zer i jedynek przystają do siebie tylko umownie. Oczywiście jest też kwestia braków wiedzy, etc., ale to nie jest aż takim problemem jak kwestia środowiska symulacji. Możesz stworzyć znacznie bardziej skomplikowany model niż obecne, uruchomić go na gazylion razy mocniejszym sprzęcie, ale i tak będzie ssał - może jeszcze bardziej niż ten uproszczony. Nigdy nie osiągniesz 100% odwzorowania rzeczywistości w wirtualnym świecie - chaos pochłonie każdy model. W ogóle nauka nie za dobrze radzi sobie z układami złożonymi (w sensie potocznym, nie matematyczny gdyby toś miał ochotę mi wbić szpilę ;)) - ma problem z układem trzech ciał, a co dopiero z takim, który zawiera miliardy miliardów synaps (i jak sam napisałeś - być może nie tylko przekaźnictwo na synapsach odgrywa rolę w działaniu mózgu (btw - gdzie znalazłeś ten artykuł)). Po przeczytaniu "Czy Bóg gra w kości" Iana Stewarta nabrałem bardzo dużego dystansu do tego co można i nie można zrobić komputerem ;). I nie muszę uciekać się tutaj do zasady nieoznaczoności (nawet nie wiadomo czy efekty kwantowe mają jakieś znaczenie w mózgu) ani do twierdzenia Goedla, którego nie znam (poza tym przenoszenie twierdzeń matematycznych do języka potocznego jakoś kojarzy mi się z kompresją stratną ;) - łatwo przeinaczyć ich prawdziwe znaczenie).

Jest to kwestia precyzji badania tak jak ja potrafię zrobić zdjęcie 10Mpx a w internecie są zdjęcia 10Gpx.

Ale nie ważne czy zrobisz zdjęcie w rozdzielczości 10Mpx czy 10^10Mpx - i tak nigdy nie uzyskasz pełnego odwzorowania rzeczywistości. Możesz dowolnie zwiększać rozdzielczość ale w najpierw dopadną cię właściwości światła (fal - dyfrakcje, interferencje, etc.) a potem kwanty...

Postęp jest faktem. I jest coraz szybszy. Niestety w biologii jest wolniejszy ponieważ nikt nie pozwoli na niebezpieczne/niehumanitarne eksperymenty celem zbadania działania ludzkiego układu nerwowego.

Owszem postęp jest faktem, ale nie uważam, żeby był coraz szybszy. Najbardziej widać go w informatyce, ale to dlatego, że to młoda dziedzina i ma przed sobą bardzo rozległe horyzonty. Co do innych dziedzin... Fizyka jest w stagnacji - z jednej strony teoretycy produkują dziesiątki teorii, których nie da się póki co zweryfikować, z drugiej strony doświadczenia pochłaniają potężne fundusze a budowa aparatury trwa latami - oby coś ruszyło, ale szczerze wątpię - pieniądze są obecnie zasysane przez inne potrzeby niż (czysta) nauka (nad czym osobiście boleję). Słyszałeś o postępie w chemii? Ja nie... Chemia to obecnie albo przemysł, albo biochemia (w różnych postaciach). A biologia - wiem, że zabrzmi to jak herezja - biologia drepcze w miejscu... Wszystko czym obecnie się zajmuje ma dwa źródła: pierwsze - ewolucjonizm, drugie - genetyka (tak, oczywiście jest ekologia, fizjologia i dziesiątki innych dziedzin, ale bez odniesienia do ewolucji i genetyki zajmowanie się nimi to sztuka dla sztuki - to przyrodoznawstwo a nie biologia). Teoria ewolucji powstała jeszcze w XIX w., większość znaczących odkryć genetyki to XX w. Nijak się to ma do ekspotencjalnego postępu, którym onanizują się Kurzweil i jemu podobni. Problemem NIE jest konieczność przeprowadzenia nieetycznych badań (dygresja - nieetycznych dla nas, ale świat i tak coraz bardziej odwraca się od Zachodu, więc możliwe, że za kilkanaście/dziesiąt lat Chińczycy będą takie badania przeprowadzać bez większego obciachu), tylko nieradzenia sobie nauki z natłokiem danych. Obecnie nie ma na świecie człowieka, który byłby w stanie ogarnąć więcej niż jakąś tam wąską poddziedzinę (zapytaj żony - są ludzie, którzy całe życie zajmują się jednym enzymem, jednym gatunkiem owadów, etc.), więc nie ma większych szans na syntezę, wyciąganie jakichś dalej idących wniosków. Sekwencjonujemy genomy kolejnych organizmów, badamy kolejne geny, kolejne białka, itd., ale co z tego? Co na prawdę nowego odkryliśmy przez ostatnie kilka lat (od momentu zsekwnecjonowania ludzkiego genomu - btw, samo zsekwencjonowanie to też nie jest osiągnięcie biologii tylko inżynierii)? Niewiele? No PubMed pewnie "trochę" przyrósł, ale nie mówimy tutaj o produkowaniu publikacji tylko o tym co z nich zbiorczo wynika.

Dzięki mózgowi ludzkiemu osiągnęliśmy na tej planecie więcej niż jakikolwiek gatunek i moim zdaniem umysł człowieka obowiązują tylko takie ograniczenia jakie sam sobie nałoży. Chcesz uważać to że coś jest niemożliwe OK. Ale z niewiadomych powodów świat jest pełen rzeczy które ktoś powiedział ze są niemożliwe.

Ja bynajmniej nie twierdzę, że dotarliśmy do granic ludzkiego poznania. Uważam jedynie, że takie granice MOGĄ (ale nie muszą) istnieć. Mózg to NIE jest czysta kartka - postrzegamy rzeczywistość przez pryzmat różnych schematów poznawczych - część z nich jest modyfikowalna, część nie bo zależy od najbardziej podstawowej budowy mózgu. I nie chodzi o rzeczywistość jedynie fizyczną. Matematyka też jest wytworem naszych mózgów a nie czymś co istnieje samo przez się. Nie jesteś w stanie zagwarantować, że istoty posługujące się innymi mózgami nie posiadałyby innej matematyki. I bardzo prawdopodobnie, że posługując się inną matematyką, inaczej opisywałyby rzeczywistość - może nie miałyby np. takich koszmarków jak mechanika kwantowa, bo ich aparat pojęciowy w ogólne nie generowałby takich problemów jak nasz.
  • 1
In the grim future of Hello Kitty there is only WAR...

#47 Atlantis

Atlantis

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 481 postów
  • MiastoKraków

Napisano 05.04.2011 - |20:18|

Kamienie nie muszą działać na zasadzie ,,od przekaźnika do przekaźnika'' bo jak wyobrażasz sobie przy takich połączeniach utrzymać sygnał w idealnej perfekcji .


Bzzzzz! Błędny tok rozumowania. ;)
To właśnie praca w sieci, za pomocą przekaźników zapewnia większą pewność i jakość transmisji. Najlepszym przykładem tego jest Internet będący siecią rozproszoną (koncepcja opracowana w latach sześćdziesiątych przez naszego rodaka pracującego w USA - Paula Barana). Ty nie musisz się zastanawiać którędy powędrują pakiety składające się na twoją wiadomość. System sam wybierze optymalną drogę. Jeśli gdzieś pojawi się uszkodzenie infrastruktury - spokojnie będzie można zrobić obejście. W dodatku poszczególne "węzły" mają do siebie blisko, więc komunikacja między nimi jest pewna i nie wymaga wielkich nakładów energetycznych.
Z drugiej strony (jako model tego co Ty postulujesz) weźmy sobie dwóch krótkofalowców z amatorskimi radiostacjami. Znajdują się na dwóch różnych kontynentach. Jeden zaczyna wołać CQ. Drugi albo go usłyszy, albo i nie. Wszystko zależy od warunków. Jeśli nawiążą łączność jej komfort też może być różny - w zależności od warunków. ;) Oczywiście robienie takich łączności daje wielką satysfakcję, wymaga pewnego kunsztu technicznego i może być rozpatrywane w kategoriach sportu, ale jest rzeczą o wiele bardziej problematyczną niż zadzwonienie przez Skype (sieć rozproszona, całe mnóstwo pośredników).


Zapomniałem dodać , że kamyczki to nie jest zwykła łączność - według mnie polega ona na zagięciu rzeczywistości


Zagięciu CZEGO? Chyba chodziło ci o czasoprzestrzeń? Generalnie to i tak nie jest żaden argument, bo chyba każda telekomunikacja FTL w SF ma jakiś własny "patent" - a to podprzestrzeń, a to zaginanie czasoprzestrzeni, a to tunele czasoprzestrzenne, a to splątanie kwantowe. Rzucanie nazwami nic nam tu nie daje. :)

to takiego stopnia by nawiązać połączenie ( dotyczy się to tylko i wyłącznie sygnału).


Twoja hipoteza ciągle nie tłumaczy tego, co widzieliśmy w SG-1 (połączenie się za pomocą zwykłego sprzętu Tok'ra). Moja tak. ;)

A jeśli chodzi o Alfabet Morsa to mam na to przyklad z innej bajki - Rodney chciał zrobić sześcian z nanitów , lecz okazało się to trudne więc zrobił Franie - po co zmieniać zadanie urządzenia jeśli działa ono poprawnie i z lepszym skutkiem .


Chyba nie rozumiesz jak działa alfabet Morse'a. ;) Możesz go zastosować wszędzie tam, gdzie tylko możesz w sposób kontrolowany przełączać się pomiędzy dwoma określonymi stanami (klucz wciśnięty, klucz niewciśnięty) w taki sposób, żeby dało się "kreślić" kropki i kreski. Urządzenie nie musi być w tym celu projektowane. Możesz załączać prąd w obwodzie żarówką, puszczać impulsy przez linię telefoniczną, stukać ołówkiem o blat stołu itp. :)
Tauri sami wyprodukowali sobie sprzęt telekomunikacyjny dla kamieni, padło stwierdzenie, że posłużyli się w tym celu technologią Tok'ra, a oni operują w jednej galaktyce. Nasi naukowcy potrafią nawet podpiąć komputer do tego "pudełeczka" i odczytywać dane diagnostyczne. Przecież wystarczyłoby manipulować samymi PARAMETRAMI połączenia. O ile dobrze pamiętam w ten sposób początkowo nadawano z nadajników łukowych na początku XX wieku - nie potrafiono kluczować fali, więc rytmicznie zmieniano jej długość.
I znów najbardziej eleganckim wyjaśnieniem jest sieć przekaźników. Po prostu sieć pośrednicząca odrzuca wszelkie nieprawidłowe transmisje, bo:
- Są one traktowane jak zakłócenia.
- Pradawni nie chcieli, żeby ktoś niepowołany korzystał z ich infrastruktury. Więc gdy ktoś chce się w to bawić musi znać protokół, a ten pozwala tylko n połączenia brain2brain.


A co do odtwarzania ,,punktu startowego'' na Ziemi nie było przypadkiem mowy o tym , że to właśnie u nas ostatnio używano kamieni i dlatego powstał tam ten punkt ( odcinek z Valą i jej relacji o Ori )



Ja to inaczej zapamiętałem. Na początku dziewiątego sezonu urządzenie komunikacyjne Pradawnych zostało zniszczone (wrzucone w wir otwierających się Wrót). Tak więc połączenia nie były możliwe, gdyż brakowało terminalu. Dopiero w międzyczasie nasi naukowcy rozpracowali protokół i skonstruowali emulator w oparciu o sprzęt Tok'ra - wówczas już Vala mogła się połączyć z Danielem. ;)


A teraz motyw dość dziwny jak dla mnie : Dlaczego kamieni w pudle pradawnych nie dało się wyjąć ?


Ja podejrzewam, że pewnie było to jakieś zabezpieczenie, którego nasi nie rozgryźli. Kto wie - może Pradawny ze swoim mózgiem miał dostęp do o wiele bardziej wyrafinowanego systemu kontroli i mógł sam z siebie kontrolować połączenie. Nasi zrobili to w sposób najprostszy - przez zdjęcie kamienia. Zresztą w jednym odcinku wprost nam powiedziano (i pokazano), że wcale nie chodzi o kontakt kamienia z urządzeniem. Kamienie są przecież w pełni bezprzewodowe (mogą służyć do komunikacji na skalę globalną) - zdjęcie kamienia po prosty powoduje wygenerowanie sygnału zamykającego połączenie. Gdy ostatnio doktorek zablokował tę procedurę, połączenie nadal trwało, choć kamień już leżał na stole. ;) Pradawni zapewne wywoływali tę procedurę w jeszcze inny sposób.

Ja bynajmniej nie twierdzę, że dotarliśmy do granic ludzkiego poznania. Uważam jedynie, że takie granice MOGĄ (ale nie muszą) istnieć.


Tak przyglądam się waszej dyskusji i muszę dorzucić swoje trzy grosze. ;)
Także jestem sceptyczny co do pomysłu emulacji działania mózgu na zwykłym komputerze, choćby o nie wiem jak potężnej mocy obliczeniowej. Jednak straszenie efektami kwantowymi do mnie nie przemawia. ;) Skoro przyroda rozwiązała problem inteligencji i świadomości posługując się jedynie doborem naturalnym, to zapewne jakiś inżynier (a raczej wielki zespół inżynierów) będzie w stanie kiedyś odtworzyć ten proces. Biologia przecież też podlega tym samym ograniczeniom narzucanym przez prawa fizyki!
Sztuczny mózg moim zdaniem nie będzie komputerem. Będzie zupełnie innym urządzeniem, którego jeszcze nie jesteśmy w stanie nawet zdefiniować.

A komputer na Destiny to przecież nie architektura x86. Równie dobrze można założyć, że system jest wyposażony w odpowiednie moduły gotowe na przyjęcie "obrazów" ludzkiej świadomości.

Użytkownik Atlantis edytował ten post 05.04.2011 - |20:34|

  • 0
Dołączona grafika
"Władza to nie środek do celu; władza to cel"
/George Orwell - Rok 1984/

#48 Erthain

Erthain

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 27 postów
  • MiastoRzeszów

Napisano 06.04.2011 - |16:37|

Wow, widzę, że tu niezła dyskusja się rozwinęła.

Sakramentos:
Mam tylko jedną prośbę - unikaj jakichkolwiek nawiązań do ścisłej teologii podczas wygłaszania wypowiedzi stricte naukowej. Mieszanie religii z nauką powoduje straszny misz-masz - bardzo nieprzyjemny w odbiorze.

Zetnktel
A co tej odpowiedzi, to ja stwierdzam, że raczej ponownie na "luckową stronę mocy" się nie nawróci. Ani nie zacznie zabijać ludzi na statku. Najprędzej zostanie pierwszym na świecie cyfrowym emo, i zapuści korzonki w pozycji embrionalnej na oślej łączce jakichś pradawieńskich okienek :)

Użytkownik Erthain edytował ten post 07.04.2011 - |21:58|

  • 0
Pośród gwiazd wędrowali... z otchłani pył wcierali w dłonie... do głębi rozmiaru sięgnęli... potężne budowle stawiali... piękne sztuk dzieła tworzyli... nowe światy odkrywali...
I nadal nic nie wiedzą... bo nie chcą widzieć obojgiem oczu, tylko jedno wytężają... odchodzą...
Małymi krokami zdążają ku ciemnościom...

#49 Atlantis

Atlantis

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 481 postów
  • MiastoKraków

Napisano 06.04.2011 - |17:34|

Mam tylko jedną prośbę - niech nikt tu nie neguje ani nie potwierdza zagadnień teologiczno-metafizycznych na podstawie odkryć naukowych. Nauka nie jest od tego, aby się takimi sprawami zajmować, bo jedno z drugim ma niewiele wspólnego. Właściwie nic.


Możesz prosić, ale nikt nie ma obowiązku tej prośby spełnić. ;) Nie zrozum mnie źle - moim celem nie jest bycie złośliwym (ostrzegam, bo przy tego typu dyskusjach druga strona często ma tendencję do nadinterpretacji wypowiedzi) ale po prostu nie zgadzam się z powyższym stwierdzeniem na całej linii. Przez całą historię ludzkości rozmaite religie i teologie uzurpowały sobie prawo do tłumaczenia obserwowalnej rzeczywistości w kontekście działalności takich czy innych istot/sił nadprzyrodzonych. Gdy dochodziło do konfliktu dzielnie broniły pola, ale zawsze koniec końców, po długim i zaciekłym oporze musiały ustąpić odkryciom naukowców, gdy tylko te okazały się sprzeczne z wierzeniami. Kiedyś sądzono, że Zeus (a potem Jahwe) zsyła pioruny - dziś znamy prawdę o zjawiskach elektrycznych. Kiedyś sądzono, że człowiek zmarły nagle został rażony strzałą Apolla - dzisiaj znamy choroby mogące to wywołać. Niegdyś o zarazy obwiniano wiedźmy - dziś wiemy o zarazkach. Niegdyś sądzono, że Bóg mieszka dosłownie w niebie, a Diabeł pod Ziemią. No cóż - w obliczu rozwoju nauki i techniki (lotnictwo, loty kosmiczne) bóstwa zostały zmuszone do przeprowadzki do jakiegoś "innego wymiaru". ;)
Przez całe tysiące lat filozofom nie mieściło się w głowach, że złożoność świata przyrody mogła powstać bez udziału czynnika nadprzyrodzonego. Darwin oraz jego następcy dowiedli, że nie tylko jest to możliwe, ale materiał przeczy ingerencjom jakiegoś "inteligentnego" projektanta - i znów "Bóg" został zepchnięty do roli ledwie inicjatora. I teraz tylko czekamy aż w jakimś laboratorium uda się opisać (a może nawet odtworzyć) wszystkie reakcje jakie doprowadziły do powstania zaczątków życia na młodej Ziemi. Pierwsze kroki ku temu już zrobiono, a przecież nauka zajmuje się tym tematem od niedawna. :)

Nie mówię, że nauka udowodniła, że "Boga nie ma". Mówię tylko, że historia pokazuje, iż wraz z postępami nauki zostaje coraz mniej miejsca dla religii. Nawet tematy od wieków dla niej zarezerwowane (np. źródła moralności) stają się przedmiotami zainteresowania biologii, psychologii/psychiatrii/neurobiologii czy socjologii.


Choćby dlatego, że zagadnienia duszków i zagadnienia neuronów, z założeń egzystują się w zupełnie innych warunkach.


Mam tylko jedną prośbę - niech nikt tu nie neguje ani nie potwierdza zagadnień astrologicznych na podstawie odkryć naukowych. Astronomia i astrofizyka nie są od tego, aby się takimi sprawami zajmować, bo jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Właściwie nic.
Choćby dlatego, że zagadnienia wpływu planet na nasze życie i zagadnienia ich ruchów zgodniej z mechaniką Newtona (tudzież Einsteina) egzystują w zupełnie innych warunkach. Jeśli poznać podstawowe reguły astrologii, to od razu z nich wynika, że nigdy nie znajdziemy potwierdzenia ani zaprzeczenia istnienia jakiejś niematerialnej, astralnej siły wpływającej na nasze losy, a to właśnie dlatego, że jest pozamaterialna. Słowo poza jest najważniejsze w tym terminie - materia jest oddzielna od nie-materii, właśnie po to, aby można było zadecydować sobie w swoim własnym zakresie o jej istnieniu bądź nie.


Jak kogoś drażni mój wywód teologiczny, to niech zachowa to dla siebie wraz z ciepłymi słowy :-)


Wybacz, ale moim zdaniem mam prawo zaprezentować swoje "racjonalistyczne" podejście tak samo, jak Ty masz prawo zaprezentować swoje teologiczne/religijne. Niby dlaczego domagasz się od innych, by łaskawie siedzieli cicho, jeśli się z Tobą nie zgadzają? ;)

Użytkownik Atlantis edytował ten post 06.04.2011 - |17:38|

  • 0
Dołączona grafika
"Władza to nie środek do celu; władza to cel"
/George Orwell - Rok 1984/

#50 Erthain

Erthain

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 27 postów
  • MiastoRzeszów

Napisano 06.04.2011 - |20:27|

Atlantis

Tylko proszę o drobną przysługę - nie przyrównuj zagadnień astrologicznych do zagadnień religijnych. Wiem, że z Twojego punktu widzenia takie porównanie pasuje, ale ono mnie po prostu drażni :)

Powód, dla którego wyraziłem taką prośbę (nie domagam się, po prostu zależy mi na uprzejmości wobec nas wszystkich nawzajem, a ogólne pojmowanie zagadnień etyczno-religijnych przez ludzkość jest za mało rozwinięte, aby dało się na ten temat rozmawiać bez... właściwe słowo jest tu trudne do znalezienia - nie mogę powiedzieć - złości, nie mogę powiedzieć - niechęci, nie mogę powiedzieć - wyższości - raczej odczucia, które jest czymś pośrednim między powyższymi - oraz innymi odczuciami - negatywnymi) jest zawarty w tej wypowiedzi - bo jedno i drugie nie ma ze sobą związku.

Ja też uważam się za racjonalistę, dlatego stwierdzam, że takie poglądowo-religijne dyskusje które pojawiają się przy specyficznych badaniach naukowych - takich, jak funkcjonowanie mózgu, chociażby - to po prostu jest ładowanie mnóstwa pary w gwizdek - marnotrawienie czasu, który można spędzić na konkretnych badaniach wpływu pola elektrycznego na pracę neuronów i przepływ myśli, albo który można wykorzystać na pomoc ludziom, którzy jej potrzebują - jedno i drugie trochę upiększy świat, tylko w inny sposób.

Natomiast dyskusje o charakterze religijno-naukowo-poznawczo-związkowym niczego nie wprowadzą do świata, bo są bezsensowne u samego swego założenia. To jest rozmowa o sprawach, które nie wykazują między sobą poznawalnych zależności. Wszechświat (a może wszechświaty, kto wie) zawsze będzie funkcjonować zgodnie z własną logiką, bo tak jest skonstruowany. Poznawanie tej konstrukcji to jedno, poznawanie - bądź odrzucenie - jakiejś rzeczywistości pozamaterialnej to inna sprawa.

Gwarantuję wszystkim, że jeśli ludzie rozpracują budowę mózgu do ostatniego możliwego zagadnienia, to nie znajda tam miejsca na istnienie duszy.
Gwarantuję też, że nie będzie żadnego miejsca na akt stwórczy na początku czasu (tu już jestem mniej pewny - ale moje przypuszczenia zostaną potwierdzone, jeśli ten wszechświat powstał z jakiegoś innego, który to miał się zapaść).

A to dlatego, że go tam nigdy być nie miało. Wszelkie zależności pomiędzy światem materialnym i niematerialnym są niewykazywalne ze względu na charakter tej drugiej rzeczywistości - niematerialna - więc jak ma niby być postrzegalna fizycznie?

Aby pojmować sprawy nie-materialne, trzeba więc się za nie zabierać z zupełnie innego punktu widzenia. Jakiego - to już inna historia. Mogę o tym opowiedzieć, ale pod warunkiem, że ktoś tutaj mnie zechce słuchać. Nie lubię bowiem zapychać syzyfowego kamulca...

Dlatego uważam wszelkie takie obrzucanie się błotem za bezcelowe. Przykro mi, że używam takich słów, ale jak rozejrzysz się po internecie w poszukiwaniu takich dyskusji, to najczęściej one taki charakter przyjmują (zwłaszcza w serwisach, które NIE SĄ takim sprawom poświęcone - tak jak to nasze forum tutaj, na przykład).

Nadinterpretacja to bardzo dobre słowo - wszelkie ludziska mają do tego skłonności, mam nadzieję,co do tej naszej rozmowy, nie wyłączając mnie (dlaczego - potem napiszę). Jest ot przyczyna wszelakich sporów na teologicznej płaszczyźnie - nad, albo podinterpretowany przekaz duchowy może doprowadzić do bardzo idiotycznych wniosków. Takich jak ten, wg którego Ziemia powstała w sześc dni, wraz ze Słońcem krążącym wokół niej... Trzymanie się tego pojęcia z koźlim uporem przez duchowieństwo średniowiecza to jeden z największych idiotyzmów jego historii (niestety, są jeszcze wymyślniejsze).

Przekaz Genezis był przekazem czysto symbolicznym, a miał na celu zobrazowanie całego świata, jako pięknego daru Bożego, aby być podstawą do najważniejszego zalecenia w tej części księgi - czyli rozprzestrzenienia się po świecie (czytaj - rozmnażania się :). Samym celem opisu powstawania świata było raczej ukazanie, że Bóg stworzył wszystko, co tamci ludzie znali, w dodatku z nadzwyczajną łatwością.

Raz już powiedziałem, że nie jestem komputerem, i nie mam w związku z tym wiedzy o zerowej tolerancji dla błędu. Tu więc zakończę z wymienianiem poglądów na sprawy pozamaterialne, bo to i tak pozostaje do wglądu wewnątrzosobowego. Zadaniem ogólnie pojmanego Kościoła jest przekazanie takiego wezwania, które się potocznie nazywa Ewangelią. Podoba się? Fajnie, zapraszamy na kolejny odcinek. Nie podoba się? Zatem miłego lotu, jakby co, wstęp wolny... (ta wizja wg. mnie przedstawia to, jak powinno być - bo prawdziwy wygląd takiego przekazu budzi we mnie przygnębienie graniczące ze smutkiem, tudzież z face-palmem...).

Teraz o tej nadziei na nadinterpretację tego podpunktu Twojej wersji mojej wypowiedzi, zaczynającej się od słów - "Mam tylko jedną prośbę...". Moje poczucie humoru to zrujnowana Czeczenia, więc nie odebrałem tego fragmentu zbyt pozytywnie. Przypuszczam, że to nie miało być złośliwe, ale mam wrażenie, że było - no cóż, nadinterpretacja człowieka ze słabym poczuciem humoru i wielką wrażliwością na złośliwość... O co w tym naprawdę chodziło, to już Twoja sprawa - do mnie ten żart nie przemówił. Głownie dlatego, że astrologia to bzdura, zarówno z punktu widzenia nauki, jak i teologii. Teologia, żeby to najlepiej ująć, bardzo chciała by mieć gdzieś takie sprawy (jednak nie może - powody sobie odpuszczę), natomiast nauka nie ma takiego problemu, i już je tam umieściła ;). głównie dlatego, że pole grawitacyjne gwiazd innych niż Słońce nie ma widocznego wpływu na ludzkie życie - co najwyżej ma na nie wpływ ich promieniowanie elektromagnetyczne, zwane potocznie światłem - dając nam w.w. w nocy, gdy na niebie nie widać Księżyca.

Jeśli mają jakiś wpływ, to raczej taki.. odległy w czasie (np może dolecieć do nas materia jakiejś supernowej, przywożąc nam ze sobą trochę kosmicznego pyłu, który będzie do wglądu na powierzchni księżyca - o ile go znajdziemy, co jest prawie niemożliwe. I bezsensowne, notabene...) Na pewno nie sprawią, że za tydzień jakaś dziewczyna się mną zainteresuje - zgodnie ze starym przysłowiem "co ma piernik do wiatraka...".

To z kolei, że coś się w głowach nie mieściło poprzednim pokoleniom, było właśnie spowodowane takim antropologizowaniem religii - dopasowywaniem jej do ludzkiego sposobu pojmowania. Ludziom nie zależało na rozgryzieniu, co co tak naprawdę chodziło naszemu Bogu (o tych innych na razie nie będę się wypowiadał - to temat na jeszcze dłuższy esej). Na czym im zależało, to na dopasowaniu przekazu transcendentnego do swojego zrozumienia - właśnie z powodu na marnowanie czasu na poznanie świata od strony Szefa Kuchni - albo na innych sprawach, o których mówienie sprawia mi ból.

Tematyka moralności zaś musi mieć swoje odzwierciedlenie w kwestiach psychologii, neurobiologii, czy socjologii. To wynika z jego logiki. Jeżeli coś ma funkcjonować w świecie materialnym jako jego element, w sposób widoczny, to musi dysponować odpowiednimi mechanizmami.

Dlatego więc proszę o nieporuszanie zagadnień religii i religijności z płaszczyzny nauki, bo w religii zupełnie nie chodzi (zwłaszcza w mojej) o tłumaczenie jakichkolwiek zagadnień dotyczących natury i sposobu funkcjonowanie świata materialnego. Uważam, że w nauce niewiele będzie miejsca na Boga, a to dlatego, że nauka bada tegoż świata logikę, która to jest spójna wewnętrznie - materialnie, niezależnie od okoliczności - co się raczej nigdy nie zmieni. A samemu Bogu zresztą nie zależało na tym, aby Go tam umiejscawiać. Zależy Mu na czymś zupełnie odmiennym.

Ale to już inna historia...

Jeśli cię interesuję, jak teoretycznie Bóg wpływa na tę rzeczywistość, to mogę o tym opowiedzieć, ale tylko w przypadku, gdy będziesz chciał słuchać (wspomniałem już coś o Syzyfie i jego kamyczku...). A to dlatego, że są to zagadnienia dość abstrakcyjne, zwłaszcza z Twojego punktu widzenia, jak mniemam.

Nawet mi przez myśl nie przeszło, aby komuś odbierać jakieś prawa - chciałem tylko zaznaczyć bezcelowość mieszania nauki z religią, jak chociażby u Sakramentosa, który to stwierdził, że na podstawie obecnej wiedzy można stwierdzić, że w mózgu nic nie ma ponad sam mózg i jego stan biologiczny (żadnych duszków ani transcendentnej esencji). Popieram pierwszą część tego wniosku, zaznaczając, że natura mózgu nie ma nic do istnienia czy nieistnienia jakichś transcendentnych duszków - wiec prosiłbym o traktowanie sprawy czysto naukowo, wygaszając przy tym wszelkie teologiczne odczucia - to ułatwia skupienie na właściwym temacie naukowym. I lepiej mu służy.



Ja to inaczej zapamiętałem. Na początku dziewiątego sezonu urządzenie komunikacyjne Pradawnych zostało zniszczone (wrzucone w wir otwierających się Wrót). Tak więc połączenia nie były możliwe, gdyż brakowało terminalu. Dopiero w międzyczasie nasi naukowcy rozpracowali protokół i skonstruowali emulator w oparciu o sprzęt Tok'ra - wówczas już Vala mogła się połączyć z Danielem. ;)


A teraz coś z innej beczki - zauważ, że wtedy wraz z urządzeniem zostały zniszczone same kamienie... (przecież nie zdołali ich wyjąć).



Pozdrawiam wszystkich.

Użytkownik Erthain edytował ten post 06.04.2011 - |21:21|

  • 0
Pośród gwiazd wędrowali... z otchłani pył wcierali w dłonie... do głębi rozmiaru sięgnęli... potężne budowle stawiali... piękne sztuk dzieła tworzyli... nowe światy odkrywali...
I nadal nic nie wiedzą... bo nie chcą widzieć obojgiem oczu, tylko jedno wytężają... odchodzą...
Małymi krokami zdążają ku ciemnościom...

#51 Atlantis

Atlantis

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 481 postów
  • MiastoKraków

Napisano 07.04.2011 - |00:18|

Tylko proszę o drobną przysługę - nie przyrównuj zagadnień astrologicznych do zagadnień religijnych. Wiem, że z Twojego punktu widzenia takie porównanie pasuje, ale ono mnie po prostu drażni


Porównanie cię drażni, bo jest (musisz to przyznać) trafne. Nie obraź się z powodu tego co powiem (jeszcze raz powtarzam - w żadnym wypadku moim celem nie jest złośliwość) ale wiem, że tak działa wiara, bo sam niegdyś stałem po tej stronie co Ty. Gdy ktoś wychodził z trafnym argumentem obrazującym absurdalność moich wierzeń - poczytywałem to za wielką urazę.
Tymczasem religia i astrologia mają ze sobą wiele wspólnego. Obydwie twierdzą, że istnieje mistyczna, niematerialna siła kierująca naszymi losami. Nie da się jej pojąć rozumiem, gdyż występuje ona równolegle do materialnej rzeczywistości. Ergo: wszystkie odkrycia naukowe istnieją "obok niej", nawet jeśli na logikę jej przeczą - ot, wielka tajemnica. :)
Ty po prostu wierzysz, że ta "siła" jest konkretnym bytem osobowym.

Powód, dla którego wyraziłem taką prośbę


Prosisz o to, ponieważ w naszej kulturze występuje absurdalny pogląd, iż krytykowanie jakichkolwiek poglądów religijnych (za wyjątkiem ekstremalnego sekciarstwa) jest "nie na miejscu". Możesz krytykować (byle w kulturalny sposóB) wszystko: poglądy polityczne danego człowieka, jego gust estetyczny itd. Gdy dochodzi do religii nagle musisz się wycofać. To chyba głównie dzięki tej memetycznej ochronie wielkie religie mają się tak dobrze. :) Ja się z tym nie zgadzam - religia jak każdy inny pogląd powinna być nieustannie sprawdzana i poddawana krytyce.


(nie domagam się, po prostu zależy mi na uprzejmości wobec nas wszystkich nawzajem, a ogólne pojmowanie zagadnień etyczno-religijnych przez ludzkość jest za mało rozwinięte


Chyba żartujesz? Za mało rozwinięte? W kraju, gdzie w publicznych szkołach jest więcej lekcji religii niż chemii czy fizyki? :) W drugą stronę to jakoś nie działa - strona religijna/teologiczna nie ma żadnych oporów przed sięganiem po odkrycia fizyków i kompletne ich wypaczanie (mylenie fizycznego pojęcia próżni z filozoficzną "nicością", bezsensowne uważanie Wielkiego Wybuchu za "początek wszechrzeczy" albo argumenty z "fine tuningiem" wszechświata czy "nieredukowalną złożonością").




Aby pojmować sprawy nie-materialne, trzeba więc się za nie zabierać z zupełnie innego punktu widzenia. Jakiego - to już inna historia. Mogę o tym opowiedzieć, ale pod warunkiem, że ktoś tutaj mnie zechce słuchać. Nie lubię bowiem zapychać syzyfowego kamulca...


Nie musisz opowiadać. Przez jakieś szesnaście lat swojego życia siedziałem w temacie religii i doskonale znam twoją perspektywę. Rozumiem twoje reakcje i wierz mi - nic co napisałeś w odpowiedzi nie było dla mnie zaskoczeniem. Wtedy też bawiłbym się w apologetę posługując się dokładnie tymi samymi, wyuczanymi argumentami. :)

Przekaz Genezis był przekazem czysto symbolicznym, a miał na celu zobrazowanie całego świata, jako pięknego daru Bożego, aby być podstawą do najważniejszego zalecenia w tej części księgi - czyli rozprzestrzenienia się po świecie (czytaj - rozmnażania się :). Samym celem opisu powstawania świata było raczej ukazanie, że Bóg stworzył wszystko, co tamci ludzie znali, w dodatku z nadzwyczajną łatwością.


Przekaz Genesis zaczął być "symbolem" dokładnie wtedy, gdy stronie religijnej zaczęło się to opłacać. Wtedy, gdy musiała ustąpić pola nauce pod ciężarem niepodważalnych dowodów. Wcześniej Biblia była objawioną prawdą, w obronie której wolno było nawet zabić.
Biblia nie jest żadnym "symbolem" - taki sposób jej widzenia to nic innego jak wtórna interpretacja - wybieranie pojedynczych fragmentów, które akurat pasują do współczesnej rzeczywistości społecznej. Ale nie jest tak łatwo, gdy ktoś zada Ci pytanie o "symboliczne znaczenie" nakazu mordowania czarownic, zakazu zbierania drewna w szabat pod karą śmierci, opowieści o człowieku, który wydał swoją konkubinę na zbiorowy gwałt, a następnie poćwiartował jej zwłoki itp. Te fragmenty po prostu wygodnie się pomija. Nie słyszałem, żeby ktoś czytał je w kościele albo na lekcjach religii. Przeczytanie Biblii od deski do deski jest często pierwszym krokiem do ateizmu. :P


Głownie dlatego, że astrologia to bzdura, zarówno z punktu widzenia nauki, jak i teologii.


Nawet sobie sprawy nie zdajesz ile te dyscypliny mają wspólnego, gdy patrzy się na nie z zewnątrz. Astrologia kiedyś też była szanowaną dziedziną wiedzy, zajmowały się nią wielkie umysły. Dopiero w ostatnich wiekach spadła do rangi pospolitego zabobonu.
Jeśli jesteś ateistą i rozmawiasz ze zwolennikiem astrologii jest to BARDZO podobne doświadczenie do dyskusji z osobą religijną. Padają niemal TE SAME argumenty.


Dlatego więc proszę o nieporuszanie zagadnień religii i religijności z płaszczyzny nauki, bo w religii zupełnie nie chodzi (zwłaszcza w mojej) o tłumaczenie jakichkolwiek zagadnień dotyczących natury i sposobu funkcjonowanie świata materialnego.


Co nie przeszkadza religii ciągle zabierać głosu w sprawach nauki. Nauka w sprawach religii powinna siedzieć cicho... :)

Ale to już inna historia...

A to dlatego, że są to zagadnienia dość abstrakcyjne, zwłaszcza z Twojego punktu widzenia, jak mniemam.


Abstrakcyjne nie są - jak mówię "słuchałem" i aktywnie uczestniczyłem w tym przez sporą część swojego życia, znam twoją stronę z doświadczenia. :)

Nawet mi przez myśl nie przeszło, aby komuś odbierać jakieś prawa - chciałem tylko zaznaczyć bezcelowość mieszania nauki z religią, jak chociażby u Sakramentosa, który to stwierdził, że na podstawie obecnej wiedzy można stwierdzić, że w mózgu nic nie ma ponad sam mózg i jego stan biologiczny (żadnych duszków ani transcendentnej esencji).


Ale przecież to dokładnie ten sam argument co stwierdzenia astrologa, że mechanika Newtona nic nie ma do mistycznego wpływu gwiazd i planet na nasze życia...

Jeśli masz zamiar prowadzić tę dyskusję, to proponuję jej wydzielenie i przeniesienie do działu przeznaczonego do OT.

Użytkownik Atlantis edytował ten post 07.04.2011 - |00:19|

  • 0
Dołączona grafika
"Władza to nie środek do celu; władza to cel"
/George Orwell - Rok 1984/

#52 Erthain

Erthain

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 27 postów
  • MiastoRzeszów

Napisano 07.04.2011 - |14:13|

Atlantis

Udzielę pierwszej części odpowiedzi w tym temacie. Jeżeli chcesz, to możemy przenieść tę rozmowę gdziekolwiek, bo aby odpowiedzieć na wszystkie zagadnienia, które poruszasz, to muszę się trochę rozpisać (a może nie? Zobaczymy jak mi to wyjdzie).

Podaj tylko, gdzie mam umieścić posty, a razem przeniesiemy je gdzieś indziej (chronologicznie - na przemian). Ten post, od którego się dyskusja zaczęła, zostanie tutaj, ale w trochę zmienionej wersji (zastosuję się do zawartej w nim prośby i poprawię jego styl).

Jednak abym kontynuował tę rozmowę, to musimy trochę zmienić podejście <słyszycie, jak westchnąłem?>. Zniknąć z naszych wypowiedzi musi każda forma docinania sobie nawzajem (Żartobliwa bądź nie). Już powiedziałem, jakie ja mam poczucie humoru, (maleje tysiąckrotnie w takim temacie - o przyczynach później), zatem inteligentna dyskusja będzie niemożliwa, jeżeli będę wietrzył docinki. Prosiłbym o takie skromne dopasowanie się. Nie mam warunków niezbędnych do zrozumienia Twoich żartów, więc oszczędź je sobie. Zachowaj cięte riposty na rozmowę z kimś, kto je lepiej odbierze. Zwłaszcza, jak przeniesiemy posty (będzie to wtedy głównie nasza rozmowa, jeżeli dobrze zrozumiałem Twoją ideę)

Wstępne odpowiedzi do zagadnień:
- Astrologia ma bardzo niewiele wspólnego z judeochrześcijaństwem.
- Pogląd ten ma podłoże w podejściu części ludzi wierzących do religii - w tym moim. (Powinieneś znać to podejście. Jest dosyć oczywiste).
- To pojmowanie jest za mało rozwinięte, to znaczy, przepełnione indoktrynacją tudzież sprzeczne z założeniami wyznawanej religii (zwłaszcza w przypadku judeochrześcijaństwa).
- Tego typu rozmowa argumentacyjna jest bezsensowna
- Kwestia podejścia. Ja na przykład, jeżeli mam wybrać, którą stronę miałbym nazwać ciemnogrodem, to nie nazwałbym tak żadnej. Lub obie, za to, jak się do siebie wzajemnie odnoszą. A potem siebie, za to, że to powiedziałem. A taki fakt, że w Piśmie występują takie fragmenty, to znam (choć sam znalazłem do tej pory tylko jeden). Przy ich rozpatrywaniu przydaje się kilka założeń.
- {patrz punkt pierwszy.}
- Ani religia nie ma roztrząsać zagadnień naukowych, ani nauka zagadnień religijnych (ta sprawa też wymaga podania szczegółów).
- Abstrakcyjne w sensie niezbyt wiarygodne. Ja też znam Twoją stronę z doświadczenia. Niezbyt analogicznego (szczegóły później).
- Gwiazdy nie mają żadnego wpływu na nasze życie, zaś chrześcijaństwo obrazuje wpływ pozamaterialny w inny sposób.
Każdy podpunkt jest adnotacją do poruszonych przez Ciebie zagadnień, rozdzielonych cytatami. Niektóre z nich nie zyskają sobie więcej, jak kilka zdań.

Rozwinięcie odpowiedzi - wieczorem, bądź po przeniesieniu postów.

PS:
Pierwszy post został już zmieniony - jego tekst umieszczę w nowym temacie, aby zachować ciągłość wypowiedzi.

Użytkownik Erthain edytował ten post 07.04.2011 - |20:50|

  • 0
Pośród gwiazd wędrowali... z otchłani pył wcierali w dłonie... do głębi rozmiaru sięgnęli... potężne budowle stawiali... piękne sztuk dzieła tworzyli... nowe światy odkrywali...
I nadal nic nie wiedzą... bo nie chcą widzieć obojgiem oczu, tylko jedno wytężają... odchodzą...
Małymi krokami zdążają ku ciemnościom...

#53 Pawel

Pawel

    Starszy chorąży sztabowy

  • VIP
  • 2 048 postów
  • MiastoNysa

Napisano 07.04.2011 - |14:53|

Bardzo solidny odcinek. Ciekawe połączenie wątku typowo sci fi z można by nazwać taką przyziemną sprawą, jak operacja przeszczepu nerki. To wszystko doprawione małą (ale idealnie wyważoną :) szczyptą humoru. W dodatku do końca odcinek trzyma w niepewności. Wyjaśnili też sprawę z tym czy udało się na Ziemi rozbroić tę bombę czy też nie, ale tego że udało się rozbroić akurat można było się spodziewać :).

Ocena: 9/10.
  • 0
[ Sygnatura usunięta zgodnie z ACTA ]

#54 Marx red

Marx red

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 141 postów
  • MiastoOstrówki

Napisano 27.04.2011 - |18:41|

Nie ma mowy o jakichkolwiek przekaźnikach bo to nie radio. A co do ,,fal radiowych'' Eliego jest dużo racji . Kamyczki odesłały świadomośc Ginn bo ,,nie wiedziały'' co mają zrobić , a że nie było odbiorcy z ,,wyłączoną '' świadomością to ta czysta energia sobie czekała i powoli gasła . Energia Dr. Perry była słabsza z tego względu , że czekała z drugiej strony wszechświata na powrót do ciała . Gdy kamyki wykryły odpowiednią osobę automatycznie przesłały świadomość do Destiny i ze względu na taką podróż energia straciła swoją siłę.

Brzmi jak pseudonauka ze strony żałosnej fundacji Nautilius :lol:
Poprostu kamienie zapewne zgrały całą świadomość tak jak kiedyś Rush sam siebie zgrał do banków danych Destiny - to było cool B)
  • 0
Dołączona grafika
fanatyczny wyznawca SGU

#55 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 02.05.2011 - |19:19|

10/10

Najlepszy odcinek sezonu jak dla mnie :)
W pewnych momentach płakałam ze śmiechu( możliwe że mam spaczone poczucie humoru).
Motyw przeszczepu, nie wiem dlaczego ale od razu wiedziałam że to będzie Grear
  • 0

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#56 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 13.08.2011 - |22:17|

Ojej.

Przebrnąłem przez większość wypowiedzi i bez bicia przyznam, że nie przez wszystkie z należytym czytaniem ze zrozumieniem. To na początek. Ale ponieważ widzę, że poszło OT na pełnym froncie to się dorzucę.

Co do odcinka - to ja go traktuję jako ten z ukrytymi dowcipami dla fanów. Czyli te "przyrządy" medyczne to dla mnie nie babol tylko taka wizualna wstawka, abyśmy się pośmiali. Ja się rozbawiłem.

Co do kamieni i że zburzono w odcinku stargatowe pojmowanie zasad ich funkcjonowania (że one robią wszystko tylko nie wysysają świadomości - mózgu, czy jak tam zwał - zamieniając go na zera i jedynki). Jest szkoła falenicka i otwocka co do tzw kanonu. Zauważyłem, że sg-fani częściej przyjmują modyfikację znanego zjawiska powstałą w odcinku, pomarudzą, następnie wprowadzają poprawki do zakonotowanego w głowinie kanonu. Czyli jak coś pokazano w serialu to staje się kanonem. Trek-fani statystycznie częściej nie przyjmują modyfikacji zaprezentowanej w jakimś-tam nowszym odcinku i okazuje się, że nie wszystko co jest pokazane w serialu jest kanonem.

W kwestii transferu mózgu-świadomości-jakby'tego'nie'nazwał to, jak dla mnie, pokazali, przyjmuję do wiadomości i modyfikuję mój wgłowny sg-kanon ;)

Ale swoje zdanie mam :)

Sakramentos przywołał trzy, nazwijmy to aksjomaty poznawcze, słusznie dobrane przy analizie konceptu duplikacji/wgrania /itp mózgu/świadomości/itp. Po błyskotliwym wywodzie Sakramentos doszedł jednak do mylnego wniosku, co już przedmówcy wytknęli, że nie jest tak w nauce, że każda teoria nowa musi twórczo rozwijać (omijać) ograniczenia wskazane przez poprzednią teorię.

No i jest placek. Bo Sakramentos moim zdaniem ma rację i jej nie ma i nie ma w tym sprzeczności :) Otóż jest tylko jedna nauka ścisła. Matematyka. I tam jest to prawdą - każda kolejna teoria o ile ją udowodnimy jeżeli zawiera się w jakimś tam obszarze poznawczym z inną to muszą być spójne. Twierdzenia wynikają jedno z drugiego itd.
Ale już w przypadku fizyki, genetyki, chemii matematyka jest jedynie narzędziem opisującym - stąd nauki te nie są ścisłe - są jedynie "ścisławe".

Odnosząc to do problemu czy (umownie) mózg jest kwantowalny, możliwy do jednoznacznego określenia (czyli możliwy do kopiowania, wgrania itp) czy niekwantowalny/nieoznaczony - nie ma dobrej odpowiedzi. Może kiedyś pojmiemy na tyle dobrze procesy zachodzące w mózgu, że będziemy go sobie przegrywać poprzez zera i jedynki do byczastych emulatorów, bo "niedoskonałość" odwzorowania będzie gładko pomijalna, tak jak wystarcza nam mechanika Newtonowska przy jeździe samochodem mimo że znamy jej niedomogi względem jej grawitacyjnego rozwinięcia i teorii kwantowej.

Powtórzę, co już też na forum wspomniano, ale sprecyzuję, w nauce "ścisławej" czyli tu fizyce, genetyce, chemii mamy do czynienia z teoriami-modelami o określonych założeniach i przyjętych założeniach - przez co każda z tych teorii ma właściwą sobie dziedzinę w matematycznym znaczeniu tego słowa - czyli przedział parametrów w którym całkiem dobrze "działa".

Wracając do odcinka mogę przyjąć na fanowską wiarę, że Pradawni jednak są przez duże P i taki koncept co do mózgu i świadomości stworzyli i wgranie onego/onych do jakiegoś tam pradawnego kompa jest jako tako możliwe.

Nie zmieni to jednak mojego osobistego poglądu, że obecna medycyna i neuroinformatyka są na poziomie koniowalstwa i abakusa w zakresie rozumienia mózgu, świadomości itd. A od sztucznych sieci neuronowych - nawet tych samouczących się do zrozumienia układu neurologicznego tego biednego ślimaka którego tam amerykanie emulują w najpotężniejszych kompach jest jeszcze jak od eteru miazmatów do prionów jak nie dalej.

Odcinek, mimo że miejscami zabawny, to jednak przekombinowany 7/10.
  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych