Nie szkodzi - w próżni dalej, zgodnie z fizyką, powinno być cicho:)
Dźwięk to fala i jak to fala rozchodzi się w jakimś ośrodku. O ile światło jest o tyle wypasione, że radzi sobie w próżni to fala akustyczna potrzebuje ośrodka sprężystego. To dobrze, że większość osób bawią odgłosy wybuchów statków kosmicznych w próżni - to sensu wielkiego nie ma. Jednak nie należy zapominać o tym, że wspominanym przeze mnie "ośrodkiem sprężystym" nie musi być powietrze. Dźwięk może rozchodzić się również w ciałach stałych (patrz geofon) oraz w cieczach (patrz hydrofon). Dlatego myślę, że tak zaawansowany technicznie skafander
mając kontakt z podłogą byłby w stanie "usłyszeć" gdyby ktoś rozbijał się po wraku w innej jego części.
Abstrahując od tej sprawy, odcinek bardzo mi się podobał. Była akcja, były i jej zwroty, studium emocji postaci nie przedawkowane - jest dobrze.
Głupią sprawą była Deus ex machina z Telfordem. Z drugiej strony motyw zaskakujący, łączący ten odcinek z jednym z poprzednich, można więc wybaczyć. Za to totalnie nie przemawia do mnie kompatybilność układów nerwowych ludzi i Kiwi. Już sam fakt, że wyglądają z grubsza jak ludzie i są pi pomnożone przez drzwi ich wzrostu jest dość dziwaczne, a tutaj jeszcze twórcy serwują nam jakieś megakapsuły odżywiające homo sapiącego i komunikujące się z jego mózgiem. I to już drudzy obcy którzy znają takie sztuczki. Warning! Suspension of disbelief required! Nadal nie tracę nadziei, że zostanie to wyjaśnione ale coraz bardziej przypominam sobie tę część przysłowia z "matką głupich".