Żal mi Was... Na prawdę... Świat jest taki okrutny... Jak można zcancelować doskonały serial o kosmicznych wieśniakach uciekających przed emo-wampirami wysysającymi siły witalne, pod skrzydełka bohaterskiej, krystalicznie szlachetnej, ekipy z innej galaktyki, która zamieszkała w mieście przodków. Zamiast tego pojawia się serial-tandeta, bezczelnie zerżnięty z sacrum, którym jest nieodżałowane BSG, w którym nic się nie dzieje a bohaterowie w każdym odcinku zajmują się kopulacją i walką z kosmicznymi kleszczami... Doznałem olśnienia, zaczynam Was rozumieć. Od teraz będę każdemu odcinkowi wstawiał płonące 1 i pisał DNO, po co się wysilać, skoro z założenia z odcinkami jest "jeszcze gorzej" niż w SGA, kiedy wydawało się, że gorzej już być nie może.Ja Ci na to odpowiem... nikt sobie wtedy z nas nie wyobrażał, że tak naprawdę może być jeszcze gorzej z odcinkami
Nota bene, gdzie jest OtrutyBober? Brakuje mi jego dogłębnej analizy odcinka...
Widzisz, ja zjawisko "lubimy SGA" postrzegam trochę inaczej. Nie lubiliśmy (piszę w Waszym imieniu) SGA jak się toczyło - dno, same zapychacze, wieśniacy, etc. - więc założyliśmy, że kolejny serial z uniwersum StarGate będzie jeszcze bardziej denny (to było widać na forum przed startem SGU). Teraz wynajdujemy różne, czasami wybitnie absurdalne/kretyńskie argumenty, żeby czasami nie wyszło, że jednak nie mieliśmy racji.
Inny mechanizm - De mortuis nihil nisi bene... SG-1 albo SGA żyło, było be. Po śmierci urosło do rangi arcydzieła. Ludzka pamięć jest wybiórcza. Można zawsze oglądać kilka razy dobre odcinki, a udawać, że nie było "Emancipation", "Warrior" albo "Outsiders"...
Jaffa!... Kree!!!
Użytkownik graffi edytował ten post 15.05.2010 - |21:50|