Odcinek niezły ale nie wybitny, trzymający poziom poprzedniego, jak dla mnie 8/10.
- Wreszcie mamy jakieś konkretne i twórcze wykorzystanie kamieni komunikacyjnych. Opracowano na Ziemi plan (na tyle na ile można było to zrobić nie mając dostępu do faktycznego sprzętu ani jego planów) i "wysłano" na pokład ludzi mających go przeprowadzić.
- Ogólnie całkiem niezłe sceny na Ziemi. Najlepsze wg. mnie były sceny w domu Eli'ego, szczególnie jak sięgnął do szafki po słoik z jakimiś cukierkami/czekoladkami i dopiero jak matka na niego popatrzyła zorientował się, że w sumie nie powinien tego wiedzieć (tzn osoba za którą się podaje nie powinna). Sceny Chloe z matką i Young'a z żoną były ok (może poza Young'iem pod drzwiami). Natomiast scena w klubie była w sumie najgorsza i to wypłakiwanie się Chloe na ramieniu Eli'ego w samochodzie. Odnośnie czyjejś wcześniejszej krytycznej wypowiedzi odnośnie tego, że Chloe jest "oburzona" na chłopaka za to, że jest teraz z jej najlepszą przyjaciółką a sama kochała się z Scott'em, to tej jej były chłopak z nią zerwał wcześniej, jeszcze przed całą wyprawą do bazy Ikar, i teraz się wreszcie dowiedziała co było prawdziwą tego przyczyną.
- Motyw z zakłócaniem działania urządzenia komunikacyjnego podczas wychodzenia/wchodzenia w FTL genialny i mocno zaskakujący. Te spojrzenia bohaterów mówiące "WTF", szok, zagubienie. Szczególnie podobało mi się jak w 35:00 Eli po zakłóceniu połączenia zaczyna mówić na statku, że to jest nie do zaakceptowania a kończy w pokoju na Ziemi.
- Zdecydowanie za mało Greer'a w tym odcinku, ale za to scena w stołówce była świetna. Jak na początku postać ta nie przypadła mi do gustu, to im dalej tym jest ona coraz ciekawsza.
- Postawa Camile fajna, szczególnie jak na ziemi jej zwierzchnik "pieprzy" jej jaka to ona jest wspaniała itp. a ona na to, że w normalnych okolicznościach nawet by z nią nie rozmawiał.
- Rush, nasz "dobry" i "kochany" doktorek. Nie wiem czy sobie nie strzelił trochę w stopę tym małym "sabotażem" planu Ziemskiego. Ok, pomógł umocnić pozycję Young'a na Ziemi i zdyskredytować na przyszłość Telford'a, ale równie dobrze teraz Young może zacząć się zastanawiać ile jeszcze takich "sabotaży" on przeprowadził i w jakich kwestiach nie był szczery (np. zyskanie dostępu do ważniejszych systemów i funkcji Destiny).
- Young pod koniec odcinka (co widać w odprawie na Ziemi po nieudanym przeprowadzeniu planu powrotu) zdał sobie sprawę, że w sumie dowódctwo na Ziemi nie za bardzo może mu zagrozić podczas jego pobytu na statku, bo nawet nie mają jak go permanentnie kimś innym znajdującym się na Ziemi zastąpić. Potrzebowali by do tego zgody i współpracy kogoś ze statku a i tak wystarczyło by wyłączyć urządzenie komunikacyjne znajdujące się na statku. Daje mu to całkiem sporą "kartę przetargową".
Sakramentos każdy ma inne zdanie i powinieneś to uszanować a czy sie serial podoba komus czy nie to tylko jego wylaczna i indywidualna sprawa , dlaczego tak sadzi a nie inaczej, z gustami innych sie nie dyskutuje i powinienes to uszanować Dla mnie prywatnie serial podąża w złym kierunku zamiast kina SCFI mamy film obyczajowy w kosmosie
Jezeli caly serial bedzie sie w wiekszosci na ziemi toczyl to co to za sf?
rozumie ze polozyli nacisk na bohaterow, relacji miedzy nimi, poznawania osobowosci, ale im dluzej trwa serial tym jest to nudniejsze, bardziej flakowate i zajezdza Klanem- jak to ktos ladnie porownal.
No to podążając Waszym tokiem rozumowania, to BSG też nie był serialem SF tylko taką "Modą na Sukces" w przestrzeni kosmicznej.
Żeby film/serial można było zaklasyfikować jako należący do SF to wcale nie musi ociekać statkami kosmicznymi, tonami obcych itp. Idąc dalej Waszym tokiem rozumowani, to np. sporej ilości opowiadań Filipa K.Dick'a też nie można zaliczyć do gatunku SF.
sakramentos, nie muszę wcale swoich racji popierać argumentami, a jak coś ci się nie podoba i zaraz zamierzasz skomentować kogoś post, to najlepiej wyjdź
[...]
W SWOIM poście wyrażam SWOJĄ opinię, więc nic ci do niej, i jeszcze raz powtarzam, nie muszę argumentować swoich racji żebyś ty poczuł się lepiej.
Do widzenia.
Rozumiem, że jak byś chciał pozwać kogoś do sądu z jakiejś przyczyny, to też byś go pozwałi nie przedstawił żadnych argumentów czy dowodów na poparcie tego stanowiska, bo po prostu takie masz zdanie i tak ma być.
Użytkownik Zaleś edytował ten post 08.11.2009 - |12:46|