Widzę w tym pewien paradoks, będziemy mieli dwóch Benów. Interesujące
Ktoś spekulował wcześniej, że może Ben, Sayid i Sun znaleźli się w innym czasie... całkiem możliwe, i może właśnie dlatego, byśmy nie mieli dwóch Benów. Jeśli tak by się stało, to byłyby jazdy. Sun nie spotkałaby Jina, czułaby się oszukana, plus Sayid mający ochotę skręcić Benowi kark od dawna... no, no, nie byłoby przyjemnie.
Swoją drogą... zdaje się, ze jak krejzol Łysol odwalił kitę, to automatycznie mamy jego zastępcę, jeśli chodzi o nieroztropne postępowanie, Bena.
Nie dość, że wiemy, że niepotrzebnie tak się wyrwał do przekręcenia koła, to przecież miał nie wracać... Czy dlatego został pobity, bo ktoś chciał go powstrzymać od powrotu? Mam nadzieję, że jego powrót nie pociągnie za sobą kolejnej lawiny komplikacji... A co z Penelope? Myślałam, że wypchnie Desmonda na wyspę, a sam zrobi, jak odgrażał się Widmorowi - zabije jego córkę.... Oo, chyba że Penelope jest na Wyspie i tam chce ją zabić
Cała gadka Bena o zmarwychwstaniu, te skomplikowane wymagania ("załóż Lockowi buty tatusia..."), niesamowity zbieg okoliczności polegajacy na tym, ze tym samym samolotem leci Hurley i Sayid itd. Przeraża mnie to.
No przecież wiadomo, że to nie przypadek, że Sayid i Hurley jednak znaleźli się na pokładzie. Ms. Hawking, kiedy rozstawała się z Jackiem, powiedziała, że za niecały dzień muszą być w samolocie... Czyli mieli około 20h na zwerbowanie Sayida i Hurleya. Mam nadzieję, że zobaczymy to w najbliższych odcinkach, co się dokładnie stało.
Widok modlącego się Bena mnie rozwalił, zwłaszcza, że jakieś pół godziny poźniej usłyszeliśmy, jakże typowe dla niego, "who cares" w odpowiedzi na niepokój Jacka o resztę ludzi. No własnie, nie było katastrofy, co nie?
Po co nam kolejnych dwóch bohaterów? (policjantka i ten gostek od kondolencji)
Ta cała farsa ze zmianą obuwia... znow -->
Użytkownik X-lady edytował ten post 19.02.2009 - |15:40|