I tez na to wskazalem, dlatego moje gdybanie pozostaje gdybaniem.Wszystko byłoby fajnie Sakramentos gdyby to zostało jasno powiedziane w serialu.
Of korz maj frend Ale tez jak najabrdziej rozumiem, dlaczego wychodzi scenarzystom kaszana. Np. ja z baloo hobbystycznie obmyslamy wlasna wersje SGA i po prostu ni uja nam to nie wychodzi, bo ilosc rzeczy do przemyslenia / zrobienia / zrownowazenia / wyjasnienia/ rozwiniecia jest tak ogromna, ze jest tu roboty dla 10 ludzi przez rok. To latwo jest wziac gotowy odcinek i objechac, co jest w nim zle, a potem zaproponowac cos wlasnego z tymi elementami. Gorzej, jak masz dwa tygodnie na wymyslenie fabuly, napisanie kilku wersji scenariuszy (10 tysiecy slow kazdy), przemyslenie tego pod katem filmowania itp [beeep]. A potem wrzucasz to na ruszt i nie mozesz nic zrobic, jesli zacznie sie przypalac. SGA to nie BSG, gdzie jest kilak watkow najwyzej, gdzie mamy do czyenienia z jedna dluga historia i jedynym problemem jest to, by to umiejetnie opowiedziec. Schemat SGA i SG-1 jest trudniejszy, bo wymaga napitalania pomyslami jak z karabinu, kazdy odcinek to zamknieta calosc. Trudno sie nie wypalic po dwoch sezonach. A ten konkretny epizod jest tego przykladem-widac jak na dloni, ze scenarzysci nie mieli do niego zapalu i zrobili go na sile. Wystarczy porownac 5x05 Ghost in the machine z tym tutaj, od razu widac roznice. W pierwszym widac zapal, pomysl, a wdrugim widac tylko idee, zaczatek odcinka, a reszta to wyduszanie z siebie na sile jakiegos mentalnego kupsztala.Czasem ja sam czuję się zażenowany tym, że scenarzyści idą po najniższej linii oporu. To, co jest na prawdę ciekawym tematem przedstawiają tak, jak by stosowali do wszystkiego Brzytwę Ockhama - byle prościej, bez udziwnień. Nawet ty (bez obrazy) wymyślasz tu lepsze scenariusze niż oni.