Nie wiemy co, bo nam nie powiedziano. Pokazano nam, że Gaeta jest zły. Pokazano, że jest głupi, że mu puszczają nerwy i pyskuje do admirała. Pokazano, że spiskuje. Że jest gnojem. W dodatku jest ułomny - w końcu nie ma nogi, a poza tym jest gejem, przepraszam nie gejem - pedałem... Jak takie coś może w ogóle odzywać się w obecności jaśnie panującego admirała i "pani prezydent".A co takiego Geata (Gayta ) ma do zaproponowania? Zrobić wielką igrzyska, ale już bez chleba. Wywalić Adamów i spółkę razem z zbuntowanymi Cylonami, później zrobić polowanie na niedobitki dawnego ładu. Jako że prawdę jest to że rewolucja zjada własne dzieci, we flocie by się pojawiły kolejne rewolty i w sumie Cavil i koledzy nie musieli by już szukać ludzi, bo Ci by się sami pozabijali. Cała cywilizacja ludzka nie została by zabita nie przez Cylonów tylko przez ludzi - chciałoby się zacytować słowa z Fallouta: War, war never changes.
Nigdy nie posądzałem BSG o tanie moralizatorstwo, więc po prostu nie przyjmuję do wiadomości, że w odcinkach o buncie chodzi o pokazanie walki watażka kontra sprawiedliwy i mądry władca. Już od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że krąg Adami i Roslin jest dość zamknięty i ksobny. Naturalnym odruchem każdego człowieka byłoby więc potępić takich ludzi. Równocześnie przez to jak są przedstawiani w serialu mimo wszystko czujemy w stosunku do nich sympatię. Nie ważne, że Gaeta ma dużo racji, ważne, że lubimy tą drugą stronę - po prostu dajemy się manipulować (na szczęście część z nas ma tego świadomość).
Dla mnie najlepszym zakończeniem serialu byłoby, gdyby okazało się, że serial jest filmem dokumentalnym przygotowanym dla telewizji na planecie rządzonej przez klan Adamów