Odcinek 006 - S01E05 - The First Commandment
#41
Napisano 13.06.2006 - |22:27|
Tak się zastanawiam, dlaczego Connor nie wrócił przez wrota na ziemie? wkońcu wrota były otworzone a on miał nadajnik, mógł poinformować dowództwo o zaistniałej sytuacji, a wtedy inaczej by sie rozegrala akcja.
Poza tym poznajemy nowe urządzenie Goauldów, służące wbrew pozorom do ochrony ludzi ale pewnie tylko dlatego żeby nosiciele szybko nie padali od promieniowanie Wiemy również co je załoga SG-1 --> makaron z serem, który smakuje jak kurczak Natomiast bardzo mi się podobał argument Hansona, dy Carter nie chciała włączyć urządzenia: To będziemy patrzeć, jak oni wszyscy kolejno umierają, a na końcu zabiję nas oboje. to sie dopiero nazywa przekonywujący argument
Dosyć mocno mnie poraził bład w tym odcinku, kiedy w finałowej scenie wszyscy zebrali się przy wrotach, które były położone poziomo (pierwszy raz w tym serialu). Ok... po kiego grzyba i jak?! Moge sie mylić, ale takie wrota waża parenaście ton, niewolnicy mieli niewiele czasu na położenie ich na ziemi, musieli ponadto zniszczyć podłoże, które może nie było litą skałą, ale na pewno twardym, betonopodobnym materiałem (wkońcu muszą one jakoś sie utrzymywać w pionowej pozycji). Czym to zrobili? młotkami?? Ok ale to jeszcze przeboleje, no ale po CH... ponownie postawili wrota (jak już wracali na ziemie) - kolejna zabawa, z paronastotonowymi wrotami - skoro póżniej kazali im je zakopać? ehhh, Ci scenarzyści..
#42
Napisano 15.08.2006 - |09:40|
#43
Napisano 17.09.2006 - |12:07|
Moja ocena: 6.5/10
#44
Napisano 10.11.2006 - |19:34|
pamietajmy, ze jest to poczatek daialania projektu Stargate.
Jak dobierani sa ludzie do druzyn? Na pewno sa to wykwalifikowani w jakiejs dzidzinie wojskowi. Na pewno sprawdzani sa pod wzgledem zdrowia psychicznego. ale...
Zeby zostac oficerem, juz trzeba miec dosc wysokie mniemanie o sobie. Ktos z kompleksami nie dotrze az do SGC.
Wiec nie ma sie co dziwic, ze troche slonca padlo na mozg Hansonowi i przewrocilo mu sie w glowie. Latwo jest zostac bogiem... trudniej nim BYC.
Ekipy SGC bardzo czesto spotykaja prymitywne cywilizacje, i nie sa odbierani jako bostwa chyba jedynie dlatego, ze te inne ludy czcza goauldow. Ale w wielu przypadkach mogliby zaryzykowac "przejecie wladzy" gdyby tylko chcieli..
www.science-fiction.com.pl/forum
_________________________________________
oh my goddess Me !
#45
Napisano 31.03.2007 - |14:05|
Uzasadnienie:Brak, po prostu mi się odcinek nie podobał, oglądało mi się bardzo ciężko, robiłem chyba 5 przerw-częściej niż reklamy na Polsacie... Nie dało się go obejrzeć ciurkiem i tyle.. Jedyne co mi się tu podobało to urządzenie Goaul'dów.
Użytkownik ceglus edytował ten post 31.03.2007 - |14:18|
#46
Napisano 31.03.2007 - |15:57|
Moja ocena jest trochę niższa niż poprzedniego odcinka, czyli 7
Poruszono tu dość ważne tematy. Zaczęliśmy się zastanawiać, kto wybiera ludzi na członków drużyn SG. Poznaliśmy kilka szczegółów z historii Sam (i jej okropny gust :/ ). Ale, co najważniejsze, wreszcie ujrzeliśmy to, nad czym się nie zastanawialiśmy w poprzednich odcinkach, a mianowicie: Co by się stało, gdyby jakiejś drużynie SG zachciało się NAPRAWDĘ grać bogów, za jakich uważa ich miejscowa ludność?
Muszę zganić kapitan Samanthę Carter za jej wręcz odrzucający gust. Jonas Hanson jest brzydki, nieciekawy, do tego ma przejawy wariactwa, zadufania w sobie i zachowuje się jak psychopata. I to chyba wcale nie tylko wina słoneczka, ale jego charakteru. I gdzie tu ten jego "urok", o którym mówiła? Chyba, że za urocze zachowanie bierze zmuszanie bezbronnych ludzi do niewolniczej pracy w zabójczym upale...
Daniel za to znów mnie rozśmieszył swoją degustacją makaronu z serem. "Smakuje jak kurczak" - deja vu z Stargate: The Movie. To dobrze, że twórcy serialu często wplatają tam zabawne "smaczki", nawiązujące do innych wydarzeń lub wręcz innych seriali (np. nazwa dla Prometeusza - Enterprise, ale więcej nie będę mówiła, bo spoilerować nie chcę ).
Smaczek tego odcinke to też całokształt Teal'ca. Jego wręcz olśniewający uśmiech i lekcja plastyki rozbawiły mnie do łez. Nasz Jaffa potem okazał się deprawatorem wyznawców Wszechmogącego Jonasa i rozwalił w sposób iście O'Neillowski podłogę, za którą znajdowało się urządzenie Goa'uldów . Tu naprawdę było go dużo i za to plus.
Jack akurat pokazał nam się właściwie tylko z jednej strony: żołnierza, który nie pozostawia nikogo za sobą i wyrusza, by uratować od śmierci oparzeniem Connora.
To tyle o postaciach. A co o fabule i reszcie?
Odcinek trochę mniej podobał mi się niż poprzedni, dlatego też ocena ciut niższa. Fabuła dość oklepana, wielokrotnie powtarzana przez innych twórców, za to plus za nowe urządzenie Goa'uldów, kilka smaczków, wzmocnienie więzi przyjaźni w drużynie SG-1 i klimat odcinka. Dość fajnie zrobiony początek. Noc, gonitwa, rytualna muzyka, ludzie w zwierzęcych strojach, palenie Frakes'a. Mrocznie. Później spotykamy się trochę z religijną moralizacją, którą wygłasza nam na końcu Jack, choć niezbyt zna się na przykazaniach . Sam też okazuje się bardziej miękka, niż mogłoby się wydawać. Powinna zastrzelić Jonasa, kiedy miała okazję, ale z drugiej strony byłby to niepomyślny zwrot akcji dla fabuły (czyt. tak miało być).
#47
Napisano 31.03.2007 - |19:44|
Muszę zganić kapitan Samanthę Carter za jej wręcz odrzucający gust. Jonas Hanson jest brzydki, nieciekawy, do tego ma przejawy wariactwa, zadufania w sobie i zachowuje się jak psychopata. I to chyba wcale nie tylko wina słoneczka, ale jego charakteru. I gdzie tu ten jego "urok", o którym mówiła? Chyba, że za urocze zachowanie bierze zmuszanie bezbronnych ludzi do niewolniczej pracy w zabójczym upale...
Tutaj się nie zgodzę(nie mam zamiaru poruszać tematu jego wyglądu), ale wariatem w przeszłości przecież nie był. Wszyscy z SG-9 czy tam SG-3 uznali, że tak będzie bezpiecnziej, a że przez słońce mu coś na mózg padło to nie jego wina...
#48
Napisano 31.03.2007 - |22:20|
www.science-fiction.com.pl/forum
_________________________________________
oh my goddess Me !
#49
Napisano 01.04.2007 - |08:33|
Ojjj, nieprawda.
Kiedy Sam rozmawia o nim z Danielem, mówi, że zawsze był dość pewny siebie i zadufany, trochę czubek, ale za to był całkiem uroczy i dlatego z nim była.
Potem, gdy Jonas konwersuje z Sam, mówi też, że przez całe życie poszukiwał Boga, a teraz już wie, że to on nim jest.
A słoneczko tylko spotęgowało jego manię wielkości.
Gdyby to była tylko wina dużej latarki na niebie, to dlaczego Connorowi i Frakesowi nie odbiło?
Wariat i tyle .
Użytkownik Darth Paula edytował ten post 09.04.2007 - |19:48|
#50
Napisano 13.05.2007 - |20:28|
#51
Napisano 03.01.2008 - |14:44|
Genesis
#52
Napisano 03.01.2008 - |17:04|
#53
Napisano 02.02.2008 - |00:48|
#54
Napisano 22.04.2008 - |22:14|
#55
Napisano 23.04.2008 - |10:19|
Naprawde ciekawe odcinki w 1 sasonie to 1x09,1x19 i 1x22
#56
Napisano 12.09.2008 - |15:35|
#57
Napisano 17.01.2009 - |00:53|
#58
Napisano 15.02.2009 - |18:13|
Fajny pomysł z tym że "nasz" uznał się za boga
Taka odskocznia od "szarej rzeczywistości" i wypieranie się boskości
No cóż fajna planetka tak cicho (brak zwierząt) dużo słońca
A tak wogóle co Ci tubylcy jedli jak nie było zwierząt??? Samą zieleninkę???
Trochę naciągane z tymi kilkoma tygodniami bez raportu i w sam środek kłopotów wysyłać czołowy zespół, ale cóż w końcu to o nich jest ten serial
Dowiadujemy się coś o przeszłości Carter, była zaręczona to dla mnie zaskoczenie.
Fajna technologia Goauld swoją drogą ciekawe gdzie Teal'c nauczył się obsługiwać taki sprzęt
Na jakiej ziemskiej kulturze byli Ci tubylcy wzorowani??? Bo skądś kojarzę te maski ich ale nie wiem skąd może z Wysp Wielkanocnych (nie wiem skąd wzięłem to skojarzenie).
A i jeden mankament Jamal (ten tubylec co im pomagał) miał ładnie opalona twarz i prawie białe nogi
Hehe ale i tak 10
#59 Gość_Lowrey23_*
Napisano 21.02.2009 - |21:22|
Użytkownik Lowrey23 edytował ten post 21.02.2009 - |21:23|
#60
Napisano 08.06.2009 - |23:10|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych