Na litość Boską, DONNA. Nie Danna.
I jeżeli Catherine Tate słabo gra twarzą, a przepraszam, "bardzo słabo"... No, nóż się w kieszeni otwiera jak się czyta coś takiego. Tate jest świetna, a za ten odcinek już zebrała mnóstwo gorących pochwał i doskonałych recenzji. Zwłaszcza, jeśli się wie, że całą tę część "na migi" improwizowała. To Tennant - pomimo całej mojej bezbrzeżnej wręcz miłości do niego - zaledwie po prostu dotrzymywał jej kroku w tej scenie. Tate jest królową mimiki. To, co pokazała, to zaledwie drobny ułamek jej umiejętności.
Odcinek był doskonały, nie mogę powiedzieć żebym jakoś strasznie nie cierpiała Marthy, ale też i z ulgą przyjęłam jej odejście. Cieszyłam się na myśl o Catherine Tate ("Uciekająca panna młoda" pozostaje moim ulubionym specjalem), a jeszcze wiedząc, że Rose wróci, mogę tylko z pogodą ducha na nią czekać, świetnie się po drodze bawiąc.
Btw, krążą plotki o comebacku Mastera. Ile w nich prawdy - nie mam pojęcia. Podobnie ma mieć miejsce jakaś tragiczna śmierć.
Podobno, zaznaczam. Oby nie chodziło o Rose.
Edit: O, Psjodko
.
Edit2:
Natomiast z kąśliwych uwag to musze zauważyć charakteryzacje. W wcześniejszych wystąpieniach- gościnnych nie nakładano tyle "tapety". Teraz gdy Tate jest główną postacią nałożyli na nią szpachli ile wlezie dla uzyskania gładzi.
A przyjrzałeś się kiedyś z bliska Rose podczas jej pobytu z Doktorem? Chyba nie... Przy tym, co nakładali na Billie (nie wiem tylko po co, bo jest śliczna i bez makijażu w ogóle), o Catherine można powiedzieć, że była całkowicie nieumalowana.
Użytkownik owczarnia edytował ten post 07.04.2008 - |13:53|