Zostawmy na chwilę Uluru, czakramy i metafizykę, bo w serialu mamy ciekawszą rzecz - galopujący debilizm Dharmy.
Czy to, co się stało w "Swanie" powinno zaskoczyć Dharmiastych? Szukali przecież skupiska energii elektromagnetycznej, a z takowym już się zetknęli
Co mówi Hawkingowa pod "Lamppost"?
Są punkty, będące skupiskami energii elektromagnetycznej, w LA, na wyspie i w innymch miejscach na świecie. Te punkty łączą się ze sobą, więc, gdy zbudowali "Lampposta", mogli odnaleźć wyspę. Mimo że to bełkot, to jednak skoro ruszyło się jakiś temat w ten sposób, należałoby być konsekwentnym.
Popatrzmy na to dokładniej - ktoś w LA potrafił bez problemów ten punkt zlokalizować, dowiercił się do niego (?), zapanował nad tą energią (zbudował instalacje?) i postawił "Lampposta". Gdyby się pomylił, być może w miejscu kościoła w LA byłby dziś dół, jak po "Swanie", albo i większy
Geniusz?
A na wyspie w Dharmie mamy teraz wręcz "dzieci we mgle". Nie potrafią dokładnie zlokalizować punktu (od kiedy skupisko energii elektromagnetycznej sobie łazi to tu, to tam?), wiercą "na pałę" pod "Orchidem" (i nie wiedzą, do czego się dowiercili?), wiercą pod "Swanem" i też nie mają pojęcia jak nad tym zapanować? Trzeba użyć atomówki - genialnie. Normalnie jaja
I skoro mówimy o skupisku energii elektromagnetycznej (a Daniel potwierdza, że energia pod "Orchidem" i pod "Swanem" to to samo, tyle, że dużo silniejsza), to jakim cudem, kręcąc instruktaż dla "Orchida" Chang wylatuje z tekstem o "exottic matter" (mówimy o tym z finału sezonu 4, nie z Comic Con 2007)?
Wyglądałoby na to, że obecna radosna ekipa w Dharmie ma niewiele wspólnego z tymi ludźmi, co zbudowali "Lampposta". Albo w Dharmie ma miejsce postępujący matolizm całej załogi.
@Damian
Masz dobre oko, że wypatrzyłeś bez problemów. I rzeczywiście od czasów pielęgnacji trawników jest na liście moich ulubieńców, których chętnie oglądam na ekranie. Bardzo się ucieszyłam, gdy ściągnęli go do "Losta". I szczerze mówiąc, mogliby rozwinąć rolę Franka
Za to obsada roli Jacoba, delikatnie mówiąc, wyprowadziła mnie z równowagi. No cóż, oglądałam "Dextera" i tam wybitnie działał mi na nerwy. Najwyraźniej będę musiała się katować, oglądając tego pana w "Lost" :/ Oby nie za często.
@BaX
Pierwsza część tego, co napisałeś o Dharmie - gdyby opowiedzieć w skrócie o Dharmie, komuś kto ogląda Losta od czasu do czasu (albo nie ogląda wcale), pewnie tak by to mogło wyglądać. Trochę to przypomina opowieść Hugo z 05x02
Ale obawiam się, że większość słuchających takiej historii, popukałaby się palcem po głowie i zapytała: co ty chłopie oglądasz?
Jeśli twórcy nie będą chcieli tego wyjaśnić w serialu (choćby pokazać części z tego), to obawiam się o oglądalność ostatniego sezonu. Wbrew pozorom finał sezonu porządnie wkurzył sporo widzów, zwłaszcza tych, co oczekiwali wyjaśnień, a nie sporu dwóch panów, którym wydaje się, że są bogami. Główny wątek z The Lost Experience, choć momentami nie grzeszy inteligencją i jest naginany jak nie wiadomo co, jest bardziej spójny od tego, co twórcy zaczynają serwować w serialu.
Jacob, groźny mieszkaniec chatki, ciskający czym popadnie, gdy mu latarką przyświecić w oczka, wymagający bezwzględnego posłuszeństwa i nie wybaczający, gdy się nie wykonuje jego poleceń - wręcz potwór i to niekoniecznie w ludzkiej skórze, bo jest niewidzialny (przy takim "obrazie" Jacoba można było się zastanawiać, czy Ben zmienia jego rozkazy, bo odezwały się w nim resztki człowieczeństwa). Raptem okazuje się kolesiem, co mieszka w stopce i "nikomu nie wadzi" poza pewnym wrednym gnojkiem, co ubiera się na czarno. Na dodatek na pierwszy rzut oka wcale nie sprawia wrażenia lidera, w przeciwieństwie choćby do Ryśka Malowane Ślepka.
Wybaczcie, ale takie zwroty i wolty pasują do brazylijskiej telenoweli, a nie do serialu, co ma aspiracje być czymś ambitnym.
@Kiz
Kahana? Jak na mój gust jest trochę mała. Prędzej parę kursów czymś większym.
Choć na przykład w The Lost Experience z kolei przesadzili w drugą stronę
Ale i tak jest problem ze zbliżeniem się statku do brzegu. Skoro taki cyrk był na pokładzie malutkiej Kahany (Minkowski, Regina, Brandon, kucharz, nie wiadomo, czy Keamy&co. też po prostu nie ześwirowali), to co by się stało, gdyby przypłynęła większa jednostka?
Nie wiem jak tobie, ale mi umiejetnosci szamanow (moze nawet tych z Uluru) czy "lecznicze" wlasciwosci miejsc kojarza sie z "bo wyspa tak chciala". Bo powiedz - czym sie rozni zwrot "Wyspa chciala uzdrowic Rose/nie chciala uzdrowic ponownie Bena" od "amazonska dzungla chce uzdrowic" czy "Wielki Isaac Szaman z Uluru mogl uzdrowic Zdzicha/nie mogl uzdrowic Rose"?
Nie zauważyłeś czym się różni? Coś panie ashlon nie oglądasz dokładnie, stąd i niezrozumienie tego, co piszę.
Ale to twój problem, nie mój. Więcej na ten temat poniżej, bo w wersji "rozwiniętej" odnosi się do wszystkich.
Niechęć Samaela do ludzi? Gdzieś ty się tego dopatrzył? Bo ja widzę tylko stwierdzenie, że to Jacob sprowadza za każdym razem ludzi, którzy "walczą, niszczą i demoralizują". I nic więcej. Raczej wygląda że to Jacob chce udowodnić Samaelowi, że potrafi nawrócić każdego "Złego" na "Dobrą" ścieżkę. Choć w przypadku Sayida mam największe wątpliwości, co do intencji Jacoba. I zamiast przyznać się do porażki, Jacob ściąga na wyspę kolejną ekipę.
Nie można było pomóc Rose w Uluru, można było w innym miejscu i Isaac to wiedział. Bo wie, że Uluru nie jest jedyne, czego nie można w jednym miejscu, można w innym.
Natomiast Othersi twierdzą, że to wyspa jest "jedyna" i wszystko zależy od jej humorów. Nie można było pomóc Benowi na wyspie jeśli chodzi o guza na kręgosłupie (tu mógł pomóc jedynie chirurg), nie można było wyleczyć Shanon z astmy (ale Sun znalazła zioła), nie można było pomóc Sawyerowi, któremu coraz bardziej psują się oczka. Najłatwiej powiedzieć, że "to wola wyspy", że "nie są wybrani", "przestałeś wierzyć w wyspę, to spotkała cię kara", zamiast zabrać ich w inne miejsce i tam próbować. Albo odesłać do lekarza medycyny klasycznej (tu Ben sam zatroszczył się o siebie, porywając Jacka). Ale najwyraźniej Jacob nie potrafi i nie ma odwagi przyznać się do porażki
Szczególnie że z taką wizją "woli wyspy" wg Othersów (co prawdopodobnie nawciskał im sam Jacob) kłóci się to, co stało się z Naomi. Jej rany po tym jak zawisła na drzewie też się szybko zagoiły, mimo że rzekomo miała być wysłanniczką "tych Złych" (Wyspa zrobiła Jacobowi brzydki kawał? Może Samael wysłał Dymka?). Ale Miszka do jej wyzdrowienia nie dorabiał wcale ideologii o "wybraństwie" i "kontakcie z wyspą", po prostu stwierdził, że "wyspa tak ma" i nie ma w tym nic z cudów.
Być może skalpel chirurga (na wyspie operowany był Ben, operowany był Jack) i ziółka Sun to specyficzna "podpowiedź" ze strony wyspy. By nie trzymać się kurczowo jednej ścieżki i ślepo w nią wierzyć (bez żadnej wiedzy na ten temat), ale że są inne możliwości. Najwyraźniej jednak Othersi są ślepi i głusi: jedynie ich droga jest właściwa, bo oni "są good guys", "bo tak powiedział Jacob".
Lost już osiągnął ten etap, gdy trzeba łączyć fakty z poprzednimi odcinkami i sezonami. I niestety zaczyna wyłazić coraz więcej niespójności.
Użytkownik Tajemnicza_Wyspa edytował ten post 22.05.2009 - |07:44|