Odcinek 22 - S02E02 - The Intruder
#21
Napisano 24.07.2005 - |20:51|
Odcinek napewno gorszy od poprzedniego i od Stargate 9x02....wiec oceniam go na 9 :]
Juz na poczatku zaskoczenie...byli na Ziemi ....żadnego spotkania z Sg-1 ?? Gdzie Daniel??Miał by okazje leciec..no chyba ze był wtedy w Anglii lub był podłaczony do Maszyny ( w co bardzooo wątpie)
Ogólnie odcinek przyzwoity :> szczególnie końcówka ciekawa
Nawet było troche humoru...w wykonaniu Rodneya ...oj biedaczek przypiekł sie
NIE dla Spoilerów !!!!
Piszesz Spoilery???? Od Dziś używaj :
[spoiler] Text [/spoiler]
#22
Napisano 24.07.2005 - |21:04|
i juz po
Odcinek napewno gorszy od poprzedniego i od Stargate 9x02....wiec oceniam go na 9 :]
Juz na poczatku zaskoczenie...byli na Ziemi ....żadnego spotkania z Sg-1 ?? Gdzie Daniel??Miał by okazje leciec..no chyba ze był wtedy w Anglii lub był podłaczony do Maszyny ( w co bardzooo wątpie)
Ogólnie odcinek przyzwoity :> szczególnie końcówka ciekawa
Nawet było troche humoru...w wykonaniu Rodneya ...oj biedaczek przypiekł sie
Wydaje mi się, że akcja avalon 1/2 dzieje się wcześniej niż nowych odcinków SGA. Co za tym idzie - pewnie w nadchodzących odcinkach dowiemy się czemu Daniel nie mógł polecieć do Atlantis. Mniemam, że może tu chodzić o zagrożenie ze strony Ori.
#23
Napisano 24.07.2005 - |21:20|
Odcinek bardzo fajny, może jak wspomniał McKay, gdzieś to już widzieliśmy, ale na pewno ma kilka zaskakujących momentów (dla tych co nie czytali spoilerów oczywiście ). Po pierwsze sam fakt przyczyn zabójstw, wirus Wraith, zaskoczenie nr 2 sposób zakończenia transmisji wzywającej Upiory, zaskoczenie nr 3 Hermiod i "życiowy" Asgardczyk Wcześniej jakoś to byli sami sztywniacy w tym sensie, że nie pozwalali sobie na jakieś odstępstwa od ich "społecznych norm" (jakie by one nie były . A teraz proszę... rozruszał się chłopak. "Crap indeed" może niedługo trafić do podstawowego słownika fana Stargate
Ogólnie rzecz biorąc odcinek ogląda się przyjemnie, fajna akcja z F-302, zachowanie McKaya nie odbiegające od normy (czyli śmiesznej normy ), a i oko można nacieszyć kolejnymi widokami Dedala z zewnątrz (wygląda o niebo lepiej niż Promek, jak porządny okręt kosmiczny, a nie kupa klocków lego ).
Wstawki z Ziemi, w sumie dobrze, że są, ale jakby ich nie było, chyba wielkiej tragedii by nie było. Zobaczyliśmy przynajmniej, że Weir jest teraz całkowicie wolna i nic nie stoi na przeszkodzie w shipe Elizabeth-John Mi to bez różnicy, ale pewnie powstaną kolejne grupy shipperów i anty-shipperów
Ogólnie odcinek na 8,0, coś wyższego zarezerwowane dla tego tygodniowego BSG
Użytkownik _Neoo_ edytował ten post 24.07.2005 - |23:44|
->1019<-
#24
Napisano 24.07.2005 - |23:31|
#25
Napisano 25.07.2005 - |01:18|
Bardzo sobie cenię, gdy jakiś odcinek odchodzi od standardowego schematu: wstęp wyjaśniający sytuację, coś nas napada, pracujemy nad rozwiązaniem, zwyciężamy. Tutaj fabuła była mniej liniowa, a bardziej kołowa :/
Kilka razy mnie zaskoczyli (ten samotny F302, nie pomyślałbym). Sam wątek wirusa nie jest zbyt nowy (właściwie to tylko to mi się nie podobało). Czy tylko mi widok z kamery na czerwono kojarzył się z Odyseją 2001?
Wstawka z Shepeard'em u kuzunki Ford'a - w genialnym momencie. Myślę, że próbują rozwinąć tu wątek jego poczucia winy za zaginięcie Ford'a. Ale aż dziw, że nie było żadnej retrospekcji z McKey'em...
Odcinek co prawda przegadany, ale w dobrej sprawie - lepszego zbudowania postaci, zwłaszcza Weir, która była dotychczas zbyt płaska (ale i tak ją lubię).
Ogólnie - 7.5.
Wydaje mi się, że akcja avalon 1/2 dzieje się wcześniej niż nowych odcinków SGA. Co za tym idzie - pewnie w nadchodzących odcinkach dowiemy się czemu Daniel nie mógł polecieć do Atlantis.
Właściwie, to chyba jest odwrotnie. Daniel właśnie TERAZ miał lecieć. Pierwszy lot był czysto militarny, wątpię, żeby go wtedy puścili. Poza tym, gdy się pakował (9x01), było trochę za spokojnie, a w bazie nic się nie działo.
Pozdrawiam.
#26
Napisano 25.07.2005 - |10:57|
No cóż ..... Zobaczmy co będzie dalej : ))
#27
Napisano 25.07.2005 - |15:02|
Mogło być lepiej, ale źle nie było. Dałem 6 w oczekiwaniu na coś pokroju Siege part 3 (:clap:)
#28
Napisano 25.07.2005 - |16:08|
2. Śledztwo w sprawie W32.Sasser.Wraith (+)
3. F-302 w akcji
4. Hermiod indeed! (+)
5. Szymonek cię zdradził (-)
6. Spoko epizodzik (8/10)
Nastąpił przełom w misji Atlantis. W momencie oblężenia miasta przez Wraith los ekspedycji uratował Dedal z nowiutkim ZPM’em który umożliwił połączenie z Ziemią. Z tej okazji skorzystali uczestnicy misji oraz producenci, który stworzyli nowy problem dla drużyny z zaginionego miasta do rozwiązania w drodze powrotnej.
1. Z ziemi swojskiej do Atlantydy (+)
Pomimo oczywistości faktu zaskoczyło mnie na starcie że Weir była na Dedalu i że potem jak się okazało byli na Ziemi. Może nie miałem czasu się nad tym nawet zastanowić, albo może oczekiwałem że jednak wizyta na Ziemi zostanie nam pokazana jak w przewodniku turystycznym. Przechodzimy przez wrota, impreza powitalna, spotkania, wsiadamy na stateczek i powrót. W każdym razie miło że ekipa mogła odwiedzić Ziemię za którą tak rozpaczliwie tęskniła. U postaci Jhon’a i Elizabeth (przypuszczam że też u innych) pojawił się problem który sam nie raz odczuwam. Nieraz brakuje studiów bo rzadziej się spotyka z kumplami. W każdym razie miło też, że awansowali Sehppard’a i szczęśliwie fakt został uzasadniony poważnym napięciem na linii Weir – Siły Powietrzne. Wojsko USA naciskało na dyscyplinę w zachowaniu łańcucha dowodzenia i można nawet powiedzieć że słusznie jednak Weir postawiła na swoim i dalej jest otoczona w sprawowaniu władzy osobami których umiejętności dobrze zna. Pułkownik Caldwell natomiast musiał wyraźnie swoje ambicje ostudzić. Z jego punktu widzenia Sheppard dostał stanowisko po znajomości! Wracając do osób z umiejętnością to mamy tu biednego Carsona, który na pomocników wybiera sobie jak mówi osoby bardziej zdolne od niego. Chociaż w jego wypadku mogła to być ta jego skromność i brak wiary we własne zdolności, które nie raz były pomocne w walce z Wraith.
2. Śledztwo w sprawie W32.Sasser.Wraith (+)
Jacy ci nasi wrogie są cwani co nie. Potrafią nawet programować, a może to coś jak transfer świadomości w inne technologie. W każdym razie nie przeczuwałem od razu że to mógł być wirus. Spodziewałem się czegoś bardziej kosmicznego coś jak ten wspomniany w odcinku „uśpiony Wraith”. W ten sposób w trakcie swoistego śledztwa czekałem z niecierpliwością na wynik, co u licha tu zabija tych gości. MacKey jak zwykle pracuje, szuka, węższy, planuje i wyrażanie swoje niezadowolenie z sytuacji. Gdy się okazało, że to wirus, pomyślałem sobie od razu że Windows’a nie zaktualizowali. Dalsze jego próby przetrwania też były ciekawe i zaskakujące (np. całkowicie zapomniałem o tym ostatnim F-302, który za nim go Sheppard nie opuścił leciał w zupełnie innym kierunku). Swoją drogą odwołanie do incydentu z odcinka „Entity” wydaje mi się tak naciągane, że może wskazywać że sam MacKey uważa działalność byłego SGC za coś wspaniałego do czego się odwołuje jako wzór postępowania. Łatwiej i wyraźniej było przyrównać wirus do dzisiejszych wirusów komputerowych. Te dranie tez uwielbiają się ukrywać w różnych zakątkach nawet, gdy je próbujemy usunąć. Ale okej, scenarzyści najwyraźniej chcieli podkreślić te podobieństwa, które w odcinku wystąpił do czegoś, co działo się pięć lat temu (to wcale nie jest minus).
3. F-302 w akcji
W ostatnim odcinku mieliśmy szansę zobaczyć w akcji Dedala teraz była okazja na pokazanie naszych myśliwców, które na potrzeby odcinka trzeba było troszeczkę uszkodzić. Piękne scenki w których Sheppard mógł udowodnić swój talent w pilotowaniu myśliwcami. Tak bardzo że nawet MacKey wydawał się potem chętny do polatania samolotem.
4. Hermiod indeed! (+)
Za to na pokładzie Hermiod, przedstawiciel Asgardu po prostu rządzi całym statkiem! Aż boję się to stwierdzić, ale ten obcy jest najbardziej ziemską postacią chyba ze wszystkich! Ma charakterek, wzdycha gdy MacKey go męczy ogólnikowymi zdaniami i mówi „coś” w swoim języku gdy jest zirytowany że nie udało się zniszczyć tego wirusa. Wspominam jeszcze konfrontację wzrokową z Jhon’em i „crap indeed”.
5. Szymonek cię zdradził (-)
Będąc trochę wrednym: niech Weir się nie dziwi że Simon ją rzuca gdy się tak zmieniła po tym jak się przefarbowała.... Bardziej na serio Narim, „frak’uj” z tego serialu bo za kolejnego Piotrusia tu robisz. Teraz seryjnie na serio. Uff. Ogólnie wolę nie myśleć nawet kto z kim i gdzie. Ostatecznie Weir jest wolna i w nagraniach nie będzie już wzdychać do Simon’a o którym my nawet nie wiemy kim dla niej jest.
6. Spoko epizodzik (8/10)
Odcinek oglądało się bardzo przyjemnie i wciągnął mnie. Historia była w komponowana w jakąś logiczną całość i wsparta była powolnym odkrywaniem tajemnicy i utrzymaną na dobrym poziomie akcją. Wielkim odkryciem okazał się Hermiod, a ostateczny smak zepsuł Simon. Ostatecznie jednak było tak dobrze że nawet ku własnemu zasmuceniu nie zauważyłem że nie ma Teyli i jakże miło było zobaczyć „panią sekretarkę” w Atlantis na koniec.
Luźne komentarze do komentarzy.
Jedni narzekają ze za dużo gadania, inni że akcji... nie zazdroszczę tym producentom. My ich kiedyś zjemy!
Simon to mąż??? Gdzie to było powiedziane... czyżbym jednak zasnął? Lub za dużo przewijałem Narim’a.
#29
Napisano 25.07.2005 - |17:15|
Ciekawa fabula, moze troche ograna ale tez momentami zaskakujaca. No i najwazniejszy watek odcinka, Weir jest wreszcie wolna ;-D Zaraz bedzie usidlac Janka ;-)
Pulkownik Caldwell wyrasta mi na najwieksza gwiazde serialu i to zaledwie po 2 odcinkach. Hmmm cos w tym musi byc ;-D
Bardzo mi sie podobalo ;-D
#30
Napisano 25.07.2005 - |17:31|
Co do samej zawartości odcinka - pomysł przeniesienia akcji na Dedala, żeby odpocząć trochę od Atlantydy - w sumie ok. Tylko, że na Dedalu akcja była nudna, zupełnie pozbawiona napięcia, do bólu przewidywalna i usypiająca. Walka z wirusem - właściwie nie wiem, czy to był pokaz groteski czy głupoty. Podobno Dedal był na Ziemi gruntownie sprawdzany i badany. :> Próba wykreowania konfliktu między Weir a Cardwellem - pomysł niezły, wykonanie już nie - dialogi tych postaci były tak sztuczne jak margaryna w PRL-u. :> Co do incydentu z transporterem i śmiercią wyssanego w przestrzeń człowieka - tu już wypowiedział się januszek. Widać myślenie o losach mało istotnych członkków załogi nie jest w cenie na Dedalu.
Jedyne jeśniejsze punkty odcinka to Hermiod i chwilami McCay, tylko ile można sluchać tych samych dowcipów w wykonaniu Rodneya? Ten wątek staje się powoli zbyt oklepany żeby mógł dłużej bawić. No i retrospekcje - pomysł niezły, wykonanie też średnie - rozmowy postaci podczas pobytu na Ziemi są sztuczne i płaskie, ale scena dyskusji Weir w SGC całkiem dobra, w końcu pani dr pokazała pazurki. :> Mam nadzieję, że SGA po tym odcinku odbije się od dna, bo gorzej to już chyba nie może być.
Blood is the truth...
Interesuje Cię Star Trek? Zapraszam na: www.trek.pl
#31
Napisano 25.07.2005 - |17:50|
Nic mnie w tym serialu tak nie denerwuje jak wieczna nieśmiertelność Shepparda (czy on w każdym odcinku musi wracać z martwych). Jak by raz nie mógł mieć misji w której o śmierć otrze się ktoś inny i nie umrze.
#32
Napisano 25.07.2005 - |17:55|
Jeżeli Star Treka w tym zdaniu zamienimy na Voyagera, to mogę się zgodzić, poziom zaburaczenia i cudowności zamiast sensownych pomysłów zbliżony. Poziom gry aktorskiej też. Na szczęście większość treków była dużo lepsza i ciekawsza, zarówno od Voya jak i od SGA.Czułem się jakbym oglądał Star Treka - biegają po statku coś tam marudzą a całą akcje widać jedynie na ich minach.
Blood is the truth...
Interesuje Cię Star Trek? Zapraszam na: www.trek.pl
#33
Napisano 25.07.2005 - |18:46|
gulus malkontent, ale i tak bede ogladal dalej
P.S. Chyba najbardziej wkurzaja mnie ostatnio, na sile robione porownania wszystkiego, ze wszystkim, a to StarTrek, a to jakis BSG, a to cos innego... Ludzie nie mozecie ogladac filmu jako odrebnego bytu???
#34
Napisano 25.07.2005 - |19:39|
P.S. Chyba najbardziej wkurzaja mnie ostatnio, na sile robione porownania wszystkiego, ze wszystkim, a to StarTrek, a to jakis BSG, a to cos innego... Ludzie nie mozecie ogladac filmu jako odrebnego bytu???
Spokojnie. Z BSG tego nijak nie można porównywać. Jeżeli jednak Entlantis (lub też Voytlantis) nadal będzię ciągnął tym kursem - to za jakiś czas będzie porównywany do Andromedy... ;P Pułkownik Hercules Sheppard oraz doktor Xena Weir "bedom rzondzić" ;P
#35
Napisano 26.07.2005 - |00:27|
Pobyt na ziemi potraktowany mocno po łebkach. Żadnych triumfalnych fanfar czy odznaczeń etc... Przeca misja była jakimś fenomenem i ostatecznie też sukcesem. Odnaleziono, uruchomiono i obroniono całe wielkie miasto Pradawnych. Nieprawdaż? W tym wszystkim coraz bardziej bez sensu wygląda początkowa idea z SG-1, że cały projekt jest objęty tajemnicą i ludzkość nie może wiedzieć bo panika etc... Przecież teraz nawet z samego ATlantis mają takie pokłady wiedzy i technologii, że cała ziemia mogłaby ruszyć technologicznie i społecznie do przodu na max.A tu mamy tak, że explorujemy naraz dwie inne galaktyki + mamy dwa potęzne krążowniki miedzygalaktyczne + sporo ? myśliwów typu 302, jakieś kilaset osób bezpośrednio brało już udział w wydarzeniach + kilka tysięcy pośrednio (chyba, że dedalusa zbudowali w SGC bez pomocy kilkuset robotników i podwykonawców?), a i oczywiście wszystko jest tajemnicą na ziemi?!
Hmmm, można i tak.
Tak sobie myślę, że uruchomienie kontaktów z ziemią to błąd. Cały urok sezonu 1 leżał w heroicznej i pionierskiej misji ekipy Atlantis. Odcięci od domów i supportu, zdani tylko na siebie. Teraz jakby nie wiadomo o co dalej ma chodzić. Mają siedzieć tam dalej i pogrywać z Wraith? Mają Atlantis sprowadzić na ziemię? Czy może chwalebnie całą galaktykę uwolnić ze szponów Wraith? Wie ktoś o co teraz tu chodzi i o co ma chodzić? Ja, jak móię zaskoczony pobuytem na ziemi lekko straciłem koncept. Przecież bazy danych mogli już teraz na pewno całe przewieźć - technologię i urządzenia zapewne też. To po co niby wracać?
Fakt, że super zrobili pozbywając się misiaczka Pani doktor. To był chwilowo potrzebny motyw (trzeba za kimś tęsknić przecież). Patrząc na jej narzeczonego dryzurkę to sądzę, że sama powinna go rzucić. W ogóle dla nas starych wyjadaczy SG-1 to ten gość to kochliwy tollanin, a nie żaden mąż czy narzeczony Weir.
IMHO SG-1 wygrywać zaczęło od tego odcinka głównie tym, że tam tworzy się coś nowego, wyłania się nowy wróg i nowe zagrożenia. Poza tym SG-1 ma obsadę lepszą na dziś: Andromeda (nowa doktor), Aeryn sun (Vala), czy nawet Browder, który póki co nie błyszczy wg mnie... Nie wiem jak to dalej pójdzie, ale dla mnie SGA lekko się zachwiał w posadach i musi znaleźć sposób na bycie na dłużej atrakcyjnym. Przy stałym kontakcie z ziemią to już chyba nieco trudniejszy efekt do uzyskania. Wsadzenie do SGA Asgardczyka jest tyle miłe co też nie wiadomo na ile oznacza, że w każdej chwili mógłby on zadzwonić po kolegów? No a właściwie nic z serialów nie wiemy co tam obecnie Asgard porabia i jak się ma? Jak dobrze rozumiem to Atlantis ich zbytnio nie interesuje skoro nic nie wysyłają do badania czy pomocy. Asgardczyk na Dedalusie to chyba raczej jakiś nadzorca technologii czy główny inżynier etc...
Sam pomysł z wirusem wydaje mi się kiepski i średnio wykonany. Reszta wątków taka sobie. Może najlepsza scena to "postawienie" się Weir wojskowym i awans Shepperda.
Crap Indeed.
#36
Napisano 26.07.2005 - |02:04|
Zreszta gra aktorska jest tak zenujaca ze serial traci na tym polowe uroku. SGA nigdy nie dorowna SG-1. Ile razy mozna sluchac coraz bardziej zenujacych klotni McKaya, ogladac zmartwychwstanie Szeparda czy osobowosc dr wier? ktora jest chyba idealnym przykladem do ksiazki pt "jakich aktorow wybrac zeby spieprzyc serial"
Przydaloby sie jasne okreslenie celu tego serialu i wymiana zalogi
Użytkownik Bunio edytował ten post 26.07.2005 - |02:06|
#37
Napisano 26.07.2005 - |02:26|
Z kolei wypad Forda też jest zgodny z moimi obserwacjami. Ewdientnie ten aktor nie dorósł do swojej roli bohaterskiego żołnierza w innej galaktyce, a dla nastolatek w USA chyba był za mało atrakcyjny - bo taka chyba była jego faktyczna funkcja w serialu (generowanie zakochanych nastoletnik fanek). W sumie był zbędny bo zabierał czas, który inny aktor mógł spożytkowac na pozyskanie nowych widzów czyli na większe zyski.
Kolejna w kolejce jest wg mnie Teyla - też raczej nieudana rola i bez pomysłu ze strony scenarzystów.
Jak pisałem wcześniej, jeśli stały kontakt z Atlantis jest możliwy, to serial nieco gubi swój sens i myśl przewodnią. Właśnie urok SGA s.1 leżał w tym odcięciu i samotnej walce w obcym świecie. Zarazem ogrom wiedzy i technologi zawartej w bazach danych Atlantis czy masie urządzeń był odcięty od ziemi.
Oby po genialnych i wyjątkowo atrakcyjnych Siege 1-3 obecny odcinek nie był początkiem zmierzchu SGA. Oby nie...
Ten post był edytowany przez Gaj: Dzisiaj, 03:29
Nota moda o przewinieniu własnym!!!
Chciałbym przeprosić autora jak i piszących za omyłkowe wstawienie treści mojego posta. Udało mi się jednak na szczeście odzyskać wypowiedź...
Użytkownik SGTokar edytował ten post 26.07.2005 - |08:42|
#38
Napisano 26.07.2005 - |07:25|
Nie wydaje mi się. Jak wspominałem dla mnie cały proces odkrywania „intruza” był wciągający. Najpierw proces odkrywania co to jest, potem walka z tym.Tylko, że na Dedalu akcja była nudna
Nie zazdroszczę wam tych Waszych zdolności. Podczas oglądania ja tam nic nie przewiduję. Zresztą jak tu wszystko przewidzieć.do bólu przewidywalna
Moje walki z wirusami wyglądają podobnie....Walka z wirusem - właściwie nie wiem, czy to był pokaz groteski czy głupoty
„ O ty draniu KOMPA CHCE MI WYŁĄCZYĆ... ctrl+alt+del... procesy.... wylacz... wylacz.. wylacz... NIE CHCESZ.... POWER OFF... nie chcesz!!!!! GWIAZDKO Z KONTAKTU... FORMAT!”
No nie tak, ale coś koło tego
Nie nazwałbym tych działań (z Atlantisa, nie moich) groteską i głupotą. Jak to zastało wyrażona wirus zawsze był krok przed nimi.
Podobno już żaden wirus się nie dostanie do mego kompa.... WĄTPIE!Podobno Dedal był na Ziemi gruntownie sprawdzany i badany
Dla mnie gra aktorska jest strawna... (ups, coś mi się odbija...)dialogi tych postaci były tak sztuczne jak margaryna w PRL-u.
Wydaje mi się że przy gwałtownej dekompresji i ranach nie za bardzo możliwe jest przeżycie. Odech chyba też trzeba wstrzymywać w próźni... Ale ja się na tym nie znam.Co do incydentu z transporterem i śmiercią wyssanego w przestrzeń człowieka - tu już wypowiedział się januszek
Który był ten sam?tylko ile można sluchać tych samych dowcipów w wykonaniu Rodneya?
Hehe... wątek dowcipów McKey’a? Fajnie brzmiTen wątek staje się powoli zbyt oklepany żeby mógł dłużej bawić.
Dla mnie też głupio wyglądają opinie gdy osoba przez CAŁĄ dłuższą wypowiedź odwołuje się do innego seriala. A to był Entek, a to był BSG, a to był Farek, a to był... Wiadomo są podobieństwa i będą dalej... zawsze można zrezygnować z nowych odcinków i obejrzeć jeszcze raz te które się już pojawiły. Jednak ostatecznie mało kto to zrobi.Chyba najbardziej wkurzaja mnie ostatnio, na sile robione porownania wszystkiego, ze wszystkim, a to StarTrek, a to jakis BSG, a to cos innego... Ludzie nie mozecie ogladac filmu jako odrebnego bytu???
Racja. Co najgorsze to chyba był typowy moment: “wiemy że to nie możliwe, ale to może wyglądać super”. Wyglądało, a że jest to niemożliwe to nawet sami przyznali przez Asgard’czyka (hmmm.... tak jakby jeden z krytyków był nim... :>)Ciekawe, czy ktoremus ze scenarzystow, chcialo zapoznac sie, chociaz po lebkach, z liczbami opisujacymi, co sie dzieje w poblizu slonca. Chyba Sheppard, Doktor, mysliwiec, sa trupami (Asgardczyk, tez tak powiedzial), a my ogladalismy tylko ich wyobrazenie. Lacznosc - przypomnijcie sobie co sie dzieje na Ziemi, wiele milionow kilometrow od Slonca, podczas wiatrow slonecznych.
Użytkownik SGTokar edytował ten post 26.07.2005 - |18:39|
#39
Napisano 26.07.2005 - |08:35|
Widocznie oni tego w Vancollywood nie wiedzą. Może poślij im emaila...Otóż człowiek wyrzucony w przestrzeń kosmiczną nie ginie od razu. Przeżyje jeżeli w ciągu kilkudziesięciu sekund zostanie uratowany. Krótko mówiąc Lancestroma można było transportować na statek i uratować...
Co do McCay'a to mógł jeszcze przyjąć pozycję embrionalną, zająłby mniej miejsca
Jak dla mnie ocena 7.
#40
Napisano 26.07.2005 - |09:32|
Och... To problem wręcz klasyczny dla każdego fana SciFi Od czasu "Odyseii Kosmicznej 2001", gdzie bohater "przechodzi" z jednego statku do drugiego bez skafandra. IMHO oszczędzają na scenarzystach i zatrudnili takich, którzy o klasycznych pozycjach SciFi (a także o podstawowych zjawiskach fizycznych) bladego pojęcia nie mają. Pewnie są za to tańsi, dzięki czemu więcej kasy można władować w efekty specjalne...Widocznie oni tego w Vancollywood nie wiedzą. Może poślij im emaila
Czy posyłac im maila - to nie ma sensu. Nie wiem czy wiesz, ale po emisji każdego serialu emitują informację o spotkaniach fanów, które planowane są następnego dnia. W niektórych tych spotkaniach biorą także udział ludzie związani z realizacją serialu - dlatego myśle, że informacje zwrotną od fanów mają. Pytanie nasuwa się same: dlaczego z tego nie skorzystają? Może faktycznie targetem SGA są nastolatkowie?
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych