Skocz do zawartości

Zdjęcie

Niespodzianka


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
68 odpowiedzi w tym temacie

#21 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 11.11.2011 - |12:42|

Smacznego :)

Sheppard zjawił się ok.21, przyniósł ze sobą wino. Chciał ją pocieszyć, rozbawić, podnieść na duchu. Zastał ją siedzącą przy biurku i wpatrującą się w ścianę. Podszedł do niej, delikatnie podniósł ją z krzesła i pocałował. Następnie nalał wino do przyniesionych kieliszków i podał jej jeden.
- Cześć, jak samopoczucie? – uśmiechnął się.
- Nie najlepiej. Właściwie, to nie bardzo wiem o co chodzi.
- Może jesteś chora –położył jej swoją dłoń na czole.
- Nie, czuję się dobrze. Po prostu, gdy zobaczyłam Almę, a ona powiedziała że jeden z was jest ojcem jej dziecka, przestraszyłam się że to może ty i…- rozpłakała się.
John odstawił kieliszki i przytulił ją. Powiedział że nie mógłby jej zdradzić, że ją kocha i że chce być z nią, Elizabeth czuła że to prawda. Zaniósł ją do łóżka i ukołysał do snu, został z nią do rana.
***
Carson postanowił się dowiedzieć jakich ran może się spodziewać w najbliższym czasie. W tym celu udał się do jedynej kobiety w drużynie. Zapukał, a gdy otrzymał zaproszenie, wszedł.
- Dobry wieczór, moja droga. Czy te stworzenia są jadowite? – zaczął od razu.
Teyla wystraszyła się że obrażenia Ronona były na tyle poważne że pułkownik musiał powiedzieć prawdę.
- Jak się czuje Ronon? – starała się zmienić temat.
- Nic mu nie będzie. Czy mogłabyś odpowiedzieć na pytanie?
- Skąd wiesz? Który ci powiedział? Czy Weir już chce mnie wyrzucić?
- Podsłuchałem rozmowę panów w ambulatorium. Dlaczego ciebie?
Kobiecie ulżyło, ich przedsięwzięcie miało sporą szansę powodzenia, ale w razie jakiejkolwiek wpadki Weir by ich zabiła, lub oddała w ręce Wraith. Postanowiła wprowadzić lekarza w eksperyment.
- Usiądź Carson, to dosyć długa historia.
Mężczyzna usiadł na kanapie, a ona zaczęła.
- Mój lud opowiadał legendę o stworach które polowały na Wraith. Były szybkie, silne i sprytne, nazywano je Al’ Azar. Na którejś misji znaleźliśmy pożarte szczątki Wraith, opowiedziałam chłopcom tę legendę i Ronon z Johnem postanowili znaleźć te bestie, wytresować je do walki. Okazało się że duża populacja tych stworów żyje na sąsiedniej, od tamtej , planecie. Polecieliśmy tam skoczkiem, nie ma tam wrót więc stwory się nie rozprzestrzeniają. Plan był taki : znajdujemy planetę podobną do ich rodzinnej, łapiemy parę osobników, przenosimy je i zaczynamy tresować.
- Czy którekolwiek z was wcześniej tresował jakieś zwierzę? – przerwał jej lekarz.
- Mój lud to głównie rolnicy, ale hodowaliśmy zwierzęta. Ronon jest uciekinierem, przez jakiś czas włóczył się ze sforą dzikich zwierząt. John miał psa, a Rodney kota.
- Pies i kot się nie liczą, bo to nie dzikie zwierzęta. Powiedz mi czy one im jakoś zagrażają.
- Teraz już nie, uraz Ronona to wypadek. Zapomniałam zamknąć Tantosa, stwora Johna, i on po prostu cieszył się na nasz widok.
- Ile ich macie? Dlaczego musieliście go ogłuszyć?
- Tantos był głodny, Ronon niósł mięso i miał zostać talerzem. Są trzy.
- Ostatnie pytanie, zamierzacie powiedzieć Elizabeth?
- Ja chciałam jej powiedzieć od razu, ale pozostali przekonali mnie że lepiej poczekać aż nam się uda. Nie chcieli zapeszać.
- Chciałbym je kiedyś zobaczyć, dlaczego mnie omija najlepsza zabawa?
- Założę się że McKay się chętnie zamieni.
- Nie wątpię, ale teraz muszę rozszyfrować specyfiki Wraith. Nie będę dłużej ci przeszkadzał, dobranoc - pożegnał się ruszył do drzwi.

Rano drużyna spotkała się w ambulatorium, czekali żeby lekarz pozwolił wyjść satedańczykowi.
- Muszę wam coś powiedzieć – zaczęła kobieta.
- Przepraszam Ronon, nie sprawdziłam zamknięcia klatki i Tantos się wydostał.
- Nie przejmuj się – uśmiechnął się wielkolud.
- Ale przez to Carson się dowiedział.
Mężczyźni popatrzyli na nią zdziwieni. Teyla kontynuowała starając się wyczytać emocje z ich twarzy.
- Niechcący słyszał waszą wczorajszą rozmowę, a wieczorem przyszedł do mojej kwatery zapytać jakiego rodzaju urazów może jeszcze się spodziewać, czy te stworzenia są jadowite. Nie miałam wyboru, opowiedziałam mu legendę i resztę historii. Nie wspomniałam tylko że twoje ostatnie złamanie John, spowodowała próba ujeżdżania.
Gdy skończyła na twarzy Rodneya widziała przerażenie, z oblicza Ronona nie dało się niczego wyczytać, natomiast u Johna widziała autentyczną ulgę.
- Sam miałem mu powiedzieć, ale nie wiedziałem jak – powiedział dowódca.
- Jak może być dobrze, on teraz powie Elizabeth i wszyscy trafimy do aresztu – McKay nie dawał za wygraną.
- Obiecuję że jej nie powiem, jeżeli pozwolicie mi je zobaczyć – Beckett wszedł niosąc jakieś papiery.
Rodney zaniemówił, John uśmiechnął się do niego i powiedział.
- Na następną misję zabierzemy cię ze sobą i pozwolimy nakarmić.
- Doktorze, kiedy mogę wyjść? -chciał wiedzieć pacjent.
- Zrobimy jeszcze zdjęcie żeber i możesz iść, na zdjęcie gipsu zapraszam za cztery tygodnie.
- A co z misjami?- zapytał pułkownik.
- To zależy co zobaczę na zdjęciu, zabawy ze zwierzętami odpadają, ale przez najbliższy tydzień masz szlaban na misje, sparingi itp.
- Będziemy musieli dać sobie radę we trójkę, chyba że Carson nam pomoże – zastanawiał się Rodney.
- Nic z tego. Muszę rozpracować specyfiki Wraith, w razie absolutnej konieczności, pomogę. Chodź wielkoludzie, zróbmy to zdjęcie.
Przyjaciele poczekali na Ronona, gdy wrócił do nich, razem poszli do mesy na śniadanie

Użytkownik Palek21 edytował ten post 13.11.2011 - |14:16|

  • 3

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#22 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 11.11.2011 - |20:18|

Ale spryciule! Pod nosem dowódcy!
Ciekawe te zwierzaczki. I można ich dosiadać? Fajnie. :)
Wena naprawdę ci sprzyja. Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
  • 1

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#23 Madi

Madi

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 270 postów
  • MiastoChorzów

Napisano 11.11.2011 - |21:39|

ja także czekam na ciąg dalszy :) chętnie dowiem się czegoś więcej o Widmo-jadach :P
  • 1

#24 igut214

igut214

    Kapral

  • Użytkownik
  • 244 postów
  • MiastoKraków

Napisano 11.11.2011 - |22:14|

Widzę, że jak mnie nie ma, to się dużo dzieje na forum. Moje liceum mnie przytłacza. Co z tego, że to szkoła sukcesu, skoro mój sukces jest kompletnie dobijany prze lenistwo ;P. Ciekawa jestem, jak wyglądają te małe bestyjki. Fajnie by było gdyby jakiś ich opisik zaistniał w opowiadaniu. Na razie wyobrażam je sobie jako małposzczury z briandead :D.
  • 1
"Tęsknię za lasem, uświadomił sobie Leiard. Tęsknię za życiem w spokoju. Za sercem i umysłem, których nie drąży zamęt. Za bezpieczeństwem" -- ("Kapłanka w bieli" - str. 363).

#25 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 13.11.2011 - |13:30|

Ja też jestem ciekaw opisu tych bestyjek i ich zachowań stadnych/samotniczych. Co do sukcesu w tresurze - to raczej jeszcze wiele pracy przez nimi. Chyba, że były to zwierzęta kiedyś udomowione i tylko tak teraz zdziczały.

PS. Znalazłem literóweczki: prze(z) jakiś czas włóczył; zabawy ze zwierzętami do(d)padają
  • 1

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#26 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 13.11.2011 - |17:49|

Smacznego :)

Resztę dnia pułkownik pisał i uzupełniał zaległe raporty, Rodney pomagał odczytać dane które przyniosła Alma, Teyla udała się na planetę swojego ludu, Ronon poszedł z nią. Następnego dnia rano drużyna miała dostarczyć sprzęt i odebrać zapasy z P8W359. Mieli także nakarmić maluchy, nieoficjalnie. Gdy załatwili już wymianę , uzgodnili z miejscowymi że po zapasy wrócą za trzy godziny, przeszli na „Taurusa”, jak nazwali planetę, na której hodowali stwory. Od razu zauważyli że coś jest nie tak, zwykle witało ich gwizdanie, zwierzęta miały bardzo czuły węch, a dzisiaj cisza. Podeszli do klatek, Tantos i bestia McKaya siedziały, jakby wystraszone i wpatrywały się Manduna. Zwierzę Dexa leżało spokojnie na prawym boku i cicho popiskiwało. John podszedł do swojego pupila i zawołał.
- Choć mały, przyniosłem ci śniadanie.
Zwierzak podszedł do niego, pozwolił się pogłaskać, ale mięsa nie ruszył. Gdy już się przywitał z opiekunem, wrócił na miejsce.
- Teyla, idź po Becketta i powiedz mu żeby przyprowadził ze sobą Ronona. Mandun nie wpuści nikogo poza nim.
- Postaram się wrócić jak najszybciej – powiedziała i poszła.
- Choć Rodney, przyniesiemy wodę – trzymając w ręce wiadro pułkownik ruszył w stronę strumienia.
McKay wziął drugie ruszył za nim. Obaj byli zaniepokojeni, co jeśli będą musieli je odwieźć do ich domu, przywiązali się do nich.
- Einstein – powiedział cicho Rodney.
- Co? - John go nie usłyszał.
- Mój będzie miał na imię Einstein.
- Nareszcie, myśleliśmy że zawsze będziesz do niego mówił „bestia” - pułkownik mimo wszystko się uśmiechnął.
Wrócili i zmienili stworom wodę. Usiedli i w milczeniu czekali na lekarza. Przybyli po godzinie. Carson z rozpędu chciał wejść do klatki pacjenta, ale w tym momencie Tantos i Einstein rzuciły się w jego kierunku.
- Odsuń się powoli – polecił Dex.
Stanął w bezpiecznej odległości, Ronon wszedł do klatki a lekarz przyjrzał się uważnie bestiom. Przypominały pantery, tylko były dziesięć razy większe. Futro koloru fioletowego mieniło się w promieniach słońca, wielkie łapy z ostrymi pazurami i ogon zakończony „pędzelkiem” szorstkiego włosia, nadawały im upiorny wygląd. Duża głowa o potężnych szczękach, które kryły kły długości trzydziestu centymetrów. Jedynym „łagodnym” elementem ich sylwetki były okrągłe oczy koloru bursztynu. Widząc jak stworzenie ufnie patrzy na Ronona, przestał się ich obawiać.
- John, najlepiej będzie jak zabierzecie dwa pozostałe na długi spacer. Widziałeś jak zareagowały na mnie.
- Masz rację, ale dzwoń jak coś będziesz wiedział. Rodney bierz uzdę.
Założyli zwierzakom własnoręcznie wykonane ogłowie, John wskoczył na grzbiet swojego, Rodney swojego poprowadził.
- On jeszcze nie próbował na niego wsiąść – wyjaśniła kobieta.
- Carson możesz wejść –zawołał Dex.
Doktor wziął stetoskop i powoli podszedł do klatki.
- Daj rękę – polecił Ronon.
Chwycił wyciągniętą dłoń doktora i podsunął zwierzakowi do obwąchania. W tym samym czasie lekarz zaczął oględziny. Zwierzę miało bardzo zaokrąglony brzuch i dyszało. Gdy Dex go puścił, lekarz założył stetoskop i powoli osłuchał pacjenta. Wyszedł i wrócił z kroplówką i małym pudełkiem z igłami.
- Muszę ją nawodnić, myślę że to już długo nie potrwa. Przytrzymaj proszę jej łapę.
Ronon czuł jakby ktoś mu przyłożył porządanie w głowę, Mandun umierał. Mechanicznie wykonywał polecenia lekarza.
- Chłopcze, słyszysz mnie? – krzyknął Beckett.
Satedańczyk się ocknął, skinął i starał się słuchać co mów lekarz.
- Gratuluję, będziesz ojcem – uśmiechnął się szeroko Szkot.
- Jak to ojcem? Przecież to samiec.
- Jak poznałeś?
- No yyy, po prostu … , właściwie to my nie … – Ronon poczerwieniał i zamilkł.
Carson wyszedł z klatki i zameldował pułkownikowi dobre nowiny. Sheppard chciał wracać, ale lekarz wolał nie ryzykować, zasugerował nawet żeby ogłuszyć pozostałe.
- Carson, ja jestem pewien Tantosa, ale poczekam aż pozwolisz nam wrócić.
- Czy możesz mi powiedzieć jak zachowywały się w stadzie, widzieliście młode.
- Jak na nie patrzyłem, to przypomniały mi się wilki.
- Dobrze, zawiadomię was jak będziecie mogli wrócić, zadzwonię do Elizabeth.
Wrócił do klatki, Ronon siedział obok samicy, głaskał ją i cicho do niej mówił. Lekarz zbadał zwierzę i poinformował go że idą z Teylą na P8W359 zadzwonić do Weir.
- Atlantyda, tu doktor Beckett. Proszę mnie połączyć z doktor Weir –zażądał po nawiązaniu połączenia.
- Nareszcie, co się dzieje Carson – kobieta była zdenerwowana.
- Mamy tu małą epidemię cofonus sipiruts. Nie wiem ile zajmie opanowanie jej, przesyłam zapasy i zawieszam łączność do odwołania.
- Czy grozi wam jakieś niebezpieczeństwo?
- Nie, kwarantanna jest na wszelki wypadek. Jeżeli będziemy czegoś potrzebować, zadzwonię. Przepraszam, ale muszę wracać do pacjentów.
Lekarz zakończył połączenie, zabrali z wioski zapasy żywności dla siebie i zwierząt i wrócili na Taurus.
- Co to jest cofonus sipiruts? – zapytała Teyla w drodze na polanę.
- Pojęcia nie mam. Wymyśliłem to – uśmiechną się lekarz.

Użytkownik Palek21 edytował ten post 14.11.2011 - |13:48|

  • 1

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#27 Madi

Madi

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 270 postów
  • MiastoChorzów

Napisano 13.11.2011 - |18:12|

no to się Ronon doczekał :P
czekam na więcej
pozdrawiam

a teraz chyba idę się wziąć za mojego ficka :P
  • 0

#28 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 13.11.2011 - |21:11|

He, he - to już niespodzianki a nie niespodzianka ;) Ciekawa kolorystyka stworów, czy to jakieś barwy maskujące na rodzimej planecie czy barwy godowe? Ciekawe jaką karę poniosą nasi bohaterowie, jak to wszystko się wyda - bo to już zoologiczna prywata się robi :).

Pozdrawiam

PS. Literóweczki: wymi(a)nę, uzgodnili; zmienili stwor(om) wodę; klatki pa(cjen)ta; przyłożył po(rz)ądnie w głowę; się ockną(ł),
PS2. Pod koniec (rozmowa z Atlantydą i droga na polanę) użyte słowo "kobieta" odnosi się do dwu różnych osób, co jest mylące. Proponuję w przedostatniej linijce wstawić imię.
  • 1

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#29 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 14.11.2011 - |15:29|

He, he. Ciekawe który z nich, Rodney czy Ronon, był bardziej zaskoczony wieścią o potomstwie?
Teraz już mają hodowlę z prawdziwego zdarzenia..
Zwierzaczek całkiem milusi. Zwłaszcza ten pędzelek. :)
Pozdrawiam.

Użytkownik cooky edytował ten post 14.11.2011 - |16:15|

  • 1

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#30 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 15.11.2011 - |12:06|

Smacznego:)

Gdy Beckett i Teyla wrócili maluch był już na świecie. Szczęśliwy wielkolud podszedł powoli i zajrzał do środka, matka nie zwróciła na niego uwagi, więc wszedł. Podniósł szczenię i wyniósł na zewnątrz, starannie zamykając klatkę. Carson zbadał dokładnie szczeniaka, który był ślepy, miał krótką niebieską sierść i oklapnięte uszy, a stwierdziwszy że to także samica, oddał Dexowi. Mężczyzna odniósł mała matce i został z nimi.
- Ciekawi mnie jak wygląda planeta na której żyją – zastanawiał się lekarz.
- Jest piękna, ale zupełnie różna od znanych nam światów. Są na niej błękitne pastwiska i wielkie czerwone drzewa, a nasi czworonożni przyjaciele występują we wszystkich kolorach. –odpowiedziała Teyla.
- Dlaczego wasze są w ciemnych barwach?
- Bo łatwiej będzie je ukryć. Pomyśl, skradamy się przez las, wszyscy ubrani w barwy maskujące, a z nami wędrują czerwone lub żółte stwory. Od razu by nas zauważyli.
Sheppard i McKay wrócili i puścili bestie wolno, wiedzieli że nie odejdą i będą bronić młodego.
- Nareszcie koniec darmowej stołówki – stwierdził Rodney.
- Nie możecie przestać je karmić. Matka potrzebuje pokarmu – Carson był oburzony.
- Spokojnie doktorze. Na planecie jest dosyć stworzeń żeby bestie same dały sobie radę – uspokoił go John.
- Co teraz z nimi zrobimy? Do domu ich nie weźmiemy, Elizabeth urwała by nam głowy – zastanawiał się naukowiec.
- Mamy małą epidemię cofonus sipiruts i myślę że potrwa ona jeszcze dwa dni, chyba że coś nagłego się stanie – powiedział lekarz.
- Czego? – zapytali chórem mężczyźni.
- Choroby wymyślonej przez Carsona na potrzeby misji – wyjaśniła Teyla.
- Proponuję rozbić obóz, niedługo zajdzie słońce –stwierdził Ronon.
John, Rodney i Teyla rozbili obóz niedaleko wrót, pozostali poszli po drwa. Gdy wrócili rozpalili ogień, zjedli kolację i położyli się spać. Johna obudził szorstki, mokry język na policzku. Otworzył oczy i zobaczył połowę Tantosa w namiocie.
- Co ty tu robisz? Miałeś pilnować dziecka –skarcił go.
Zwierzak niespecjalnie się tym przejął, natomiast zaczął głośno gwizdać. Pułkownik nie chcąc zbudzić reszty, wyszedł z namiotu i udał się w stronę klatek. Einstein właśnie przyniósł martwego królika i oddał Mandunowi. Pochwalił bestię, przez chwilę rozważał, czy nie spróbować pogłaskać szczeniaka, ale zrezygnował, widząc jak w potężnych szczękach bestii znika pół królika na raz. Wrócił do obozu.
- Myślę że możemy wracać. One dadzą sobie radę –zakomunikował reszcie.
- Skąd ta pewność? Mandun nie będzie polowała, nie zostawi dziecka – zaprotestował Ronon.
- Właśnie widziałem jak Einstein podzielił się z nią zdobyczą.
- Ciekawe, poszukam informacji o zachowaniu zwierząt jak tylko wrócimy – stwierdził McKay.
- Skoro jesteście pewni to możemy wracać. Tylko musicie je odwiedzać regularnie, żeby nie zdziczały – powiedział Beckett.
- Carson jak ją nazwiesz?- zapytała Teyla.
- Jak to jak? Dlaczego ja?
- Bo Teyla jej nie chce – zażartował pułkownik.
- Nie tyle nie chce, co nie mogę. Przez gen Wraith nie pozwalają mi się do siebie zbliżyć. Tolerują moją obecność gdy jestem z wami.
- Myślę że uda mi się temu zaradzić w domu, nad imieniem pomyślę.
- Dobra, pakujmy się i wracajmy – zarządził pułkownik.
Szybko zwinęli obóz, pożegnali się ze zwierzakami i przeszli przez wrota. Dotarcie do domu zajęło im godzinę, ponieważ na P8W359 zdarzył się mały wypadek i Carson pomagał rannym. Elizabeth czekała na nich przy wrotach, od razu zaczęła zadawać pytania, ale widząc ich w opłakanym stanie, zarządziła odprawę za godzinę. Wszyscy zjawili się punktualnie.
- Moglibyście mi powiedzieć co się właściwie stało? Do czego był wam potrzebny Ronon, który dzień wcześniej dostał zakaz opuszczania bazy – spojrzała na Carsona oczekując wyjaśnień. Uzgodnili wcześniej, że powiedzą jej prawdę, musieli teraz znacznie częściej odwiedzać Taurus.
- Obiecaj że nie będziesz przerywać dopóki nie skończę – zaczął pułkownik.
Weir skinęła, więc mężczyzna zaczął opowiadać, pozostali milczeli. Elizabeth najpierw była zła, potem przestraszona gdy usłyszała o tresurze dzikich stworów, wzruszyła się jak John opowiedział o maleństwie. Gdy skończył, nie odezwała się. Siedzieli czekali na jakąś reakcję, w końcu Carson zapytał.
- Czy odprawa już się skończyła? Musze wracać do szpitala.
- Możesz iść, reszta zostaje – powiedziała bezbarwnym głosem dowodząca.
Beckett wyszedł, a ona zaczęła.
- Jak mogliście się tak narażać? Gdzie wy mieliście głowy, żeby łapać i hodować dzikie stwory dla własnej zabawy –mówiła podniesionym głosem.
- Nic nie usprawiedliwia takiej głupoty i nie obchodzi mnie do czego one mogą się nam przydać. Macie je natychmiast odstawić na ich rodzinną planetę – popatrzyła na pułkownika.
- Jeżeli coś by ci się stało chyba bym umarła – powiedziała cicho i odwróciła się.
Drużyna wiedziała co łączy ich dowódców, dlatego nie byli bardzo zdziwieni jej zachowaniem. John wstał, podszedł do niej, objął ją i zaczął do niej szeptać.
- Przepraszam że nie powiedzieliśmy ci od razu, powinniśmy byli. Proszę uspokój się i przemyśl wszystko na spokojnie. Jutro zabiorę cię żebyś je poznała.
Odwróciła się w jego stronę, nie wiedziała jak ma zareagować. Widząc niepokój na jej twarzy, przytulił ją.
- Dobra, Ronon na badania, Rodney do laboratorium, Teyla napisze raport – rozkazał John, ciągle tuląc Weir.
- A ty przepraszam co będziesz robił? -zapytał McKay.
- Zamierzam uspokoić Elizbeth –uśmiechnął się do nich i wyszedł trzymając ja w ramionach.
Reszta drużyny poszła wykonać rozkazy.

Użytkownik Palek21 edytował ten post 15.11.2011 - |12:10|

  • 2

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#31 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 15.11.2011 - |15:53|

He, he. Niespodzianka goni niespodziankę :) Czuły i okazywany związek dowódców jak i reakcja szefowej zaskakujące. Aż się uśmiechnę o jakieś opowiadanko, jak to się zaczęło, bo tutaj chyba fabularnie to nie pasuje. Bez takiego kontekstu za łatwo im poszło, chyba że Weir ma w zwyczaju dopiec im za to przy innej okazji - tak dydaktycznie - by nie tracili respektu ;)
Do pióra! Bo ciekawe, co tymczasem z naszym niespodziankowym małżeństwem.

Pozdrawiam

PS Do poprawki zauważyłem: Elizabeth (urwałaby) nam głowy; trzymając j(ą) w ramionach
PS2 Z przecinkami jest zauważalnie lepiej, pojawiają się w trudniejszych miejscach - tam, gdzie większość osób je pomija czyli przy zdaniach podrzędnych bez spójników, ale w tych bardziej oczywistych miejscach czyli przed spójnikami nadal uciekają :) Ale jest wyraźna poprawa - tak trzymać :)
  • 1

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#32 Madi

Madi

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 270 postów
  • MiastoChorzów

Napisano 15.11.2011 - |16:30|

no no :) ciekawie... mam jednak nadzieję, że Elizabeth pokaże pazurki i nie popuści im takiej swawoli :P
czekam na więcej
pozdrawiam
  • 1

#33 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 18.11.2011 - |10:06|

Na miejscu Elizabeth zastanowiłabym się teraz, co robili na innych misjach. :)
Ciekawa nazwa choroby.
Czekam na więcej.
Pozdrawiam.
  • 0

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#34 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 18.11.2011 - |22:44|

Cooky, proszę, nie prowokuj Palek21, aby Elka zaczęła myśleć ... ups to jest: zastanawiać się głębiej nad oczywistą (aczkolwiek szowinistyczną i wynikającą z solidarności plemników ;) ) prawdą, że normalny facet stroni od celibatu i często wynajduje jakieś dziwne hobby (obie sprawy to podwalina Niespodzianki). Takie dywagacje prowadzą wprost do wojny damsko-męskiej, bo Wy Kobiety tego nie przyjmujecie do wiadomości :)

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 18.11.2011 - |22:46|

  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#35 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 19.11.2011 - |12:01|

Nie no faktycznie. jak zacznie myśleć, to na żadną misję ich już nie puści. :)
Chociaż ja akurat miałam na myśli świadome okłamywanie przełożonego. Po czymś takim dowódca, niezależnie od płci, ma prawo się wkurzyć i żądać wyjaśnień. A nawet wyciągnąć konsekwencje.
Daleka jestem również od wszczynania jakiejkolwiek wojny. A już damsko - męskiej w szczególności, bo bardzo lubię facetów (a jednego nawet bardziej) i zazwyczaj nie ulegam stereotypom. Poza tym kobiety też mają swoje słodkie tajemnice. :) ( I czasem lubią prowokować) :) :)
Pozdrawiam.
  • 0

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche


#36 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 22.11.2011 - |11:19|

Przepraszam że to tyle trwało :)
Początek wojny :P
Smacznego :D


Naukowiec skierował się prosto do kwatery Almy.
- Witaj, jak się czujesz? –przywitał się.
- Witaj mężu, dziękuję dobrze. Wiesz może czy mogę wyjść z pokoju? Strasznie mi się nudzi –uśmiechnęła się.
- Oczywiście że możesz. Nie jesteś więźniem, tylko moim gościem. Jeżeli masz ochotę pokażę ci Atlantydę.
- Naprawdę? Słyszałam tyle historii na temat tego miasta, a teraz będę mogła je zobaczyć.
Rodney miał iść pomóc odczytywać kryształ, który przyniosła, ale widząc radość jaką jej sprawił propozycją spaceru, pierwszy raz w życiu zignorował rozkazy. Wziął ja za rękę i na początek zaprowadził na taras widokowy. Widok zaparł jej dech w piersiach, oparła się rekami o barierkę i wychyliła, na ile jej pozwolił brzuch, żeby zobaczyć miasto na dole, wyprostowała się i wpatrzyła w ocean. Mężczyzna, widząc radość jaką jej sprawił tym nieoczekiwanym spacerem, poczuł się dziwnie. W pewnym momencie kobieta chwyciła jego rękę i położyła na szczycie swojego wystającego brzucha. Ciało, które czuł pod palcami, wydawało się mu napięte do granicy możliwości, poczuł delikatny ruch, a zaraz potem coś od wewnątrz odepchnęło jego rękę. Zrobiło mu się ciepło koło serca, przez głowę przeleciał mu myśl, że to pewnie zawał, gdy uświadomił sobie że to prawdopodobnie jego dziecko.
- Całą noc nie dawała mi spać. Pewnie chciała poznać tatusia.
- Czy to normalne że tak mocno kopie? Powinniśmy pójść do Carsona, powinien cię zbadać –przestraszył się McKay.
- Spokojnie mężu, lekarz badał mnie zanim do mnie przyszedłeś. Powiedział że wszystko jest w porządku i jeszcze coś czego nie zrozumiałam. Kazał przyjść na badania dzisiaj po południu.
- Czy mogę iść z tobą? –zapytał z nadzieją.
- Oczywiście, przecież to twoje dziecko. Prawdę powiedziawszy to musisz mnie tam zaprowadzić, bo sama stąd nie trafię – uśmiechnęła się łapiąc go za rękę. Zeszli z tarasu i ruszyli do ambulatorium.
Gdy znaleźli się w jej kwaterze, pułkownik posadził ja na kanapie i poszedł przynieść jej wody. Usiadł obok i podał jej szklankę, wzięła ją i postawiła na stoliku.
- Przepraszam że ci nie powiedzieliśmy, ale chcieliśmy się pochwalić sukcesem –zaczął gapiąc się na swoje buty. – Naprawdę nic nam nie groziło, było nas troje, cały czas mieliśmy odbezpieczoną broń.
Nie słuchała go, jak on mógł jej nie powiedzieć. Tak go kocha, a on naraża swoje życie dla paru dziwacznych stworów, które są nikomu do niczego nie potrzebne. Poczucie bezradności spowodowało frustrację, która szukała ujścia.
- Kocham cię –powiedział patrząc na nią.
Te słowa, za które niedawno dała by się posiekać, przebiły barierę. Wstała, miała ochotę zrobić mu krzywdę.
- Kochasz mnie? Czy ludzie, którzy się kochają, oszukują się?
- Ja cię nie oszukałem, po prostu nie powiedziałem ci całej prawdy.
- Dla mnie to jest oszustwo, jak mogłeś?
- Przecież przeprosiłem. Uspokój się, ta sprawa nie jest tego warta.
Nie wytrzymała, uderzyła go w twarz i bez słowa wyszła z pokoju. Poszła do kwatery Teyli , zastała ją piszącą raport.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś –zaczęła od progu.
- Bardzo chciałam, ale chłopcy powiedzieli, że najbardziej ucieszysz się z sukcesu.
- Mężczyźni są irytujący –jęknęła doktor i opadła na kanapę.
- Co się stało?
- Pokłóciłam się Johnem, ale nie po to tu przyszłam. Chcę żebyś mi pokazała stwory.
- Nie możesz poprosić pułkownika?
- Nie rozmawiam z nim.
- No tak, ale musimy zabrać Ronona, jeżeli Carson go puści – westchnęła athosianka.
- Dlaczego nie możemy pójść same?
- Bo mam gen Wraith, stworzenia nigdy mnie nie zaatakowały, ale nie pozwalają mi się do siebie zbliżać. Po za tym, Mandun to bestia Ronona, ona ma dziecko – wyjaśniła.
Elizabeth połączyła się z Beckettem i wyjaśniła sytuację. Lekarz zezwolił na wycieczkę. Następnie skontaktowała się z Dexem i umówiła się z nim w sali wrót za dwadzieścia minut. Przekazała Teyli uzyskane informacje i poszła po sprzęt. O umówionym czasie, przeszli na Taurus. Gdy wyłonili się z horyzontu zdarzeń, Tantos już na nich czekał. Weir zobaczyła wielką, fioletowo-czarną bestię, jak podchodzi do Dexa i zwyczajnie się łasi. Podszedł do niej, nie zwracając uwagi na athosiankę, i uważnie ją obwąchał, po chwili pozwolił jej się dotknąć.
- Najwyraźniej pachniesz Johnem –stwierdził Ronon.
- To jest Tantos, zwierzak Shepparda –dodał.
Jak na tak wielkie zwierzę, bestia miała strasznie miękkie futro. Elizabeth chciała sprawdzić na ile może sobie pozwolić, więc przytuliła twarz do potężnej szyi zwierza. Tantos nie wyraził sprzeciwu, wręcz zaczął mruczeć.
- Chcesz zobaczyć resztę? – zapytał mężczyzna.
Skinęła głową i ruszyła za resztą. Przynieśli ze sobą mięso, którym zamierzali nakarmić Manduna. Tantos skakał wokół nich jak szalony, w nadziei że dostanie kawałek.
- Jeżeli ona się z tobą podzieli, to dostaniesz- powiedział Dex do zwierza.
Doszli do miejsca, którym stały klatki, Ronon podszedł do jednej, była pusta. Zaniepokojony zagwizdał i po chwili z krzaków wyłoniło się jasnobłękitne zwierzę. Podeszło do mężczyzny i przywitało się. Ronon nakarmi bestię.
- Dlaczego jest innego koloru?- zapytała dowódca.
- Wczoraj była ciemna jak Tantos. Na ich rodzinnej planecie, widzieliśmy je we wszystkich kolorach, ale nie mamy pojęcia jak i dlaczego się zmieniają –wyjaśniła Teyla. Doktor słuchała jak towarzysze opowiadają o planecie potworów, gdy Mandun zaczęła ciągnąć Ronona za rękę. Poszli za nią, nie bardzo mając wyjście, ponieważ nie chciała puścić mężczyzny. Dotarli na polanę, otoczoną naturalnymi zasiekami z roślin podobnych do jeżyn. Po środku polany wykopana była duża nora, której wejścia pilnował Einstein. On także zmienił nieco wygląd, jego sierść ściemniała, a na grzbiecie pojawi się pasek czerwonej sierści, pędzelek na ogonie także był czerwony. Samica poprowadziła mężczyznę do nory i weszła do środka, wróciła niosąc piszczącego szczeniaka w pysku. Zostali na planecie do zmierzchu. Elizabeth miała mieszane uczucia, bestie podobały jej się bardzo, a jeżeli to co mówili o ich zamiłowaniu do polowań na Wraith, było prawdą, to ona byłaby skłonna wypróbować te umiejętności. Nie podzieliła się swoimi odczuciami z resztą, w milczeniu wrócili do domu. Sprawdziwszy, czy nie wydarzyło się nic złego podczas jej nieobecności, poszła do siebie. Otworzyła drzwi i zastała Johna w pokoju.

Użytkownik Palek21 edytował ten post 22.11.2011 - |20:23|

  • 3

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#37 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 22.11.2011 - |18:04|

No i dostał chłopina tzw chlapacza od Elki he he i godnie w milczeniu to przyjął he he i ma zagwozdkę: czy jej przejdzie samo; czy musi się bardziej przemieścić pod pantofel; czy przeciwnie i czas, aby poszerzyć swoją przestrzeń wolności w tym związku; a może rozejdzie się po kościach i mała kolacyjka z prezencikiem styknie? A jak wiemy strategie damsko-męskie nie są perłą jego umysłowości więc coś czuję, że będzie miał po prostu ... przerąbane :)

Pozdrawiam i czekam na więcej :)

Literóweczki: Cał(ą) noc; fioletowo-czarną bestię - z myślnikiem, bo jest i fioletowa i czarna; przecinków coraz więcej i tak trzymać.
Pochwała: Tantos skakał wokół nich jak szalony, w nadziei że dostanie kawałek. W tym zdaniu 99% osób i ja pewnie też, przecineczek wstawiłoby przed że. A tu akurat Ty masz rację - nietypowe zdanie uprzecinkowione wzorowo!

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 22.11.2011 - |20:02|

  • 1

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#38 Madi

Madi

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 270 postów
  • MiastoChorzów

Napisano 22.11.2011 - |18:17|

o tak zgodzę się z poprzednikiem, John będzie mieć przerąbane :) i czekam na ten fragment z niecierpliwością :P
pozdrawiam
  • 1

#39 Palek21

Palek21

    FANKA WSZYSTKIEGO

  • Użytkownik
  • 354 postów
  • MiastoMykanów

Napisano 22.11.2011 - |21:54|

Dziękować za wszystkie komentarze :)
xetnoinu twoja pochwała strasznie cieszy, wręcz poprawia humor :D
  • 0

Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał:

KOCHAJ, WALCZ, CIERP!!!


#40 cooky

cooky

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 717 postów
  • MiastoPolska centralna

Napisano 23.11.2011 - |11:04|

Kurczę blade. No i wykrakałam...
Ma facet niewesoło, ale jeśli ma dobry dar przekonywania to kto wie? W końcu miłość ci wszystko wybaczy...
Ale fajnie jest zobaczyć, że dziewczyna ma w sobie trochę ikry. ;)
Pozdrawiam.
  • 0

Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.

F. Nietzsche





Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych