Polska książka o "Gwiezdnych wrotach"
#21
Napisano 20.06.2011 - |20:04|
Byłam dzisiaj w siedzibie „Prószyńskiego i S-ki” i może się zdziwicie, ale jestem zadowolona. Okazuje się, że z tamtymi panami albo rzeczywiście źle się zrozumiałam, albo oni się mylili, co zresztą prawdopodobne, bo to byli panowie z recepcji, więc nie muszą się znać na wszystkich terminach. Tak czy inaczej, czas rozpatrywania wynosi, zgodnie z informacją na stronie internetowej wydawnictwa, 3-6 miesięcy, a jak już pisałam, tekst złożyłam 16 marca, więc dopiero co przekroczyliśmy dolną granicę. Decyzja w sprawie mojej książki nie została jeszcze podjęta, ale pan Nowacki (który zajmuje się propozycjami wydawniczymi) powiedział mi, że mnie o niej poinformuje, nawet jeśli będzie negatywna. A więc w tym miejscu strona internetowa podaje błędną informację i właśnie to najbardziej mnie cieszy. Mówiąc krótko, trzeba po prostu cierpliwie czekać. Wydawnictwo podejmie decyzję w ciągu najbliższych trzech miesięcy i mnie o niej poinformuje. A ja was.
A zatem odetchnęłam z ulgą. Bo ja mam bardzo mało wiary w siebie i chociaż szaleję za tą książką, wciąż mam problemy z uwierzeniem, że ktoś może uznać ją za wartą wydania. Zwłaszcza przy takich trudnościach, jakie pojawiają się w przypadku adaptacji. Więc już zaczęłam się martwić... Wszystko przez tego pana z recepcji. Ale na szczęście to nie tak i teraz już nie trzeba będzie się niepokoić, bo jeśli odrzucą tę książkę, to mi powiedzą. A dopóki się nie odezwą, to „Nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje”...
#22
Napisano 21.06.2011 - |16:34|
Pół roku to musi być tortura dla autora, z takim tempem to chyba parę lat trwa wydanie książki u nich. Ciekawe ile inne wydawnictwa podejmują decyzje.
#23
Napisano 21.06.2011 - |21:04|
Właściwie wydaje się, że to niedużo, ale ostatnio ten czas jakoś tak wolno płynie... Tortura, w rzeczy samej. W każdym razie dla tak zaangażowanych emocjonalnie jak ja. Ale będziemy czekać, już trudno. Jak 3-6, to nie 6, tylko jakieś 4,5, czyli już tylko półtora. Wytrzymam. Gorzej, jak po tym czasie powiedzą mi, że niestety nie są zainteresowani wydaniem mojej książki...
Ale jak już mówiłam, nie tracę nadziei, bo jeśli ta książka ma zostać wydana, to zostanie. A wydaje mi się, że skoro już ją napisałam, to po to, żeby ktoś ją przeczytał i coś mu to dało. Zresztą to nie byłby pierwszy cud w moim życiu, u nas one zdarzają się co chwilę i to dużo większe. Wydanie tej książki jest przecież nawet fizycznie możliwe.
#24
Napisano 22.06.2011 - |10:20|
#25
Napisano 22.06.2011 - |13:57|
Czy jest szansa na próbny fragment? No właśnie nie wiem, ja bardzo chętnie bym go tu umieściła, ale słyszałam, że nikt nie chce wydawać tekstów, które były już gdzieś publikowane, nie wiem, czy dotyczy to też fragmentów i boję się, żeby potem nie było jakiegoś problemu. Jeśli ktoś zna się na tym lepiej ode mnie (bo ja się na niewielu rzeczach znam), to bardzo proszę o informację, ewentualnie mogę napisać do pana Nowackiego i jego zapytać. Zatem proszę o wskazówki.
#26
Napisano 22.06.2011 - |14:01|
Poczekaj, kilka dni w tą czy we w tą, nie robi różnicy. Jestem pewien, że jeśli dostaniesz odpowiedź pozytywną, to masz szansę na zgodę na taką promocję...Czy jest szansa na próbny fragment? No właśnie nie wiem, ja bardzo chętnie bym go tu umieściła, ale słyszałam, że nikt nie chce wydawać tekstów, które były już gdzieś publikowane, nie wiem, czy dotyczy to też fragmentów i boję się, żeby potem nie było jakiegoś problemu. Jeśli ktoś zna się na tym lepiej ode mnie (bo ja się na niewielu rzeczach znam), to bardzo proszę o informację, ewentualnie mogę napisać do pana Nowackiego i jego zapytać. Zatem proszę o wskazówki.
#27
Napisano 22.06.2011 - |14:19|
#28
Napisano 23.06.2011 - |12:28|
#29
Napisano 23.06.2011 - |18:58|
#30
Napisano 08.08.2011 - |12:59|
Nie ma tu wcięć w akapitach, więc zrobiłam zamiast nich podwójne entery, ale i tak wygląda okropnie, więc lepiej skopiujcie sobie do Worda, zamieńcie podwójne entery na pojedyncze i zróbcie wcięcia.– Kree hol – powiedział mistrz Bra’tac i trzech młodych wojowników podążyło za nim. Byli bardzo przejęci jak na Jaffa, choć wcale tego nie okazywali. W milczeniu szli za mistrzem. Dostąpili wielkiego zaszczytu – za wyjątkowe czyny w zakończonej właśnie bitwie mieli zostać przedstawieni swemu bogu.
Kilka pochodni rozjaśniało nieco pel’tak. Z tyłu, w cieniu za tronem stało nieruchomo dwóch gwardzistów w hełmach wyobrażających głowę węża.
Mistrz Bra’tac przyklęknął przed Apophisem, jak przystało na pierwszego przybocznego, a młodzi wojownicy uklękli za nim w dużo bardziej uniżonej postawie; każdy z nich, klęcząc na prawym kolanie ze skłonioną głową, opierał trzymaną w lewej ręce lancę o ziemię, a prawą dłonią dotykał do podłogi, pochylony w przód.
– Mój panie, twój wróg został pokonany. Zwyciężyłeś dzisiejszą bitwę – powiedział mistrz.
– Shal met, Bra’tac – odrzekł Apophis, po czym popatrzył z zainteresowaniem na wojowników, których przyprowadził mu pierwszy przyboczny. – Powstańcie – rzekł. Trzej Jaffa usłuchali natychmiast w idealnym zgraniu, trzymając jednak oczy spuszczone i nie patrząc na niego. Mistrz Bra’tac również się podniósł, a Apophis podszedł do niego, wstawszy z tronu i kładąc dłoń na jego ramieniu, dodał: – Dobrze się spisałeś i poznasz moją wdzięczność.
– To dla mnie zaszczyt – odpowiedział Bra’tac i skłonił głowę w geście pokory, a następnie odwrócił się w stronę młodych wojowników i rzekł: – Wykazując się wielką zręcznością i sprytem, tych trzech najbardziej uczciło w bitwie twe imię.
Apophis zmrużył lekko oczy i podszedł do pierwszego w rzędzie wojownika. Przyglądając mu się, rozkazał:
– Opowiedz mi o tym.
– Na imię mu Teal’c, panie, to mój uczeń. I, z twoim błogosławieństwem, mój następca.
Apophis patrzył na Jaffa przenikliwym wzrokiem, podczas gdy on wciąż nie podnosił oczu, na ostatnie słowa mistrza zerknąwszy tylko na niego na moment i zaraz znów spuściwszy wzrok.
– Kto był twoim ojcem? – zwrócił się do niego.
Źrenice wojownika poruszyły się niespokojnie na te słowa. Był bardzo zdenerwowany. Jego bóg stał tuż przed nim i wpatrywał się w niego. Jaffa czuł jego spojrzenie, chociaż sam nie śmiał oczywiście podnieść wzroku. Jego bóg patrzył na niego i zadał mu pytanie, co zwiększało tylko zdenerwowanie wojownika, bo nie wiedział, czy to oznacza, że ma odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że będzie miał przemówić do boga i choć Apophis wyraźnie zwrócił się do niego, nie był pewien, czy wolno mu to uczynić. Poza tym już sama treść jego słów wzbudzała w Jaffa silne emocje.
Kto był ojcem? Dobrze sformułowane pytanie. „Był”, bo przecież już nie żyje. Teal’c pamiętał ojca doskonale, a także jego śmierć. Śmierć za wycofanie się z bitwy niemożliwej do wygrania. Najboleśniejszą śmierć, jaką może ponieść Jaffa – przez zmiażdżenie jego prim’ta. I dlatego Teal’c przysiągł sobie zostać pierwszym przybocznym Apophisa – największego wroga Kronosa.
Milczał, stojąc nieruchomo, wciąż niepewny, czy Apophis rzeczywiście oczekuje od niego odpowiedzi. Nie śmiał do niego przemówić.
Mistrz Bra’tac również wiedział, że Teal’c nie powinien się odzywać, więc sam zaczął w jego imieniu:
– To syn…
– Niech przemówi – przerwał Apophis, unosząc rękę, lecz wciąż wpatrując się badawczo w Teal’ca. – Jeżeli ma pewnego dnia zająć twoje miejsce jako mój pierwszy przyboczny, muszę wiedzieć, że ma język.
Mistrz Bra’tac miał nadzieję, że jego uczeń wie, jak się zachować i co powiedzieć.
– Moim ojcem był Ronac, pierwszy przyboczny Kronosa, który został zamordowany za przegranie bitwy niemożliwej do wygrania – powiedział Teal’c szybko i cicho, nie podnosząc wzroku. – Moja rodzina została wygnana na Chulak. – Nie była to odpowiedź, o jakiej marzył mistrz Jaffa.
– Zawiódł swego boga – rzekł Apophis, wbijając wzrok w młodego wojownika. Oczy Teal’ca zaczęły poruszać się jeszcze szybciej i bardziej nerwowo, co gorsza – w górę.
– Nie – powiedział jeszcze ciszej, spoglądając na moment aż na Apophisa i natychmiast opanowując się. Przestraszony, pospiesznie wlepił oczy w ziemię i spuścił głowę jeszcze niżej.
– Shek kree, Teal’c! – skarcił go Bra’tac ostro.
Teal’c sam zdał już sobie sprawę, że zaprzeczył słowom swego boga, ale przecież nie mógł przyznać mu racji.
– Panie, mówię tylko prawdę – rzekł. – Bitwy nie dało się wygrać.
– Twój ojciec powinien był zginąć, próbując – orzekł Apophis, świecąc oczami, a widząc, że na te słowa Jaffa zmieszał się jeszcze bardziej i zdenerwowany uniósł nieco głowę, spojrzał na niego z wyższością. – Był tchórzem.
– Panie, mój ojciec nie był tchórzem – powiedział Teal’c, niespodziewanie podnosząc wzrok i patrząc prosto w oczy swego boga. Tego było już dla Apophisa za wiele i natychmiast podniósł kara kesh do jego czoła. Przestraszony Jaffa sam nie wiedział już, gdzie patrzy, ale dostrzegł bardzo dobrze ruch ręki swego pana i zrozumiał, co się zaraz stanie. Poczuł niewyobrażalny ból, który zamknął mu oczy, a otworzył usta. Nie wiedział, czy krzyczy. Nie widział twarzy Apophisa, na której malowała się już raczej satysfakcja niż gniew. Nie widział zaniepokojonej twarzy Bra’taca. Nie widział nic i nie czuł nic poza bólem. Kolana zaczęły uginać się pod nim, a po chwili, która trwała tyle, co wieczność, padł nieprzytomny pod nogi swego pana.
Nie ma też przypisów („kree hol”, pel'tak, „shal met”, „shek kree”, kara kesh), ale Wam nie są chyba potrzebne
Aha, właściwie to to nie jest całkiem reprezentacyjny fragment, jeśli chodzi o narrację, bo ona się potem znacznie rozwija i zmienia wraz ze zmianą sposobu myślenia Teal'ca. Bo jak już mówiłam, jest prowadzona niemal przez cały czas z jego punktu widzenia, a tu dopiero łagodnie w niego wchodzi, tak jak widać. Przede wszystkim jest to goa'uldzki punkt widzenia, a że między tymi dwoma pojawia się rozdźwięk, to dopiero się okazuje. Tak czy inaczej, w tej rzeczywistości... jak to powiedzieć – nie wypada zacząć od takiego młodego wojownika, jakim jest w tym momencie Teal'c. Po prostu byłoby to nienaturalne. Ale spokojnie – później wchodzimy w niego głębiej i robi się ciekawiej
Użytkownik Mary777 edytował ten post 10.08.2011 - |10:48|
#31
Napisano 13.08.2011 - |11:36|
Co do samego fragmentu. Przeczytałam go jednym tchem. Nie jestem jakimś ekspertem, ale wiem, że są książki, które dosłownie połykam i takie, przez które nie mogę przebrnąć, choć według krytyków są genialne. Ta zapowiada się na tę z gatunku "do połknięcia". Fajnie byłoby, gdyby jednak się ukazała. Życzę tego gorąco tobie i sobie zresztą też.
Pozdrawiam.
P.s. Nie przejmuj się podwójnymi enterami. Dawno już do tego przywykliśmy. Przypisy faktycznie nie są konieczne. Zresztą kto chce, może sobie poszukać w słowniku. Jest gdzieś na forum. Sama go niedawno przeglądałam.
Użytkownik cooky edytował ten post 13.08.2011 - |11:50|
Ten, który walczy z potworami, powinien zadbać, by sam nie stał się potworem.
Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również na nas.
F. Nietzsche
#32
Napisano 13.08.2011 - |14:05|
Teal'c nie różnił się na tym etapie od innych Jaffa niczym oprócz tego, że kiedy był małym chłopcem, jego ówczesny bóg zabił mu ojca. To było przyczyną całego jego wewnętrznego konfliktu, bo Kronos zabił Ronaca za tchórzostwo, a Teal'c nie mógł uznać tego wyroku za sprawiedliwy, bo nie mógł nazwać własnego ojca tchórzem. I przysiągł sobie zostać pierwszym przybocznym Apophisa w geście zemsty na Kronosie – choć raczej nie zdawał sobie z tego sprawy, chciał zemścić się na Goa'uldzie, czyli na bogu! Inni Jaffa nie mają po prostu takich doświadczeń i dlatego nie rodzą się w nich takie konflikty. Nie chodzi o to, że są ślepymi maszynami, tylko po prostu nic nie przeszkadza im w uważaniu Goa'uldów za bogów, więc naturalne, że służą im całym swym życiem, bo to jest jego sensem i ich dumą.
Mistrz Bra'tac wierzył, że można zmienić „coś”, a raczej że trzeba zmieniać to, co się da. Dlatego widząc potencjalne wątpliwości Teal'ca, szkolił go na swojego następcę. Ale że można zmienić cały świat, to pokazał mu dopiero właśnie on. Droga Teal'ca kształtowana była z jednej strony przez Apophisa, a z drugiej przez mistrza Bra'taca. To, co ze strony Apophisa miało przygotować go do popełniania zbrodni, umacniało jego wątpliwości. Przecież właśnie wtedy, gdy podczas jednej z takich prób Teal'c zebrał się na odwagę sprzeciwienia się, przekonał się, że jego pan nie jest bogiem. Zarówno na to, jak i na jego późniejszą decyzję złożyło się wiele czynników, pisałam o tym zresztą szerzej w temacie „Teal'c” w dziale „Bohaterowie”, ale wszystko wzięło początek od wyroku, który Kronos wykonał na jego ojcu. I dlatego uważam, po konsultacjach z moim bratem i sympatią (przede wszystkim z sympatią), że warto włączyć do książki wstęp.
A z tym, że później będzie ciekawiej, to chodziło mi głównie o narrację. Dalej jest bardziej personalna, a to jeden z większych atutów tej książki, przynajmniej moim zdaniem (zresztą co innego niż narracja może być atutem adaptacji?...). Ta scena sama w sobie jest dość efektowna, wydarzenia mówią same za siebie. A co Teal'c o tym myśli, to on sam jeszcze nie wie – i nie będzie wiedział jeszcze przez kilkadziesiąt lat...
„Fajnie byłoby, gdyby jednak się ukazała.” – Wydaje się, że jesteś podobną optymistką jak ja Ale nawet ja naprawdę mam wciąż nadzieję, że się ukaże! Nie minęło jeszcze 5 miesięcy, zresztą jeśli nawet „Prószyński i S-ka” nie będzie chciał jej wydać, to są jeszcze inne wydawnictwa. Pisałam już chyba, że wydaje mi się, że ona powinna się ukazać, a przecież „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, jeśli tylko taka jest Jego wola
#33
Napisano 02.09.2011 - |22:31|
Mimo wszystko życzę powodzenia i wydania książki. Może po sukcesie skusisz się i napiszesz 11 sezon SG-1
ps. odgrzewane kotlety też lubię
#34
Napisano 03.09.2011 - |11:30|
#35
Napisano 03.09.2011 - |13:40|
#36
Napisano 04.09.2011 - |14:52|
#37
Napisano 04.09.2011 - |19:15|
Sporo tu już o tym mówiliśmy, ale pozostaje problem z prawami autorskimi. Poza tym e-book to już nie to samo...Gdyby nie udało się wydać przez wydawnictwo, pomyśl nad innym sposobem (e-book albo np. wydanie się samemu), szkoda, by taka praca poszła na marne.
#38
Napisano 21.09.2011 - |19:38|
Sporo tu już o tym mówiliśmy, ale pozostaje problem z prawami autorskimi.
Przy samowydaniu na małą skalę można liczyć, że nikt nas nie oskarży o ich łamanie (vide podobne akcje z kontynuacjami Tolkiena na przykład).
Poza tym e-book to już nie to samo...
Zależy czy chcesz książki na półkę, do kolekcji, czy czegoś do przeczytania - polecam czytnik książek z papierem elektronicznym, do czytania lepsze niż książki papierowe.
#39
Napisano 17.10.2011 - |21:32|
#40
Napisano 19.10.2011 - |19:19|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych