Przecież to "Elizabeth" Desmonda :/ Jak wy oglądacie serial?!?
I później przez takich, co oglądają jednym okiem (głównie tym z tyłu), muszę czytać bzdety, że tworzę własne fakty :/
Odcinek cienki jak d. węża. Miałam nadzieję, że w sezonie 6 tuż przed finałem twórcy nam oszczędzą takich gniotów.
"Przypadkowe" spotkania wszystkich w odcinku poza wyspą - no litości, co to jest? "Klan"? "M jak Mroczki" czy co?
Wielkie spotkanie Jina i Sun - cieniusieńki melodramat :/ Taką "wielką i ważną" scenę mogli pokazać już dawno.
W LA jest tylko jeden szpital, w którym dyżur na okrągło pełni Jack :/ Czemu mnie to nie dziwi?
Skoro w "reality wyspowej" wyjaśnili, że "Christian" to tak naprawdę Dymek od samego początku (zamotali się przy tym - gdzie jest ciało?), to w alterflashach mogli spokojnie zrobić wersję, że Christian żyje
I to do niego trafi Locke.
No to teraz zagadka: pod "Orchideą" rzekomy "Christian" powiedział do Locke'a "Pozdrów mojego syna". Skoro to nie był Christian tylko MiB, to kogo miał na myśli? Przecież nie Jacka... Szczególnie, że jakoś mu nie zależało na Jacku, gdy pozwolił Michaelowi wysadzić Kahanę.
Zagadka nr 2 - Skoro Dym potrzebuje ciała, to kim/czym była Isabela, gdy pojawiła się wewnątrz "Black Rock"? Kim była też matka Bena w 03x20?
Bo o ile w przypadku śmierci na wyspie (jak np. Charlie) czy przywiezienia ciała na wyspę (Christian, John), ma sens pojawienie się zjawy poza wyspą, to w drugą stronę jakoś nie za bardzo.
Poruszyliście wątek Dave'a - być może "niewidzialny" kumpel Hurleya to duch kogoś, co zmarł na wyspie?
Ewidentnie widać, że twórcy motają się coraz bardziej i nie za bardzo mają pomysł, jak z tego wybrnąć.
Jeśli rzeczywiście MiB miałby syna, to Jack naprawdę jest kandydatem
Ale do odstrzału
Żeby syn MiB też mógł odzyskać ludzką postać.