Skocz do zawartości

Zdjęcie

Odcinek 022 - S02E02 - Aftermath


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
66 odpowiedzi w tym temacie

Ankieta: Ocena odcinka (74 użytkowników oddało głos)

Ocena odcinka

  1. 10 (11 głosów [14.86%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 14.86%

  2. 9 (16 głosów [21.62%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 21.62%

  3. 8 (18 głosów [24.32%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 24.32%

  4. 7 (11 głosów [14.86%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 14.86%

  5. 6 (10 głosów [13.51%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 13.51%

  6. 5 (3 głosów [4.05%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 4.05%

  7. 4 (3 głosów [4.05%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 4.05%

  8. 3 (0 głosów [0.00%])

    Procent z głosów: 0.00%

  9. 2 (1 głosów [1.35%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 1.35%

  10. 1 (1 głosów [1.35%] - Zobacz)

    Procent z głosów: 1.35%

Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#21 Atlantis

Atlantis

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 481 postów
  • MiastoKraków

Napisano 07.10.2010 - |17:34|

Mówię jaki mam punkt widzenia bo już w filmie kinowym naquadach dodana do bomby [w tym wypadku akurat atomowej] zwiększała jej moc trochę bardziej niż 'nieco'.


Widzisz, tylko gdy idzie o broń atomową nie wystarczy po prostu przykleić jakiś materiał rozszczepialny do chemicznego zapalnika, aby nastąpiła wielka eksplozja. W typowej bombie atomowej chemiczny materiał wybuchowy jest detonowany tylko po to, żeby mogły powstać odpowiednie warunki do zapoczątkowania reakcji rozszczepienia. Kluczowe jest to, jak ta wstępna eksplozja przebiega. Umieszczając materiał rozszczepialny wewnątrz zwykłej bomby co najwyżej skonstruujesz tzw. "brudną bombę" której jedynym celem jest rozniesienie tej radioaktywnej substancji na dużym terenie - sama eksplozja jest niewielka (typowa chemiczna).
Gdy detonujesz bombę termojądrową mamy do czynienia z adekwatną sytuacją - zwykła atomówka dostarcza odpowiednich warunków (temperatura i ciśnienie), żeby mogła zajść reakcja fuzji.

Myślę, że z naquadah jest podobnie - nie wystarczy po prostu przykleić go do bomby. :) Scenarzyści może przez jakiś czas mieli taki pomysł (stąd ten dialog w 1x21) ale szybko od niego odeszli zdając sobie sprawę z jego nonsensowności (i Wrota zaczęły być bardzo odporne na wszelkie eksplozje). Jednak te ze statku Apophisa należy uznać za zniszczone (wedle reguł, jakie wówczas panowały w serialu). Tak samo jak wszystkie przedmioty zdematerializowane przez Zaty nie przestały być zmaterializowane po retconowaniu owego motywu. ;)

Atlantis, odnośnie SG-1 2x01 C4 zostało nie tylko zamontowane na wrotach. Można uznać że wybuch statków Apofisa został spowodowany C4 zamontowanymi w innym krytycznym punkcie statku. Na przykład w hangarze death gliderów.


W to nie wątpię. Mi jednak chodzi o coś innego - te Wrota zostały zniszczone. To wynika ze wszystkiego, co widzieliśmy i słyszeliśmy w tym serialu. A przecież nie powinny... Wychodzi więc na to, że motyw niezniszczalności Wrót pojawił się w głowach scenarzystów dopiero później.


Poza tym w filmie założono że bombka Mark-4 nie dała rady i wysyłali w pilocie SG-1 wersje wzmocnioną.


IMO rozmową z pilota między Hammondem i O'Neillem wcale nie należy się sugerować. Należy pamiętać kontekst sytuacji. Jack skłamał, żeby kryć Daniela, który pozostał na Abydos. Wedle oficjalnej wersji z raportu bomba atomowa eksplodowała na powierzchni zabijając Ra, Daniela i wszystkich mieszkańców. Tylko żołnierze mieli zdążyć się ewakuować. Ponieważ Jackson zasypał Wrota po drugiej stronie kamieniami nie dało się nawiązać połączenia. Albo nie - o ile mnie pamięć nie myli połączenie było, ale sonda się rozbijała po drugiej stronie. Ze strony Ziemian wyglądało to tak, jakby Wrota znajdowały się w stercie gruzów pozostałych po eksplozji.
Nagle pojawia się Apophis. Ziemianie nie wiedzą jeszcze o innych planetach - zakładają, że przybył z Abydos. Ergo: trzeba spróbować wysłać silniejszą atomówkę, która rozwali Wrota na dobre. ;)

Dopiero wtedy Jack przyznał się do sfałszowania raportu, gdyż życie Daniela i mieszkańców Abydos było zagrożone.
  • 0
Dołączona grafika
"Władza to nie środek do celu; władza to cel"
/George Orwell - Rok 1984/

#22 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 07.10.2010 - |17:42|

W to nie wątpię. Mi jednak chodzi o coś innego - te Wrota zostały zniszczone. To wynika ze wszystkiego, co widzieliśmy i słyszeliśmy w tym serialu. A przecież nie powinny... Wychodzi więc na to, że motyw niezniszczalności Wrót pojawił się w głowach scenarzystów dopiero później.

Atlantis, przecież tam doszło do eksplozji dwóch okrętów napędzanych reaktorami naquadah, więc możliwe, że powstała wystarczająca energia do ich zniszczenia.

#23 Badziew

Badziew

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 82 postów
  • MiastoŁódź

Napisano 07.10.2010 - |18:17|

Ciekawe, dlaczego jeszcze nikt nie zwrócił uwagi na schizy(?) Rusha - być może statek faktycznie się z nim komunikuje - w końcu raz już tak było, zatem według mnie ciągnięcie tego wątku jest jak najbardziej na miejscu.
Dałem 9, głównie za kombinacje Rusha 'jak tu wszystko ukryć'. Rileya szkoda, co prawda siedział na drugim planie ale raczej porządny chłop z niego był...
  • 1

#24 jaarek13

jaarek13

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 51 postów

Napisano 07.10.2010 - |18:30|

Atlantis, przecież tam doszło do eksplozji dwóch okrętów napędzanych reaktorami naquadah, więc możliwe, że powstała wystarczająca energia do ich zniszczenia.


jak rowniez C4 moglo zapoczatkowac reakcje lancuchowa, wzmacniana przez kolejne silniejsze bomby, reaktory, wreszcie czysty naquadah...
Dokladnie tak samo pala sie i wybuchaja cale domy od glupiego papierosa.

Powracajac do tematu, faktycznie serial nabiera tempa. Mam nadzieje ze to nie jednorazowy wybryk scenarzystow i w tej konwencji bedzie to dalej ciagniete.
Doktorek robi sie coraz bardziej nieufny, troche szkoda ze nie znalazl jakiejs bratniej duszy z ktora razem moglby snuc intrygi. Co prawda sa majaki ktore w znacznym stopniu wyjasniaja nam co sie dzieje, ale zywy czlowiek bylby lepszy.

Bardzo zaluje ze to nie Chloe poleciala zwiedzac planete, ale niestety na oficjalnej stronie nie bylo glosowania kto ma umrzec:(

Przy starym sprzecie kazda wycieczka moze sie skonczyc katastrofa, jak jeszcze troche prom wytrzeslo to o nieszczescie nie trudno. Jak dla mnie bardzo realne zagrozenie, widac ze byl solidnej konstrukcji - zaryl w gorze, scinial drzewa, dopiero po czolowce z urwiskiem gora wygrala.
Troche mnie zastanawia Young, nie sadzilem ze jest zdolny odebrac zycie swojemu czlowiekowi. Moze faktycznie po ostatnich przejsciach cos mu w glowie przeskoczylo i teraz bedzie pozbawionym skrupulow dowodca? Byle tylko nie przeskoczylo w druga strone, gdzie przy kazdej decyzji bedzie widzial sytuacje z promu.
Zawsze mozna go zastapic...teraz jest juz kim:)
  • 0

#25 wnuczus

wnuczus

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 10 postów

Napisano 07.10.2010 - |18:36|

Tak się czaiłem, żeby coś napisać,może część mojego postu będzie nie na temat, ale obiecuje, że przejdę do meritum sprawy na końcu.

Więc zacząłem oglądać Stargate dopiero w 2009 w listopadzie i przez rok, sezon za sezonem film za filmem oglądałem, i dopiero po wtorkowym odcinku jestem na bieżąco, zawsze starałem się oglądać jeden odcinek.

To była na prawdę piękna przygoda chodź trwała tylko rok, żałuje, że nie oglądałem od początku SG od 97 roku. Ale każda chwila z SG była piękna, poznawałem wspaniały świat, który pokazuje jak się ziemia rozwija rok w rok, jak staje się imperium galaktycznym.Mam nadzieje, że teraz będę mógł latami jeszcze oglądać serie SG..

A teraz co do odcinku.

Odcinek oceniam na 8/10 ale parę rzeczy mnie dziwi.

Jak otwierali tunel z Destiny na planetę, to czemu tam się nie otworzył tunel Oo, tylko dopiero planeta otworzyła, przecież otwierali z destiny wormhole, nawet trzasło tam !

I skoro destiny ma kontakt nadprzestrenny z wrotami, ale wrota były zakopane to jakim cudem, zaktualizował dane statek?

Ale odcinek, mi się strasznie podobał, tylko nie wiem czemu przymierze wywołało bunt coś, nie powiedzieli.
  • 0

#26 jaarek13

jaarek13

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 51 postów

Napisano 07.10.2010 - |19:16|

Jak otwierali tunel z Destiny na planetę, to czemu tam się nie otworzył tunel Oo, tylko dopiero planeta otworzyła, przecież otwierali z destiny wormhole, nawet trzasło tam !

I skoro destiny ma kontakt nadprzestrenny z wrotami, ale wrota były zakopane to jakim cudem, zaktualizował dane statek?


Widocznie w horyzoncie zostal ostatni kamien ktory pozniej usuneli.
Co najbardziej dziwi, czemu we wczesniejszych seriach nie blokowali w ten sposob wrot?

Pewnie wytlumaczen moze byc tyle, ilu ludzi tutaj piszacych, moje jest takie ze:
test polaczenia (wrota zakopane, lub wolne) jest wykonywany pobieznie, dopiero podczas polaczenia jest skanowana cala przestrzen horyzontu:)

ps. witaj w swiecie SG i od teraz czekaj na kazdy nastepny odcinek 7 dni ;)
  • 0

#27 rasdel

rasdel

    Orion-Tokra

  • Orion-Tokra
  • 339 postów

Napisano 07.10.2010 - |19:29|

Odcinek całkiem przyjemny, trzyma poziom. Całe szczęście, że to już nie pierwszy sezon. Ale nie zapeszajmy, zobaczymy co nam twórcy przygotowali na kolejne 18 epizodów.
  • 0

#28 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 07.10.2010 - |21:24|

Chyba się nie przyzwyczaję, że teraz SGU jest w wtorki.

Znacznie lepiej niż 2x01. Na razie jedyne, do czego mogę się przyczepić i co nie jest szczegółem to wygodnickie podejście do lucków. Wywalili wszystkich, którym się płaci mało za godzinę, zostali tylko aktorzy. Tymczasem liczyłem na to, że pierwsze odcinki drugiego sezonu to będą lucki poukrywane na Destiny, ścigające się z naszymi by znaleźć mostek czy coś, a więc ciągłe niebezpieczeństwo na korytarzach, podział statku, ciągła niepewność i walka. A tu-bach. Zostawiamy kilku, są na naszej łasce. Bardzo proste podejście.

Nie można jednak powiedzieć, by odcinek czymś szokował. Był w porządku, niezłe miał tempo i był interesujący-głównie dzięki znalezieniu przez Rusha mostka i jego gadkom z-nie-wiadomo-czym. Byłoby fjanie, gydby wokół jego starań o utrzymanie swojej wiedzy w tajemnicy narosła jakaś większa akcja i intryga, ale to byłyby rozkminki które w wykonaniu SGU mi się nie widzą. Tu wszystko szybko się rozpieprza, plany się nie udają, a ukazanie wewnętrznych rozterek i przemyśleń bohaterów jest bardzo ograniczone-nie znamy tak naprawdę toku ich rozumowania, tylko z ich akcji i deklarajci (dialogów). Tak więc chyba to by nie wypaliło na dłuższa metę.

Wrzucono kilka domysłów na temat celu lotu Destiny-póki co wydaje się że to nie coś materialnego, ale ascendacja. Co, jak - i dlaczego - zostaje niewyjaśnione i na pierwszy rzut oka stoi w zgrzycie z tym, co naprawdę Destiny robi. Niestety zaczynam się obawiać, że Franklin jakoś ascendował czy coś. To niedobrze, na dzień dzisiejszy nie wygląda to na dobry pomysł.

Ciekawostką dropsa jest data rzucona przez widmo-Franklina. Mianowicie "jakiś milion lat" co coraz bardziej odsuwa pierwszą wzmiankę o wieku Destiny z pilota w niepamięć i zmierzamy w kierunku bardziej znanych ram czasowych. Swoisty, łagodny retcon.

Początek, ku mej zgrozie, obfitował w masakrowanie mnie podejrzeniami, że nie jest przypadkiem iż DAP (przypominam dla zapominaliskich: Das Asian Pinda) prowadzi przesłuchanie cute redhead scientist (CRS), oczywiście female redhead scientist. Zaleciało mi czymś tanim i lesbijskim. Ach tak, SEKSEM, bo przecież SGU jest takie dorosłe i w ogóle, że tym właśnie się zajmuje.

Sama wyprawa na planetę nie była specjalna rewelacją, głównie dlatego bo przeszkadzało mi kilka zastrzeżeń. Na przykład-wahadłowiec musi oczywiście przedzierać się przez atmosferę w najbardziej niebezpieczny sposób. W naszym przypadku i w przypadku naszej technologii to mus, ale nie rozumiem dlaczego tak samo ma to wyglądać i u Pradawnych. A może-nie wiem, zgaduję-po prostu my, nie znając innych sposobów lądowań, wybieramy ten najgłupszy. No nic, trzeba poczekać aż niemieckie osiągnięcia na polu amtosferic re-entry przedrą się do świadomości publicznej, która wtedy będzie w stanie zaakceptować fakt, że można w atmosferę wlecieć na główkę a nie na bombę.

Zaskoczyła mnie nieco śmierć Railey'ego (czy jak mu tam, bo nie mogę znaleźć pisowni). Dobra scena, choć brakowało mi dłuższego oddechu między nią a następną. Nie wiem-może jakaś przechadzka Younga czy coś. SGU, po blamażu otwarcia, próbuje pokazać, że "everyone can die", i wychodzi to nieźle ale nie tak dobrze gdyby padł ktoś z main cast.

Ogółem to wyszło wszystko ładnie, dobrze zgrane i napisane, nieźle nakręcone. Muzyka rozwija się, jest na bierząco robiona i nie operuje zaledwie tematami wrzucanymi gdy potrzeba, ale jest tworzona na potrzeby każdej sceny. To dobrze, choć przez to trudno by jakiś temat przebił się do świadomości i zagościł na dłużej tym bardziej, że dźwiękowcy starają się nie być nachalni, muzyka jest tłem i dopiskiem, nie wypycha innych elementów i jest elementem raczej wtórnym w stosunku do reszty. SGU można spokojnie oglądać i bez niej i w 99% przypadków będzie się miało takie same wrażenia. insza inszość, że muzyka jest naprawdę niezła, choć nie w moim stylu.

Na plus ewolucja Younga i Rusha. Nie są już zwykłą wzajemną opozycja, przeciwieństwem, ale kierunek ich przemian przeplata się wzajemnie. Coraz trudniej dostrzec różnice między nimi, przynajmniej IMO. Tak jasne, nadal wiemy że Young to ten dobry idealista (dobry tatuś), a Rush to ten paskudny realista (wstrętna macocha), ale jakoś... jakoś coraz mniej to się czuje. Łatwość, z jaką Young wyrzuca lucków-praktycznie na śmierć-następnie jego decyzja o skróceniu cierpienia rannego... i ogólnie bijąca z niego niechęć sprawiają, że postać ta przestaje być kryształowo czysta. Dodatkowo Rush słusznie zauważa, że sposób w jaki Young pokierował akcją z luckami to była klęska.

BTW za starego Stargate taki numer z porzuceniem ludzi na planecie by nie przeszedł.

Z minusów zastanawiają mnie następujące rzeczy:
-Dlaczego wahadłowiec rozbił się tak blisko Wrót? Eeech... bez komentarza. No i po walnięciu w tą górkę wahadłowiec powinien zacząć mocno zbaczać z kursu, wirować, koziołkować. Chyba że miał jakąś bajeczną prędkość, ale wtedy jego lądowanie powinno przypominać uderzenie meteorytu tunguskiego a nie jaja z tupolewa.
-wysadzili kamienie zasypujące Wrota? Srsly? To niemożliwe, wymagałoby większej ilości ładunków wybuchowych i większej ilości ludzi, nie mówiąc o sprzęcie. Wiecie, jest w Turcji takie miejsce, nazywa się Nemrut Dagi. Tam jakiś walnięty królik kazał sobie wybudować wielgachny grobowiec, a następnie zasypać go kopczykiem kamieni. Okazuje się, ze to znacznie lepsza metoda ochrony czegoś cennego aniżeli na przykład stawianie piramidy. Bo kamienie usunięte są zastępowane przez kolejne, spadające z góry. Dokonanie tego jest niemal niemożliwe, wymagałoby setek dni pracy. Oczywiście nikomu obecnie się tego zrobić nie chciało, ale pewna trzepnięta babka z Niemiec przyjechała z ładunkami wybuchowymi i próbowała kopiec rozsadzić. Mimo zużycia skrzynek dynamitu nie osiągnęła nic, tylko parę wgłębień (mało zauważalnych)i dano sobie spokój. Kopczyk ten był mniej więcej wielkości tego, jaki widać w tym odcinku. Tak więc trudno mi uwierzyć że tutaj poszło tak gładko przy tak małych środkach i ilości czasu. I don't buy it.
-przesunięcie na wtorek nie przysłużyło się SGU. Nie dość, że przerwy dobijają ten serial, to jeszcze ten skok na zupełnie inny dzień niż od lat. Efekt-ratingi zleciały na łeb i szyję. Poprzedni odcinek-nienajlepszy zresztą-dostał 1,175 miliona, ten zaś ledwo milion. To fatalnie ( z drugiej strony Caprica spadła grubo poniżej miliona i jest liczona w tysiącach). Więc jeśli coś się nie zmieni-albo jeśli nie okaże się, że liczby z DVR nie są o niebo lepsze-to będziemy mieli cancel w nadchodzących miesiącach i cała ta przygoda skończy się na 2 sezonach, chyba że ktoś tam u góry będzie serial lubił i przepcha go mimo to.

Ode mnie takie dobre 8/10. Dobra końcówka sprawiła, że nareszcie nie miałem na co narzekać-bo zawsze po takich smutaskowatych, raczej powolnych odcinkach denerwowałem się, że nie ma mocnego akcentu na koniec. A tu bęc-proszę, jest. Stawiam na jakiś seed-ship Wrót. Gorzej, że akcent jest nie tylko mocny, ale i irytujący bo co to takiego naprawdę jest-nie wiemy aż do następnego wtorku. Damn.
  • 2
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#29 lukasid

lukasid

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 1 postów

Napisano 07.10.2010 - |22:08|

A z tą niezniszczalnością wrót, to czasem nie było tak, że działające wrota były niezniszczalne? W jednym odcinków SG1 przetrwały uderzenie meteorytu (zakopało je), właśnie dlatego, że działały w momencie uderzenia.
No i dziwny motyw z czyszczeniem terenu przed wrotami. Przecież jak coś leży przed wrotami, to to coś jest wymiatane przez wir (wyparowuje). We wspomnianym odcinku z meteorytem wir z zakopanych wrót wyrzeźbił jaskinię, do której wszedł Tealc i dłubał kilofem drogę na powierzchnie.
  • 0

#30 Tom_Logan

Tom_Logan

    Starszy chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 2 005 postów
  • MiastoGdynia

Napisano 07.10.2010 - |22:10|

Widzisz, tylko gdy idzie o broń atomową nie wystarczy po prostu przykleić jakiś materiał rozszczepialny do chemicznego zapalnika, aby nastąpiła wielka eksplozja. W typowej bombie atomowej chemiczny materiał wybuchowy jest detonowany tylko po to, żeby mogły powstać odpowiednie warunki do zapoczątkowania reakcji rozszczepienia. Kluczowe jest to, jak ta wstępna eksplozja przebiega. Umieszczając materiał rozszczepialny wewnątrz zwykłej bomby co najwyżej skonstruujesz tzw. "brudną bombę" której jedynym celem jest rozniesienie tej radioaktywnej substancji na dużym terenie - sama eksplozja jest niewielka (typowa chemiczna).
Gdy detonujesz bombę termojądrową mamy do czynienia z adekwatną sytuacją - zwykła atomówka dostarcza odpowiednich warunków (temperatura i ciśnienie), żeby mogła zajść reakcja fuzji.

Wiesz. Jak tak widzę, że zaczynasz rozkładać tą scenę na czynniki pierwsze zastanawiam się czy to tak naprawdę ma sens, bo to już tylko krok do czepiania się szczegółów. Stargate było robione tak długo, że wiele koncepcji pojawiło się, zostało zmienionych tylko czy to naprawdę aż tak istotne żeby dochodzić jaki zamiar miał scenarzysta w konkretnym odcinku? Może pozostańmy przy tym, że przy odkopywaniu wrót C4 nie doprowadziło do ich eksplozji.
  • 0
don't try

#31 Grzebul

Grzebul

    Sierżant

  • VIP
  • 741 postów
  • MiastoTrójmiasto

Napisano 08.10.2010 - |08:28|

Odcinek bardzo porządny, jak dla mnie 8/10.

Bardzo mnie zaskoczyła, wręcz zszokowała śmierć Rileya. Zarówno prostota jego śmierci - nieudane lądowanie, umieranie (rozmowy z TJ, Youngiem) jak i jej ostatecznie rozwiązanie - uduszenie przez pułkownika. Mocne.

Rozbawiło mnie do łez jak mała ruda lucjanka zaczęła rozkminiać, że Przymierze zamierza zaatakować Ziemię :lol: Powodzenia życzę

Dialogi Rusha utwierdzają mnie w tym, co myślę o różnych wydarzeniach dziejących się w SGU od dłuższego czasu. Śmierdzi mi tu ascendencją i to mocno. Komunikowanie się przez fotel w "Human"? Zniknięcie i ponowne pojawienie się Franklina? Wizje TJ, kosmici z planety od "Faith"? I non stop religijna otoczka, która pojawia się już w większości odcinków.
Zaczyna to wyglądać tak, że Destiny zmierza do czegoś tak potężnego, że nawet ascendenci są przy tym jak mrówki, a z własnej niezaspokojonej ciekawości postanowili złamać zasadę nieingerencji i pomagać załodze Destiny. W sumie to ascendenci byli przeciwni pomaganiu na skalę globalną/kosmiczną, pomaganiu państwom i cywilizacjom. Teraz zaś mają swój cel, a łamią 'zasady' tak daleko poza znanymi galaktykami...
BTW Nie zdziwię się, jeśli za parę odcinków Rusha odwiedzi duch Rileya ;)

Pozatym parę plusików, które przyczyniły się do tego, że odcinek wyszedł bardzo dobrze:
+ brak Chloe
+ nie pokazywali używania kamieni
+ brak piosenki

Z wybuchem mającym odkopać wrota faktycznie przesadzili, ale zawsze można założyć, że jacyś ascendenci pomogli ogarnąć kamienie z wrót podczas wybuchu :P
  • 0

#32 Sopranoss

Sopranoss

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 52 postów

Napisano 08.10.2010 - |11:59|

Nie mieszaj w to od razu Ascendentów, ich zasady są tak głęboko zakorzenione, że raczej 'żeby odgarnąć kamienie z wrót' nie złamali by ich. Aha, skoro tak bawi Cię fakt, że Lucianie mogą zaatakować Ziemię, to troszkę się mylisz. Joseph Mallozzi na swoim blogu, pewien czas temu, dodał, że Ha'taki przymierza są uodpornione na te Plasma Beamy Asgardu. Nie powiedział w jakim stopniu, ale są. Dlatego też w scenie w początkowych odcinkach Hammond nie otwiera salwy w stronę Ha'taków właśnie z tej broni (to akurat domysł).

Wracając do odcinka, to śmierć Raileya też odebrałem jako pokazanie, że każdy może umrzeć. Żeby widzowie martwili się następnym razem, jak taki Young czy Rush będzie w niebezpieczeństwie, bo przecież Railey umarł, to oni też mogą się potknąć o kamyczek i złamać kark. Swoją drogą, to sądzę, że później spotkamy Raileya tak samo jak tych z Faith, bo przecież Ci kosmici są tak potężni, że tuż przed śmiercią zabrali świadomość tegoż pana i pozwalają mu dalej żyć. Cóż... odcinek taki niezbyt porywający, chociaż porównując do poprzednich to jest nieźle. Ostatnia scena, a w ogóle wszystkie sceny na mostku są bardzo dobre. Polecam obejrzeć Sneak Peak do następnego odcinka... chociaż może lepiej nie :). Jednym kłopotem jest spadek oglądalności do, uwaga, nieco ponad 1 miliona. Premierowy odcinek pierwszego sezonu, dla porównania, miał 2,5 miliona. Jeżeli oglądalność dalej będzie tak spadać, to możemy się spodziewać, że trzeciego sezonu nie zobaczymy, a jeżeli SGU zostanie anulowane, to z filmami też możemy się papatkować, chociaż i tak nic wielkiego nie ruszyło w związku z nimi.
  • 0
Uznałem,że ten podpis, który tutaj gościł obniżał poziom każdej mojej wypowiedzi, więc teraz jest ten.

#33 michail

michail

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 8 postów
  • MiastoOrzesze

Napisano 08.10.2010 - |12:44|

A ja się zastanawiam jakim cudem skoro tunel został otwarty ze statku na planetę ludzie przeszli w drugą stronę? Przecież to jest jednokierunkowa autostrada. Jeśli to skrót scenariuszowy to mi się nie podobał, trzeba było dodać powrotną sekwencję wybierania choćby ze 2 sek.
Ogólnie 8/10 czekam na next week ;)
  • 0

#34 Toudi

Toudi

    Ogr

  • Moderator
  • 5 296 postów
  • MiastoTychy

Napisano 08.10.2010 - |12:52|

A ja się zastanawiam jakim cudem skoro tunel został otwarty ze statku na planetę ludzie przeszli w drugą stronę?

Tunelu ze statku za pierwszym razem nie otwarto. Trzęsło się, ale wrota się nie zakręciły.
Dopiero z planety je pierwszy raz otwarto.

#35 Glock

Glock

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 90 postów

Napisano 08.10.2010 - |14:12|

Widzisz, tylko gdy idzie o broń atomową nie wystarczy po prostu przykleić jakiś materiał rozszczepialny do chemicznego zapalnika, aby nastąpiła wielka eksplozja. W typowej bombie atomowej chemiczny materiał wybuchowy jest detonowany tylko po to, żeby mogły powstać odpowiednie warunki do zapoczątkowania reakcji rozszczepienia. Kluczowe jest to, jak ta wstępna eksplozja przebiega. Umieszczając materiał rozszczepialny wewnątrz zwykłej bomby co najwyżej skonstruujesz tzw. "brudną bombę" której jedynym celem jest rozniesienie tej radioaktywnej substancji na dużym terenie - sama eksplozja jest niewielka (typowa chemiczna).
Gdy detonujesz bombę termojądrową mamy do czynienia z adekwatną sytuacją - zwykła atomówka dostarcza odpowiednich warunków (temperatura i ciśnienie), żeby mogła zajść reakcja fuzji.

Myślę, że z naquadah jest podobnie - nie wystarczy po prostu przykleić go do bomby.


Też nie dokońca masz racje.
Można po prostu zetknąć ze sobą dwie podkrytyczne części materiału rozszczepialnego i dojdzie do eksplozji jądrowej.
Dane z wikipedii: uran-235: 52 kg - tyle musi wynosić masa uranu,żeby bez żadnych reflektorów i zapalników doszło do eksplozji.
Logicznie można powiedzieć,że tak samo jest z naquadah, ale jak widać, tak nie jest.
Jednocześnie trudno sobie wyobrazić,żeby z materiału który może być tak wybuchowy tworzyć superwytrzymałem rzeczy,nieszkodliwe dla zdrowia.Z uranu robi sie pociski przeciwpancerne ale i tak te pociski są radioaktywne.
Można przez to przypuszczać,że jest to rodzaj reakcji chemicznej.
Odpowiednie warunki czynia z naquadah syper wytrzymały materia a inne wysoko wydajne źródło energii.
  • 0
Dołączona grafika

#36 Shalom

Shalom

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 375 postów
  • MiastoBędzin

Napisano 08.10.2010 - |16:04|

@Glock dojdzie do reakcji jądrowej, ale na ekstremalnie małą skalę bo praktycznie od razu rozerwie ci ten materiał na kawałki. Po to też stosuje się konwencjonalne ładunki wybuchowe w bombach atomowych. Nie po to żeby były tam "dogodne warunki" a po to żeby jak najdłużej utrzymać materiał rozszczepieniowy w kupie (żeby jak najwięcej zdążyło się rozszczepić). Inaczej sprawa wygląda z ladunkami termojądrowymi, tam faktycznie potrzeba stworzyć odpowiednie warunki do fuzji.

Wydaje mi się że w realiach serialowych jest tak że detonacja naquadah jest bardzo mocna, ale żeby ja wywołać trzeba początkowo dostarczyć dużą ilość energii. Im większy kawałek naquadah chcemy zdetonować, tym więcej energii potrzeba. BTW: czy gdzieś w serialu była mowa o tym że wrota z SGU są zrobione z naquadah w ogóle?
  • 0

#37 jaarek13

jaarek13

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 51 postów

Napisano 08.10.2010 - |16:48|

A z tą niezniszczalnością wrót, to czasem nie było tak, że działające wrota były niezniszczalne? W jednym odcinków SG1 przetrwały uderzenie meteorytu (zakopało je), właśnie dlatego, że działały w momencie uderzenia.
No i dziwny motyw z czyszczeniem terenu przed wrotami. Przecież jak coś leży przed wrotami, to to coś jest wymiatane przez wir (wyparowuje). We wspomnianym odcinku z meteorytem wir z zakopanych wrót wyrzeźbił jaskinię, do której wszedł Tealc i dłubał kilofem drogę na powierzchnie.


Dzieki temu ze wrota byly aktywne, w momencie zasypania skalami i stopienia ich, zrobila sie szczelna skorupa z magmy dookola horuzontu i wrot. W przeciwnym wypadku krazek bylby zakopany na zawsze i jedynie po oczyszczeniu z zewnatrz mozna by bylo go uzyc.


Juz moglibyscie zakonczyc dyskusje na temat bomb:P w SGA bylo jasne pokazane ze wrota wytrzymuja rakiety Mark, i dopiero po wzbogaceniu ich skladu o naquadach mozna myslec o destrukcji.
Wybuch statku kosmicznego, gwiazdy, planety z naqua... mozemy uznac za wiekszy od pojedynczego pocisku wiec mysle ze wszystko sie trzyma kupy.

btw. wogole kiedys wysadzili wrota konwencjonalna metoda (C4, dynamit, itp)? bo to ze komus sie zdawalo w serialu iz mozna wysadzac bez klopotow nie jest jednoznaczne z samym wysadzeniem.

Nowy obiekt w przestrzeni takze moze sie okazac blizniaczym statkiem Destiny...ciekawe co to bedzie.
  • 0

#38 kozuch

kozuch

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 394 postów
  • MiastoBydgoszcz

Napisano 08.10.2010 - |18:07|

Odcinek średni 6/10

Ciekawa sprawa z tymi halucynacjami Rusha być może to ingerencja Ascendentów jak już ktoś zauważył albo po prostu nasz doktorek ma coś nie tak z głową wolałbym żeby chodziło o to 1.

Scena rozbicia się wahadłowca dziwna po uderzeniu w góre faktycznie powinien zmienić kurs czy coś w tym stylu a on parł prosto przed siebie w drzewa niczym Tupolev.

Scena z odkopaniem wrót także bardzo naciągana pomysł z C-4 nie najlepszy ale jakoś musieli to odkopać szybko.

Ostatnia scena gdy patrzymy jak Destiny zmierza w kierunku czegoś myślę że to statek co rozsyła wrota ale to oznaczałoby że albo coś z nim nie tak i dlatego się spotkali albo to już kres drogi Destiny ciekawe.
  • 0

#39 hubiko

hubiko

    Szeregowy

  • Użytkownik
  • 5 postów

Napisano 08.10.2010 - |20:03|

w koncu udalo mi sie usiasc do drugiego odcinka :)
Pisane na bierzaco - pozniej bede przegladal forum..

Rush jest przyj..any! na prawde - od samego poczatku SGU tak twierdzilem
Pomimo ze jest mozgiem to jedank albo trzeba miec nierowno w glowie, albo miec 5 lat ;p
Zreszta na jedno wychodzi..

Czy tylko mi sie wydaje, ze Youngowi cos z fryzem zrobili?
Juz w pierwszym odcinku tak myslalem, ale teraz juz prawie jestem pewien..
Nie podoba mi sie ;p

Ta Gloria i Franklin - to na bank nie sa halucynacje tylko cos wiekszego tam miesza :>
Troche to przypomina ascendowanych pradawnych, ale mam nadzieje, ze to ktos lub cos innego

Niech mi ktos wyjasni po jakiego grzyba Eli w ogole z nimi leci na ta planete...?

Ladowanie, a raczej rozbicie sie na tej planecie - imho strasznie sztucznie to wygladalo i jakos tak na sile..

Tak - wybuch byl za maly! Ale bzdura..
I czemu te wrota stoja pionowo?

Telford byl dupkiem w pierwszym sezonie - w drugim sie z Youngiem zamieniaja rolami...?

Jestesmy jeden prom i calkiem fajnego czlonkla zalogi w plecy :/

Zostawianie luckow na tej planecie to taki tani chwyt - przeciez to oczywiste, ze odpala ten prom i jeszcze ich zobaczymy..

Bohaterowie zachowuja sie jakby cale SG1 i SGA nigdy sie nie zdarzylo, albo nic kompletnie o tym nie wiedzieli..
I scenarzysci chyba tak samo ;p

Marne, naciagane 6...

BTW: brakuje mi efektu asgardowej teleportacji z SG1 - mam nadzieje, ze jeszcze cos takiego zobaczymy w SGU ;)

Użytkownik hubiko edytował ten post 08.10.2010 - |20:06|

  • 0

#40 naiti

naiti

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 75 postów

Napisano 08.10.2010 - |20:22|

Odcinek trzyma poziom. Może troszkę lepszy niż poprzedni. Ładne efekty przy 'lądowaniu' promu i zupełnie zbędne jak dla mnie wprowadzanie postaci Glorii i Franklin'a. Young wyrasta na przywódce bez skrupułów, takiego północnokoreańskiego dyktatora, ale to się pewnie zmieni. Jako że nie ruszam spojlerów przez cały tydzień będzie mnie zjadała od środka ciekawość na co się natknęli w finałowej scenie. Zasłużone 7.
  • 0




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych