Faktycznie, jak na końcówkę sezonu to jakiś niedosyt. Brakowało czegoś mocnego, co nagrodziłoby ostatnie wpadki i średniość. Doskonałym wyjściem byłoby pokazanie walki z Sylarem w jakiś efektowny i elegancki sposób... Tymczasem nic tam nie było, nie zobaczyliśmy niczego oprócz końcówki. Fabularnie bowiem było nieźle-sporo się działo i sporo zmieniło. W przeciwieństwie do forumowiczów "żalowych" (żelowych? No, tych co narzekają) uważam że pomysł z wbiciem do głowy Sylarowi iż jest kimś innym był mucios pucios superos gracias (mimo że było oczywiste że mu się to zaraz odwidzi), tylko że imo kulało uzasadnienie mamusi Nathana-bez jaj, nikt by nie wpadł na tak pokręcony pomysł "Hmmm, to będzie mój syn teraz!". Poje** was czy co? Znacznie ładniej by było, jakby Matt popatrzył na beczącą Angelę, wspomniał swojego syna i z miłości do niego przełożonej na to co babka czuła (a wiec postawiłby się na jej miejscu) zdecydowałby się, za mała namową Noah by dokonać podmiany, która stałaby się jasna dopiero na końcu odcinka. Zamiast tego mamy nienaturalny, pokręcony wniosek i usprawiedliwienie.
Ale reszata jest fajna i logiczna-też myślałem że Claire ma go uleczyć, ale przecież on był martwy trochę długo, więc już po ptokach.
Swoja drogą sprytne-zakatrupili jedną z postaci głównych, więc nie ma już tak że wszyscy są nietykalni, ale... nadal zatrudniają taką samą ilość aktorów i ilość postaci się nie zmieniła Nieźle.
Co jednak martwi to to, że Heroes stali się opowieścią o Sylarze. To obecnie jedyny motor fabularny, wszystko się wokół niego kręci od początku. Nie jestem zdania, że powinno się go zakatrupić, po prostu-odsunąć w cień i zrobić miejsce dla kogoś nowego, bo to już staje się nudne i przewidywalne, coś w stylu "zabili go i uciekł". Jasne, Sylara nigdy dość, ale to sprawia, że wydaje się, że nie ma nic już innego do opowiedzenia. Ileż można? Z jednej strony nie są w stanie wymyślić niczego co by go zastąpiło-choć tutaj to raczej wina strajku scenarzystów i nagłych związanych z tym zmian jakie serial przeszedł (to dlatego jest taki chaotyczny w tym sezonie i wiele wątków nie trzyma się kupy). Ale mimo wszystko, mam wrażenie, że nie ma już nikogo kto miałby tą samą siłę opowiadania historii. Wiele rzeczy już się otrzaskało i nie robią wrażenia. Moce? OK, nic takiego. Plot twisty? Objadły się, mózgi się hartowały. Podróże w czasie, flashbacki? Fajnie, że są ale nie budzą już takich emocji...
W dodatku nie ma już postaci zdolnych do pchania historii naprzód. Po stronie dobrych-Noah to za mało, Hiro z Peterem się wypsztykali a reszta to tak jakby statyści... A po stronie złych musiano szybko pozbyć się Kenseia (strajk scenarzystów anyone?), potem na krótko był papa Petrelli ale to wszystko było i minęło. I już tylko Sylar wie co za ile.
Pewne nadzieje wiązały się z ojcem Sylara, ale znów-wielkie rozczarowanie, wątek najprawdopodobniej będzie martwy i służył nie wypączkowaniu nowej postaci, ale właśnie napędzaniu postaci Sylara.
Do kitu, wyraźny spadek formy. Choć zapewne gdyby nie strajk scenarzystów (czy ktoś z was mądrale pamięta, że miało być 30 odcinków tego sezonu?) to mimo miernych początków sezon byłby naprawdę dobry. A tak-rzucał się raz w tą raz w druga strone... i tak jakoś wyszło że nic nie wyszło do końca.
Tak, teksty Sylara wymiatały bezsprzecznie, ale miałbym trudności z wskazaniem najlepszego. Chyba "Claire will be mad at me" było lepsze, zwłaszcza w kontekście poprzednivh wynurzeń Sylara na temat ich hipotetycznego związku.odcinek taki sobie, zwłaszcza jak na finał ale dam 10/10 za sylarowe "Everybody needs a hobby" ;
A zapowiedź volume 5? cieńka... volume 1 zostawiąło nas z pytaniem "co jest...?" widząc Hiro w feudalnej Japonii. Volume 2 pokazał nagły kaputt Nathana i powrót Sylara. Volume 3 zaszokował Obamą i początkiem operacji...A co ma robić zapowiedź Volume 5? Zaskoczyć? "Oł łał, patrz, Stacy przeżyła, zamieniła się w wodę, nigdy bym się nie domyślił" A może zaszokować? "Nathan to Sylar, nie wiedziałem! I on powraca! Ah!" Fail. Będą musieli się mocno postarać by trzeci sezon był czymś i pokazał formę. Nie chcę tu pouczać gostków od filmów, ale osobiście nie ujawniłbym w ogóle co się stało Nathanowi i jak powrócił do życia i na końcu rzucił tą scenę o zegarze. To byłby prawdziwy szok i ludzie zachodziliby w głowę "jak to?". I chciałoby się oglądać kolejną cześć.
Aha, miałem małą satysfakcję, że zgadłem że nieumiejętność zabicia Sylara była połaczona z jego zmianą kształtów.
8/10, chyba najsłabszy finał woluminu jak dotąd.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 29.04.2009 - |15:46|