Odcinek 015 - S01E14 - Singularity
#21
Napisano 18.06.2004 - |16:11|
Daje 7.
#22
Napisano 18.06.2004 - |18:28|
Cytat: "What is a black hole?" "Well, it's up there, it's big, and it's a hole" "I see"
Ocena: 7
#23
Napisano 15.08.2004 - |15:41|
#24
Napisano 19.11.2004 - |07:32|
Nie wiem dlaczego, ale czuje do niej jakąś antypatię.
W sumie 7/10 - dobry średniak.
#25
Napisano 19.11.2004 - |11:07|
Bo może za mało ją znasz ?? Niestety od 6 sezonu nie mieliśmy szansy zobaczenia Cassandry raz jeszcze w choć jednym odcinku :/Odcinek ciekawy, choć nie wiem dlaczego ale postać Cassandry zawsze mnie słabiła.
Nie wiem dlaczego, ale czuje do niej jakąś antypatię.
#26
Napisano 07.07.2005 - |18:08|
Odcinek typowy dla Amerykanow - trzeba pokazac, ze SG-1 to nie tylko zolnierze ale i ludzie. Jeden z tych co zapewniaja SG-1 poprawnosc moralna i polityczna.
Hmmmm wybitnie sie z tym zdaniem nie zgodze. Tego typu odcinki nie trafiaja do seriali przypadkiem czy tez po to zeby pokazac ich "poprawnosc" polityczna. Tego typu odcinki stanowia bowiem sol dobrej serii - to wlasnie podobne do Singularity epizody stanowia o jakosci serialu - coz warta akcja jesli ogladamy "papierowych" bohaterow a przede wszystkim nie widzimy ich rozwoju na ekranie?? Wlasnie w takich odcinkach pokazuje sie to co chyba w serialu najwazniejsze czyli glebie postaci, jej emocje, odczucia... I taki wlasnie jest ten epizod - malo tu akcji a duzo swietnie zbudowanego dramatyzmu, wiele informacji o charakterach druzyny SG-1, szczegolnie Carter. Jak dla mnie odcinek zasluguje na ocene 9 - z pierwszej 14 odcinkow obejrzanych do dzis ten zdecydowanie wygrywa, wlasnie przez swoja glebie.
Użytkownik didaskalius edytował ten post 07.07.2005 - |18:15|
#27
Napisano 24.09.2005 - |11:20|
Odcinek ma to coś, co nie pozwala przejść spokojnie obok - daje 9.
My tylko decydujemy, jak wykorzystać dany nam czas"
Gandalf - Drużyna Pierścienia
#28
Napisano 25.03.2006 - |22:48|
------------------------------------------------------------
Dorwałem swoje SG-1 Oglądam jeszcze raz
#29
Napisano 26.03.2006 - |14:57|
No i co najważniejsze pokazali w końcu kobiece oblicze Sam, bo tak to tylko pani naukowiec albo rzołnierz a jakoś mało kobieco się zachowuje zazwyczaj. WIęc nam pokazano że jednak pod powłoką rzołnierza i naukowca kryję się wrażliwa kobieta choć zazwyczaj tego nie okazuje.
#30
Napisano 11.04.2006 - |18:18|
#31
Napisano 19.05.2006 - |21:48|
#32
Napisano 15.06.2006 - |18:05|
Bardzo dobry pomysł goauldów z przesłaniem dziewczynki na Ziemię. Wykorzystali słabość ziemian jaką jest chęć obrony słabszych choć jak dla mnie inaczej mogli skonstruować bombę. Cchcieli tylko zniszczyć wrota, tak aby ludzie z Tauri im nie zagrażali, a wystarczyło przecież żeby bomba została zaktywowana i odrazu uruchomiona zaraz po przejściu przez Wrota. W ten sposób byliby pewni że dojdzie do wybuchu, a tak, po drodze czekają setki możliwości, a to że nie podadzą żelaza, nie reanimują, lub cokolwiek innego.
Ktoś słusznie zauważył że piloci tych gliderów to jakieś zezowate tępaki. Praktycznie igdy nie trafiają w cel...
Byłaby wysoka ocena, gdyby nie zakończenie. ZBYT CUKIERKOWE. Wszystko dobrze sie skończyło, Cassandrze sie udało przeżyć, mimo że ma bombe atomową w klatce piersiowej, na dodatek organizm to wchłania (sic!), oczywiście na końcu wesoła rodzinka idze na plac zabaw... no ludzie...
Jak dla mnie tym razem nie powinno im sie udac. Pół tego kompleksu powinno roz..:censored: w pizdu. A tu kolejny happy end... ehhh
Ocena: 7
#33
Napisano 15.06.2006 - |19:16|
zacznij się do tego przyzwyczajaćJak dla mnie tym razem nie powinno im sie udac. Pół tego kompleksu powinno roz..censored.gif w pizdu. A tu kolejny happy end... ehhh
Est modus in rebus
Horacy
Prawda ma charakter bezwzględny.
Kartezjusz
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia. . . Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości.
C.S. Lewis
#34
Napisano 15.08.2006 - |10:08|
#35
Napisano 17.11.2006 - |22:17|
ale wzruszylam sie, no coz, kobietka jestem sentymentalna, chociaz troche mi sie dluzyl ten odcinek i nie uwazam go za szczegolnie udany
www.science-fiction.com.pl/forum
_________________________________________
oh my goddess Me !
#36
Napisano 30.11.2006 - |23:11|
Jack do Tealc'a:"Do you know anything about dogs?"....Tealc z pełną powagą:"Nothing"
Użytkownik Vesper22 edytował ten post 02.12.2006 - |00:33|
#37
Napisano 05.04.2007 - |17:07|
Dla mnie 8. Czyli bardzo dobry średniak albo bardzo kiepski ideał. Jak kto woli
Uau. Pierwszy raz spotykamy się (a przynajmniej wspominamy w rozmowie) Goa'ulda płci żeńskiej Nirrti. Później jeszcze sporo namiesza, ale już teraz widać, jakie z niej niezłe ziółko. To chyba jeden z najbardziej bezwzględnych glizd. Nie waha się użyć dziecka jako przynęty i bomby, zabija wszystkich mieszkańców tej nieszczęsnej planety i SG-7, jest przebiegła i sprytna. Do tego posiada dość dobrą technologię, choć swoich strzelców w gliderach ma kiepskich .
Cassandry od początku nie lubiłam. Rozumiem - dziewczynka wiele przeszła, widziała śmierć swoich rodziców, rozkładające się martwe zwłoki innych mieszkańców planety itd., ale po prostu nie przypadła mi do gustu. Wystąpiła jeszcze w jednym odcinku w ważnej roli i tam już kompletnie straciła moją sympatię, ale nie będę spoilerowała... Jej rzekoma więź z Sam była trochę naciągana. Tak, tak, człowiek może się przyzwyczaić, ale żeby po 2, 3 dniach mówić już do kogoś "Kocham cię"? Pewnie Cassie uważała Sam za taką drugą matkę. No, a teraz mieszka sobie z Janet .
Szkoda, że nie sfotografowali tej czarnej dziury. Goa'uldowie nie tylko chcą rozwalić naszą planetę, ale też uniemożliwiają nam dokonania dużego posunięcia naukowego, zajmując niebo jakimiś tam głupimi statkami bojowymi! Ale, ale... Po raz pierwszy widzimy statek-matkę w pełnej okazałości (a raczej przez teleskop). Kolejna nowinka. Zastanawiam się właśnie, kiedy po raz pierwszy jakakolwiek drużyna SG natknęła się na nazwę naquadah. Chyba w tym odcinku pierwszy raz pada to słowo. Dr. Fraiser sama sobie wymyśliła nazwę na materiał, z którego wykonano Wrota, czy może przeoczyłam to we wcześniejszych odcinkach (choć nie wydaje mi się)?
Zgadzam się, że potrzebne są odcinki, które ukazują nam SG-1 nie w roli żołnierzy/naukowców, lecz ludzi, którzy też mają rodziny, uczucia i przeżywają emocje. Ten zdecydowanie należał do Sam. Pokazano tu jej instynkt macierzyński (choć matką nie jest ), wrażliwość i gotowość do poświęceń. Ja bym nie wróciła po Cassie, ale może jestem mało wrażliwa... Zgadzam się, że zakończenie typowo happy endowe, ale takich jest sporo w serialu i trzeba się do tego przyzwyczajać. Cały nasz skład SG-1 (choć kilkakrotnie będzie się zmieniał) przeżyje do końca serialu - to mogę wam zapewnić (bo wiem ). A wracając do odcinków rodzinno-emocjonalnych, to sezon 1 szczególnie w takowe obfituje. Wiadomo - to pierwszy rok serialu, poznajemy postacie, a twórcy starają się, by nie zostały odebrane jako papierowe i płytkie marionetki. I bardzo dobrze, bo nie chciałabym przez 10 lat oglądać przygddy ludzi, o których nic nie wiem.
Kiedy fabuła jest dobra, to nie potrzeba strzałów, wybuchów (swoją drogą nie rozumiem, jak organizm Cassandry może wchłaniać bombę... ) i walk. Napięcie było prawie do ostatniej minuty, błędów nie zauważyłam, całość smaczna i przyjemna, ale to jeszcze nie "to", bo za takim typem odcinków nie przepadam. Nie są złe, ale po prostu wolę, kiedy akcja podąża w innym kierunku. Plus oczywiście też za humor, który dostarczyli nam Jack i Teal'c, zwłaszcza przy rozmowie o czarnej dziurze (Jack zaszpanował wiedzą, choć rzeczywiście nie jest tak głupi, jak możnaby pomyśleć ) i w sytuacji z pieskiem (który wyglądał trochę jak lis). Ocena wysoka, jak na taki typ odcinka.
Użytkownik Darth Paula edytował ten post 09.04.2007 - |20:12|
#38
Napisano 17.08.2007 - |15:34|
#39
Napisano 17.08.2007 - |16:27|
#40
Napisano 10.01.2008 - |14:34|
Użytkownik Jonasz edytował ten post 10.01.2008 - |14:34|
Genesis
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych