W Powrocie do Przyszłości próbowali się zmierzyć z paradoksem dziadka.. Po co wyciągać więc coś, co scenarzysta i reżyser już zrobili, co więcej, podali nawet swój sposób w jaki postępuje paradoks w czasie... Więc czego się czepiasz?
Tego, że takie "mierzenie się" i tak wywołuje następne paradoksy. Bo dlaczego znikanie Marty'ego było rozciągnięte w czasie? Dlaczego jego rodzinka znikała po kolei ze zdjęcia? W końcu dlaczego on sam mimo wszystko ani trochę się nie zmienił, chociaż kompletnie przenicował życie swoich rodziców? Dlaczego sam nie pamiętał swojego nowego życia nimi?
I przede wszystkim -
ja się nie czepiam - film uwielbiam, jak wielu, dla mnie to prawdiwa legenda. Tyle tylko, że nie wolno się zastanawiać nad tymi całymi podróżami w czasie, bo o ile scenarzyści nie postępowali wedle zasady mówiącej, że przeszłości nie da się zmienić, a jeśli próbujesz to wracasz tylko do rzeczywistości alternatywnej (jak w "Statkach Czasu") to zawsze doszukasz się tam sporej ilości paradoksów.
EFC, nie wiem czego się tu czepiasz, Serial miał świetny początek.. a koniec... o końcu możesz poczytać na forum
A czy ja mówię, że serial był kiepski??? Ciągle należy do jednego z moich ulubionych, ale chyba zapomniałeś jakie rzeczy nam tam scenarzyści serwowali robiąc sobie jaja z podstaw fizyki czy biologii? Istoty, które nie są nawet cielesne, zupełnie inna - energetyczna forma życia, jak się nagle okazało miała DNA, i to DNA w zupełnie zgodne z ludzkim tak, że możliwe było tworzenie hybryd. Poza tym znany motyw - doskonalsza istota od człowieka ma trzecią helisę w DNA.
Hacker ruchu oporu bez najmniejszych problemów hackuje systemy obcych, chociaż jak wiadomo Taelonowie nie używali zwykłych komputerów - cała ich technologia opierała się na organicznych, żyjących elementach - to tak, jakby z laptopa próbować włamać się do ludzkiego mózgu.
Wystarczy? Przecież to są motywy o wiele bardziej rzucające się w oczy swoją naiwnością niż to, co mogliśmy oglądać w SCC.
Czy przeszkadzają w przyjemnym oglądaniu serialu? Mi nigdy nie przeszkadzały, chciałbym więc wiedzieć, gdzie jest granica...
Star Trek: Ciekawe do czego tu chcesz się przyczepić? I do której serii.
Do komunikatorów z TOSa? Przecież dzisiejsze komórki nie wiele się od nich różnią.
Do monitorów przy łóżkach pacjentów?
Nie czepiam się, a zwracam uwagę - na całą mityczną trekową fizykę.
Urosła ona do rozmiarów swoistej legendy, swego czasu na listach dyskusyjnych ludzie wypisywali, że "prawie wszystko opiera się tam na fizyce" - opiera się jednak bardzo luźno. Oczywiście - scenarzyści korzystali z pomocy konsultantów, ale to jest serial SF - trzeba się cieszyć oglądając, a nie uczyć na pamięć tyechnobełkociku i traktować go jako wykłady z fizyki dwudziestego czwartego wieku.
Pięknie sparodiowali takie podejście do tematu u fanów w Galaxy Quest.
A może do napędu Warp? Ale biorąc pod uwagę, że do tej pory nikt nie udowodnił, że to jest nie możliwe, to pozostawiamy scenarzystom. Podobnie jak podróż w czasie w Terminatorze.
Heh... Przecież to dokładnie ta sama sytuacja jak z istnieniem Boga (proszę - tylko nie zaczynajmy dyskusji na ten temat - ok? To się nigdy dobrze nie kończy. ;P) - często pada argument "nie możesz udowodnić, że Go nie ma" - co jest logicznym błędem - nie można udowadniać NIEISTNIENIA czego lub kogokolwiek. Ciężar znalezienia dowodu spoczywa na twórcy koncepcji, to on musi udowodnić, że ma rację.
Dlatego do czasu znalezienia dowodu na to, że możliwe są swobodne podróże w czasie lub w przestrzeni z prędkością powyżej światła są to tylko dosyć luźne koncepcje. Tworzenie całego skomplikowanego napędu to już kompletna bajka. Czy to jednak przeszkadza w oglądaniu serialu? W żadnym wypadku!
Różnica jest tak, że w Terminatorze Wyraźnie jest powiedziana, że maszyna nie może przenieść się w czasie. W serialu temu nie zaprzeczają, co więcej, broń, otoczenie, ciuchy się nie przeniosły, a głowa tak... Jak nazwiemy takie postępowanie scenarzystów?
Od dawna funkcjonuje tutaj nazwa "burak" na określenie czegoś takiego.
Zwyczajna wpadka scenarzystów - to się zdarza w każdym serialu, tutaj było wyraźnie widoczne. Mnie resztą bardziej wkurzył fakt, że Terminator dostał z atomowej strzelby, urwało mu głowę, a mimo tego wciąż funkcjonował, niż fakt, że przeszedł w czasie.
W T z 1984 roku scenarzystom zależało na porównaniu podróży w czasie do narodzin - człowiek przechodzi przez to urządzenie nagi i bezbronny, zagubiony w zastanej rzeczywistości. Pojawił się oczywiście problem co z maszyną - jakoś z tego wybrnęli - jeśli ma żywą tkankę wokół metalu, też może przejść. Tylko jeśli się zastanowić, to też tworzy sporo pytań.
No i przede wszystkim: krytykując SCC nie zapominajmy, że ten sam błąd popełnili twórcy T2 - w końcu T1000 żadnej żywej tkanki na sobie nie miał.