Odcinek 116-117 - S06E17-18 The end
#281
Napisano 27.05.2010 - |12:20|
#282
Napisano 27.05.2010 - |13:33|
Już mnie szczerze nie obchodzi zakończenie, nie podobało mi się, ale przyjąłbym je do wiadomości, jeśli zgadzałoby się z tym, co zaserwowali nam w poprzednich sezonach. Nie wierzę twórcom, że mieli rozpisany koniec 6 lat temu.
Biorąc pod uwagę, to co zaserwowali nam na końcu, to widać wyraźnie, że w poprzednich sezonach plany były inne.
Dostaliśmy zero odpowiedzi, dzięki czemu science w serialu leży, a gadka, że to był serial o ludziach brzmi jak kiepska wymówka i próba wyjścia z sytuacji z twarzą. jak dla mnie nieudana próba.
#283
Napisano 27.05.2010 - |15:05|
Co nie zmienia tego że mogliby stworzyć serial o Wyspie Mają bogaty materiał , zagadki do wyjaśnienia , wystarczy dobry scenariusz i dobrze dobrani aktorzy i można trzepać kasę mówiac językiem producentów
#284
Napisano 27.05.2010 - |19:04|
Wszyscy znajdują się w tym kościele otwierają się drzwi pojawia się światło lecz zamiast "zbawienia" pojawia się dźwięk i obraz jak przy przenoszeniu w czasie (wszystkim zaczyna lecieć krew z nosa) Na wyspie: Jack budzi się i widzi spadający samolot lini Oceanic albo Jack znajduje się koło posągu i mówi do Hugo że znowu ich sprowadził że wszystko zaczyna się od nowa. (oczywiscie było by mniej ckliwych scen)
#286
Napisano 27.05.2010 - |19:34|
Ale po tych dwóch odcinkach naprawdę poczułem się usatysfakcjonowany. Jakby twórcy pomachali do widzów ręką, pożegnali się po tych 6 latach wspólnej, świetnej zabawy. Pozwolili nam powspominać, rozrzewnić się i zakończyć wszystko happy endem z wielkim napisem "LOVE" na końcu. I to chyba najbardziej mi się spodobało, że to mi wystarczyło. Oczekiwałem jakichś wielkich odkryć tajemnic, ale w ostatecznym rozrachunku nie poczułem się oszukany.
Szczególnie kapitalne zakończenie, Jack kończy w tym miejscu, w którym zaczynał, ale to nie jest już ten sam Jack. Tak samo jak sam serial Lost, zaczynał, ewoluował, łączył wiele gatunków i w podsumowaniu raczej się nie pamięta tych złych odcinków, tylko te dobre. A to o czymś świadczy.
#287
Napisano 27.05.2010 - |19:36|
#288
Napisano 27.05.2010 - |19:54|
http://www.collegehu...m/video:1936291
#289
Napisano 27.05.2010 - |20:30|
Obajrzałam kawałek - część rzeczy faktycznie szkoda, że nie wyjaśnili, a część to jakieś niepotrzebne pierdoły
Finał był bardzo fajny, jak i cały serial Oczywiście, do ideału trochę zabrakło. W ogóle widzę, że w 6 sezonie scenarzyści mieli sporo świetnych pomysłów np. postacie Ilany, Jacoba, ale jakby z tych pomysłów zrezygnowali i skupili się na gorszych wątkach. Ale trudno, I tak udało im się utrzymać poziom. Jestem bardzo zadowolona z zakończenia, choć nie ospowiada mi sposób prowadzenia niektórych wątków. Tym niemniej cieszę się, że mogłam obejrzeć iak pomysłowy, wielowątkowy serial, który tak bardzo zakręcił mi w głowie
#290
Napisano 27.05.2010 - |20:32|
Jak powinno wyglądać zakończenie?
http://i.imgur.com/2OXLq.gif
Bardzooooooooooo śmieszne
Dla wszystkich naiwnych co to niby im się podobało zakończenie, bo takie "pełne".
http://www.collegehu...m/video:1936291
Eeee no i co w związku z tym? Na 99% z tych migawek można znaleźć odpowiedź.
Destiny is a fickle bitch.
Only fools are enslaved by time and space.
Ostrożna obserwacja jest jedynym kluczem do prawdy i pełnego zrozumienia.
#291
Napisano 27.05.2010 - |20:48|
Nie nie można, bo ich nie było.Dla wszystkich naiwnych co to niby im się podobało zakończenie, bo takie "pełne".
http://www.collegehu...m/video:1936291
Eeee no i co w związku z tym? Na 99% z tych migawek można znaleźć odpowiedź.
@Lakshmi
Naiwni bo w serialu zabrakło spójności logicznej tam gdzie ją suponowano, proste.
#292
Napisano 27.05.2010 - |21:19|
nie chce powielać opinii, z wieloma się zgadzam! mi się finał może nie do końca podobał, ale przyjmuje go z pokorą, bo to jednak cały serial się liczy jako całość; sama nie wiem jak inaczej mogłoby się to skończyć...
chciałam jednak napisać coś innego, bo nikt chyba tego tu nie napisał
PAMIĘTACIE ZDJĘCIE PROMOCYJNE TEGO SEZONU? OSTATNIA WIECZERZA? o co kaman?
#293
Napisano 27.05.2010 - |23:04|
#294
Napisano 28.05.2010 - |06:45|
No ale Ci co to niby usłyszeli odpowiedzi zaraz Ci to jakoś wytłumaczą, tylko że obrazami nie z filmu a z własnej głowy, ot różnica w odbiorze ! rotfl
#295
Napisano 28.05.2010 - |07:26|
Wcześniej (koło daty emisji odcinków 6x8,9) wyraziłem na forum swoje niezadowolenie z tego co się z serialem porobiło. Byłem nastawiony bardzo sceptycznie, przestałem oglądać odcinki na bieżąco, a jak już „z braku laku” oglądałem to nieuważnie (generalnie gdzieś tak od połowy 5 sezonu) z myślą – niech to się wreszcie skończy.
W poniedziałek (emisja finału) zajrzałem na forum – pierwsze opinie były krytyczne. Wiedziałem, że tak właśnie będzie – pomyślałem – zrobiono widzów w konia. Potem pojawiły się opinie ludzi nie przywiązującej aż tak wielkiej wagi do SF i serialowych zagadek. Zrobiło się ciekawie (dyskusja na forum) więc nadgoniłem parę odcinków no i wreszcie finał.
Moim zdaniem nie było wcale tak źle, a moje podsumowanie: to dobrze że wszyscy ZAGUBIENI w końcu się odnaleźli.
#296
Napisano 28.05.2010 - |08:28|
Ide o zakład, że Ci którzy teraz tłumaczą sobie zakończenie, że to był serial o ludziach wpadli na to "teraz" Wcześniej jak cała reszta pisali o tym co się dzieje na wyspie, a nie fascynowali się tym czy Kate dziś będzie się szczerzyć do Jacka, a wypinać Soyerowi czy na odwrót. LOL
Dziwnie pojmujesz slowa "serial o ludziach" Malo kto sie pewnie fascynowal tym co napisales , chodzi przeciez o wiele innych watkow, jak np. zabicie prawdziwego Saywera, te wszystkie zagrywki psychologiczne Bena itd
#297
Napisano 28.05.2010 - |09:58|
A ja zapytam się też o jedno, bo możliwe że coś przegapiłem. Dlaczego brat Jacoba nie mógł opuścić wyspy? Czy stało coś na przeszkodzie (oprócz widzimisię Jacoba i quasi-matki) aby zwyczajnie odszedł i poszukał swojego domu? Przecież nie był zasadniczo zły, wszystko co czynił miało tylko jeden cel - znaleźć dom...
Więc tak. Dopóki był zwykłym człowiekiem to spędzał czas z swoimi ludźmi i nic nie stało na przeszkodzie by opuścił wyspę. Nie opuszczał bo przecież był z swoimi ludźmi, a o to mu chodziło.
Dopiero gdy zamienił się w dymka to zaczęły się bardzo duże schody. Widocznie był powiązany, że źródełkiem. Zauważ, że gdy pierwszy raz widzimy źródełko to światło świeci bardzo mocno, a gdy widzimy po stworzeniu dymka świeci znacznie mniej. Widocznie MIB ( Samuel) przejął część tego światła i związał się z wyspą bez możliwości opuszczenia jej terytorium. Matka Jacoba i Samuela wspominała, że wejście do tego światła może być gorsze niż śmierć i wychodzi na to, że miała racje. Dlatego Samuel tak walczył o to, żeby zniszczyć te światło, ponieważ wtedy uwolniłby się od tej zależności.
Użytkownik lestat edytował ten post 28.05.2010 - |10:01|
#298
Napisano 28.05.2010 - |10:30|
A ja zapytam się też o jedno, bo możliwe że coś przegapiłem. Dlaczego brat Jacoba nie mógł opuścić wyspy?
Więc tak. Dopóki był zwykłym człowiekiem to spędzał czas z swoimi ludźmi i nic nie stało na przeszkodzie by opuścił wyspę. Nie opuszczał bo przecież był z swoimi ludźmi, a o to mu chodziło.
Dopiero gdy zamienił się w dymka to zaczęły się bardzo duże schody. Widocznie był powiązany, że źródełkiem. Zauważ, że gdy pierwszy raz widzimy źródełko to światło świeci bardzo mocno, a gdy widzimy po stworzeniu dymka świeci znacznie mniej. Widocznie MIB ( Samuel) przejął część tego światła i związał się z wyspą bez możliwości opuszczenia jej terytorium. Matka Jacoba i Samuela wspominała, że wejście do tego światła może być gorsze niż śmierć i wychodzi na to, że miała racje. Dlatego Samuel tak walczył o to, żeby zniszczyć te światło, ponieważ wtedy uwolniłby się od tej zależności.
No właśnie, chyba tak nie jest. Młody MiB dowiaduje się "cokolwiek ci powiedziano, nigdy nie będziesz w stanie opuścić tej wyspy". Więc z założenia jest na wyspą skazany. Okazuje się jednak w 6 sezonie, że Dymek może ją opuścić i z tego co pamiętam jednym z warunków było zabicie Jacoba. I chyba jakiś transport musi mieć, bo wody się boi lub coś podobnego, nie pamiętam już. Za młodu nic nie stało na przeszkodzie, aby zbudował statek i podniósł żagiel. Jedyne wytłumaczenie jakie znajduję, to istnienie jakiejś siły (przeznaczenie? wybranie?) która wiązała braci z wyspą, dla dla mnie to mooooocno naciągane. Bardziej uwierzę, że nie potrafili zbudować łodzi (jego ludzie żyli na wyspie ~30 lat i nie wykazywali chęci na odpłynięcie - bardzo dziwne swoją drogą). Chyba że mówimy tu o problemie, który miał Desmond, kiedy niezależnie w którym kierunku płynął to zawsze wracał na wyspę. Co jednakże kółci się :-D z motywem odpłynięcia Walta, gdzie okazało się, iż wystarczy obrać jakiś-tam kierunek. I to wszytko, co trzeba do opuszczenia wyspy.
Wytłumaczenie, że przejął światło mnie nie satysfakcjonuje :-) Raz, że to mógł być zwyczajnie "efekt specjalny", żeby podkreślić przemianę MiB w Dymka. Dwa, że Światło oznaczało Dobro, a raczej Dymek Dobrem nie przesiąknął. Po trzecie: Źródło symbolizowało Dobro całego świata świata i wszystkich ludzi - dziwne aby jeden mały Samuel pochłonął go tyle, aby coś z niego znacząco ubyło. No i cztery, o którym wspomniałem: Dymek jednak ma możliwość opuszczenia wyspy, więc związek Dym-Światło raczej się nie sprawdza. Wydaje mi się, ze jednak związek Jacob-Samuel tu decyduje. Choć - wygenerowany, przedstawiony i wytłumaczony wysoce na siłę. Ot, "nie pozwalam ci, i już!". Ale jak wiadomo, gdyby MiB odpłynął, to cały serial by nie powstał :-D
Użytkownik machupichu edytował ten post 28.05.2010 - |10:33|
#299
Napisano 28.05.2010 - |10:43|
Natomiast gdyby MIB został następcą matki tak jak ona sobie wymarzyła to nic nie stało by na przeszkodzie by on mógł opuścić wyspę. Jacob jakoś nie miał z tym żadnych trudności.
Co do Walta to właśnie to, że mógł opuścić wyspę również jest zasługą Jacoba, który zapewne stworzył ten jeden kurs którym mogli Inni opuszczać wyspę..
Użytkownik lestat edytował ten post 28.05.2010 - |10:45|
#300
Napisano 28.05.2010 - |11:36|
No widzisz fajnie to wytłumaczyłeś. Zgadzam się, że zapędziłem się z tym światłem, ale sam sobie teraz odpowiedziałeś. Otóż to strażnik wymyśla zasady. MIB nie mógł opuścić wyspy za czasów Strażnika Matki. Bo ona zarządziła takie zasady zapewne z swojej chorej miłości do Jacoba i Samuela. Później tą zasadę przedłużył Jacob i w tym była nadzieja MIB. Wiedział, że jak zabije Jacoba i Kandydatów na jego miejsce to zasady nie będą już obowiązywać. Nie mógł oczywiście tego zrobić osobiście bo to również były zasady Jacoba. Dlatego dla całej historii tak ważny był pył z ciała Jacoba , gdyż okazało się, że dopóki istnieje jakaś cząstka strażnika, a nie został wybrany jego następca, to on może dalej jako duch interweniować.
Co do Walta to właśnie to, że mógł opuścić wyspę również jest zasługą Jacoba, który zapewne stworzył ten jeden kurs którym mogli Inni opuszczać wyspę..
Ha, tu mnie właśnie boli :-) Tu właśnie jest takie LOSTowe wciskanie kitu, brak logiki i nieciągłości. Bo najpierw okazuje się że wyspy NIE można opuścić, a już będąc Dymkiem to w ogóle. A okazuje się, że jednak można (wystarczy tylko (!) obrać dany kurs) i znaleźć środek lokomocji. Poza tym nie pamiętam jak to było przy pierwszym opuszczeniu wyspy przez Lostowiczów, ale oni chyba żadnego specjalnego kursu nie brali (fixme).
No i te "zasady". Takie jakieś to... mizerne. Zamiast siąść przy piwku, i spokojnie ustalić jak facet z facetem plan działania, aby chronić coś ważnego, ustalane są słitaśne zasady. Mówimy o problemie, jak strzec Światło całego świata, a ochrona opiera się na zasadach "bo nie pozwalam, i co mi zrobicie, whoa!".
Kolejny bezsens zresztą - dlaczego Jacob nie pozwolił Dymkowi opuścić wyspy? Miał do wyboru dwie drogi. Pierwsza: męczyć się 2-3 tysiące lat z Dymem, który nic tylko dybał na jego życie. Druga: wiedząc że on ustala zasady - puścić Dymka wolno. Po prostu. Richard zostaje Strażnikiem (niech mu będzie, zasłużył sobie), a Jacob siada Samuelem na pniaku na plaży mówiąc: "słuchaj bracie, wiem że przegiąłem pałę wrzucając Cię do Śwatła. Ale wiesz, nerwy mnie wtedy poniosły i miałem pomroczność jasną. Zróbmy 'deal'. Dość już tych waśni - chcesz odejść, to odchodź. Jesteś wolny od teraz. Ja już swoje widziałem i swoje przeżyłem, jak masz do mnie jeszcze żal, to możesz mnie zabić, już nie jestem Strażnikiem. Kurs 52. It's up to you, brother...". No i sprawa załatwiona, dymek opuszcza wyspę (zabijając brata albo i nie), Jacob (o ile przeżyje, lajtowo mieszka sobie dalej na wysepce albo idzie na zakupy do Tesco), Richard ma misję do wypełnienia i w końcu czuje się ważny. Dymek oczywiście może zostać, ale znów musiałby użerać się z kolejnym Strażnikiem, Kandydatami i szlajać po lecie. Ale czy by został otrzymując to, czego pragnął? I raczej by nie zabił brata, kiepsko by to wyglądało w TV :-D
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych