Podsumowanie dotychczasowych sezonów:
I miejsce: I sezon
świetny klimat, poza retrospekcjami Jacka były IMHO idealne, retrospekcje Jacka tylko dobre, świetnie budowany klimat, wyuczenie zwracania uwagi na szczegóły.
Sun początkowo mówi tylko po koreańsku, Charlie okazuje się być narkomanem, Ethan porywa Claire, Walt czyta komiks z niedźwiedziem polarnym, liczby i Hurley, tajemniczy pomarańczowy samolot, z którego wydawało się wtedy, że Boone nawiązał kontakt ze światem zewnętrznym, pytanie, co jest w tym włazie, porwanie Walta i wiele innych.
Powolność akcji w pierwszej połowie serii całkowicie uzasadniona ze względu na zapoznawanie się z bohaterami. Jest co oglądać i podziwiać.
II miejsce: III sezon
pierwsze dziesięć odcinków z wyłączeniem "Flashes before my eyes" to moment zwątpienia, czy to wszystko aby na pewno zmierza w sensownym kierunku. Od początku wiele otwartych wątków naraz, o co chodzi z tym uderzeniem pioruna?, wątek z więzieniem Kate, Jacka i Sawyera w klatkach, Paulo w Perle sprawdza, czy działa WC, bezsensowna śmierć Eko, wszystko to okraszone w większości słabymi retrospekcjami i wrażeniem chaosu. W trakcie pojawia się jedyny sensowny odcinek "Flashes before my eyes".
Mija 10 odcinków i po sielskim odcinku z Hurleyem wkracza powoli nowa jakość. Fabuła odcinka z Sayidem na wyspie rusza do przodu, retrospekcje nic nie wnoszące, po czym - niespodzianka - kolejne odcinki zaczynają być coraz lepsze. Claire siostrą przyrodnią Jacka, cudowny odcinek z Lockiem, a na końcu jego ojciec na wyspie. Totalny szok. Nawet krytykowane wcześniej spłukanie wody w Perle przy Paulo ma jakiś sens. Świetne wprowadzenie Juliet do rozbitków i tego konsekwencje. Zabicie Sawyera a.k.a. Coopera przez Sawyera - wątek z listem z pierwszych odcinków pierwszej serii, poznanie historii Bena, niewidzialny Jacob, tragizm Charliego, wskrzeszenie Locke'a i wreszcie użycie telefonu stelitarnego.
Mnóstwo akcji, ale nie ten klimat, co w pierwszym sezonie + najsłabsze pierwsze 10 odcinków ze wszystkich sezonów zdecydowanie na minus
III miejsce: II sezon
od pierwszego odcinka poznajemy to, co jest we włazie, ale to, co jest nam serwowane, na początku rodzi kolejną serię pytań. pierwsze odcinki tradycyjnie słabsze i akcja jest spowolniona. w pierwszych trzech odcinkach widzimy tę samą scenę (sic!) z trzech różnych ujęć, co wcale nie wzmaga pozytywnego wrażenia.
retrospekcje po raz pierwszy nie są najwyższych lotów, co bardzo kontrastuje z tym, co było niewiele wcześniej w pierwszym sezonie. Desmond ucieka, przez wiele odcinków w zbyt krótkich momentach widzimy rozbitków z tratwy wraz z pasażerami z tyłu samolotu, najpierw uwięzionych w dole, potem idąch do reszty rozbitków, co kończy się śmiercią Shannon.
Tradycyjnie druga część sezonu bardziej obfita jest w akcję. Pojawia się Ben podający się za Henry'ego Gale'a i ten wątek nakręca dalszą akcję sezonu. Przy okazji Claire przypomina sobie, że była z Ethanem w bunkrze medycznym i Rousseau jej pomogła dostać się do rozbitków, choć wcześniej pamiętała tylko, że ta ją podrapała. Pojawia się Lockdown - zrzut jedzenia z samolotu, Locke przytrzaśnięty od środka, no i końcówka - zabójstwo Any Lucii i Libby i cudowny finał, przemyślane retrospekcje Desmonda, odpowiedź na zasadnicze pytanie - co spowodowało katastrtrofę samolotu - ujawniona, a na deser genialna końcówka z wykryciem impulsu na biegunie.
Niby wszystko dobrze, ale wyspa przestała być tajemnicza, długie wyczekiwanie na większą akcję, może nawet na wojnę z innymi, co częściowo ziściło się dopiero w finale trzeciej serii. Przy okazji pojawia się koń od Kate, dymek ukazuje się Eko i wątek pozostaje nierozwinięty w sezonie - za dużo znaków, przesadne wplatanie liczb, np. na dachach wozów policyjnych i lekki chaos, czyli dużo pytań, a odpowiedzi, jeśli w ogóle, to głównie dopiero w finale.
Użytkownik kleox edytował ten post 28.05.2007 - |15:23|