Szkoda, że atomówki z raptora Recetrak nie zakończyły BSG... Bo to co się działo potem, na Ziemi... to po prostu szkoda słów.
A kurczę, miałem podobną myśl-popatrzyłem na to, jak Kara wpisuje koordynaty skoku... Galactica skacze... i wtedy uderzyła mnie myśl;
"Łał, to byłby świetny cliffhanger... ludzie posraliby się z ciekawości do następnego sezonu".
BSG jednak przedwcześnie zakończono, powinni dać sobie jeszcze 20 kolejnych epizodów tylko na wyjaśnianie wątków i wykańczanie historii. Bo tak jak jest teraz-widać że starali się łapać wiatr w żagle (zmieniali pomysły w biegu by dostosować się do wymagań widzów i ich komentarzy) i różnie im wychodziło.
Ale żeby wstawiać za ten epizod 3? Trochę nie fair mi się to wydaje.
Co do wojny pt "BSG to nie SF bo na końcu jest Bóg" to dajcie sobie spokój. Żadne gimnastykowanie się nad tematem nie zmieni faktu, że BSG to jest SF. Nawet, niestety, Star Wars nie jest Fantasy tylko SF podobnie jak multum produkcji spod znaku Złego Cesarza planety Mango. Fakt, że postanowiono w raczej dosłowny sposób wskazać na Boga jako rozwiązanie (choć na upartego, co ja, Freeman i reszta robi-można dojść do innych wniosków) nie zmienia przynależności gatunkowej. Choćby istnienie Cylonów, ich rozwój i związane z tym perturbacje/pytania powodują że jest to SF i już uspokójcie się. Nie zapominajcie, że podstawowe pytanie SF "a co jeśli..." lub "A co by było, gdyby..." jest tu wypełnione w wieloraki sposób. Otóż BSG stawia pytanie "No dobrze, a co jeśli jednak jakaś tam Siła Wyższa istnieje i aktywnie uczestniczy w naszym życiu? Jak by wtedy wyglądała rola takiego bytu w świecie, gdzie religia jest czymś przestarzałym, gdzie technika dyktuje realia i gdzie maszyny są równie skomplikowane jak ludzie? Czy wtedy taki Byt rozróżniałby między człowiekiem a maszyną? Może między maszyna a człowiekiem nie am żadnej różnicy i mają tą samą wartość dla Bytu? Czy można wobec tego powiedzieć, że maszyny maja duszę?".
Jak dla mnie to SF z całkiem nieźle położonej półki. Wymieszanie filozofii z tradycyjnym instrumentarium SF oraz intrygujące założenie settingu pozwalają na snucie niebanalnych rozważań na temat życia i jego sensu.
Natomiast istnienie Boga w utworze-czy też boga, bogów etc. nie jest wyznacznikiem przynależności gatunkowej. Pamiętam taka starą książkę z lat 90-tych, wtedy wydaną w Polsce, która opisywała sytuacje w której, jak to powiedział Nietsche "Bóg umarł". Ale dosłownie. Jego wielokilometrowe ciało spadło do oceanu i unosiło się na wodzie. I to był początek całej książki, która była tzw. soft SF, czyli zajmowała się socjologia, psychologią, historią,politologią i innymi naukami "miękkimi". Autor postawił sobie pytanie: A co by było jeśli Bóg by istniał i po prostu umarł? Jak to by wpłynęło na ludzi, co by myśleli, jak by się zachowali? Jasne, to była czysta, fantazyjna dywagacja, ale należała ona do SF czy to się komuś podoba czy nie. Ot, przykładzik jakich wiele.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 23.03.2009 - |20:34|
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung