Bardzo sympatyczny odcinek, mimo iż kompletnie bez Dharmy, Innych i innych dziwnych rzeczy z wyspą związanych, to jednak fajnie się go oglądało. Jak zdążyłem zauważyć "młodym" odcinek się niezbyt spodobał, bo "nie było akcji". A ja uważam, że dobrze jest, gdy co kilka odcinków jest małe zwolnienie akcji, dzięki czemu można zrobić odcinki bardziej psychologiczne, zamiast ciągłej sensacji. Podobnie było/jest z Battlestar Galactica. Ciekawa fabuła, dobre aktorstwo i sprawna realizacja bez wpadek to coś wartego pochwały
PLUSY:
+ super tekst Jamesa do Jacka, że jak co 108 minut nie będzie rozgrywany mecz, to wyspa wybuchnie.
+ Kate próbuje odzyskać zaufanie u Jacka, a on ją olewa i trzyma się z Juliett
Aż chce się powiedzieć: dobrze jej tak
Teraz jest zagubiona, nudzi jej się, boli ją widok Jacka z Juliett a Jamesa traktuje czysto instrumentalnie. Takie są skutki niezdecydowania Kate, jej uczuć i do Jacka, i do Jamesa. Czas się wreszcie zdecydować z kim chce się być!
+ dowiadujemy się kolejnej historii z życia Desmonda. Kto by przypuszczał, że zawołanie "brother" wzięło się z klasztoru? Mi to nie przyszło do głowy od 2 sezonu. A tutaj bardzo ładnie pokazano wydarzenia sprzed życia Desmonda z Penny. Gdyby Desmond nie poszedł za tym zakonnikiem, to by nie trafił do klasztoru, a jakby nie poszedł do tej dziewczyny się wytłumaczyć, to by się nie upił w nocy, a wtedy by nie został wyrzucony z klasztoru. A gdyby nie te rzeczy, to by nie poznał miłości swego życia, czyli Penelope, a przez związek z nią nie trafił by na wyspę. Fajna ta układanka. Ciekaw jestem jak by zachowywał się Desmond w "poprzednim życiu" mając wcześniej ten dar przewidywania.
+ nowa osoba na wyspie? Ja jestem na TAK! Ciekawe co to była za maszyna w powietrzu, bo przecież jak NIE był to helikopter. On by nie miał takiego zasięgu, aby dolecieć na wyspę. Po drugie jak Charlie zauważył, helikoptery nie mają katapult, a po trzecie to pasażerowie helikopterów nie mają takich kombinezonów i masek tlenowych. A wiec może jednak samolot? Tak by było najrozsądniej. Wygląda na to, że Penelope wysłała na poszukiwania jakieś samoloty, które przeczesują Pacyfik w poszukianiu Desmonda. Mam nadzieję, że ten pilot (a raczej pilotka
) przeżyje i powie co nieco rozbitkom.
+ starsza pani ze zdjęcia przeora tego klasztoru to zdecydowanie babka z wcześniejszego odcinka o Desmondzie, która była sprzedawczynią w sklepie z biżuterią. A więc kolejne powiązanie. Czy to tylko przypadek? W Loscie chyba nie ma przypadków, tak więc coś musi ich wiązać. Czyżby inicjatywa Dharmy mająca na celu zwerbowanie Desmonda do klasztoru a potem jego złączenie z Penelope?
MINUSY:
- mimo tego, że wycieczka Desmonda była fajna, to jednak finał był przewidywalny. Po prostu nie wierzyłem, że Desmond będzie w stanie poświęcić Charliego. Ja rozumiem, że on bardzo kochał Penny, przez cały odcinek nie chciał zmieniać ani kawałka jego wizji, ale śmierć Charliego z powodu Desmonda - cóż, to by było za dużo jak dla niego. Byłem pewien, ze w ostatnim momencie albo powie Charliemu, że jak wejdzie na linę ma natychmiast padnąć na ziemię, albo rzuci się na niego i uchroni przed śmiercionośną strzałą
Użytkownik Halavar edytował ten post 05.05.2007 - |11:59|