Nie rozumiem pytania? Jeśli to jest twój kontrargument w jakiś sposób do wiary, który ma pokazać jakiś bo ja wiem, topos przewijający się przez np. Treka i jego spadkobierców, w którym próbują rozegrać partyjkę między wiarą a racjonalizmem, to jest on chybiony. Ten strach to jedna z esencji całego problemu przed którym stoi każdy człowiek, który wiarę traktuje poważnie a nie na zasadzie "bo ksiądz tak powiedział". Ostatecznie, jeśli chodzi o mainsteramowe chrześcijanstwo a nie jakichś dziwaków to wiara intelektualna opiera się mocno na dedukcji filozoficznej (której patronuje np. Platon czy Demokryt), która dawno temu rozprawiła się z bagażem poprzednich stuleci; ostatecznie jednak kwestia wiary sprowadza się do prostej zasady: mimo wszystko. Choć nie przeciw.Biorąc pod uwagę, powód takich twierdzeń: Dlaczego ludzie wierzący tak się boją, że moga być w błędzie? Że może się okazać, że druga strona strona ma rację?Do tej pory religia jako taka w SF raczej nie istniała, to jest w SF "serialowej". B5 jest tu chwalebnym wyjątkiem, choć stał w rozkroku między racjonalizmem a głęboką wiarą i różnie mu to wychodziło.Tradycją zaś rozpoczętą przez Treka jest, że religia to banialuki, przesąd, który może przetrwać w społeczeństwie przyszłości tylko wśród nawiedzonych odszczepieńców dlatego, ponieważ oświeceni ludzie im na to pozwalają w swojej dobroci, zaś każda siła/bóstwo okazywało się prędzej czy później jakąś rasą, urządzeniem czy pomyłką lub naturalnym fenomenem lub sprawą kulturowego de facto kłamstwa. BSG wyłamał się z tego schematu i dzięki temu zapadnie w pamięć-właśnie dlatego bo odczpeił się od startrekowskich popłuczyn.
Twoje pytanie można odwrócić i zapytać-a co wy tak z tymi Q i całą resztą, za wszelkie skarby chcecie udowodnić, że Boga nie ma-boicie się że druga strona ma rację czy jak? Końcówkę BSG można widzieć właśnie jako takie odwrócenie wśród seriali SF. dotąd nikt nie miał tyle ikry by coś takiego pokazać. Wszyscy zawsze pieniali. Cieniasy.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 22.03.2009 - |22:51|