Jak zawsze wstałem o 4.10 i od razu straszna sprawa, volt pierwszy wpisał mi się na Forum. „Ja z nim pogadam, całą Polskę jadę i jeszcze na Forum nie jestem pierwszy….”. Podróż w zasadzie nieciekawa, 8h z kawałkiem jakoś upłynęło. Na dzień dobry zrobiłem ludziom niespodziankę, bo wszedłem na dworzec nie od tej strony co trzeba :] Katharn pierwszy przejrzał mój plan, przywitałem się z ludźmi (nowymi i starymi) i kierunek „Kurna Chata”. Po drodze zahaczyliśmy o rynek, Tokar wyskoczył z laptopa i sprawdzamy czy są napisy… nie było. Wtedy też dostałem SMSa, że będą za godzinę. „OK., wrócimy”. Doszliśmy do jadłodajni, usiadłem obok Toudiego i Alexa i zaczęło się oczekiwanie. Trochę rozmów, śmiechu, złożenie zamówienia i czekanie… czekanie… czekanie. Siarenka dostała jedzenie, zaczęła walkę z pierwszym Jaffa (o wzroście 0,5), Alex dostał, Januszek też, a ja czekam. Po drodze chciałem podprowadzić kawałek siarence, ale jej zabójczy wzrok mnie powstrzymał.
Jedna sprawa… wstyd się przyznać, ale Toudiego nie kojarzyłem ; ] Ktoś do mnie mówi, a ja Tokara się pytam, kto to jest… „Toudi”… Ups… Zjedliśmy i ja z Tokarem i Alexem poszliśmy na rynek po napisy. Poprosiłem tylko Toudiego, żeby zaniósł mi plecak do Pracoffni, bo jakoś mi się nosić nie chciało : ) Trzeba było pogadać z kilkoma osobami, żeby je załatwić, ale w końcu się udało. Z tego miejsca muszę się do czegoś przyznać… małej prywaty… Jak Zlotowicze pamiętają w napisach była mała dedykacja… ja ją tam dodałem : D Siarenka nie pisnęła słowem, ale moje sumienie kazało mi to powiedzieć ; ) Trzeba też było pomóc Bazylowi i Kasi znaleźć hotel (fajny nawet, w oczku wodnym była rybka w ciąży… to ten seks o którym wspomniałem na początku ). Leciały komentarze wrocławskich remontów, dziur i miasta, a w trakcie tego kierunek Pracoffnia. Doszliśmy, rozgościliśmy się, pokazałem gdzie wodopój jest i zaczęliśmy oglądać BSG. W trakcie okazało się, że barmanka jest „nasza” bo widziała całe 2 sezony serialu Odcinek świetny, Jaffa padali jeden po drugim, a na zewnątrz zobaczyliśmy Prezesa! : D Od razu lepszy Zlot się zrobił. Część imprezy przeniosła się na zewnątrz, tam „przyjaciołom się UFO”, rozmowy, śmiech i ogólnie bomba. Zapomniałbym, Alex oczywiście robił to co zawsze, a i przywiózł mi 2 sezony Boston Legala, dzięki wielkie
Talon z Toudim postanowili coś przekąsić, a ja, siarenka, Katharn i Alex postanowiliśmy do nich dołączyć. Tam ogólnie mówiąc było pikantnie. Z siarenką wzięliśmy na pół Hot Pepperoni (z extra przyprawami) i ostrym sosem, inni polecieli w jakieś lightowe potrawy. Było ostro… pot się lał, twarz czerwona, ale weszło. Siarenka, twarda zawodniczka, rzuca mi tekst „Hmm… w sumie nawet ostre”… nie rozumiem tej kobiety, kubków smakowych nie ma czy jak??? Świetna kelnerka umiliła nam czas, oglądanie dowodów osobistych, no i telefon. Okazało się, że mój kuzyn był we Wrocławiu i zapraszał mnie na walkę z jednym Jaffa. Odłączyłem się od grupy, obaliłem tego Jaffa i wróciłem do Pracoffni.
Tam straszna wiadomość! Goa’uldowie zaatakowali, a konkretniej dwóch o wzroście 0,7. Do walki z nimi stanęli Prezes, havolt, Majkel i SGTokar. Lali ich w mordę ostro, aż wrogowie Tauri padli. Brawa dla nich : D Niestety chwilę potem kwiatek musiał nas opuścić, szkoda, ale liczę, że niedługo uda się spotkać znowu. Opole rządzi ;] Ja z żalu po ominięciu bitwy z Goa’uldami, rzuciłem się do walki z Jaffa, inni chyba też Tak czy inaczej w pewnym momencie volt, Tokar, Majkel i Alex udali się na spoczynek do SGTokara. Ja, siarenka i Katharn zostaliśmy w Pracoffni gdzie przycupnięci w kąciku razem z kilkoma innymi osobami prowadziliśmy sobie rozmowę. Zrobiło się późno to doszliśmy do wniosku, że trzeba zakończyć Zlot. „Jak mówią, tak robią” więc poszliśmy. Wcześniej dałem chłopakom plecak i kurtkę, żeby zabrali ją do Tokara i to był mój błąd. Zimno jak cholera, a ja w sweterku paraduję… na szczęście ktoś w tym towarzystwie myślał i siarenka wyjęła ze swojego plecaczka bonusową kurtkę i ją mi pożyczyła : ) Boże błogosław tą kobietę… zamarzłbym. Nienajgorzej w niej wyglądałem, więc nikt się ze mnie nie śmiał ; ] Odprowadziliśmy Toudiego na dworzec, w końcu go poznałem osobiście, dzięki za Zlot, a potem udaliśmy się na nocne autobusy. Kupiliśmy bilety (nie wiem po co, ale ok.) i wsiedliśmy… Ludzie święci, Sajgon, tyle powiem, bo tego aż się opisywać nie chce. Nocne życie Wrocławia to prawie jak wojna : / Dotarliśmy na miejsce, siarenka GPS mode on i szukamy mieszkania SGTokara. GPS średnio się przydał, napotkany tubylec też, więc telefon. Znaleźliśmy Tokara, doszliśmy do domu, gdzie kolejne zagrożenie! Goa’uld… Apophis! Wzrost 0,7 ; ) Nic to, kazaliśmy mu czekać, kiedy to my się szykowaliśmy. Panowie piracili, część spała, a część się myła. Osobno, żeby nie było : P Po tym wszystkim część twardo zasnęła, a ja z siarenką zasiedliśmy do walki. Goa’uld padł. Gdzieś w połowie dołączył do nas Katharn i nas dopingował.
Rano pobudka i… „zakwasy” po walce. Wzrok rozmyty, głowa boli, „dajcie mi umrzeć”. Siarenka wyglądała o wiele lepiej (jak to kobieta), ale i tak dochodziliśmy do siebie kawałek czasu. Po drodze warszawka i Alex musieli nas opuścić, a my zostaliśmy i poszliśmy na „pozlocie” o 13. Tokar poratował jogurtem i pojechaliśmy (Hatak siarenki rządzi ; ) ). Parking podziemny, potem obiad, kawa, a kac jak męczył tak męczy. Kierunek Spiż, piwa nie piłem (piwo to zło ; ) ), oglądanie zdjęć i telefon z Poznania. Okazało się, że muszę wyjeżdżać chwilę wcześniej, żeby w Poznaniu móc zrobić zakupy. Pożegnałem się ze wszystkimi i razem z siarenką, Katharnem i Tokarem pojechaliśmy na PKP (dzięki za podwiezienie). Tam się rozstaliśmy i razem z Tokarem czatowaliśmy na mój bilet. Kolejki jak… no duże, ale się udało. Szybkie zlokalizowanie transportu, pożegnanie z Tokarem i jedziem.
Tu w zasadzie można by skończyć, ale dla mnie Zlot trwał jeszcze kawałek. Do Poznania rozmowa z fanką zespołu Acid Drinkers (nawet plakaty u siebie miała rozwieszać), potem zakupy w biegu i do saggi i BST. Szynobus dał radę, na miejscu zostałem 2 dni wypełnione śmiechem, spacerem nad jezioro i ogólnie dobrą zabawą. Powrót średnio ciekawy, na dworcu w Poznaniu czas umilali śpiewający rezerwiści, a i znalazłem ciekawe ogłoszenie KLIK : d
Kilka uwag:
- nie zbliżajcie się do siarenki… te jej treningi powodują, że lubi rękoczyny, rękę wykręciła, nadgarstek boli… ale w sumie było warto, bo człowiek załapał nowy chwyt, który kiedyś może się przydać ; ) Dobrze tylko, że nie miała przy sobie swojego scyzoryka, bo by chyba mnie zabiła ; ) to ta przemoc z początku raportu
- jestem spłukany (no i mamy pieniądze), ale szczęśliwy, jeden z lepszych Zlotów na jakich byłem
- przez ten Poznań muszę zaliczać nieobecności na zajęciach… cholerne Zloty :]
- cały raport napisany na wykładzie u prof. Katafiasza, za co serdecznie mu dziękuję
Chciałbym też podziękować wszystkim za spotkanie, rozmowy i obecność : ) Szczególne podziękowania dla SGTokara za nocleg. Stary, jesteś wielki. Z tego też miejsca rezerwuję sobie miejscówkę na kolejny Zlot Wrocławski. Teraz kierunek… no na pewno Sieraków, ale zobaczymy czy coś po drodze nie wypadnie. Coś o Katowicach słyszałem, bazyl też coś chyba proponował… będzie dobrze : ] Live Long Zloty.
Do zobaczenia : )
Użytkownik _Neoo_ edytował ten post 25.10.2006 - |15:09|