To jeszcze powiedz jak to liczysz jako liczba ochrzszczonych jak w Polsce przywykło się liczyć? Czy liczba aktywnych religijnie, gdzie we Francji, Belgii, Holandii, Anglii lub RFN czy Czechach lub Rosji to jest ok. 2-5% dorosłych ludzi. No ta druga metoda w ogóle ma jakikolwiek sens. I coś tam nam mówi. W Polsce ten odsetek liczony jako obecnych na niedzielnych mszach nie przekracza 30% dorosłej populacji... I to i tak stanowi europejski fenomen.
Nie czarujmy się. Chrześcijaństwo to religia gwałtownie się kurcząca i obumierająca. W większości tradycyjnie i historycznie chrześcijańskich krajach Europy chrześcijaństwo jest całkowitym marginesem w życiu tychże społeczności - najczęściej zresztą teoretycznie ochrzszczonych społeczności.ZNaczącą żywotność wykazują jedynie ruchy skrjanie liberalne i skrajnie konserwatywne. Więszkość kościołów katolickich i umiarkowanych prostestanckich - obumiera.
Giertych ma rację mówiąc, że w Europie Zachodniej więcej ludzi jest w meczetach niż w kościołach. Wystarczy tam pojechać i to samemu zobaczyć. W Polsce też ten proces postępuje, choć spowolniony przez charyzmat wielkiego Jana Pawła II i naszą totalitarną historię. Ale to i tak tylko kwestia czasu, gdzie w Polsce będzie podobnie.
Gaj, wydaje mi się, że przesadzasz. :] Nie chcę zbytnio się rozpisywać teraz, gdyż nie mam czasu ostatnio na forum, ale wrzucę tylko kilka wątków.
"obumieranie chrześcijaństwa" jest nieprawdą, gdyż liczba ta w ostatnich latach wzrasta. Dzieje się tak dzięki coraz większemu odsetkowi wiernych w Afryce, Ameryce Południowej i Chinach. Tam z roku na rok zwiększa się liczba chrześcijan, więc o obumieraniu tej religii nie ma mowy. Podobnie jest w największym mocarstwie świata - USA, gdzie systematycznie wzrasta liczba wiernych. A chyba mało osób o tym wie, skoro uważa się, że USA to siedlisko rozpusty, sex afer, grzechu i całego zgniłego konsumpcjonizmu. Ale to nie jest tak. Stany Zjednoczone tak naprawdę są bardzo konserwatywne, ale żeby tego się nie widzi, z perspektywy np. Los Angeles, Nowego Jorku czy paru innych ogromnych miast głównie na wschodnim wybrzeżu.
Trochę inaczej jest w Europie, gdzie faktycznie od czasów rewolucji obyczajowej lat 60-tych/70-tych zmniejsza się liczba chrześcijan, ale nie jest to reguła. Wymieniłeś kilka krajów i wszystkie wrzuciłeś do jednego worka a to błąd.
W RFN jest od kilkudziesięciu lat stała proporcja trzech grup: 1/3 katolików, 1/3 protestantów oraz 1/3 innych wyznań lub niewierzących. Taki podział miał swoje uwarunkowania historyczne ale też i geograficzne (wsch i płn-wsch - protestanci, zach i płd-zach katolicy) i się nie zmienił ostatnio radykalnie, aby mowić o obumieraniu chrześcijaństwa. W dodatku RFN zostały zbudowane na gruncie etyki chrześcijańskiej przez partie chadeckie.
Kolejny kraj. Czechy nie są tak katolickie jak Polska czy Irlandia gdyż tam religia i odwoływanie się do niej miało całkowicie inne znaczenie. W tych dwóch krajach religia katolicka wiązała się z ruchem narodowowyzwoleńczym, a w Czechach był na odwrót. Utożsamianie się z nią było w ścisłej korelacji z procesem wynarodowienia jakie prowadzili Habsburgowie. Tam ostoją narodu czeskiego stał się ateizm, taka jakby ucieczka od złego Imperium
W Anglii jak wiadomo dominująca religią jest Kościół anglikański ściśle związany z monarchią, i to w takiej relacji, że gdy jest silny monarcha to i kościół ten jest silny. Obecnie w Wielkiej Brytanii następuje powolna erozja monarchii, w dzisiejszym świecie monarcha odgrywa coraz mniej istotną rolę, więc i zaangażowanie wiernych kościoła maleje tam. Poza tym Anglia nawet wcześniej nie była specjalnie bardzo chrześcijańska.
Owszem są kraje gdzie w ostatnich latach spada liczba chrześcijan, i są to np. Francja (która zawsze była "najstarszą córą Kościoła") i Hiszpania, która za rządów lewicy przechodzi teraz małą rewolucją.
Alk są też państwa, gdzie chrześcijaństwo trzyma się nadal dobrze, i to są np. Irlandia, Malta, Włochy, Chorwacja czy Flandria w Belgii.
Sytuacja wcale nie wygląda aż tak czarno, jak ją przedstawiają radykałowie. Owszem ogólnie chrześcijan jest coraz mniej w Europie, ale jest to proces dość skomplikowany. Coraz mniej rodowitych Europejczyków ma dzieci wychowywane na chrześcijan, za to coraz więcej jest imigrantów niechrześcijan. Poza tym, stabilizacja polityczna i ekonomiczna kontynentu skłania do mniejszego zaangażowania w religijne życie. Gdy w Europie były krwawe wojny i ciągła niestabilność ludzie bardziej szukali Boga, w myśl zasady "jak trwoga, to do Boga". Teraz gdy mamy w Europie Pax Europa religia nie staje się aż tak ważnym czynnikiem w życiu ludzi na Starym Kontynencie.
Aha, co do liczby muzułmanów w Europie, to nieprawdziwe jest określenie sugerujące niby ogromną ich liczbę, a także to, że za niedługo będzie ich więcej niż chrześcijan. Gwoli ścisłości, określa się ich liczbę na 5%, natomiast liczba ta ma się podwoić w ciągu 20 lat, jeśli nie zmieni się prawo imigracyjne. Tak więc nawet jesli się to okaże prawdą, to 10% nie jest jakimśogromnym odsetkiem za owe 20 lat.
Sprawa jest tak na serio o wiele bardziej skomplikowana, ja tylko w skrócie przedstawiłem pewne elementy, o których możliwe zapomniałeś w swojej wypowiedzi. Nie wszystko jest tak czarno-białe, jak to przedstawiają nasi politycy (skoro już przywołujesz ministra Giertycha). Problem jest złożony, i nie można tak jednoznacznie straszyć wszystkich Polaków, czy w ogole Europejczykow jakąś Euarabią, upadkiem moralnym chrześcijaństwa czy zalewem arabów na Stary Kontynent.
Serdecznie pozdrawiam i liczę na to, że moderatorzy mnie nie ukarzą za tego posta.
Obiecuję nie prowadzić dalej offtopicu.
Użytkownik Halavar edytował ten post 03.04.2007 - |16:45|