Użytkownik Magnes edytował ten post 13.05.2009 - |07:19|
11. Star Trek (2009)
#181
Napisano 13.05.2009 - |07:18|
#182
Napisano 13.05.2009 - |07:25|
Mylisz się. Holopowieść była tylko o wydarzeniach ostatniego odcinka (i to one MOGĄ - ale nie są - być niepewne). Pozostałe odcinki były normalne. Jeden z dwójki Berman/Braga już zresztą przyznali, że tamten odcinek był do d...
Mam nadzieję, że się nie mylę bo jedynym co tłumaczy głupotę serialu Enteprise jest właśnie to, że była to holopowieść Dokładnie to samo ratuje panów B/B przed takim samym zarzutem...
W ST XI mamy bardzo poważną zmianę linii czasowej, na taką w której zniszczono Volkana. Logicznym (sic!) jest więc, że każdy pozostały przy życiu Volkan powinien zrobić co w jego mocy aby tę zmianę z historii wymazać ;P Brak ingerencji agentów DTI (Department of Temporal Investigations) lub TIC (Temporal Integrity Commission) jest nadzwyczaj dziwny no chyba, że sami są zajęci ustalaniem w czyich kompetencjach znajduje się to naruszenie ;P
Z drugiej strony to nie mam nic przeciwko temu, żeby w ST XII Kirk i spółka trafili do XXIX wieku i uczestniczyli w prostowaniu linii czasowej
Supernowa - to termin na określenie dużej (w skali kosmicznej), eksplozji termojądrowej po której rozchodzi się fala uderzeniowa, z której formuje się potem Mgławica. Taka fala uderzeniowa rozchodzi się z prędkością rzędu 10 tysięcy km/s. Szacuje się, że w naszej Galaktyce (Milky Way) jakaś Supernowa wybucha co 50 lat więc gdyby każda miała niszczyć Galaktykę to już dawno by nas nie było Więc ktoś tu w scenariuszu zdrowo przesadził Nawiasem mówiąc jesteśmy zbudowani z materii, którą kiedyś jakiś taki wybuch rozrzucił po tym naszym rejonie Kosmosu W DS9 fałszywy Bashir (zastąpiony Zmiennym) próbował użyć jakiegoś urządzenia-bronii, którego głównym zadaniem było wywołanie wybuchu typu Supernowa, gwiazdy - do której takie urządzenie wprowadzono (Dominium planowało zamienić w Supernową gwiazdę w układzie Bajo - DS9 "By Inferno's Light").
Użytkownik januszek edytował ten post 13.05.2009 - |07:35|
#183
Napisano 13.05.2009 - |09:18|
BSG s04e10 - "Oh, Earth...hmm we got frakked out"
#184
Napisano 13.05.2009 - |10:30|
jak mnie pamieć nie myli była to Protomateria a dokładnie bomba z Protomateri. Ale mogę sie mylić ten odcinek ogladałem z półtora roku temu ostani raz.[...]Bashir (zastąpiony Zmiennym) próbował użyć jakiegoś urządzenia-bronii, którego głównym zadaniem było wywołanie wybuchu typu Supernowa, gwiazdy - do której takie urządzenie wprowadzono (Dominium planowało zamienić w Supernową gwiazdę w układzie Bajo - DS9 "By Inferno's Light").
#185
Napisano 13.05.2009 - |13:21|
Mam nadzieję, że się nie mylę bo jedynym co tłumaczy głupotę serialu Enteprise jest właśnie to, że była to holopowieść Dokładnie to samo ratuje panów B/B przed takim samym zarzutem...
Jak tam uważasz. Twoja sprawa.
Brak ingerencji agentów DTI (Department of Temporal Investigations) lub TIC (Temporal Integrity Commission) jest nadzwyczaj dziwny no chyba, że sami są zajęci ustalaniem w czyich kompetencjach znajduje się to naruszenie ;P
Też to zauważyłem. Jakby o nich zapomniano. Chyba że przyjąć wyjaśnienie, że to nie jest zmiana linii czasowej, tylko jakiś równoległy wszechświat, jakiego chyba jeszcze w Treku nie było (poza "alternatywnym").
Z drugiej strony to nie mam nic przeciwko temu, żeby w ST XII Kirk i spółka trafili do XXIX wieku i uczestniczyli w prostowaniu linii czasowej
W sumie następny film mógłby o tym być. Ale pewnie będą dalej brnąć w tą zmienioną rzeczywistość... a szkoda, bo ja np. chciałbym zobaczyć coś w przyszłości, po DS9 i Voyagerze kiedyś. Szanse na to spadają.
Jak chcieli zrobić reboot mogli popchnąć akcję o kilkaset lat, pokazać świat gdzie Federacja została podbita i próby jej odrodzenia. Wiem, Andromedę to trochę przypomina.
Użytkownik Magnes edytował ten post 13.05.2009 - |13:23|
#186
Napisano 13.05.2009 - |22:29|
Użytkownik johnass edytował ten post 24.10.2011 - |14:19|
#187
Napisano 13.05.2009 - |22:32|
#188
Napisano 13.05.2009 - |23:32|
#189
Napisano 13.05.2009 - |23:38|
Sam fakt pojawienia się Nero z przyszłości tworzy alternatywny wszechświat/linię czasową*.
Ledwo się pojawił to zniszczył statek Federacji. W efekcie Enterprise powstał 10 lat później (i gdzie indziej), natomiast Federacja nawiązała wcześniej kontakt z Kardasjanami dzięki czemu Uhura mogła się napić ich drinka (wiecie co to efekt motyla?).
Moim zdaniem bardzo dobrze że stworzyli jakby "nową przyszłość".. upychanie kolejnych historii w tym czym jest napakowane uniwersum ST przez 1000 odcinków seriali i 10 filmów byłoby trudne dla scenarzystów i nudne dla fanów. Lepiej żeby stworzyli dużo ciekawszą historię, jednak z tymi samymi postaciami, w tym samym świecie.
#190
Napisano 14.05.2009 - |17:13|
Dlaczego Scotty powinien się ugotować? Bo z tych rur leciała para, a jak leci para to chyba jest gorąco
Jasne ale pod warunkiem, że to była para i do tego wodna -
jest milion możliwości że coś wygląda jak para nią nie jest
- jak byłeś kiedyś w klubie i włożyłeś rękę w maszynkę do dymu to musiałeś stwierdzić, że nie jest gorący
- jeśli to było chłodziwo to jak ciekły azot tez "parowałby" (tak na prawdę sublimacja) w zetknięciu z temperaturą pokojową a wtedy Scotty powinien raczej zamarznąć
i muszę się przyglądnąć ale czy w momencie gdy Scotty wypada na podłogę i ta ciecz wylewa się litrami to paruje?????
#191
Napisano 15.05.2009 - |07:43|
#192
Napisano 19.05.2009 - |11:30|
Film mi się podobał i jestem zadowolony, bo jest szansa na kontynuację serii. Ostatnio seriale i filmy SF nie cieszą się popularnościa u producentów (ach ten kryzys).
Nowy ST daje nadzieję na kolejne produkcje.
Fabuła została tak skonstruowana, że daje nowe możliwości. To bardzo ważne.
Dziwią mnie osoby, które na każdym kroku wytykają niezgodność z kanonem. Tyle lat oglądają ST a nie wynieśli jednej z podstawowych nauk tej sagi.. czyli akceptacji.
Ja akceptuję wszystkie filmy ST takie jakie są, niektóre odobają mi się bardziej inne mniej, ale dla mnie naważniejsze, że w ogóle są.
Podniosło się wiele zarzutów, że np wybuch supernovej był niemożliwy itp i że powinni to przewidzieć itd. Osoby które to piszą nawet nie pomyślały, że można to tłumaczyć na wiele sposobów. Np, że ta supernowa to był wytór jakiejś zaawansowanej cywilizacji, której celem, jest pogrążenie całej federacji.
Film traktuję jako początek historii i nie staram się jej oceniać, póki nie zobaczę końca.
#193
Napisano 23.05.2009 - |11:42|
Ale nowy Trek jest próbą restartu całości, wprowadzeniem od nowa na rynek. Więc nie za bardzo wiem jak do tego podejść. Powiedzmy więc, że ocenię to najpierw jako zwykły film, a potem jako Treka.
1. Zwykły film, ale jaki!
Moje pierwsze skojarzenie po wyjściu z kina-Gerge Lucas byłby z tego dumny. Nie dlatego, że film jes głupawy, latają ludzie z mieczami świetlnymi czy coś (chociaż SW też lubię). Chodzi o styl narracji. To styl Lucasa, on go wprowadził z wielkim sukcesem do kina SF. W SW wszystko zaczyna się wielkim wejściem, koniecznie w kosmosie i koniecznie musi doprowadzić do szybkiej akcji już w pierwszych minutach filmu. Potem akcja nie zwalnia niemal na chwilę, tylko przyśpiesza aż do obłędnego accelerando w którym mamy jednocześnie kilka pojedynków, bitew i tym podobnych. Potem krótkie zakończenie i zapowiedź kontynuacji. Bardzo podobnie jest tutaj-nowy Trek nie daje odetchnąć, nie daje pomyśleć, nie daje spokoju. Wrzuca nas coraz głębiej i popycha. Nie wystarczy, że bohater wylądował na lodowej planecie, po prostu musi być zaatakowany przez jakieś zwierze. Może nawet dwa, najlepiej by jeszcze się nawzajem zeżarły (Phantom Menace anyone?). Nieważne, że mamy XIV wiek, wiadomo że i tak będziemy prać się po mordkach. Nieważne, że można gdzieś polecieć bezpiecznie wahadłowcem, lepiej jest z niego wyskoczyć na główkę, przebić atmosferę i zlecieć kilometry w dół, by po połowicznym sukcesie z otworzeniem spadochronu ratować się zrped spadkiem w dół. A gdy to się uda, jesteśmy atakowani przez jakiś obdartusów z maczetami, najlepiej bajeranckimi i wypasionymi. Kończymy praniem po mordkach a następnie strzelamy na oślep do wszystkiego, co przypomina wrogą maszynerię niszczącą wszystko na swojej drodze. Potem znowu spadamy w dół, by zostać uratowanym w ostatniej chwili ale tylko po to, by wszystko szlag trafił...i od początku.
Nie ma się jednak problemów w nadążaniem za tym wszystkim, mimo to jednak ja mam dość trochę takich filmów.
Poza tym zdarza się kilka super-uber baboli. Nieważne, jak bardzo to sztampowe i nieprawdopodobne, kobieta w ciąży zacznie rodzić akurat wtedy, gdy statek jest atakowany przez bliżej nieznany obiekt prujący wszystko na swojej drodze.
Nieważne, jak zaawansowany jest świat przyszłości, będą mieli ekrany dotykowe w telefonie marki Nokia (nachalny product placement)
Nieważne, że to bez sensu i nic nie wyjaśniono, supernowa jak już wybucha, to ma zabrać ze sobą całą galaktykę (niby jak? Ani słowa. To nie zaprzeczenie prawom fizyki, ale robienie z nich balona )
Nieważne, jak daleko poszła technika, niczego za nas nie zrobią roboty, nawet wózki widłowe będą obsługiwane przez ludzi (imigrantów z Meksyku?) (chociaż kilka gadżetów było wypasionych i pomysłowych, jak spadochrony)
Nieważne, jaka bardzo to nieprawdopodobne, ale wymagany człowiek znajdzie się akurat tam, gdzie wybucha planeta,a drugi człowiek związany z nim przeznaczeniem spotka się z innym człowiekiem związanym przeznaczeniem no i tym typkiem. Po tym, jak tam wyląduje w kapsule ratunkowej o mały włos nie zostając mokrą plamą, a potem pokarmem dla lokalnej fauny.
Ale tak poza tym? Oceniając ten film jako powiedzmy nowy produkt, odseparowany od czegokolwiek, zakładając że jest nowy? To jak dla mnie bomba. Coś niesamowitego, "mind blasting" powiedzieliby Amerykanie, "urywa jaja " mogą mówić Polacy. Taka konkurencja dla Gwiezdnych Wojen. I to naprawdę pierwszej klasy. Efekty na naprawdę wysokim poziomie, nie dająca wytchnienia akcja ale skonstruowana tak że nikt się w tym nie pogubi. Logiczność, trzyma się kupy (puszczając mimo uszu pewne nieścisłości które wyłapią astronomowie, geolodzy i fizycy i cała reszta tałatajstwa). No, jeszcze niezłe babki, paskudni kosmici których pierze się po mordzie i mnóstwo podobnych. Na szczycie tego-humor który rozwala (scena w której Kirk lata po Enterprise po efektach ubocznych szczepionki, próbując wytłumaczyć, co się dzieje... A w tle Czekow próbujący gadać po angielsku...wysiadłem.). Jednym słowem: nieźle. Polecam, film naprawdę dobry jeśli ktoś nie uważa, że oglądanie takich produkcji mu uwłacza, bo nie ma tu odwołań do Prousta.
Ocena z togo punktu widzenia: 9/10
2. Nowy trek... yyy...daj pan spokój.
Ale jako Trek to to się nie spisuje. Jeśli odsunąć na bok fakt, że nie lubię jak co chwile gdzieś rozwalają jakąś planetę-tu padło na Wolkan- to "przeingerowanie" uniwersum, czy raczej jego zmanierowanie jest co najmniej irytujące. To nie jest imo film dla ludzi, którzy obejrzeli za dużo treka i się nim za bardzo interesowali, czyli mają wiedzę na jego temat. Będzie on irytował ich tak samo jak "Kod Da Vinci" historyków, a "Anioły i Demony" fizyków. Po prostu to już nie jest to, co my znamy, to jest tego adaptacja i to rozmijająca się z faktami-wszystko w służbie fabuły i widowiska (czyli znana wszem i wobec wymówka ukrywająca fakt że coś sfuszerowano lub że komuś sie nie chciało/śpieszyło).
a) pierdu-pierdu niby, ale: fazery? Gdzie? jak można było zrezygnować z badasowskich wiązek na rzecz czerwonych pierdunów?
Enterprise-morza łez wylano i kopie kruszono. Mimo, że wygląda ładnie, to jest to przegięcie. Na zewnątrz jeszcze ujdzie, choć proporcje są tak zaburzone, że mi się rzygać chce. Ale przełknę te rzygi, pawia w towarzystwie puszczać nie wypada choćby tez rzygało. Gorzej z wnętrzami-mostek to porażka. Korytarze od biedy ujdą, ale maszynownia? A gdzie do cholery kultowe pomieszczenie z kryształami dilitu?! Nie mam nic przeciwko temu industrialowi, choć był wg. mnie nienaturalny i trącił fabryką chemiczną. Ale żeby nie pokazać warp core?!! Noooooooooo! <pomstuje>
c) Spock. I wolkanie. Scena w której ma kłopoty "za młodu". Dobra, rozumiem że jego poniosło i pokazał swoje uczucia. Ale że u Wolkan takie paskudne zachowania? EMOCJONALNE niemal? Przecież to był zwykły rasizm, zupełnie nie podparty ich sposobem rozumowania. Poza tym, szczerze mówiąc, spodziewałem się, że mały Spock powie ojcu, że zdecydował się grać rozwścieczonego aby dać im to, czego chcieli, by zostawili go w spokoju po potwierdzeniu ich hipotezy. Ponieważ inne akcje nie pozwoliły na rozwiązanie sytuacji, zostało tylko to wyjście. To, że nie byłoby to prawdą, a Spock użyłby tego do wyładowania swoich emocji-tylko dodałoby smaczku. Lipszton jednym słowem. Kaszana.
d) Rodzenie na statku w trakcie bitwy.... eeech.... I czy przypadkiem matki Kirka nie grała panienka z Dr. House?
e) Romulanie... Ja wiem, że po ENT można było dojść do wniosku, że kanon to wskazówka a nie reguła, ale doprawdy... Nie ma usprawiedliwienia na taki gwałt na kanonie. Absurd. Fakt, że nastąpiłby szok po ujawnieniu, kim są Romulanie tylko dodałby smaku filmowi i rozwiązał kilka jego problemów. No i pozwoliłby-być może-na lekkie wyhamowanie akcji, bo była jak na treka niezdrowa.
f) Uhura<->Spock. WTF?!!! Nawet ludzka psychika nie sprawiedliwa czegoś takiego. To nienormalne. To chore! Nie chodzi o to, że tylko Kirk ma prawo podrywać nowe panienki na każdej planecie. Po prostu do Spocka nic a nic to nie pasuje, tym bardziej że nie dano nawet ćwierci wytłumaczenia tego nagłego przypływu uczuć. Jak bym właśnie był świadkiem śmierci mojej matki i całej mojej planety to ostatnią rzeczą o której bym myślał to ukojenie w ramionach jakiejś współczującej panienki. Nieważne jak bardzo ponętnej. To absurd! Nonsens! Jeszcze jej reakcję po zniszczeniu Wolkana i "zmieszanie" Spocka mogę zrozumieć, ale potem?! WTF??!! Nooooooooo! <rwanie włosów z głowy>
g) apropos kanonu-babka od piratów z oriona w Akademii Gwiezdnej floty? Seriously? Poza tym to tak głupi motyw... bo kończy się w łóżku...że...brak słów.
h) Taaak, najlogiczniejszym wyjściem z sytuacji gdy pierwszy oficer się buntuje jest...wsadzenie go do brygu? Nie, do kapsuły i wystrzelenie na najbliższą planetę z placówka Federacji. Nieważne, gdzie wyląduje (jeśli). Niech się sam o to martwi! Arrr, pirates!
i) Główny Zły. Czyli podręcznikowy przykład, jak nie kształtować złych charakterów. Czy ktoś zrozumiał o co typowi chodziło? Co za nonsens! Co za sztampa! Co za sztuczność! Banał! Rzyg. Jak Boga kocham, myślałem że ci Romulanie to ci, którzy nie chcą doprowadzić do pokoju z Federacją po wydarzeniach w Nemezisie, oraz zjednoczenia z Wolkanami-efekt działań Spocka w serialach. Że odrzucili całkowicie samokontrolę, oberżnęli uszy (to widać!) i celebrują swoją "dzikość" w akcie buntu przed filozofią Wolkan, zatruwającą ich społeczeństwo. Dlatego wyglądają jak wyglądają i robią to co robią. Jeśli zniszczą Wolkan-do pokoju nigdy nie dojdzie.
Ale nieeeeee! trzeba jakieś nierealistyczne, niezrozumiałe bzdety wymyślać... powiem wam coś panowie scenarzyści/producenci z USA. Z Europy zresztą też. Uczcie się od Japońców. Zerknijcie na ich mangi i anime. To, jak tam rozgryzane są postacie, ich psychologia, motywacje to mistrzostwo. Nie traktujcie Głównego Złego jako pretekstu i przykrego obowiązku, ale włóżcie w to trochę pomysłowości. Opłaci się!
j) Zły przekaz-gdzie kiedyś ktoś zrobił na necie listę odcinków treka, które dają zły przekaż etyczny/moralny. Ten film by do niej dołączył na samym szczycie. Zachowanie Kirka i Spocka na końcu filmu było niewybaczalne! To szczerze mówiąc skandal. Rodenberry się w grobie przewraca. Dlaczego? Dlatego, ponieważ rozstrzelali bezbronne istoty z premedytacją z niskich pobudek. (I nie była ona nawet przedstawicielem żadnej religii ) . Sssskandal. Ale na serio-niedopuszczalne. Zrozumiały, jeśli Spock chciałby zniszczyć Nero. Że chciałby strzelać. Ale Kirk by go powstrzymał i po prostu pozwolił, by ją wciągnęło w czarną dziurę-mogliby nawet nie oferować pomocy Romulanom. I nie trzeba by było ich z tego rozgrzeszać, zostawiając nutkę dwuznaczności-coś jak wkurzony Picard czy Janeway. Ale strzelać do typków i tak skazanych na śmierć? I to z radością niemalże? Chore. Mało kiedy Trek się popisał czymś takim, nawet w stosunku do tak znielubionej przez Rodenberry'ego religii.
No i podsumowanie-mam zarzut do tego filmu, że poświecił sie rozpędzaniu akcji i jej widowiskowości, a nie oddał tzw. "ducha" Treka (w moim mniemaniu to słowo-zasłona dymna. Po prostu to nie był SF wysokiej klasy, lecz zwykłe widowisko). Naprawdę, wystarczyło tylko pamiętać, że nie było wiadomo jak wyglądają Romulanie aż do pierwszej wyprawy Enterprise, i nie widmo było, że są uciekinierami z Wolkana aż do tamtego momentu. Jak do tego dorzucono by moje wytłumaczenie, dlaczego chcą zniszczyć Wolkana i Federację-byłoby miodzio. A nawet jeśli nie, to wystarczyło poświęcić nieco uwagi samemu Nero i jego motywacji. Naprawdę, gorąco polecam najlepsze tytuły z mangi i anime. Szkoła, jakiej wam brak, ciecie. Jakbyście nie wiedzieli-"The Bad Guy is always the best part of movie".
Pamiętali o takich głupotach jak Pike na wózku i inne, ale o takim wielgachnym fakcie, że Romulanie do roku 2260-któregoś tam byli niepoznaną rasą, z którą nigdy nie nawiązano bezpośredniego kontaktu-tego to już nie. I że dopiero pojedynek Enterprise z Romulańskim Warbirdem ujawnił ten fakt. Jezu, przecież to jeden z bardziej znanych odcinków TOSa! Klasyk klasyków! Jakim cudem to przegapiono?
Jeśli pamiętano by o tym i włączono to do filmu, plus użyto by wytłumaczenia że to odłam Romulan nie chcący pokoju i zjednoczenia, odrzucający kompletnie filozofię Wolkan a także ich Romulańskie pochodne-to wtedy otworzyłyby się świetne możliwości. Cały film mógłby kręcić się w większym stopniu wokół Wolkan. Nero był pokazany jako nie panujący nad sobą, dziki i agresywny. Powodowany impulsami i emocjami i dumny z tego. Wolkanie zaś się kontrolują, cały czas. Spock byłby rozdarty między tymi dwoma postawami i mógłby doznać swoistego szoku, zdając sobie sprawę jak niewiele dzieli go od stania się kimś takim jak Nero. Jednocześnie nie trzeba by było w głupi sposób wywalać Kirka z pokładu, wystarczyłoby zerknięcie na ekran i Romulanina. Spock ląduje pod obserwacją i nikt mu nie ufa. Alienacja, podejrzenia-świetna pożywka dla jego lęków, frustracji-emocji które po zniszczeniu Wolkana mogłyby sie ujawnić. Aż się prosi o tekst "Czy naprawdę myślisz, że jestem taki jak on?". Pike, więziony na Naradzie mógłby być łącznikiem wiedzy między światem filmu a widzem-nie akżdy musi być fanem Treka i wiedzieć, kim są Wolkanie i Romulanie i co ich łączy. Wyjaśnienia z pierwszej ręki byłyby wielce przydatne i oświecające. Atmosfera tajemnicy z początku filmu zostałaby podtrzymana a potem umiejętnie uwolniona. W końcu stworzono by w ten sposób bazę pod rozwinięcie Nero i jego motywacji-przy czym naprawdę doradzałbym użycie klimatycznych retrospekcji. I wtedy całość nabrałaby innego wymiaru-dzicy, zbuntowani Romulanie z przyszłości wobec spokojnych i walczących z sobą samymi Wolkan. Wraz z powrotem Spocka i stworzeniem nowej linii czasowej tworzyłoby to znacznie lepszą mieszankę i początek nowej franczyzy (aha, jeśli jakiś powalony purysta językowy nad tym słowem zacznie mi kręcić noskiem to ja mu ten nosek rozkwaszę-do słowników nieuki). Taki motyw przewodni pozwoliłby na trekowskie gadki-szmatki, a kilka artystycznych wtrąceń zamknęłoby gęby malkontentom.
Uważam, że jako Trek ten film jest biedny. Ma świetną oprawę wizualną. Nie przeszkadza mi tempo akcji, nawet wręcz przeciwnie (mimo moich kąśliwych poprzednich uwag uważam to za strzał w dziesiątkę). Nie przeszkadza mi to, że nie jest filozoficzny (głupkowaty argument niekiedy wysuwany prze "tru trekkerów", którzy mylą pojęcia, epoki i filmy i uwielbiają nic nie znaczące słowa-klucze). Nie przeszkadza mi przesadzona oprawa wizualna Enterprise. Podarować mogę fazery i inne pierdoły. Ale rozstrzelać wroga na końcu? Spock całujący sie z Uhurą...dwa razy? Papierowy Nero? Głupi powód dla całej fabuły? Supernowa niszcząca galaktykę? Nie obchodzi mnie to, co mogę się domyślić, jeśli jestem dostatecznie wyposażony w wyobraźnie. To trzeba powiedzieć albo umiejętnie zasygnalizować! Ale nieeeee, ważniejsze jest dostrzelić jakiś fajerwerk.
W moim odczuciu pierwsza połowa filmu, czyli do momentu zaatakowania Wolkana-był dobra. Naprawdę, wszystko tam kupiłem i nie czepiałbym się (może troszeczkę, po nerdowsku). Nawet tego rodzenia w środku bitwy, bo fajnie wyszło z tym patosem. Rekrutacja Kirka, Akademia-dobrze, jest OK, choć nie do końca. Z teog, co pamiętałem Kirk był nieco sztywniakiem, ale "plaboy part" się zgadza. Ciekawy był pomysł, by przedstawić główne postacie jako swoistych wyrzutków społeczeństwa. Wszystko to było OK i mi się podobało. Ale to, co potem się działo miało "nieco" zgrzytów.
Nie zrozummy się źle-to nie są rzeczy, które film dyskwalifikują. W końcu to nie jest kolejny trek, ale zgrabny suma summarum reboot uniwersum. Tutaj należy się plus scenarzystom że tak to wymyślili. Stworzyli świat alternatywny-wytłumaczenie dla trekkerów. I tyle. Z drugiej jednak strony zgrzyty są naprawdę irytujące i nie znajduję dla nich wytłumaczenia ani linii obrony. Moim zdaniem poczyniono zbyt duże ustępstwa w kierunku kasodawćów, to jest liczygaci i kto wie-czy nie samego Abramsa. Pewne gwałty na kanonie są dla mnie niezrozumiałe. Ale najbardziej niepokojący był fakt, że potraktowano to jak fajerwerk. Ja nie mam nic przeciwko temu, to świetnie. Ale nie doczepiono za wiele do tej rakietki zanim wzbiła się w niebo i pierdykła nam świecący napis "Star Trek". Przez co film rozmywa mi się w widowiskową pulpę. Zawsze sądziłem, że rolą reżysera oraz producenta jest łamać stereotypy i wyznaczać trendy, skoro ma kasę, wizję i dobry scenariusz. Zamiast tego-poszedł z trendem. I co? No i nic, jest dobrze. Ale...ech. Trochę żal. Można było bowiem mieć to wszystko ale dodać trochę więcej. Naprawdę, przedłużenie filmu o 15 minut nie byłoby zbrodnią, a zaważyłoby wielce na jego odbiorze.
Coś nie tak z tą renowacją tytułu. Moim zdaniem przesadzono. Choć zrobiono to w świetnym stylu...to mimo wszystko.
6/10
Winchell Chung
#194
Napisano 23.05.2009 - |17:58|
No i tak okazjonalnie dorzucę swoje 2 grosze . To już nie Star Trek , pomimo tego , że jest Kirk , Enterprise i masa innych wspólnych bohaterów i cech , ja bym to raczej określił jako Star Trip .
I o ile nowy Star Trek jest tragiczny , to jako Star Trip jest przyjemnym lekkim filmem .
#195
Napisano 24.05.2009 - |10:42|
chociaz film procz kilku momentow mnie nie porwal, walka z Nero bez emocji, jako glowny pan zlo wyszedl slabo - ot wyszsla historia o tym jak sie zebrala zaloga
spodobal mi sie reset timeline'u - zniszczenie Volcanu raczej ciezko bedzie odwrocic i watpie zeby zostalo to zrobione
co tam dalej - szkoda ze ta historia byla wlasciwie tylko i Kirku i Spocku, z wyszczegolnieniem tego pierwszego, a pozostale postacie mialy abrdzo ograniczona role, szczegolnie Uhura, ktora nic w filmie nie robila procz calowania Spocka
#196
Napisano 24.05.2009 - |17:15|
#197
Napisano 25.05.2009 - |20:30|
No i przede wszystkim..
NCC 1701 miał inny kolor fazerów ..
#198
Napisano 26.05.2009 - |08:18|
#199
Napisano 26.05.2009 - |16:11|
Użytkownik Krusty edytował ten post 26.05.2009 - |16:12|
#200
Napisano 26.05.2009 - |19:29|
z całym szacunkiem dla Lucasa - to, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć powiedział Alfred Hitchcock. To że ktoś, stosuję tę "taktykę" w kosmosie to szczegół, tym bardziej, że pan ten urodził się kiedy Hitchcock miał na koncie ponad 30 filmów a potem nakręcił jeszcze 4 razy tyle w tym "Ptaki" - prawie jak SF.....
Moje pierwsze skojarzenie po wyjściu z kina-Gerge Lucas byłby z tego dumny... Chodzi o styl narracji. To styl Lucasa, on go wprowadził z wielkim sukcesem do kina SF. W SW wszystko zaczyna się wielkim wejściem,... koniecznie musi doprowadzić do szybkiej akcji już w pierwszych minutach filmu. Potem akcja nie zwalnia niemal na chwilę, tylko przyśpiesza aż do obłędnego
to polecam "samotność w sieci"Nie ma się jednak problemów w nadążaniem za tym wszystkim, mimo to jednak ja mam dość trochę takich filmów.
słusznie! To wyjątkowo nietaktowne ze strony obiektu, powinien poczekać aż skończy się poród albo jeszcze lepiej, ustalmy termin bez żadnych porodów, takie "okienko" kiedy nikt się nie rodzi i wtedy zaprośmy obiekty do ataku!Poza tym zdarza się kilka super-uber baboli. Nieważne, jak bardzo to sztampowe i nieprawdopodobne, kobieta w ciąży zacznie rodzić akurat wtedy, gdy statek jest atakowany przez bliżej nieznany obiekt prujący wszystko na swojej drodze.
to akurat nie do końca prawda. W takich momentach ludzie (Spock w połowie) reagują często wyjątkowo emocjonalnie i nieracjonalnie. Też jestem w szoku bo Spock to sztywniak a Uhura służbistka ale jeśli miał gdzieś kiedyś nastąpić niepohamowany wybuch uczuć to właśnie w tego typu sytuacji.f) ...nie dano nawet ćwierci wytłumaczenia tego nagłego przypływu uczuć. Jak bym właśnie był świadkiem śmierci mojej matki i całej mojej planety to ostatnią rzeczą o której bym myślał to ukojenie w ramionach jakiejś współczującej panienki. Nieważne jak bardzo ponętnej. To absurd! Nonsens! ...
ta teza wymaga założenia, że cała planeta jest jednomyślna i funkcjonuje jak Borg. Przypominam, że w Nemesisie głównym "złym" nie był Romulanin tylko człowiek. Co prawda wyhodowany u Romków klon Picarda ale zawsze, a tutaj mamy do czynienia z jakimś nędznym (bez obrazy dla profesji) górnikiem, czyli kimś kto pewnie nie ma cienia pojęcia o opcjach politycznych na jego planecie (no chyba, że jest w związkach zawodowych)Jak Boga kocham, myślałem że ci Romulanie to ci, którzy nie chcą doprowadzić do pokoju z Federacją po wydarzeniach w Nemezisie,
Rany, wszystko tylko nie to!!!! ST wyglądałby tak, że po kuriozalnym Entku z anteną z każdej strony goniłaby bez opamiętania i wrzaskiem (porażające liczby samogłosek, głównie aaaa) zgraja neurotycznych psycholi z rozdętymi gałami i połowa z nich dokonałaby rytualnego harakiri a druga połowa zbierała z jakichś idiotycznych powodów typu "bo ja też" pokemony. Thx!panowie scenarzyści/producenci z USA. Z Europy zresztą też. Uczcie się od Japońców. Zerknijcie na ich mangi i anime.
do tej pory odrobinkę się droczyłam ale teraz mnie serio ubawiłeś ))) hahahaha!!!!! Normalnie do łez!!!Rodenberry się w grobie przewraca. Dlaczego? Dlatego, ponieważ rozstrzelali bezbronne istoty z premedytacją z niskich pobudek. (I nie była ona nawet przedstawicielem żadnej religii ) . Sssskandal.
zerknij sobie na TOS, właśnie leci na AXN. Z założenia był to "western w kosmosie" kowboje strzelali do Indian choć dziś już wiemy, że "to nie ładnie". W TOSie jest to samo. W 99 przypadkach na 100 nasi dzielni zdobywcy kosmosu najpierw strzelają a potem pytają o co chodzi. Nie bądźmy świętsi od papieża, to były lata 60-te. Cudem prawdziwym było, że rusek był po naszej stronie i murzynka nie sprzątała pokładu!!!! O poprawności politycznej wtedy jeszcze nikt nie słyszał, trup po obu stronach słał się gęsto. Na planetę zawsze schodził jakiś nowy i odpadał śmiertelnie. Nikt się tym specjalnie nie przejmował - taka praca.
zasada może i dobra ale nie jedyna. Tu jest zastosowana druga szkoła, rodem z komiksu amerykańskiego, którego osobiście nie lubię ale doceniam. A mówi ona to że nikt nie jest lub nie musi być z gruntu zły, tylko los go takim czyni (np większość złych bohaterów z Batmana staje się złymi z powodu wydarzeń w których uczestniczyli. Często też robią złe rzeczy ze szlachetnych pobudek np ochrona środowiska.) i właśnie fakt, że nie ma samych czarno-białych postaci jest intrygujące, frapujące a poza tym zmusza do myślenia w przeciwieństwie do opcji zły jest zły i tyle.-"The Bad Guy is always the best part of movie".
I czy wtedy nie narzekałbyś, że znowu sztampa - Star Trek w stylu dobra federacja kontra z gruntu źli kosmici. Ja pierwsza bym narzekała, bo taki Star Trek już był 10 razy. Teraz mamy coś innego: raczkująca (dosłownie, małolactwo na każdym kroku!) federacja kontra jeden gostek, który się wnerwił i nieźle namieszał.
jakby nie pamiętali o Piku na wózku to byś dopiero im przywaliłPamiętali o takich głupotach jak Pike na wózku ...
a po co miano używać takiego wytłumaczenia skoro nie był to nawet odłam tylko jeden górnik z pomocnikami w jednym statku???????Jeśli pamiętano by o tym i włączono to do filmu, plus użyto by wytłumaczenia że to odłam Romulan
a jaka pogoda na twojej planecie????Zawsze sądziłem, że rolą reżysera oraz producenta jest łamać stereotypy i wyznaczać trendy...
Ale jest jedna fraza z którą się absolutnie zgadzam
Może będzie na DVD... przedłużenie filmu o 15 minut nie byłoby zbrodnią...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych