Umieszczam tutaj tekst, który zamieściłem również na
www.galaktycznyzwiad.blog.plPoruszam tutaj sprawę Locke'a z punktu widzenia teologii. Mam nadzieję że będzie się wam podobać.
Tajemnicą popularności serialu LOST jest, oprócz wciągającej fabuły, obecność niezwykle wyrazistych, prawie metaforycznych postaci. Osobą najbardziej intrygującą spośród wszystkich ocalałych z katastrofy jest Locke. Otwarty na istnienie duchowości i przekonany o ponadnaturalności wyspy gra typ wiernego, kogoś zwróconego w stronę bytów większych od niego, a jednocześnie mniej namacalnych, co nie znaczy, że mniej rzeczywistych.
Locke stanowi przeciwwagę dla racjonalisty Jacka. Nie jesteśmy tu przypadkiem. To przeznaczenie powtarza mu. Przeświadczenie to potwierdza się, gdy odkrywają bunkier z komputerem, do którego co 108 minut należy wpisać kod. Nikt do końca nie wie, dlaczego należy ów kod wpisywać. Film znaleziony w bunkrze stwierdza jedynie, że jest to sprawa najwyższej wagi. Locke twierdzi, że w ten sposób rozbitkowie ratują świat. Jego perspektywa zmienia się jednak, gdy odkrywa drugi bunkier wraz z drugim filmem, wskazującym, iż wpisywanie kodu jest rodzajem psychologicznego eksperymentu. Nasz bohater traci wiarę w sensowność swojego pobytu na wyspie. Ogarnia go złość i chęć zniszczenia maszyny, którą uważał za narzędzie, dzięki któremu wypełniał swoją misję.
Postępowanie Locke'a to postępowanie kogoś, kto przechodzi kryzys wiary. Dzięki swej otwartości na to, co znajduje się poza suchym, rozumowym poznaniem odkrywa coraz to nowe tajemnice wyspy, łącznie z jej uzdrawiającą ciało mocą. Postawiony jednak wobec faktów, z którymi nie może sobie poradzić, przestaje ufać prowadzącej go nici i buntuje się. Jego religią staje się powoli sceptycyzm, aż do jego wojowniczej formy, nakazującej mu zniszczyć miejsca wiążące się z odrzuconą przez nie wiarą. Historia Locke'a jest niepokojąco bliska historii naszej kultury po oświeceniowo-modernistycznym przewrocie.
Locke niszczy komputer. Przycisk enter w sto ósmej minucie nie zostaje włączony. Ku jemu zaskoczeniu, właśnie wtedy bunkier zaczyna się rozpadać Okazuje się, że komputer nadzorował system pomagający blokować anomalię magnetyczną, która niepowstrzymana, dosłownie wyrzuciłaby Ziemię z jej orbity. Pomiędzy latającymi wokół kawałkami metalu, Locke zmieszany wyznaje swym towarzyszom: I was wrong.
Zgodnie ze swoistym decorum amerykańskiej kultury, udaje się dzięki trochę nieprawdopodobnym okolicznościom i odwadze jednego z bohaterów ocalić świat. Na początku trzeciej serii napotykamy Locke'a wyrzuconego z implodującego bunkra. Leżąc ranny w trawie przeżywa największą tragedię przed jaką staje sta człowiek: tragedia osoby, która odrzuciła wiarę, by na końcu odkryć że jej wybór był błędny. Zna on teraz głębię swej porażki, zna jednak również moc tego, przeciwko czemu walczył. Sprawa podążania za kimś/czymś większym od niego przestaje być kwestią intuicji. Staje się osobistą sprawą dotyczącą życia i śmierci.
Niezależnie od tego, jakie krzaczaste odnogi i meandry będzie szła wyobraźnia scenarzystów serialu, scena, gdzie Locke-sceptyk mówi o swojej pomyłce, podczas gdy świat wokół rozpada się, na zawsze utknie w mojej pamięci. Dawno nie spotkałem bardziej wyrazistej diagnozy stanu naszej cywilizacji.
Jesteś świeży, więc dostaniesz tylko pouczenie: nie ten dzial, a temat o Locke'u istnieje i nie życzę sobie wiecej generowania bałaganu.
Hans Olo
Użytkownik Hans Olo edytował ten post 28.02.2007 - |18:17|