Tyle, że zdaje Titanicowi i tak zajęło to o wiele więcej czasu osiągnięcie takiej kwoty niż Avatarowi w te 9 tygodni.czy Titanic 3,0 mld $ trochę brakuję ale jest szansa że dociągnie.
Więc patrząc pod tym względem to radzi sobie doskonale.
Napisano 15.02.2010 - |23:14|
Tyle, że zdaje Titanicowi i tak zajęło to o wiele więcej czasu osiągnięcie takiej kwoty niż Avatarowi w te 9 tygodni.czy Titanic 3,0 mld $ trochę brakuję ale jest szansa że dociągnie.
Napisano 16.02.2010 - |00:26|
Napisano 16.02.2010 - |00:38|
A cóż to oznacza w ogóle?1. Różnica inflacji jest większa
2. Różnica w wielkości ekonomii jest znaczniejsza
Nope, są w takiej samej cenie jak inne filmy puszczane w 3D (w wersji 3D) i 2D (w wersji 2D). Zresztą na Takiego Titanica też były droższe bilety (tylko dlatego, że "film jest długi") i jakoś nikt tak strasznie nie protestował ani już tego nie pamięta, no ale Titanic to nie Avatar przecież3. Bilety Avatara są droższe niż inne
A co jeszcze?4. W zyski wliczane są nie tylko same bilety z tego co wiem.
A tu już tak fajnie nie wypunktowałeś różnych powodów, np. tego, że "najbardziej kasowe filmy" grano w kinach jilion lat i to w czasach, gdzie film można było tylko w kinie zobaczyć, ani gór i stosów innych zależności:) Ale to zrozumiałe, w końcu to był argument anty-avatarowyLicząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.
Napisano 16.02.2010 - |01:38|
1. oznacza to, że nawet jeśli weźmiemy poprawkę na inflację, to wciąż nie ma przebitki (poza tym jest jeszcze problem jaki jest brany wskaźnik inflacyjny, ale kij z tym)A cóż to oznacza w ogóle?
Bilety na Avatara są droższe od normalnych dzisiaj, są też drożesze od biletów Titanica-biorąc pod uwagę inflację. Z tego co się orientuje to za Avatara płaci się jakieś 15 dolców, a za Titanica było chyba 8, choć niektórzy podają, że mniej. (kalkulator online inflacji podaje wskaźnik 1.34. tak wiec bilet Titanica za 8, no powiedzmy-9 dolarów kosztuje (chociaż ponoć było 7, ale już pójdźmy po wysokiej liczbie) na dzisiejsze 12 dolarów. To różnica do Avatara 25%, wiec uczciwie byłoby obniżyć wynik nowego filmu Camerona o tyle, żeby przebitka na cenie biletu nie zakłócała za nadto obrazu)Nope, są w takiej samej cenie jak inne filmy puszczane w 3D (w wersji 3D) i 2D (w wersji 2D). Zresztą na Takiego Titanica też były droższe bilety (tylko dlatego, że "film jest długi") i jakoś nikt tak strasznie nie protestował ani już tego nie pamięta,3. Bilety Avatara są droższe niż inne
Np. gra komputerowa? i pierdylion innych rzeczy? standardowa procedura.A co jeszcze?4. W zyski wliczane są nie tylko same bilety z tego co wiem.
No na pewno, Titanic to po prostu taka odległa przeszłość, żer hej. Z moich danych wynika (właśnie zczerpniętych z boxoffice mojo), że w dzisiejszych dolcach zarobił ogółem 2,412 miliarda,podczas gdy Avatar 2,351 no więc jeszcze mu nieco brakuje. A te 3 miliardy to nie wiem skąd wzieliście. Stąd mój wniosek-że dorzucił ktoś ogólne zyski, nie zaś z samego filmu.A tu już tak fajnie nie wypunktowałeś różnych powodów, np. tego, że "najbardziej kasowe filmy" grano w kinach jilion lat i to w czasach, gdzie film można było tylko w kinie zobaczyć, ani gór i stosów innych zależności:) Ale to zrozumiałe, w końcu to był argument anty-avatarowyLicząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |02:04|
Napisano 16.02.2010 - |09:04|
Użytkownik garus edytował ten post 16.02.2010 - |09:05|
Masz kolekcję seriali? Pomóż rozbudować bazę danych:
showsdb.org - baza z informacjami o scenowych wydaniach serialiNapisano 16.02.2010 - |10:07|
Stary, weź to sobie przeczytaj na głos. To już jest choroba.2. Oznacza to, że stosunek wielkość ekonomii danego kraju (w domyśle: USA)/i/lub/świata do wielkości zysków z filmu jest większy w przypadku starszych blockbusterów, jak np. Star Wars z 1977 roku
Ty chyba sobie jaja robisz. Film zarobił tyle ile zarobił i nikt normalny żadnych "uczciwych obniżań" robić nie będzie, bo to idiotyzm. I jak zwykle tylko argumentacja w jedną stronę. Czepiasz się tej inflacji, wyliczasz słupki, ale innych uwarunkowań już (normalka) nie dostrzegasz. Tego, że Titanic zebrał swoją kasę i widzów przez niemal rok grania w kinach (w tym z powtórkami za grosze), w czasach z dużo mniejszym piractwem internetowym, w ogóle w "wolniej żyjącym" świecie itd. itp. - już oczywiście nie. Tego, że Avatar pobił go finansowo (i pobije razem z tą twoją świętą inflacją) zaledwie w kilka tygodni - oczywiście nie. I można by tak długo, tylko po co, skoro i tak nic z tego nie trafi.uczciwie byłoby obniżyć wynik nowego filmu Camerona o tyle, żeby przebitka na cenie biletu nie zakłócała za nadto obrazu)
W podawanej zarobionej sumie??? Standardowa procedura? To coś nowego. Aż dziwne, że np. przy Star Warsach nie stoi na mojo gazillion dolarów.Np. gra komputerowa? i pierdylion innych rzeczy? standardowa procedura.
To chyba dawno sprawdzałeś.Ostatnim razem jak sprawdzałem to z biletów jeszcze 2 miliardów nie było.
Rzuciłem pobieżnie (więc mogłem coś przeoczyć) okiem na poprzednie posty, nigdzie nie widziałem, żeby ktoś podał, iż Avatar zarobił 3 mld. To raz.No na pewno, Titanic to po prostu taka odległa przeszłość, żer hej. Z moich danych wynika (właśnie zczerpniętych z boxoffice mojo), że w dzisiejszych dolcach zarobił ogółem 2,412 miliarda,podczas gdy Avatar 2,351 no więc jeszcze mu nieco brakuje. A te 3 miliardy to nie wiem skąd wzieliście. Stąd mój wniosek-że dorzucił ktoś ogólne zyski, nie zaś z samego filmu.
Oczywiście, że najlepiej, w końcu to już ostatnia anty-avatarowa brzytwa, której można się chwycić (stąd też krzyki, że ta jest najważniejsza z najważniejszych). Przy innych filmach nikomu to nie przeszkadzało, ale - rzecz jasna - nie nazywały się Avatar. Zabawne, że gdyby chodziło o jakiś film, który ci się podobał, to nawet by ci do głowy nie przyszło sprawdzić liczbę biletów, tylko z bananem na twarzy rozgłaszałbyś, ile to już zarobił kasy.Najlepiej zaś byłoby zobaczyć ile biletów sprzedano, nie z nich zyski, wtedy byłoby najlepsze porównanie ilościowe.
Ale jak już się czepiamy, to idąc twoją logiką Avatar żadnym osiągnięciem nie jest, nie miał bowiem żadnej konkurencji, rynek filmów leży bo teraz jest rok w którym miały wchodzić produkcje które ucierpiały ze względu na strajk scenarzystów. Poza tym żadne to osiągnięcie-takie "Star Wars" miało żałosną kampanię która jest ułamkiem kwoty wydanej na ten cel dla Avatara-150 milionów dolarów (to stąd te zaokrąglenie poprzednio przeze mnie użyte 400: 227+150=377). Tak więc pomyślmy-czy ludziom bardziej podobał się SW czy Avatar? Jak to zmierzyć? Z tego rozumowania wychodzi, że SW samo się rozreklamowało dzięki widzom. Avatar zaś jest do łbów wtłaczany.
Niestety nic by z tej lokomotywy nie było, gdyby się ludziom film nie podobał.Ale kij z tym, to blockbuster, pierwszy film całkowicie zrobiony w 3D, przeznaczony z definicji do właśnie łamania rekordów. To lokomotywa całego przemysłu 3D, więc miała łamać kolejne bariery-i zapewne, dając Avatarowi jeszcze kilka tygodni, to mu się to zapewne uda, tak więc nie ma o co kruszyć kopii.
Wyliczenia i szacunki są jak najbardziej prawdziwe. To, że ty sobie dobierasz argumenty tylko tam, gdzie ci pasuje i np robisz widły z 61 mln dolarów, to już twój problem (poważny). Ja nie mam z tym filmem żadnego problemu, natomiast jeśli ktoś, komu się film nie podobał czuje potrzebę ciągłego podkreślania i przypominania tego faktu oraz szukania coraz to nowych sposobów udowodnienia tego sobie i innym... No cóż.Zauważyłbyś, że nie negowałem drogi Avatara na szczyt, tylko radziłem przystopować z tymi wyliczeniami, bo są one nieprawdziwe, pysiaczku, metodologia jest jakaś z kosmosu. No ale przecież to mówi "S" na temat świętego "A". Wtedy wielki "F" pojawia się niczym widmo i zaczyna mówić o wyparciu, samemu mając zaparcie. Srsly, ty masz coś nie tak z ta kwestią. Avatar+Sakramentos=cegłówka na główkę.
Miałeś już szansę podjąć np. wątek "ustalania własnego porządku logicznego", do czego mają prawo wszystkie filmy poza Avatarem, ale (no kto by się spodziewał!) o nim "zapomniałeś". A teraz to mnie się już nie chce, poza tym - z całym szacunkiem - widzę, że nie będzie to nic szczególnie "interesującego". Na zakończenie dodam - zastanów się, co ty wyprawiasz. To jest tylko film, w dodatku nie pierwszy i nie ostatni, który nie podobał się tobie, a podobał innym.Za to ja ciągle mogę podjąć ucięte wątki, które były znacznie bardziej interesujące,jestem do dyspozycji.
Użytkownik Freeman2501 edytował ten post 16.02.2010 - |10:09|
Napisano 16.02.2010 - |12:17|
Nie, to jest bardzo proste: blockbuster z dawnych czasów był czymś większym w stosunku do wielkości ekonomii-a już na pewno rynku filmowego- niż dzisiaj. To logiczne.Stary, weź to sobie przeczytaj na głos. To już jest choroba.
Ale nie o to chodzi czy robią to z własnej woli. Jeśli produkt A sprzedaje się za 1 złoty, a produkt B za 10, to jeśli produkt B będzie miał z sprzedaży 100 złotych a produkt A 80 to oznacza to, że pierwszy na taki wynik musiał pracować dłużej i ciężej niż B. To proste i ja tylko o tym przypominam. Razem z inflacją, różnica w wielkości gospodarek i rynków daje ci to odpowiedź, dlaczego inne filmy musiały zarabiać rok czy dłużej na taki wynik. Obraz jest dzięki temu pełniejszy. Czy to oznacza, że Avatar ssie? Well, nie. Jest mu tylko trochę łatwiej.Ja za bilety na Avatara płaciłem tyle, co za inne filmy i ta tendencja jest stała. A to, że większość ogląda film w wersji 3D, na którą bilety są droższe niż w przypadku wersji 2D, to a)nie ma tu nic do rzeczy (bo ludzie mają wybór i robią to z własnej woli) i b)logiczne.
Dobra, tu utnę, bo wystarczy jedna odpowiedź: otóż obchodzą mnie uwarunkowania innych filmów o tyle o ile, proste stwierdzenie: trochę inaczej to wyglądało. Największą moją rezerwacją jest właśnie różnica w cenie biletu, tak więc sukces kasowy nie jest do końca takiej natury jak się wydaje. I tyle. I nie, nigdzie nie napisałem że Avatar nie jest czy nie będzie blockbusterem. Nie mam mu tego za złe, a wręcz kibicuję bo oznacza to więcej produkcji SF-w tym w 3D. Co resztą jest w pierwszym poście.I jak zwykle tylko argumentacja w jedną stronę. Czepiasz się tej inflacji, wyliczasz słupki, ale innych uwarunkowań już (normalka) nie dostrzegasz.
Takie banialuki to proszę nie tutaj.w ogóle w "wolniej żyjącym" świecie itd. itp. - już oczywiście nie.
Widzisz, ponownie zatrudniasz te same kiepskiej jakości chwyty-otóż nie, tak jak w poprzedniej dyskusji wytworzyłeś jakąś płaszczyznę oczekiwania, tak robisz i tutaj, a ja na nią wchodzę, spełniając te oczekiwania. Kazałeś w poprzednim poście nie podawać przykładów filmów, które będą z epoki kamienia, gdy realia były tak odmienne, że jakiekolwiek porównanie ilościowe w sprzedaży biletów nieco traci sens. No więc wziąłem Titanica, inny film Camerona sprzed 10 lat. Proste.Trzy: aha, czyli te "najbardziej kasowe filmy" to dla ciebie tylko Titanic.
Wyjątkowo głupi i prymitywny masz pogląd na sprawę. Moje słowa może będą tutaj wrzucone jak w bezdenna studnie i nie zrobią wrażenia, ale śpieszę zapewnić, że nigdy się tym nie podniecałem. Nawet będąc dzieckiem i oglądając np. Star Wars. Rajcowanie się ilością zarobionej kasy jest bez sensu. Raz-to nie twoja kasa. Dwa-to syndrom dresiarski. Konieczność przyłatania się do jakiejś grupy, która dominuje nad inną, wygrywa. No, podobał ci się film który zarobił miliardy dolarów-świetnie, tak jak milionom innych ludzi. Jesteście potęga, możecie założyć własną partię i rozwalić każdą grupę szalikowców. A już na pewno tych, którym film się nie podobał ( a i tak złożyli się na jego wynik kasowy). Rozpiera cię duma-i bardzo dobrze, przynajmniej masz jakąś radostkę. Tylko co to ma do rzeczy?Zabawne, że gdyby chodziło o jakiś film, który ci się podobał, to nawet by ci do głowy nie przyszło sprawdzić liczbę biletów, tylko z bananem na twarzy rozgłaszałbyś, ile to już zarobił kasy.
Jestem żywym dowodem, że to nieprawda. Mnie się nie podobał. A za bilet zapłaciłem.Niestety nic by z tej lokomotywy nie było, gdyby się ludziom film nie podobał.
Nie, nie zapomniałem. Skoro tak ci to doskwiera, to proszę bardzo: Avatar nie wytwarza własnej logiki rzeczywistości poza tym, co widać na ekranie. Nikt nie powiedział tam "życie na Pandorze udowadnia, że teoria naturalnej panspermii jakoś działa. Poza tym w układzie Alfa Centauri i słonecznym znaleźliśmy te same cząsteczki chemiczne, będące cegiełkami życia. To dowód, że ta teoria jest prawdziwa". Nie, nic takiego nie było. Nie było stworzenia własnej logiki, wytłumaczenia czegoś. A wiec zdano się na to, co jest w rzeczywistości. A rzeczywistość twierdzi, że to wg. naszej wiedzy kompletnie niemożliwe. Proste.Miałeś już szansę podjąć np. wątek "ustalania własnego porządku logicznego", do czego mają prawo wszystkie filmy poza Avatarem, ale (no kto by się spodziewał!) o nim "zapomniałeś".
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |12:26|
Napisano 16.02.2010 - |12:51|
No, ale co z tego wynika? Wyręczę cię i sam odpowiem: nic.Nie, to jest bardzo proste: blockbuster z dawnych czasów był czymś większym w stosunku do wielkości ekonomii-a już na pewno rynku filmowego- niż dzisiaj. To logiczne.
Chodzi o to czy robią to z własnej woli przy takiej skali, jaką już osiągnął Avatar. Bilety drożały cały czas, a bardzo niedawno temu taki np. Dark Knight, z kampanią reklamową dużo większą niż Avatar, zebrał łącznie miliard w ciągu dziesięciu miesięcy. Nawet mimo tego, że bilety 3D są droższe o czymś to świadczy. Ale nie widzisz, o czym, a mnie to nie obchodzi w gruncie rzeczy. Licz sobie te inflacje, skoro taką przyjemność ci to sprawia. Dla mnie to bez sensu, bo inflacja nie dotyczy tylko ceny biletów kinowych. Zdrożał również chleb, benzyna i wszystko inne. Ale śmiało, ciesz się.Ale nie o to chodzi czy robią to z własnej woli.
Też piszę, że obchodzą cię tam, gdzie ci pasuje. Zgadzasz się ze mną i nawet tego nie dostrzegasz.Dobra, tu utnę, bo wystarczy jedna odpowiedź: otóż obchodzą mnie uwarunkowania innych filmów o tyle o ile, proste stwierdzenie: trochę inaczej to wyglądało.
O mój Boże, to co ty w takim razie robisz? Tak czy owak to nie zacietrzewienie, raczej - powiem wprost - irytacja głupotą. Zapewne myślisz podobnie. Tak bywa.Co ja widzę czytając twoje wypowiedź, to po prostu zwykłe zacietrzewienie.
Tak, nie podobał mi się Avatar i nie mogę tego przeżyć-zgoda. Bo faktycznie nie mogę
Sam sobie zamilknij i te zabawy rodem z piaskownicy zostaw dla swoich kolegów. Klasyczny przykład trolla (tudzież polityka), który złapany za rękę mówi, że to nie jego ręka. Sens wypowiedzi jest jasny, a teraz będziesz się bronił, że nie padło dokładnie takie i takie słowo. Śmiechu warte.Ale nie odmawiam mu ani tego że może się podobać (hell, mi się momentami podobał-też wspomniałem wcześniej. Scena Quartich vs Jake-mimo kretyńskości noża, teh fackness całej sceny poraża i po prostu jest świetna), ani tego, że zarabia pieniądze. Jeśli jesteś w stanie wskazać moją wypowiedź która przeczy temu stwierdzeniu to proszę bardzo, z przyjemnością wyjaśnię nieporozumienie, a jeśli nie-to po prostu zamilknij.
No nie? Sam się przyznałeś w ostatnim poście.Walka z wyparciem? Cóż za prorocze słowa.
Oczywiście, bo takich rzeczy jak filmy na iPodach i netowe wypożyczalnie filmów nie widzisz ani ich znaczenia nie rozumiesz.Takie banialuki to proszę nie tutaj.
Widzisz, ponownie zatrudniasz te same kiepskiej jakości chwyty-otóż nie, tak jak w poprzedniej dyskusji wytworzyłeś jakąś płaszczyznę oczekiwania, tak robisz i tutaj, a ja na nią wchodzę, spełniając te oczekiwania. Kazałeś w poprzednim poście nie podawać przykładów filmów, które będą z epoki kamienia, gdy realia były tak odmienne, że jakiekolwiek porównanie ilościowe w sprzedaży biletów nieco traci sens. No więc wziąłem Titanica, inny film Camerona sprzed 10 lat. Proste.
Najbardziej kasowe filmY. Napisałem o nich kilka słów. A ty wyskakujesz z jednym Titanikiem i szczerzysz zęby. Zabawne, bo zapewne nawet nie wiesz, dlaczego.najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite
Wyjątkowo głupi i prymitywny masz pogląd na sprawę. Moje słowa może będą tutaj wrzucone jak w bezdenna studnie i nie zrobią wrażenia, ale śpieszę zapewnić, że nigdy się tym nie podniecałem. Nawet będąc dzieckiem i oglądając np. Star Wars. Rajcowanie się ilością zarobionej kasy jest bez sensu. Raz-to nie twoja kasa. Dwa-to syndrom dresiarski. Konieczność przyłatania się do jakiejś grupy, która dominuje nad inną, wygrywa. No, podobał ci się film który zarobił miliardy dolarów-świetnie, tak jak milionom innych ludzi. Jesteście potęga, możecie założyć własną partię i rozwalić każdą grupę szalikowców. A już na pewno tych, którym film się nie podobał ( a i tak złożyli się na jego wynik kasowy). Rozpiera cię duma-i bardzo dobrze, przynajmniej masz jakąś radostkę. Tylko co to ma do rzeczy?
Jesteś żywym dowodem, ale czego innego. I co, może myślisz, że takich jak ty jest więcej niż tych, którym się film podobał? Muszę cię zmartwić, wszystko wskazuje na to, że nawet do granicy błędu statystycznego nie dobijacie. Możesz czuć się elitarny.Jestem żywym dowodem, że to nieprawda. Mnie się nie podobał. A za bilet zapłaciłem.
Nie, nie zapomniałem. Skoro tak ci to doskwiera, to proszę bardzo: Avatar nie wytwarza własnej logiki rzeczywistości poza tym, co widać na ekranie.
Użytkownik Freeman2501 edytował ten post 16.02.2010 - |13:09|
Napisano 16.02.2010 - |17:11|
Otóż trochę wynika. Jeśli rozpatrujemy rzecz w ten sposób, to jest oczywiste, że wynik blockbusterów z dawnych lat robi większe wrażenie. To kolejna prosta logika. Jeśli kiedyś cała ekonomia miała na przykład rozmiar dajmy na to miliarda dolarów a film zarobił sto milionów to jest to wynik donieślejszy niż na przykład dziesięć miliardów zysku z filmu przy ekonomii o rozmiarach tysiąca miliardów. Dlatego wielkość blockbsutera np. "przeminęło z wiatrem" nijak ma się do "Avatara".No, ale co z tego wynika? Wyręczę cię i sam odpowiem: nic.
A więc pierwsza poruszona sprawa: owszem, świadczy to o tym że pomimo że są droższe, ludzie są skłonni je kupić-i to niejeden raz. Ale ile w tym samego sukcesu filmu, a ile świadomości pierwszej produkcji 3D z prawdziwego zdarzenia? ile w tym wpływu popkulturowego a ile samego docenienia filmu? Jest to nie do określenia (oceniając po samych wypowiedziach nt. filmu można tylko stwierdzić, że większość film polubiła. A większość oznacza wszystko od 51 do 99 procent), ale zapominanie o tym prowadzi do zaburzenia obrazu.Nawet mimo tego, że bilety 3D są droższe o czymś to świadczy. Ale nie widzisz, o czym, a mnie to nie obchodzi w gruncie rzeczy. Licz sobie te inflacje, skoro taką przyjemność ci to sprawia. Dla mnie to bez sensu, bo inflacja nie dotyczy tylko ceny biletów kinowych. Zdrożał również chleb, benzyna i wszystko inne. Ale śmiało, ciesz się.
Dostrzegam, ale popełniasz błąd metodologiczny: nie da się rozpatrywać sukcesu np. "Przeminęło z wiatrem" za pomocą nowoczesnych miar, ponieważ to niemożliwe. Wtedy np. nie było dystrybucji za pomocą internetu. Dlatego ograniczeni jesteśmy do takich narzędzi, jakie można zastosować do tyłu. Więc o ile masz rację, że Avatar osiagnął sukces w innym świecie, to jednak nie ma możliwości sprawdzenia jak poradziłoby sobie "Przeminęło z wiatrem" w analogicznej sytuacji. Można tylko przerzucić "Avatara" do przeszłości. Dlatego chcąc wejść w sprawę głębiej należy sprawdzać nie tylko same przychody, ale i ich wielkość w stosunku do całego rynku, moc nabywcza pieniądza, ilość sprzedanych biletów itd.Też piszę, że obchodzą cię tam, gdzie ci pasuje. Zgadzasz się ze mną i nawet tego nie dostrzegasz.
Bardzo łatwo wpadasz w pułapki. Napisałem jakąś stronę czy dwie temu, że wciska mi się, że mi się film podobał i że po prostu złośliwie nie chcę tego przyznać. I o to jesteś, mówisz to otwarcie. Wszystko jak w zegarku. I choć zaznaczyłem, że momentami faktycznie mi się podobało, to ogóne wrażenie mam średniawe i ostro krytykuję film za jego uproszczona, niesatysfakcjonującą fabułę i głupotki w stylu dzid przebijających owiewki. Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej, łagodziłem ton wypowiedzi podkreślając że wcale aż tak źle tego filmu nie widzę jak o nim piszę. Tak więc nie ma żadnego wyparcia, jest konsekwencja.To widać, słychać i czuć. Piszę ci to od początku i ciągle się burzysz, a później sam przyznajesz mi rację. Od początku piszę też, że to zachowanie idiotyczne, więc pewnie w duchu już to potwierdzasz, a na forumowy coming-out niedługo przyjdzie pora. Czy to nie jest klasyczne wyparcie? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że film ci się podobał, ale z niezrozumiałych dla reszty ludzkości przyczyn nie chce tego przyznać. I ty chcesz o czymkolwiek rzeczowo dyskutować z takim nastawieniem?
Nie, nie bedę. oto, co napisałem:Sam sobie zamilknij i te zabawy rodem z piaskownicy zostaw dla swoich kolegów. Klasyczny przykład trolla (tudzież polityka), który złapany za rękę mówi, że to nie jego ręka. Sens wypowiedzi jest jasny, a teraz będziesz się bronił, że nie padło dokładnie takie i takie słowo. Śmiechu warte.
A więc gdzie napisałem, że Avatar nie pobije rekordu, że powinien szczeznąć, że nie życzę sobie by pobił rekord? Napisałem, że mam nadzieje, że po kiepskiej pierwszej części następna będzie lepsza, a kolejne filmy będą mogły cieszyć się przynajmniej równym budżetem i pietyzmem wykonania. A więc chcę, żeby Avatar przełamał kolejne bariery, a nawet te, które sam mu narzuciłem, bo w ten sposób kino SF będzie jeszcze ważniejsze z pożytkiem dla wszystkich. A że gorzej być nie może-to może być tylko lepiej i dlatego kibicuję Avatarowi.Licząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.
Anyway-nieźle daje Avcio czadu, pruje do przodu jak mały parowozik i pewnie nawet te poprawione rankingi będzie mógł pobić. Może dzięki temu sequel nie będzie taki średniawy jak pierwsza cześć (a patrząc na pierwszą wersję scenariusza to zastanawiam się, po kiego diabła Cameron ten film zrobił durniejszym niż oryginalnie zamierzał->patrz np. nóż dla mecha.). Jednego tylko się obawiam-że zamiast pomóc kinu SF, to wyniki Avatara nie daj Boże mu zaszkodzą-od teraz będą w produkcji tylko kliszowate, beznadziejne historie polegające na montowaniu czegoś IN SPACE. no, wait... przecież już tak jest.
Gorzej więc być nie może. Tylko lepiej.
Do przodu, Avatar! (nie sądziłem, że to powiem)
A co na ten temat mówiłem jeszcze wcześniej? Spójrzmy:Anyway, jak znajdę trochę czasu to w końcu napiszę wspomnianą już recenzję. Obawiam się że Freeman et consortes trochę się zdziwią, bo choć narzekam że film za długi, wtórny, przewidywalny, bzdurkowaty i momentami nudny, to jednak przyjemność z oglądania jest-jeśli nie oczekiwać cudów.
Jak widać opinię mam stałą i nie składa się ona tylko na gromkie "nie!".Film irytuje mnie na warstwie przekazu, nudzi w warstwie fabuły, obezwładnia majstersztykiem wykonania i skala wyobraźni, rozśmiesza postaciami i dobija użyciem motywów które są bezczelnie recyklingowane w najmniej kreatywny sposób. Paradoksalnie źle się nie ogląda, tylko ta długość dobija. Gdyby skompresować i zrobić powiedzmy 100 minut to oceniałbym lepiej, a tak to [beeep] po wyjściu z kina boli i oczy wysychają. Wszystko tam to pretekst dla fejerwerku i to denerwuje. Powtarzalność rozwiązań, nieustanne poczucie "to już gdzieś było" oraz łopatologiczność sprawiają, że nie jestem w stanie Avatara w żaden sposób polubić, docenić czy szanować. Wspaniałe pomysły są wymieszane z totalnym łajnem, stymulujące bodźce są zaraz przytłaczane banałem i tak w kółko
Mam nadzieję, że to wyjaśnia kwestię.Nie ogarniam tego jarania się tym filmem nawet jako czystej baji i rozrywki (odstawiłem wszystkie zastrzeżenia na bok i powiedziałem sobie: chromolę to, idę się dobrze bawić. Jak kilka milionów ludzi potrafi, to i ja!). Niestety nie pomogło, bo fabułą jest przewidywalna (chodzi mi o mikro fabułę czyli-OK wiem co się stanie, ale nie wiem jak i w tym witz), widowiskowość taka sobie a przekaz irytujący aż do bólu, choć graficy i goście od concept arts widać że się nieźle bawili, fajnie się wiele rzeczy prezentuje.
Niestety bardziej kibicowałem Quaritchowi, bo główny bohater mnie wnerwiał swoją bezpłciowością i ogólnym brakiem sensu (jak można pozwolić by poboczny charakter ukradł show? Przecież to klęska...). I to by było na tyle co się w moim spojrzeniu zmieniło.
Nie kolego, napisałeś to tak jakby w 1997 roku tempo życia było wolniejsze, jakby to co najmniej XIX wiek był. Sprzeciwiłem się używaniu tego zwrotu i tego typu myślenia o niedawnej przeszłości. Nie odnosiłem się w żaden sposób do komercjalizacji e-przestrzeni. Po prostu to lekka przesada jak pisze się o czymś co było dekadę temu per "wolne życie". Co, pory roku je dyktowały i wszyscy czekali aż coś z ziemi wyrośnie?Oczywiście, bo takich rzeczy jak filmy na iPodach i netowe wypożyczalnie filmów nie widzisz ani ich znaczenia nie rozumiesz.
Fajnie. No to ja też rzucę cytatem:Znowu to samo. Znów muszę ci cytować twoje własne słowa:
...
Najbardziej kasowe filmY. Napisałem o nich kilka słów. A ty wyskakujesz z jednym Titanikiem i szczerzysz zęby. Zabawne, bo zapewne nawet nie wiesz, dlaczego.
Są dwa filmY. I do nich się odniosłem, ale są jeszcze np. choćby Star Wars (na dzisiejsze pieniądze: 2,769 miliarda). Przelotem wspomniałem. A dlaczego się nie rozwodziłem?Po 60 dniach na kącie $2,351,605,000 i obecny 9 tydzień duży wzrost dochodów (podobnie zresztą jak Titanic)
Co prawda do Przeminęło z Wiatrem 3,1 mld $ czy Titanic 3,0 mld $ trochę brakuję ale jest szansa że dociągnie.
Do tego potrzebne będzie chyba zbliżenie się do rekordu ET 44 tygodni w Top 10.
No więc wybrałem Titanica, by nie można było powiedzieć, że "Przeminęło z wiatrem" to jakaś przesada, bo to było zbyt dawno temu.A tu już tak fajnie nie wypunktowałeś różnych powodów, np. tego, że "najbardziej kasowe filmy" grano w kinach jilion lat i to w czasach, gdzie film można było tylko w kinie zobaczyć, ani gór i stosów innych zależności Ale to zrozumiałe, w końcu to był argument anty-avatarowy
Miałem wtedy naście lat, box office były publikowane, można było sobie zajrzeć w internecie i nie, nigdy mnie to nie podniecało nawet jeśli film lubiłem. I to zostało mi do dzisiaj. Tak więc kiepsko, nie wyszło ci.Wyjątkowo głupie to są twoje psychoanalizy. Będąc dzieckiem nie podniecałeś się zarobkami Star Wars, zapewne nawet nie zdając sobie z nich sprawy ani z istnienia czegoś takiego jak box office? Ojej, no niesamowite po prostu! Argument po prostu zabójczy.
Czyżbyś nie pamiętał, o czym była mowa? Więc przypomnę: chodziło o to, dlaczego nie można uznać, że w Avatarze coś się stało,że panspermia jest faktem i dlaczego u licha upieram się że np. teoria wzięta ze Star Treka, mimo oczywistej jej bzdurności jest tutaj lepsza. No więc wyjaśniłem, jak to widzę. Że Avatar wyjaśnienia nie daje, więc w domyśle zostawia wszystko tak, jak jest. Nie prezentuje swojego wytłumaczenia. A np. ST już tak. Tak więc krytyce poddać można tylko wytłumaczenie w konfrontacji z rzeczywistością, i przypomina to dyskusję czy FTL m sens czy nie. No nie-ale w danej historii już tak i tam działa i autor to zaznaczył. Powiedział, że kiedyś uważano, że to niemożliwe, ale odkryto coś, co sprawiło że zmieniono zdanie i teraz mają FTL. W Avatarze nie zaznaczono nic o Panspermii, więc pozostaje zagwozdka, jak to pogodzić z wiedzą naukową, która temu przeczy.Z tobą naprawdę jest coś nie tak. Tym bardziej, jeśli naprawdę szczerze wierzysz w to, co piszesz. Przerażające, do czego posuną się ludzie, byle tylko "udowodnić" własną "rację".
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |17:23|
Napisano 16.02.2010 - |18:15|
Użytkownik Quendi edytował ten post 16.02.2010 - |18:24|
Napisano 16.02.2010 - |19:28|
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |20:03|
Napisano 23.02.2010 - |13:42|
Napisano 23.02.2010 - |14:58|
Jeśli chodzi o gatunek, nazywanie AVATAR'a filmem SF to wg mnie spore nadużycie - to po prostu jest opowieść/baśń przygodowa i tyle.
Napisano 23.02.2010 - |15:39|
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 23.02.2010 - |15:40|
Napisano 01.03.2010 - |10:12|
Już słyszę wrzask prawdziwych fanów sf (czytaj maniaków), którzy za określenie Avatara mianem "mocnego SF" byliby gotowi zabić...
Avatar to dla mnie mocne SF, motyw spotkania z obcą cywilizacją i próba ich zrozumienia to był częśty motyw SF w literaturze lat 60-tych.
Napisano 16.03.2010 - |20:29|
Napisano 21.03.2010 - |01:05|
Użytkownik xetnoinu edytował ten post 21.03.2010 - |01:17|
Napisano 03.09.2010 - |00:16|
Napisano 03.09.2010 - |20:59|
Użytkownik Dinsdale edytował ten post 03.09.2010 - |21:02|
Napisano 03.09.2010 - |23:01|
Użytkownik Sakramentos edytował ten post 03.09.2010 - |23:12|
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych