Skocz do zawartości

Zdjęcie

Avatar (2009)


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
208 odpowiedzi w tym temacie

#181 biku1

biku1

    BSG FREAK

  • Moderator
  • 6 528 postów
  • MiastoSZCZECIN

Napisano 15.02.2010 - |23:14|

czy Titanic 3,0 mld $ trochę brakuję ale jest szansa że dociągnie.

Tyle, że zdaje Titanicowi i tak zajęło to o wiele więcej czasu osiągnięcie takiej kwoty niż Avatarowi w te 9 tygodni.
Więc patrząc pod tym względem to radzi sobie doskonale.

Głupiec narzeka na ciemność , mędrzec zapala świecę.
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu .

RIP BSG, Caprica
RIP Farscape
RIP Babylon 5
RIP SG-1, SG-A, SG-U
RIP SAAB, Firefly
RIP ST: TOS, TNG, DS9, VOY, ENT

#182 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.02.2010 - |00:26|

1. Różnica inflacji jest większa
2. Różnica w wielkości ekonomii jest znaczniejsza
3. Bilety Avatara są droższe niż inne
4. W zyski wliczane są nie tylko same bilety z tego co wiem.
5 Zaje@cie mnie obchodzą opinie ludzi którzy nazywają mnie trollem.

Licząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.
Anyway-nieźle daje Avcio czadu, pruje do przodu jak mały parowozik i pewnie nawet te poprawione rankingi będzie mógł pobić. Może dzięki temu sequel nie będzie taki średniawy jak pierwsza cześć (a patrząc na pierwszą wersję scenariusza to zastanawiam się, po kiego diabła Cameron ten film zrobił durniejszym niż oryginalnie zamierzał->patrz np. nóż dla mecha.). Jednego tylko się obawiam-że zamiast pomóc kinu SF, to wyniki Avatara nie daj Boże mu zaszkodzą-od teraz będą w produkcji tylko kliszowate, beznadziejne historie polegające na montowaniu czegoś IN SPACE. no, wait... przecież już tak jest.
Gorzej więc być nie może. Tylko lepiej.
Do przodu, Avatar! (nie sądziłem, że to powiem)
  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#183 Freeman2501

Freeman2501

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 103 postów

Napisano 16.02.2010 - |00:38|

O kurczaki, zaglądam niejako przelotem, patrzę, a tu nadal niektórzy walczą z ciężkim stanem wyparcia :D

1. Różnica inflacji jest większa
2. Różnica w wielkości ekonomii jest znaczniejsza

A cóż to oznacza w ogóle? :)

3. Bilety Avatara są droższe niż inne

Nope, są w takiej samej cenie jak inne filmy puszczane w 3D (w wersji 3D) i 2D (w wersji 2D). Zresztą na Takiego Titanica też były droższe bilety (tylko dlatego, że "film jest długi") i jakoś nikt tak strasznie nie protestował ani już tego nie pamięta, no ale Titanic to nie Avatar przecież:)

4. W zyski wliczane są nie tylko same bilety z tego co wiem.

A co jeszcze?

Licząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.

A tu już tak fajnie nie wypunktowałeś różnych powodów, np. tego, że "najbardziej kasowe filmy" grano w kinach jilion lat i to w czasach, gdzie film można było tylko w kinie zobaczyć, ani gór i stosów innych zależności:) Ale to zrozumiałe, w końcu to był argument anty-avatarowy :D
  • 0

#184 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.02.2010 - |01:38|

A cóż to oznacza w ogóle?

1. oznacza to, że nawet jeśli weźmiemy poprawkę na inflację, to wciąż nie ma przebitki (poza tym jest jeszcze problem jaki jest brany wskaźnik inflacyjny, ale kij z tym)
2. Oznacza to, że stosunek wielkość ekonomii danego kraju (w domyśle: USA)/i/lub/świata do wielkości zysków z filmu jest większy w przypadku starszych blockbusterów, jak np. Star Wars z 1977 roku

3. Bilety Avatara są droższe niż inne

Nope, są w takiej samej cenie jak inne filmy puszczane w 3D (w wersji 3D) i 2D (w wersji 2D). Zresztą na Takiego Titanica też były droższe bilety (tylko dlatego, że "film jest długi") i jakoś nikt tak strasznie nie protestował ani już tego nie pamięta,

Bilety na Avatara są droższe od normalnych dzisiaj, są też drożesze od biletów Titanica-biorąc pod uwagę inflację. Z tego co się orientuje to za Avatara płaci się jakieś 15 dolców, a za Titanica było chyba 8, choć niektórzy podają, że mniej. (kalkulator online inflacji podaje wskaźnik 1.34. tak wiec bilet Titanica za 8, no powiedzmy-9 dolarów kosztuje (chociaż ponoć było 7, ale już pójdźmy po wysokiej liczbie) na dzisiejsze 12 dolarów. To różnica do Avatara 25%, wiec uczciwie byłoby obniżyć wynik nowego filmu Camerona o tyle, żeby przebitka na cenie biletu nie zakłócała za nadto obrazu)
Więcej charówy więc było, nawet jeśli wziąć poprawke na inflację.

4. W zyski wliczane są nie tylko same bilety z tego co wiem.

A co jeszcze?

Np. gra komputerowa? i pierdylion innych rzeczy? standardowa procedura.
Ostatnim razem jak sprawdzałem to z biletów jeszcze 2 miliardów nie było.

Licząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.

A tu już tak fajnie nie wypunktowałeś różnych powodów, np. tego, że "najbardziej kasowe filmy" grano w kinach jilion lat i to w czasach, gdzie film można było tylko w kinie zobaczyć, ani gór i stosów innych zależności:) Ale to zrozumiałe, w końcu to był argument anty-avatarowy :D

No na pewno, Titanic to po prostu taka odległa przeszłość, żer hej. Z moich danych wynika (właśnie zczerpniętych z boxoffice mojo), że w dzisiejszych dolcach zarobił ogółem 2,412 miliarda,podczas gdy Avatar 2,351 no więc jeszcze mu nieco brakuje. A te 3 miliardy to nie wiem skąd wzieliście. Stąd mój wniosek-że dorzucił ktoś ogólne zyski, nie zaś z samego filmu.
Najlepiej zaś byłoby zobaczyć ile biletów sprzedano, nie z nich zyski, wtedy byłoby najlepsze porównanie ilościowe.
Ale jak już się czepiamy, to idąc twoją logiką Avatar żadnym osiągnięciem nie jest, nie miał bowiem żadnej konkurencji, rynek filmów leży bo teraz jest rok w którym miały wchodzić produkcje które ucierpiały ze względu na strajk scenarzystów. Poza tym żadne to osiągnięcie-takie "Star Wars" miało żałosną kampanię która jest ułamkiem kwoty wydanej na ten cel dla Avatara-150 milionów dolarów (to stąd te zaokrąglenie poprzednio przeze mnie użyte 400: 227+150=377). Tak więc pomyślmy-czy ludziom bardziej podobał się SW czy Avatar? Jak to zmierzyć? Z tego rozumowania wychodzi, że SW samo się rozreklamowało dzięki widzom. Avatar zaś jest do łbów wtłaczany.

Ale kij z tym, to blockbuster, pierwszy film całkowicie zrobiony w 3D, przeznaczony z definicji do właśnie łamania rekordów. To lokomotywa całego przemysłu 3D, więc miała łamać kolejne bariery-i zapewne, dając Avatarowi jeszcze kilka tygodni, to mu się to zapewne uda, tak więc nie ma o co kruszyć kopii.

Zauważyłbyś, że nie negowałem drogi Avatara na szczyt, tylko radziłem przystopować z tymi wyliczeniami, bo są one nieprawdziwe, pysiaczku, metodologia jest jakaś z kosmosu. No ale przecież to mówi "S" na temat świętego "A". Wtedy wielki "F" pojawia się niczym widmo i zaczyna mówić o wyparciu, samemu mając zaparcie. Srsly, ty masz coś nie tak z ta kwestią. Avatar+Sakramentos=cegłówka na główkę.

Za to ja ciągle mogę podjąć ucięte wątki, które były znacznie bardziej interesujące,jestem do dyspozycji. Ale tym razem może tak na serio i bez tego nastawienia z głupawymi emoticonkami.

EDIT: a, pardon, właśnie zobaczyłem, że mi się popląciły liczby-przestawiło mi się 3,1 za Gone with the Wind z wynikiem Avatara, tak wiec poprawka: box office faktycznie jest z biletów i zgadza się z moimi informacjami.
Tak więc unosiłem brwi w w proteście niepotrzebnie. The numbers are solid. Ale mimo to ciekawie byłoby zobaczyć ile sprzedano biletów, a nie ile na nich zarobiono (np. pomiędzy Titaniciem a Avatarem). Dla porównania Cameron vs Cameron chociażby.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |02:04|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#185 garus

garus

    Sierżant

  • Użytkownik
  • 796 postów

Napisano 16.02.2010 - |09:04|

Boszzz, a tu widzę dalej krucjata. Sakramentos - wszyscy już zrozumieli za pierwszym razem, że ci się nie podoba. Nie musisz tego powtarzać codziennie. Ja poszedłem na Avatara do kina nie obejrzawszy żadnego trailera, ani nawet plakatu na przystanku autobusowym. Poszedłem, bo mi go polecono i kropka. Reklama nie sprawia, że ktoś idzie do kina na film 2 albo nawet 3 razy.

Użytkownik garus edytował ten post 16.02.2010 - |09:05|

  • 0

Masz kolekcję seriali? Pomóż rozbudować bazę danych:

showsdb.org - baza z informacjami o scenowych wydaniach seriali

#186 Freeman2501

Freeman2501

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 103 postów

Napisano 16.02.2010 - |10:07|

Wybacz te "głupawe emoticonki", ale to jest po prostu zabawne i mnie śmieszy, nic na to nie poradzę:D

Co do punktów jeden i dwa - znów ograniczenia komunikacji niewerbalnej; nie wyczułeś ironii.

2. Oznacza to, że stosunek wielkość ekonomii danego kraju (w domyśle: USA)/i/lub/świata do wielkości zysków z filmu jest większy w przypadku starszych blockbusterów, jak np. Star Wars z 1977 roku

Stary, weź to sobie przeczytaj na głos. To już jest choroba.

Ja za bilety na Avatara płaciłem tyle, co za inne filmy i ta tendencja jest stała. A to, że większość ogląda film w wersji 3D, na którą bilety są droższe niż w przypadku wersji 2D, to a)nie ma tu nic do rzeczy (bo ludzie mają wybór i robią to z własnej woli) i b)logiczne.

uczciwie byłoby obniżyć wynik nowego filmu Camerona o tyle, żeby przebitka na cenie biletu nie zakłócała za nadto obrazu)

Ty chyba sobie jaja robisz. Film zarobił tyle ile zarobił i nikt normalny żadnych "uczciwych obniżań" robić nie będzie, bo to idiotyzm. I jak zwykle tylko argumentacja w jedną stronę. Czepiasz się tej inflacji, wyliczasz słupki, ale innych uwarunkowań już (normalka) nie dostrzegasz. Tego, że Titanic zebrał swoją kasę i widzów przez niemal rok grania w kinach (w tym z powtórkami za grosze), w czasach z dużo mniejszym piractwem internetowym, w ogóle w "wolniej żyjącym" świecie itd. itp. - już oczywiście nie. Tego, że Avatar pobił go finansowo (i pobije razem z tą twoją świętą inflacją) zaledwie w kilka tygodni - oczywiście nie. I można by tak długo, tylko po co, skoro i tak nic z tego nie trafi.

Np. gra komputerowa? i pierdylion innych rzeczy? standardowa procedura.

W podawanej zarobionej sumie??? Standardowa procedura? To coś nowego. Aż dziwne, że np. przy Star Warsach nie stoi na mojo gazillion dolarów.

Ostatnim razem jak sprawdzałem to z biletów jeszcze 2 miliardów nie było.

To chyba dawno sprawdzałeś.

No na pewno, Titanic to po prostu taka odległa przeszłość, żer hej. Z moich danych wynika (właśnie zczerpniętych z boxoffice mojo), że w dzisiejszych dolcach zarobił ogółem 2,412 miliarda,podczas gdy Avatar 2,351 no więc jeszcze mu nieco brakuje. A te 3 miliardy to nie wiem skąd wzieliście. Stąd mój wniosek-że dorzucił ktoś ogólne zyski, nie zaś z samego filmu.

Rzuciłem pobieżnie (więc mogłem coś przeoczyć) okiem na poprzednie posty, nigdzie nie widziałem, żeby ktoś podał, iż Avatar zarobił 3 mld. To raz.
Dwa: między Titanikiem a Avatarem jest, wg twoich obliczeń, 61 mln dolarów różnicy (przy pełnych kwotach blisko 2,5 mld, przypominam), czyli kwota do zarobienia w tydzień czasu, a ty nadal piszesz, że "jeszcze mu nieco brakuje" tonem zwycięzcy. Byś się już nie ośmieszał.
Trzy: aha, czyli te "najbardziej kasowe filmy" to dla ciebie tylko Titanic.

Najlepiej zaś byłoby zobaczyć ile biletów sprzedano, nie z nich zyski, wtedy byłoby najlepsze porównanie ilościowe.

Oczywiście, że najlepiej, w końcu to już ostatnia anty-avatarowa brzytwa, której można się chwycić (stąd też krzyki, że ta jest najważniejsza z najważniejszych). Przy innych filmach nikomu to nie przeszkadzało, ale - rzecz jasna - nie nazywały się Avatar. Zabawne, że gdyby chodziło o jakiś film, który ci się podobał, to nawet by ci do głowy nie przyszło sprawdzić liczbę biletów, tylko z bananem na twarzy rozgłaszałbyś, ile to już zarobił kasy.

Ale jak już się czepiamy, to idąc twoją logiką Avatar żadnym osiągnięciem nie jest, nie miał bowiem żadnej konkurencji, rynek filmów leży bo teraz jest rok w którym miały wchodzić produkcje które ucierpiały ze względu na strajk scenarzystów. Poza tym żadne to osiągnięcie-takie "Star Wars" miało żałosną kampanię która jest ułamkiem kwoty wydanej na ten cel dla Avatara-150 milionów dolarów (to stąd te zaokrąglenie poprzednio przeze mnie użyte 400: 227+150=377). Tak więc pomyślmy-czy ludziom bardziej podobał się SW czy Avatar? Jak to zmierzyć? Z tego rozumowania wychodzi, że SW samo się rozreklamowało dzięki widzom. Avatar zaś jest do łbów wtłaczany.


Przepraszam, ale to są jakieś brednie. Nie wiem, jaką logiką szedłeś, ale na pewno nie moją. Jaki brak konkurencji? Jaki leżący rynek filmów (w rekordowym roku, he he)? Poza tym Avatar już od ośmiu tygodni jedzie na opinii widzów, a nie reklamie, i nie jest do łbów wtłaczany, chyba że tobie wtłoczyły go te dwa spoty w tv i plakat na przystanku. Inne filmy też wydawały tyle albo i więcej na reklamę, a jakoś żaden takiego sukcesu nie odniósł.

Ale kij z tym, to blockbuster, pierwszy film całkowicie zrobiony w 3D, przeznaczony z definicji do właśnie łamania rekordów. To lokomotywa całego przemysłu 3D, więc miała łamać kolejne bariery-i zapewne, dając Avatarowi jeszcze kilka tygodni, to mu się to zapewne uda, tak więc nie ma o co kruszyć kopii.

Niestety nic by z tej lokomotywy nie było, gdyby się ludziom film nie podobał.

Zauważyłbyś, że nie negowałem drogi Avatara na szczyt, tylko radziłem przystopować z tymi wyliczeniami, bo są one nieprawdziwe, pysiaczku, metodologia jest jakaś z kosmosu. No ale przecież to mówi "S" na temat świętego "A". Wtedy wielki "F" pojawia się niczym widmo i zaczyna mówić o wyparciu, samemu mając zaparcie. Srsly, ty masz coś nie tak z ta kwestią. Avatar+Sakramentos=cegłówka na główkę.

Wyliczenia i szacunki są jak najbardziej prawdziwe. To, że ty sobie dobierasz argumenty tylko tam, gdzie ci pasuje i np robisz widły z 61 mln dolarów, to już twój problem (poważny). Ja nie mam z tym filmem żadnego problemu, natomiast jeśli ktoś, komu się film nie podobał czuje potrzebę ciągłego podkreślania i przypominania tego faktu oraz szukania coraz to nowych sposobów udowodnienia tego sobie i innym... No cóż.

Za to ja ciągle mogę podjąć ucięte wątki, które były znacznie bardziej interesujące,jestem do dyspozycji.

Miałeś już szansę podjąć np. wątek "ustalania własnego porządku logicznego", do czego mają prawo wszystkie filmy poza Avatarem, ale (no kto by się spodziewał!) o nim "zapomniałeś". A teraz to mnie się już nie chce, poza tym - z całym szacunkiem - widzę, że nie będzie to nic szczególnie "interesującego". Na zakończenie dodam - zastanów się, co ty wyprawiasz. To jest tylko film, w dodatku nie pierwszy i nie ostatni, który nie podobał się tobie, a podobał innym.

Użytkownik Freeman2501 edytował ten post 16.02.2010 - |10:09|

  • 0

#187 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.02.2010 - |12:17|

Stary, weź to sobie przeczytaj na głos. To już jest choroba.

Nie, to jest bardzo proste: blockbuster z dawnych czasów był czymś większym w stosunku do wielkości ekonomii-a już na pewno rynku filmowego- niż dzisiaj. To logiczne.

Ja za bilety na Avatara płaciłem tyle, co za inne filmy i ta tendencja jest stała. A to, że większość ogląda film w wersji 3D, na którą bilety są droższe niż w przypadku wersji 2D, to a)nie ma tu nic do rzeczy (bo ludzie mają wybór i robią to z własnej woli) i b)logiczne.

Ale nie o to chodzi czy robią to z własnej woli. Jeśli produkt A sprzedaje się za 1 złoty, a produkt B za 10, to jeśli produkt B będzie miał z sprzedaży 100 złotych a produkt A 80 to oznacza to, że pierwszy na taki wynik musiał pracować dłużej i ciężej niż B. To proste i ja tylko o tym przypominam. Razem z inflacją, różnica w wielkości gospodarek i rynków daje ci to odpowiedź, dlaczego inne filmy musiały zarabiać rok czy dłużej na taki wynik. Obraz jest dzięki temu pełniejszy. Czy to oznacza, że Avatar ssie? Well, nie. Jest mu tylko trochę łatwiej.

I jak zwykle tylko argumentacja w jedną stronę. Czepiasz się tej inflacji, wyliczasz słupki, ale innych uwarunkowań już (normalka) nie dostrzegasz.

Dobra, tu utnę, bo wystarczy jedna odpowiedź: otóż obchodzą mnie uwarunkowania innych filmów o tyle o ile, proste stwierdzenie: trochę inaczej to wyglądało. Największą moją rezerwacją jest właśnie różnica w cenie biletu, tak więc sukces kasowy nie jest do końca takiej natury jak się wydaje. I tyle. I nie, nigdzie nie napisałem że Avatar nie jest czy nie będzie blockbusterem. Nie mam mu tego za złe, a wręcz kibicuję bo oznacza to więcej produkcji SF-w tym w 3D. Co resztą jest w pierwszym poście.

Co ja widzę czytając twoje wypowiedź, to po prostu zwykłe zacietrzewienie. Tak, nie podobał mi się Avatar i nie mogę tego przeżyć-zgoda. Bo faktycznie nie mogę (od teraz wystarczy rzucić "Avatar" i Sakramentos będzie łapał się za prawe ucho, lewe ucho i odprawiał jakieś dziwne gusła, by odpędzić zły urok). Ale nie odmawiam mu ani tego że może się podobać (hell, mi się momentami podobał-też wspomniałem wcześniej. Scena Quartich vs Jake-mimo kretyńskości noża, teh fackness całej sceny poraża i po prostu jest świetna), ani tego, że zarabia pieniądze. Jeśli jesteś w stanie wskazać moją wypowiedź która przeczy temu stwierdzeniu to proszę bardzo, z przyjemnością wyjaśnię nieporozumienie, a jeśli nie-to po prostu zamilknij.

Co do 3 miliardów, to jakbyś naprawdę czytał to co ktoś inny pisze, to byś widział że popełniłem błąd. Sam o tym napisałem.
Walka z wyparciem? Cóż za prorocze słowa.

w ogóle w "wolniej żyjącym" świecie itd. itp. - już oczywiście nie.

Takie banialuki to proszę nie tutaj.

Trzy: aha, czyli te "najbardziej kasowe filmy" to dla ciebie tylko Titanic.

Widzisz, ponownie zatrudniasz te same kiepskiej jakości chwyty-otóż nie, tak jak w poprzedniej dyskusji wytworzyłeś jakąś płaszczyznę oczekiwania, tak robisz i tutaj, a ja na nią wchodzę, spełniając te oczekiwania. Kazałeś w poprzednim poście nie podawać przykładów filmów, które będą z epoki kamienia, gdy realia były tak odmienne, że jakiekolwiek porównanie ilościowe w sprzedaży biletów nieco traci sens. No więc wziąłem Titanica, inny film Camerona sprzed 10 lat. Proste.

Zabawne, że gdyby chodziło o jakiś film, który ci się podobał, to nawet by ci do głowy nie przyszło sprawdzić liczbę biletów, tylko z bananem na twarzy rozgłaszałbyś, ile to już zarobił kasy.

Wyjątkowo głupi i prymitywny masz pogląd na sprawę. Moje słowa może będą tutaj wrzucone jak w bezdenna studnie i nie zrobią wrażenia, ale śpieszę zapewnić, że nigdy się tym nie podniecałem. Nawet będąc dzieckiem i oglądając np. Star Wars. Rajcowanie się ilością zarobionej kasy jest bez sensu. Raz-to nie twoja kasa. Dwa-to syndrom dresiarski. Konieczność przyłatania się do jakiejś grupy, która dominuje nad inną, wygrywa. No, podobał ci się film który zarobił miliardy dolarów-świetnie, tak jak milionom innych ludzi. Jesteście potęga, możecie założyć własną partię i rozwalić każdą grupę szalikowców. A już na pewno tych, którym film się nie podobał ( a i tak złożyli się na jego wynik kasowy). Rozpiera cię duma-i bardzo dobrze, przynajmniej masz jakąś radostkę. Tylko co to ma do rzeczy?

Niestety nic by z tej lokomotywy nie było, gdyby się ludziom film nie podobał.

Jestem żywym dowodem, że to nieprawda. Mnie się nie podobał. A za bilet zapłaciłem.

Miałeś już szansę podjąć np. wątek "ustalania własnego porządku logicznego", do czego mają prawo wszystkie filmy poza Avatarem, ale (no kto by się spodziewał!) o nim "zapomniałeś".

Nie, nie zapomniałem. Skoro tak ci to doskwiera, to proszę bardzo: Avatar nie wytwarza własnej logiki rzeczywistości poza tym, co widać na ekranie. Nikt nie powiedział tam "życie na Pandorze udowadnia, że teoria naturalnej panspermii jakoś działa. Poza tym w układzie Alfa Centauri i słonecznym znaleźliśmy te same cząsteczki chemiczne, będące cegiełkami życia. To dowód, że ta teoria jest prawdziwa". Nie, nic takiego nie było. Nie było stworzenia własnej logiki, wytłumaczenia czegoś. A wiec zdano się na to, co jest w rzeczywistości. A rzeczywistość twierdzi, że to wg. naszej wiedzy kompletnie niemożliwe. Proste.
Ale Avatar nie lubi wyjaśnień. W całym filmie nie pada nawet jedno wyjaśnienie, do czego słuzy unobtanium-powód dla całej fabuły...

Co do zaś opinii widzów i okolicy tego argumentu: tak, rok jest rekordowy. Avatar temu rekordowi pomógł, ale w istocie nie miał konkurencji (jakiś inny wielkobudżetowy, rozreklamowany film mu towarzyszył?). Filmy, które miały w tym roku wejść na ekrany są często poopoźniane przez strajk. Tak więc kryzys nie tyczy się strony ekonomicznej-bo jak widać ludzie nadal lubią filmy-tylko ilościowej. Jest mniej tytułów niż powinno być-jest mniejsza konkurencja. A co do reklamy-OK, ale zapominasz, że Avatar stał się już zjawiskiem popkultuorwym. np. ja od początku wiedziałem, że mi się nie spodoba. Ale mimo to poszedłem, by zobaczyć, o co chodzi w czymś, za czym szaleje taka ilość ludzi. Tak więc czy się podoba czy nie-idzie się do kina. A jak się spodoba-to więcej niż raz. Co zresztą jest normą w głośnych produkcjach (ale nie, nie mam zamiaru na tej podstawie udowadniać, że Avatarowi nie należy się pierwsze miejsce w blockbusterach historii, ftw)

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |12:26|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#188 Freeman2501

Freeman2501

    Starszy szeregowy

  • Użytkownik
  • 103 postów

Napisano 16.02.2010 - |12:51|

Nie, to jest bardzo proste: blockbuster z dawnych czasów był czymś większym w stosunku do wielkości ekonomii-a już na pewno rynku filmowego- niż dzisiaj. To logiczne.

No, ale co z tego wynika? Wyręczę cię i sam odpowiem: nic.

Ale nie o to chodzi czy robią to z własnej woli.

Chodzi o to czy robią to z własnej woli przy takiej skali, jaką już osiągnął Avatar. Bilety drożały cały czas, a bardzo niedawno temu taki np. Dark Knight, z kampanią reklamową dużo większą niż Avatar, zebrał łącznie miliard w ciągu dziesięciu miesięcy. Nawet mimo tego, że bilety 3D są droższe o czymś to świadczy. Ale nie widzisz, o czym, a mnie to nie obchodzi w gruncie rzeczy. Licz sobie te inflacje, skoro taką przyjemność ci to sprawia. Dla mnie to bez sensu, bo inflacja nie dotyczy tylko ceny biletów kinowych. Zdrożał również chleb, benzyna i wszystko inne. Ale śmiało, ciesz się.

Dobra, tu utnę, bo wystarczy jedna odpowiedź: otóż obchodzą mnie uwarunkowania innych filmów o tyle o ile, proste stwierdzenie: trochę inaczej to wyglądało.

Też piszę, że obchodzą cię tam, gdzie ci pasuje. Zgadzasz się ze mną i nawet tego nie dostrzegasz.

Co ja widzę czytając twoje wypowiedź, to po prostu zwykłe zacietrzewienie.

O mój Boże, to co ty w takim razie robisz? Tak czy owak to nie zacietrzewienie, raczej - powiem wprost - irytacja głupotą. Zapewne myślisz podobnie. Tak bywa.

Tak, nie podobał mi się Avatar i nie mogę tego przeżyć-zgoda. Bo faktycznie nie mogę


To widać, słychać i czuć. Piszę ci to od początku i ciągle się burzysz, a później sam przyznajesz mi rację. Od początku piszę też, że to zachowanie idiotyczne, więc pewnie w duchu już to potwierdzasz, a na forumowy coming-out niedługo przyjdzie pora. Czy to nie jest klasyczne wyparcie? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że film ci się podobał, ale z niezrozumiałych dla reszty ludzkości przyczyn nie chce tego przyznać. I ty chcesz o czymkolwiek rzeczowo dyskutować z takim nastawieniem?

Ale nie odmawiam mu ani tego że może się podobać (hell, mi się momentami podobał-też wspomniałem wcześniej. Scena Quartich vs Jake-mimo kretyńskości noża, teh fackness całej sceny poraża i po prostu jest świetna), ani tego, że zarabia pieniądze. Jeśli jesteś w stanie wskazać moją wypowiedź która przeczy temu stwierdzeniu to proszę bardzo, z przyjemnością wyjaśnię nieporozumienie, a jeśli nie-to po prostu zamilknij.

Sam sobie zamilknij i te zabawy rodem z piaskownicy zostaw dla swoich kolegów. Klasyczny przykład trolla (tudzież polityka), który złapany za rękę mówi, że to nie jego ręka. Sens wypowiedzi jest jasny, a teraz będziesz się bronił, że nie padło dokładnie takie i takie słowo. Śmiechu warte.

Walka z wyparciem? Cóż za prorocze słowa.

No nie? Sam się przyznałeś w ostatnim poście.


Takie banialuki to proszę nie tutaj.

Oczywiście, bo takich rzeczy jak filmy na iPodach i netowe wypożyczalnie filmów nie widzisz ani ich znaczenia nie rozumiesz.

Widzisz, ponownie zatrudniasz te same kiepskiej jakości chwyty-otóż nie, tak jak w poprzedniej dyskusji wytworzyłeś jakąś płaszczyznę oczekiwania, tak robisz i tutaj, a ja na nią wchodzę, spełniając te oczekiwania. Kazałeś w poprzednim poście nie podawać przykładów filmów, które będą z epoki kamienia, gdy realia były tak odmienne, że jakiekolwiek porównanie ilościowe w sprzedaży biletów nieco traci sens. No więc wziąłem Titanica, inny film Camerona sprzed 10 lat. Proste.


Znowu to samo. Znów muszę ci cytować twoje własne słowa:

najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite

Najbardziej kasowe filmY. Napisałem o nich kilka słów. A ty wyskakujesz z jednym Titanikiem i szczerzysz zęby. Zabawne, bo zapewne nawet nie wiesz, dlaczego.

Wyjątkowo głupi i prymitywny masz pogląd na sprawę. Moje słowa może będą tutaj wrzucone jak w bezdenna studnie i nie zrobią wrażenia, ale śpieszę zapewnić, że nigdy się tym nie podniecałem. Nawet będąc dzieckiem i oglądając np. Star Wars. Rajcowanie się ilością zarobionej kasy jest bez sensu. Raz-to nie twoja kasa. Dwa-to syndrom dresiarski. Konieczność przyłatania się do jakiejś grupy, która dominuje nad inną, wygrywa. No, podobał ci się film który zarobił miliardy dolarów-świetnie, tak jak milionom innych ludzi. Jesteście potęga, możecie założyć własną partię i rozwalić każdą grupę szalikowców. A już na pewno tych, którym film się nie podobał ( a i tak złożyli się na jego wynik kasowy). Rozpiera cię duma-i bardzo dobrze, przynajmniej masz jakąś radostkę. Tylko co to ma do rzeczy?


Wyjątkowo głupie to są twoje psychoanalizy. Będąc dzieckiem nie podniecałeś się zarobkami Star Wars, zapewne nawet nie zdając sobie z nich sprawy ani z istnienia czegoś takiego jak box office? Ojej, no niesamowite po prostu! Argument po prostu zabójczy.
A ja się cieszę z wysokich zarobków filmu, który lubię, bo daje to szansę na jego kontynuację, a poza tym lubię oglądać, jak się męczą wszelkiej maści internetowi idioci i hejterzy. Twoje teorie o społecznej naturze człowieka w tej kwestii można tylko zbyć pobłażliwym uśmiechem. Chyba że sam czujesz się odrzucony i stąd te frustracje.
A choćbym i miał radostkę, to lepsze to, niż ciągłe rzyganie żółcią i wmawianie sobie czegoś na siłę, jak to robią niektórzy.

Jestem żywym dowodem, że to nieprawda. Mnie się nie podobał. A za bilet zapłaciłem.

Jesteś żywym dowodem, ale czego innego. I co, może myślisz, że takich jak ty jest więcej niż tych, którym się film podobał? Muszę cię zmartwić, wszystko wskazuje na to, że nawet do granicy błędu statystycznego nie dobijacie. Możesz czuć się elitarny.

Nie, nie zapomniałem. Skoro tak ci to doskwiera, to proszę bardzo: Avatar nie wytwarza własnej logiki rzeczywistości poza tym, co widać na ekranie.


Z tobą naprawdę jest coś nie tak. Tym bardziej, jeśli naprawdę szczerze wierzysz w to, co piszesz. Przerażające, do czego posuną się ludzie, byle tylko "udowodnić" własną "rację".

Żegnam, mam nadzieję, że kiedyś ci przejdzie, może jeszcze obejrzysz jakiś fajny film.

Użytkownik Freeman2501 edytował ten post 16.02.2010 - |13:09|

  • 0

#189 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.02.2010 - |17:11|

No, ale co z tego wynika? Wyręczę cię i sam odpowiem: nic.

Otóż trochę wynika. Jeśli rozpatrujemy rzecz w ten sposób, to jest oczywiste, że wynik blockbusterów z dawnych lat robi większe wrażenie. To kolejna prosta logika. Jeśli kiedyś cała ekonomia miała na przykład rozmiar dajmy na to miliarda dolarów a film zarobił sto milionów to jest to wynik donieślejszy niż na przykład dziesięć miliardów zysku z filmu przy ekonomii o rozmiarach tysiąca miliardów. Dlatego wielkość blockbsutera np. "przeminęło z wiatrem" nijak ma się do "Avatara".

Tak, to prawda że teraz można film ściągnąć, obejrzeć na różne sposoby i przez różne media-to wszystko sprawia, że osiąganie tak wielkich wpływów w starych kategoriach jest cięższe. To wszystko się zgadza. Ale nas nie obchodzi tak naprawdę wypełnianie tabelek, tylko bicie rekordu. Tak więc gdy ktoś mówi "Avatar jest najbardziej kasowym filmem wszechczasów" mówię "zgoda, ale zobacz, jeśli spojrzeć na to tak a tak, to jeszcze tak nie jest".

Nawet mimo tego, że bilety 3D są droższe o czymś to świadczy. Ale nie widzisz, o czym, a mnie to nie obchodzi w gruncie rzeczy. Licz sobie te inflacje, skoro taką przyjemność ci to sprawia. Dla mnie to bez sensu, bo inflacja nie dotyczy tylko ceny biletów kinowych. Zdrożał również chleb, benzyna i wszystko inne. Ale śmiało, ciesz się.

A więc pierwsza poruszona sprawa: owszem, świadczy to o tym że pomimo że są droższe, ludzie są skłonni je kupić-i to niejeden raz. Ale ile w tym samego sukcesu filmu, a ile świadomości pierwszej produkcji 3D z prawdziwego zdarzenia? ile w tym wpływu popkulturowego a ile samego docenienia filmu? Jest to nie do określenia (oceniając po samych wypowiedziach nt. filmu można tylko stwierdzić, że większość film polubiła. A większość oznacza wszystko od 51 do 99 procent), ale zapominanie o tym prowadzi do zaburzenia obrazu.

Po drugie-twoja wypowiedź o inflacji nie jest najlepsza. Nikt nie oblicza inflacji biletów kinowych. Ten wskaźnik jest obliczany dla gamy produktów, np. za pomocą CPI. Czasami pewne produkty mają wyższą inflację niż inne i na odwrót. Akurat jeśli chodzi o blockbustery to nikt się nie zajmował liczeniem inflacji cen oferty kinowej, tylko wrzucono do kalkulatora wskaźnik ogólny podawany np. przez FED. I to, co mówisz jest dziwne, bo robią to wszystkie box office, więc de facto uznałeś że i one podniecają się inflacją i nie ma to nic do rzeczy.

Pomiędzy Titaniciem a dniem dzisiejszym ekonomia światowa mniej więcej się podwoiła, podczas gdy jeden dolar z 1997 to dzisiaj 1,34 dol. Rynek się powiększył bardziej niż inflacja, stąd wpływ Avatara-mimo że wielki-nie do końca przekłada się na to, jaki wpływ miał Titanic (trzymam się tego przykładu by być konsekwentnym)

Też piszę, że obchodzą cię tam, gdzie ci pasuje. Zgadzasz się ze mną i nawet tego nie dostrzegasz.

Dostrzegam, ale popełniasz błąd metodologiczny: nie da się rozpatrywać sukcesu np. "Przeminęło z wiatrem" za pomocą nowoczesnych miar, ponieważ to niemożliwe. Wtedy np. nie było dystrybucji za pomocą internetu. Dlatego ograniczeni jesteśmy do takich narzędzi, jakie można zastosować do tyłu. Więc o ile masz rację, że Avatar osiagnął sukces w innym świecie, to jednak nie ma możliwości sprawdzenia jak poradziłoby sobie "Przeminęło z wiatrem" w analogicznej sytuacji. Można tylko przerzucić "Avatara" do przeszłości. Dlatego chcąc wejść w sprawę głębiej należy sprawdzać nie tylko same przychody, ale i ich wielkość w stosunku do całego rynku, moc nabywcza pieniądza, ilość sprzedanych biletów itd.

To widać, słychać i czuć. Piszę ci to od początku i ciągle się burzysz, a później sam przyznajesz mi rację. Od początku piszę też, że to zachowanie idiotyczne, więc pewnie w duchu już to potwierdzasz, a na forumowy coming-out niedługo przyjdzie pora. Czy to nie jest klasyczne wyparcie? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że film ci się podobał, ale z niezrozumiałych dla reszty ludzkości przyczyn nie chce tego przyznać. I ty chcesz o czymkolwiek rzeczowo dyskutować z takim nastawieniem?

Bardzo łatwo wpadasz w pułapki. Napisałem jakąś stronę czy dwie temu, że wciska mi się, że mi się film podobał i że po prostu złośliwie nie chcę tego przyznać. I o to jesteś, mówisz to otwarcie. Wszystko jak w zegarku. I choć zaznaczyłem, że momentami faktycznie mi się podobało, to ogóne wrażenie mam średniawe i ostro krytykuję film za jego uproszczona, niesatysfakcjonującą fabułę i głupotki w stylu dzid przebijających owiewki. Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej, łagodziłem ton wypowiedzi podkreślając że wcale aż tak źle tego filmu nie widzę jak o nim piszę. Tak więc nie ma żadnego wyparcia, jest konsekwencja.

Natomiast nie mogę zaprzeczyć, że jestem widziany jako ktoś, kto po prostu nie może przeżyć tego, że wszyscy naokoło rozdziawiają gęby, a on jeden nie. By więc dać już spokój roztrząsaniu tej kwestii przyznałem temu stwierdzeniu rację. Nie sądziłem, że tak to cię podnieci.

Natomiast burzyłem się co do tego, że zarzucano mi, że się jakoś uprzedziłem do filmu. Próbowałem wykazać, że tak nie jest, ponieważ przed seansem wiedziałem wszystko o filmie, co wiedziałem, że mi się nie spodoba. Po seansie zaś było pewne już, że poza tym nie było wiele więcej i nie znalazłem nic, co by zatarło tamto wrażenie (choć przez pierwsze 30 minut wydawało się, że jednak Avatar mnie czymś rozłoży i okaże się, że racji nie miałem). Tak więc nie zmieniłem swojego zdania w żadnym calu.

Sam sobie zamilknij i te zabawy rodem z piaskownicy zostaw dla swoich kolegów. Klasyczny przykład trolla (tudzież polityka), który złapany za rękę mówi, że to nie jego ręka. Sens wypowiedzi jest jasny, a teraz będziesz się bronił, że nie padło dokładnie takie i takie słowo. Śmiechu warte.

Nie, nie bedę. oto, co napisałem:

Licząc samą sprzedaż biletów najbardziej kasowe filmy są nadal niepobite.
Anyway-nieźle daje Avcio czadu, pruje do przodu jak mały parowozik i pewnie nawet te poprawione rankingi będzie mógł pobić. Może dzięki temu sequel nie będzie taki średniawy jak pierwsza cześć (a patrząc na pierwszą wersję scenariusza to zastanawiam się, po kiego diabła Cameron ten film zrobił durniejszym niż oryginalnie zamierzał->patrz np. nóż dla mecha.). Jednego tylko się obawiam-że zamiast pomóc kinu SF, to wyniki Avatara nie daj Boże mu zaszkodzą-od teraz będą w produkcji tylko kliszowate, beznadziejne historie polegające na montowaniu czegoś IN SPACE. no, wait... przecież już tak jest.
Gorzej więc być nie może. Tylko lepiej.
Do przodu, Avatar! (nie sądziłem, że to powiem)

A więc gdzie napisałem, że Avatar nie pobije rekordu, że powinien szczeznąć, że nie życzę sobie by pobił rekord? Napisałem, że mam nadzieje, że po kiepskiej pierwszej części następna będzie lepsza, a kolejne filmy będą mogły cieszyć się przynajmniej równym budżetem i pietyzmem wykonania. A więc chcę, żeby Avatar przełamał kolejne bariery, a nawet te, które sam mu narzuciłem, bo w ten sposób kino SF będzie jeszcze ważniejsze z pożytkiem dla wszystkich. A że gorzej być nie może-to może być tylko lepiej i dlatego kibicuję Avatarowi.
I gdzie ta ręka? Pokaż ją.

Żeby nie było że to tylko teraz. Mój post kończący poprzednią dyskusję miał coś takiego na ogonie:

Anyway, jak znajdę trochę czasu to w końcu napiszę wspomnianą już recenzję. Obawiam się że Freeman et consortes trochę się zdziwią, bo choć narzekam że film za długi, wtórny, przewidywalny, bzdurkowaty i momentami nudny, to jednak przyjemność z oglądania jest-jeśli nie oczekiwać cudów.

A co na ten temat mówiłem jeszcze wcześniej? Spójrzmy:

Film irytuje mnie na warstwie przekazu, nudzi w warstwie fabuły, obezwładnia majstersztykiem wykonania i skala wyobraźni, rozśmiesza postaciami i dobija użyciem motywów które są bezczelnie recyklingowane w najmniej kreatywny sposób. Paradoksalnie źle się nie ogląda, tylko ta długość dobija. Gdyby skompresować i zrobić powiedzmy 100 minut to oceniałbym lepiej, a tak to [beeep] po wyjściu z kina boli i oczy wysychają. Wszystko tam to pretekst dla fejerwerku i to denerwuje. Powtarzalność rozwiązań, nieustanne poczucie "to już gdzieś było" oraz łopatologiczność sprawiają, że nie jestem w stanie Avatara w żaden sposób polubić, docenić czy szanować. Wspaniałe pomysły są wymieszane z totalnym łajnem, stymulujące bodźce są zaraz przytłaczane banałem i tak w kółko

Jak widać opinię mam stałą i nie składa się ona tylko na gromkie "nie!".
Niczego się nie wyparłem.
Ale zajrzyjmy dalej, pierwsze posty na świeżo po filmie:

Nie ogarniam tego jarania się tym filmem nawet jako czystej baji i rozrywki (odstawiłem wszystkie zastrzeżenia na bok i powiedziałem sobie: chromolę to, idę się dobrze bawić. Jak kilka milionów ludzi potrafi, to i ja!). Niestety nie pomogło, bo fabułą jest przewidywalna (chodzi mi o mikro fabułę czyli-OK wiem co się stanie, ale nie wiem jak i w tym witz), widowiskowość taka sobie a przekaz irytujący aż do bólu, choć graficy i goście od concept arts widać że się nieźle bawili, fajnie się wiele rzeczy prezentuje.

Niestety bardziej kibicowałem Quaritchowi, bo główny bohater mnie wnerwiał swoją bezpłciowością i ogólnym brakiem sensu (jak można pozwolić by poboczny charakter ukradł show? Przecież to klęska...). I to by było na tyle co się w moim spojrzeniu zmieniło.

Mam nadzieję, że to wyjaśnia kwestię.

Oczywiście, bo takich rzeczy jak filmy na iPodach i netowe wypożyczalnie filmów nie widzisz ani ich znaczenia nie rozumiesz.

Nie kolego, napisałeś to tak jakby w 1997 roku tempo życia było wolniejsze, jakby to co najmniej XIX wiek był. Sprzeciwiłem się używaniu tego zwrotu i tego typu myślenia o niedawnej przeszłości. Nie odnosiłem się w żaden sposób do komercjalizacji e-przestrzeni. Po prostu to lekka przesada jak pisze się o czymś co było dekadę temu per "wolne życie". Co, pory roku je dyktowały i wszyscy czekali aż coś z ziemi wyrośnie?
Ale widzisz co chcesz. Chciałeś zobaczyć moje wyparcie, ignorowanie argumentów, słowem: zakuty łeb i go zobaczyłeś. Bo tka wygodniej. Inny przykład: nie zauważyłeś tego że w jednym z powyższych postów sam się poprawiłem przyznając do błędu (chodzi o te 3 miliardy) i jechałeś równo. Całkowicie się do tego nie odniosłeś, bo tak było wygodniej, co było nawet nieco zabawne. Jakby ci klapki na oczy padły. Gdy to wypunktowałem-też nie odniosłeś się w żaden sposób. Za to rpzeszedłeś do ataku, czepiajac się pointy i nadajac jej zupełnie nie to znaczenie, które oryginalnie miała (sugerowałem, że wypierasz to, co ci niewygodne w czyimś poście, filtrując treść. Trudno bowiem przegapić wielki napis EDIT i moje przyznanie się do błędu).
Chyba to oczywiste, o czym to świadczy. Napisałem to dawno temu: że jesteś do mnie uprzedzony. Zaprzeczyłeś wtedy, twierdząc, że poprzednich postów nie czytałeś. Teraz okazuje się, że miałem rację.
Klasyczny przypadek gdy sprawa staje się dla jednej strony zbyt osobista i przestaje jasno myśleć.

Znowu to samo. Znów muszę ci cytować twoje własne słowa:
...
Najbardziej kasowe filmY. Napisałem o nich kilka słów. A ty wyskakujesz z jednym Titanikiem i szczerzysz zęby. Zabawne, bo zapewne nawet nie wiesz, dlaczego.

Fajnie. No to ja też rzucę cytatem:

Po 60 dniach na kącie $2,351,605,000 i obecny 9 tydzień duży wzrost dochodów (podobnie zresztą jak Titanic)
Co prawda do Przeminęło z Wiatrem 3,1 mld $ czy Titanic 3,0 mld $ trochę brakuję ale jest szansa że dociągnie.
Do tego potrzebne będzie chyba zbliżenie się do rekordu ET 44 tygodni w Top 10.

Są dwa filmY. I do nich się odniosłem, ale są jeszcze np. choćby Star Wars (na dzisiejsze pieniądze: 2,769 miliarda). Przelotem wspomniałem. A dlaczego się nie rozwodziłem?
Spójrzmy co sam napisałeś dalej:

A tu już tak fajnie nie wypunktowałeś różnych powodów, np. tego, że "najbardziej kasowe filmy" grano w kinach jilion lat i to w czasach, gdzie film można było tylko w kinie zobaczyć, ani gór i stosów innych zależności:) Ale to zrozumiałe, w końcu to był argument anty-avatarowy :D

No więc wybrałem Titanica, by nie można było powiedzieć, że "Przeminęło z wiatrem" to jakaś przesada, bo to było zbyt dawno temu.
Stąd pisanie o płaszczyźnie-kazałeś, to dostałeś. To już któryś raz gdy wycinasz taki numer-zmieniasz zdanie na temat tego o czym chcesz mówić i próbujesz niby wykazać niekonsekwencję.

Wyjątkowo głupie to są twoje psychoanalizy. Będąc dzieckiem nie podniecałeś się zarobkami Star Wars, zapewne nawet nie zdając sobie z nich sprawy ani z istnienia czegoś takiego jak box office? Ojej, no niesamowite po prostu! Argument po prostu zabójczy.

Miałem wtedy naście lat, box office były publikowane, można było sobie zajrzeć w internecie i nie, nigdy mnie to nie podniecało nawet jeśli film lubiłem. I to zostało mi do dzisiaj. Tak więc kiepsko, nie wyszło ci.

Z tobą naprawdę jest coś nie tak. Tym bardziej, jeśli naprawdę szczerze wierzysz w to, co piszesz. Przerażające, do czego posuną się ludzie, byle tylko "udowodnić" własną "rację".

Czyżbyś nie pamiętał, o czym była mowa? Więc przypomnę: chodziło o to, dlaczego nie można uznać, że w Avatarze coś się stało,że panspermia jest faktem i dlaczego u licha upieram się że np. teoria wzięta ze Star Treka, mimo oczywistej jej bzdurności jest tutaj lepsza. No więc wyjaśniłem, jak to widzę. Że Avatar wyjaśnienia nie daje, więc w domyśle zostawia wszystko tak, jak jest. Nie prezentuje swojego wytłumaczenia. A np. ST już tak. Tak więc krytyce poddać można tylko wytłumaczenie w konfrontacji z rzeczywistością, i przypomina to dyskusję czy FTL m sens czy nie. No nie-ale w danej historii już tak i tam działa i autor to zaznaczył. Powiedział, że kiedyś uważano, że to niemożliwe, ale odkryto coś, co sprawiło że zmieniono zdanie i teraz mają FTL. W Avatarze nie zaznaczono nic o Panspermii, więc pozostaje zagwozdka, jak to pogodzić z wiedzą naukową, która temu przeczy.

Mam nadzieję, że to coś wyjaśniło. Bo tylko taki jest mój cel.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |17:23|

  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#190 Quendi

Quendi

    Chorąży sztabowy

  • Użytkownik
  • 1 731 postów

Napisano 16.02.2010 - |18:15|

Wyliczenia brałem z mojo a oni liczą inflację BILETÓW (w USA) i zyski filmów to zyski TYLKO biletowe.

Niedoścignioną maszyną do robienia pieniędzy z którą absolutnie NIC nie może się równać są:

STAR WARS / Gwiezdne Wojny

głównie dlatego że to cały przemysł i zarabiają na wszystkim od prawie 40 lat a większość innych tylko na biletach i DVD/Bluray czy pochodnych.

Użytkownik Quendi edytował ten post 16.02.2010 - |18:24|

  • 0
6 Sons of Anarchy,Californication,Supernatural,Breaking Bad,True Blood,Rescue Me,Big Love, Spartacus,Dexter,Mad Men
5 Tudors,House,Clone Wars,In Treatment,Glee,Top Gear,Archer,Justified,Louie,Big C
4 SGU,Secret Diary,Damages,Nip/Tuck,Medium,Crash,Entourage, Chuck,Dark Blue,Paradox
3 Caprica,Vampire Diaries,Weeds,Lost,In Plain Sight,Mentalist,Psych

#191 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.02.2010 - |19:28|

OK, ja się pomyliłem z tym stwierdzeniem, że w to mogli wliczyć co innego niż bilety, bo jak już pisałem coś mi się pokićkało i 3,1 mld za Gone with the Wind wziąłem za wynik Avatara. Po prostu przeleciałem wzrokiem przez post, podczas gdy winienem go przeczytać. Gdy to zrobiłem, zaraz pacnąłem się w łeb, bo twoje liczby oczywiście się zgadzają (sam je podaję zresztą). Po prostu pamiętałem, że niedawno było poniżej 2 mld, to teraz powinno być nieco nad, a nie aż 3. Stąd wysnułem hipotezę, że ktoś wrzucił tam wszystko, co jest związane z Avatarem. Co oczywiście jest nieprawdą.

Co do Star Wars, to nie liczyłem tego, ile zarobiła cała franczyza do dzisiaj, tylko wynik z 1977 roku ze sprzedaży biletów i poprawiłem to o inflację. powinienem więc pisać raczej SW: EIV A New Hope, no ale oryginalnie wisiało "Star Wars", podałem rok, więc to tylko szczegół.

BTW według danych z wikipedii na dzisiejszą kasę "Przeminęło z wiatrem" to jakieś 6 miliardów dolarów, FTW!! :blink:

EDIT: Quendi, a mógłbyś podlinkować te wyliczenia z mojo? Bo coś mi nie gra ich wyniki z Gone With the wind są nawet wyższe niż te które ja znałem, więc powinno im wyjść ponad 6 miliardów dolarów, a twoje informacje mówią o 3,1. Czy jakoś inaczej to policzyłeś, np. na którymś tygodniu wyświetlania?
Ja po prostu brałem gross box office z danego roku i poprawiałem o inflację za pomocą kalkulatora US Bureau of Labor Statistics. Dzięki niemu uzyskałem te same dane co z Mojo na Titanic/Avatar, więc uznałem je za akuratne. To tym samym przeczy, że oni biorą pod uwagę inflację biletów (albo najwyraźniej ta inflacja nie ma nic do rzeczy i nie różni się od zwykłej). Na ich stronie nie znalazłem metodologii, ale przyznaję się szczerze-nie szukałem szczególnie długo. Więc jak masz info to rzuć, będę wdzięczny.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 16.02.2010 - |20:03|

  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#192 Mdeem

Mdeem

    Sierżant

  • VIP
  • 767 postów
  • MiastoBydgoszcz

Napisano 23.02.2010 - |13:42|

No to jestem po seansie - Multikino Bydgoszcz 3D.
Już myślałem, że się nie załapię na kino - ale zdąrzyłem i chwała Bogu bo oglądanie tego typu filmów "w domu" to całkowita pomyłka.
Moje wrażenia (jestem długoletnim kinomanem - rocznik '72):
Efekt 3D - czadowy (wcześniej miałem do czynienia z anaglifami na geometrii wykreślnej), ogląda się bardzo dobrze (chciałem machnąć ręką na latający po ekranie popiół ;-). Poza kilkoma scenami - szybko przyzwyczajamy się do 3D jak do czegość normalnego i w zasadzie nie ma to wpływu na odbiór obrazu. Najważniejsze, że oczy nie bolą.
Sam film, no cóż - nie napiszę, że bolał tyłek - ale skróciłbym o połowę bez większej szkody dla opowieści.
Jeśli chodzi o gatunek, nazywanie AVATAR'a filmem SF to wg mnie spore nadużycie - to po prostu jest opowieść/baśń przygodowa i tyle.
Ogólnie wię - byłem i zaliczyłem i tyle, myślę że w 3D czekają nas jeszcze dużo lepsze filmy.
Wrażenie - to szczególne uczucie po wyjściu z kina, które pamiętam do dnia dzisiejszego, zrobiły na mnie:
- Gwiezdne Wojny
- Poszukiwacze zaginionej Arki
- Dirty Dancing
- Matrix
AVATAR się do ww. nie umywa - chyba już stary jestem :D
  • 0

#193 misiokles

misiokles

    Plutonowy

  • Użytkownik
  • 404 postów

Napisano 23.02.2010 - |14:58|

Jeśli chodzi o gatunek, nazywanie AVATAR'a filmem SF to wg mnie spore nadużycie - to po prostu jest opowieść/baśń przygodowa i tyle.


Cóż, jestem trochę młodszy, ale jak dla mnie Star Wars to również opowieść/baśń przygodowa w odległej galaktyce:) Avatar to dla mnie mocne SF, motyw spotkania z obcą cywilizacją i próba ich zrozumienia to był częśty motyw SF w literaturze lat 60-tych.
  • 2

#194 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 23.02.2010 - |15:39|

No a Star Wars ma statki kosmiczne, lasery-w tym wysadzające planety, siłę wytwarzaną przez jakieś mikrorobaczki, droidy, roboty-a więc AI; klonowanie... co ma do rzeczy wykorzystywanie instrumentarium SF do bycia SF? Byle Bond to robi. Cameron zresztą machnął na to ręką i w ostatnich wywiadach mówi, że starał się przede wszystkim zrobić przyjemne, uniwersalne kino przygodowe, a nie science fiction. Avatar to raczej przypowieść w stylu SF, niż samo SF. Bo ma mało spekulacji, choć ich nie unika, a cała historia równie dobrze funkcjonuje bez elementów SF. Ale baśnią bym go faktycznie nie nazwał, brak mi tam jej elementów.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 23.02.2010 - |15:40|

  • 2
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#195 Mdeem

Mdeem

    Sierżant

  • VIP
  • 767 postów
  • MiastoBydgoszcz

Napisano 01.03.2010 - |10:12|

...
Avatar to dla mnie mocne SF, motyw spotkania z obcą cywilizacją i próba ich zrozumienia to był częśty motyw SF w literaturze lat 60-tych.

Już słyszę wrzask prawdziwych fanów sf (czytaj maniaków), którzy za określenie Avatara mianem "mocnego SF" byliby gotowi zabić :)
Jeśli chodzi o spotkanie z obcymi - osobiście jestem sceptycznie nastawiony do "przesładzania" kontaktu, czyli spotykamy, pogadamy, wymienimy paciorki i już prawie jesteśmy kumple. Bardziej odpowiadają mi wizje braci Strugackich, którzy opisują dosyć poważne problemy - nawet w kontaktach z "podobnymi nam". Stanisław Lem z kolei twierdził, że wogóle nie będziemy w stanie nawiązać kontaktu (nie chodzi o możliwości techniczne - chociaż w tym względzie też był sceptykiem, ale o zbyt poważne "różnice kulturowe").
Ja jestem optymistą jeśli chodzi o samo odnalezienie jeszcze "kogogoś", ale słynne "Gdzie Oni są" czyli Paradoks Fermiego daje sporo do myślenia.
  • 0

#196 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 16.03.2010 - |20:29|

Coś z stajni HISHE o Avatarze:

Cała prawda.
  • 1
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#197 xetnoinu

xetnoinu

    Sierżant sztabowy

  • VIP
  • 1 185 postów
  • MiastoPraga, a za rzeką Warszawa

Napisano 21.03.2010 - |01:05|

A ja z uporem maniaka przypomnę, że w kwestii s-f to walorem Avatara nie są te kiczowate zawarkoczone smerfy nieszczesne tylko ta ich korzenna opoka-Gaja. Jako alien jest całkiem całkiem, i nie jest humanoidalna ani gumoryjna, co jest absolutną rzadkością na ekranie w ostatnich latach.

A jako off top:

Co do gorącej dyskusji powyżej to jako z wykształcenia ekonomista czuję się trochę wywołany do tablicy.

1. Używanie słowa "ekonomia" jak to robisz Sakramentos to niestety kalka językowa i nie jest to po polsku poprawne, ale co do merytorycznego sensu to masz 1000% racji - tylko napisz to innymi słowami, bo się robi zamieszanie. Jest faktem, że dzisiejsze przychody, nawet nie dochody, z filmu czy produkcji nawet rekordowej są nieporównywalnie mniejsze niż w poprzednich dekadach w relacji czy to do PKB czy nawet licząc do ogólnych przychodów branży filmowej z tytułu emisji kinowej.
Są po prostu inne media i rozrywki i nastąpiła dywersyfikacja strumienia naszych pieniążków, naszych jako konsumentów, na baaaaardzo szeroko rozumianą rozrywkę/sztukę/gry/muzę/itp. I tyle. A w rozwiniętych krajach % dochodu przeznaczany na rozrywkę nawet w skali kilku dziesięcioleci aż tak bardzo się nie zmienia.
Tak licząc (przychody z filmu dzielone przez PKB), to rekordu już nie będzie (nie ma szans) i nie chodzi tu Avatara. Chyba nawet jakby policzył dochody np dla całej dziesiątki rocznego boxa w USA to by to nie pobiło tak liczonego wskaźnika dla SW.
Więc liczyć trzeba albo inflacyjnie (w wartości realnej pieniądza), albo najprościej na świecie - pogłownie (ilu kupiło bilet).
A ułomności obu metod nadmieniliście aż zanadto.

Argument, że trzeba "zweryfikować" sukces kasowy jakiegoś filmu w jego mierniku (ile przyniósł przychodu), bo ma zawyżoną cenę za bilet jest bardzo, bardzo niewłaściwy. Prawo podaży i popytu. Jak jest wielu chętnych to cena biletu rośnie, i nie dajcie sobie wciskać marketingu, że film dłuższy i takie tam. To czysta ekonomia. Jakby Avatar nawet trwał 60 minut to bilety kosztowałyby tyle co teraz i już - i to jest ekonomia i nie dawajcie sobie wciskać dystrybotorsko-producenckiego kitu. Tę samą sciemę wciska się widzom w Polsce, że seans 3D albo cyfrowy musi być droższy od seansu z kliszy. Ale jakoś się milczy, że jak w tym samym kinie puszczają film z nośnika DVD (tak bywa) to jakoś ceny nie obniżają poniżej ceny kliszowej.

Taką podwyższoną cenę kalkuluje się tak, że ma ona zapewnić taką samą liczbę widzów, co przy cenie normalnej. Normalnie, gdy cena rośnie, sprzedaż biletów w sztukach spada. Manewr z podwyżką udaje się ponieważ dany film jest rozreklamowany/i/albo/dobry (w języku ekonomii jest na tle innych filmów dobrem rzadkim) i bulimy producentom/kinom ekstra dodatkowy zysk. I tak to działa.

W Stanach o ile się nie mylę nie ma znaczących różnic w cenie biletów na film z taśmy a film z nośnika cyfrowego, i filmy zwykłe 3D też raczej nie mają wiele droższych biletów (u nas niestety różnice są, bo nie każde kino ma aparaturę cyfrową). Więc to tylko potwierdza, że zwyżki cenowe w USA są na "wyjątkowe" hiciory aby doić widza bez jego liczebnej straty.

Sakramentos, z tym kryzysem to i masz i nie masz racji. Jakościowo to dwa ostatnie lata to jest kryzys w kinie - głupie te filmy są nazywając rzeczy po imieniu i strajk scenarzystów ma pokłosie. Ale w ekonomicznym sensie to kryzysu nie ma . Jest okres rekordów kina jeśli chodzi o sprzedaż. Czemu? Tak już było w Wielkim Kryzysie. Pesymizm, bezrobocie, pensje spadają i ludziska potrzebują odskoczni, czegoś pogodnego i maszerują do kin. Bo to bezwysiłkowa i tania rozrywka dla oczu, słuchu i mózgu. To nie teatr, nie książka, nawet nie muzyka. I scenariusz się teraz po kryzysie hipotecznym w USA powtórzył. U nas też. Mam koleżankę w jednej z firm dystrybucyjnych filmów w Polce i 2009 to rekord na rekordzie. Nawet beznadziejne filmy im się sprzedały.

PZDR:)

Użytkownik xetnoinu edytował ten post 21.03.2010 - |01:17|

  • 0

Zapraszam http://trek.pl/discord

Wbijajcie :) 

 


#198 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 03.09.2010 - |00:16|

Kurde, sam bym lepiej tego nie podsumował:


  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung

#199 Dinsdale

Dinsdale

    Starszy kapral

  • Użytkownik
  • 317 postów

Napisano 03.09.2010 - |20:59|

Niezły gościu. Ten to potrafi argumentować. Czemu nikt wcześniej nie polecał jego stronki? Ponad godzinna recka(to się nazywa wyczerpująca recenzja) Gwiezdnych Wojen EP I mnie zniszczyła, dziwnie się po niej czuje(pewnie przez ten głos :D ) A recka EP II ma prawie półtora godziny O_O.

Użytkownik Dinsdale edytował ten post 03.09.2010 - |21:02|

  • 0

#200 Sakramentos

Sakramentos

    Chorąży sztabowy

  • VIP
  • 1 821 postów

Napisano 03.09.2010 - |23:01|

Znałem Plinketta od dawna, ale nie wiedziałem że robi co innego niż Star Trek i Star Wars. IMO najlepszy cytat to "...and then he says "Let's wipe out civilization so I can get back to base...and eat raw meat". Co jest idealnaym podsumowaniem Avatara jako prostackiego gó wna będącegp pretekstem do zrobienia filmu 3D.

Użytkownik Sakramentos edytował ten post 03.09.2010 - |23:12|

  • 0
"If you watch NASA backwards, it's about a space agency that has no spaceflight capability, then does low-orbit flights, then lands on moon."
Winchell Chung




Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych